Łódź – miastem dla idiotów! (2)

Polska jest dzielona nie na szesnaście województw, tylko na siedem – osiem podregionów. Bliskość Łodzi i Warszawy powoduje, że Łódź pod względem gospodarczym kwalifikuje się do podregionu warszawskiego czy mazowieckiego. Niestety. 150 tys. mieszkańców Łodzi wyjechało i na zawsze opuściło to miasto właśnie z powodu największego zanotowanego bezrobocia w Polsce. 95 + 150 = 245 tys. Taka byłaby ilość bezrobotnych w Łodzi licząc, że miasto to miało jeszcze nie tak dawno ponad 900 tys. mieszkańców! Już od kilku lat to Kraków, a nie Łódź, jest drugim co do wielkości miastem w Polsce. W Łodzi mieszka obecnie zaledwie poniżej 700 tys. mieszkańców. Prezydent miasta, Hanna Zdanowska, zapisała na słynnej czarnej tablicy (akcja Before I die), że nim umrze, chciałaby ujrzeć milionową Łódź… W świetle prognoz demograficznych Pani Prezydent – pozostaje nam wierzyć w nieśmiertelność lub przyjąć do miasta tysiące uchodźców, ale dając im realną szansę na pozostanie: pracę, godną płacę i mieszkanie!

Przewidywania Głównego Urzędu Statystycznego są bowiem brutalne. W roku obecnym liczba mieszkańców Łodzi spadnie poniżej 700 tysięcy, a za 35 lat Łódź nie będzie miastem nawet pół-milionowym. O ile w 2014 roku w Łodzi mieszkało 705 tys. osób, to w roku 2020 roku populacja spadnie do 668 tysięcy. GUS prognozuje, że 10 lat później łodzian będzie już tylko 606 tysięcy. W roku 2040 Łódź ma osiągnąć poziom 542 tys. mieszkańców. W następnej zaś dekadzie przekroczymy granicę pół miliona – prognoza na rok 2050 mówi o zaledwie 484 tysiącach mieszkańców. Dziś w wieku poprodukcyjnym jest 170 tys. łodzian, czyli 24 proc. populacji. W roku 2050 osób w wieku poprodukcyjnym będzie 163 tysiące, czyli nieznacznie tylko mniej niż dziś, przy drastycznie mniejszej populacji (stanowić będą 33,7 proc. mieszkańców). Nadziei na odwrócenie trendu nie widać. Jeśli dziś w Łodzi jest 16 tysięcy maluchów w wieku 0 – 2 lat, to w 2050 ma ich być zaledwie 9 tysięcy. Szukania kół ratunkowych dla aglomeracji było wiele.  Istniał swego czasu lansowany w Łodzi pomysł duopolis. W Polsce idea duopolis liczy już sobie prawie 20 lat. Konferencję Łódź-Warszawa, wspólna sprawa zorganizowali w 1998 r. ówcześni prezydenci Warszawy i Łodzi – Marcin Święcicki oraz Marek Czekalski. Potem dogadywali się kolejni. Prezydent Łodzi, Hanna Zdanowska snuła wizje: Potrzebę utworzenia duopolis wymusza życie. Łódź i Warszawa mogą się stać wielką aglomeracją, która będzie konkurować z metropoliami Zachodu, np. z Paryżem, Wiedniem i Londynem. Autostrada A2 już nas połączyła, niedługo będzie dokończony remont stacji Łódź Fabryczna. Pociągi trasę pomiędzy naszymi miastami będą pokonywać w 62 min. To czas, w którym można odebrać maile, przejrzeć gazety i wypić kawę.

Idea miast połączonych miała dać oddech łódzkiej „prowincji” i sprowadzić kapitał oraz ludzi rodem ze Stolicy. Łodzianie mogli by wyjeżdżać za pracą do Warszawy (przeciętne wynagrodzenie to ponad 2,7 tys. zł w Łodzi, czyli dużo mniej niż w Warszawie – ponad 4,8 tys. zł.) a mieszkańcy Stolicy mieszkać w Łodzi i konsumować (ceny łódzkich nieruchomości przedstawiane jako atrakcyjne. Za metr kwadratowy własnego mieszkania trzeba zapłacić poniżej 4 tys. zł, w Warszawie – ponad dwa razy więcej. Opłaca się więc zarabiać w stolicy, ale wydawać już w Łodzi, zwłaszcza, że tańsze są też restauracje czy ubrania). Jednak chyba nic z tego nie wyszło, bo nie widać wzrostu migracji zarobkowej – jest to około 150 tys. osób, dojeżdżających codziennie do pracy do Warszawy. Z całej Polski ciągnie kolejne pół miliona. 

Łódź chwali się statystykami. W roku 2017 bezrobocie w Łodzi znów spadło do 8,5 proc. i jest najniższe od siedmiu lat. Oznacza to, że w mieście bez pracy pozostaje 28,5 tys. osób. Zmniejszająca się liczba bezrobotnych ma związek z programami aktywizacji zawodowej. Z 20 tys. studentów, kończących co roku łódzkie uczelnie, niemal wszyscy mają pracę. W Łodzi jest tylko 607 bezrobotnych poniżej 30. roku życia z wyższym wykształceniem. Lecz gdyby doliczyć tych, którzy musieli z miasta uciekać na emigrację za chlebem lub pracę w Warszawie – było by to 22-23 proc. I już nie było by powodu do wieszczenia wielkich sukcesów, splendoru i chwały!

Pani Prezydent, niech Pani zerknie na dane z innych miast! W Poznaniu bezrobocie spadło do poziomu zaledwie 2,1 proc, w Warszawie – 3,1 proc., we Wrocławiu wyniosło 3,2 proc., w Gdańsku – 3,8 proc., w Krakowie – 4 proc. Na tym tle Łódź to jakiś koszmar! Miasto ginie – w ostatnich 25 latach zmarło w nim 119 tys. więcej osób, niż się urodziło, Łódź nie potrafiła przyciągać młodych, którzy założyliby rodziny i mieli dzieci.

Równocześnie istnieje w Łodzi zatrważająca nadumieralność osób w wieku 30–50 lat. O połowę wyższa niż średnia w kraju! Wynika z trudnych warunków życia, m.in. z powodu kruchego zatrudnienia – często na umowach agencyjnych – stresu i mobbingu w pracy, braku dostępu do opieki medycznej i innej opieki socjalnej. Warszawa kusi wysokimi zarobkami, możliwością robienia kariery i rozbudowaną ofertą edukacyjną, Łódź może pochwalić się pretendowaniem do grupy stolic Polski B!

W sferze szukania alternatywnych pracowników Łódź realizuje (mimo politycznego afrontu – są tu zwolennicy SLD, PO i obecnie KOD-u) politykę obecnie nam panujących z Prawa i Sprawiedliwości. To nie pierwsza ekipa, która  emigrację zarobkową Polaków traktuje, jak kurek bezpieczeństwa dla swoich nieudolnych rządów. PiS-owcy wręcz panicznie boją się powrotu Polaków z emigracji. Boją się, iż ci młodzi ludzie, np. wypędzeni z W. Brytanii (w wyniku Brexitu), wrócą i dobiorą im  się do zadków, za lata ciągłych upokorzeń. Dlatego tak ochoczo zalewają nasz kraj Ukraińcy! Na razie spolegliwi, pracują za najniższe stawki (z Łodzi nie są zadowoleni) i przyjmują jak zbawienie wszelkie ulgi socjalne jak i Program 500+, przerzucony na barki polskiego podatnika. Polscy politycy liczą, że Ukraińcy pracujący w RP, ze względu na podobieństwo języków, już nawet po kilkunastu latach staną się Polakami. Za wyjątkiem oczywiście tych, którym płacą (np. fundacje „kanadyjskie”) za „ukraiński nacjonalizm”… Ci z kolei mogą nam przysporzyć wielu kłopotów (znamy z historii ich zamiłowania do rzezi…). Łódź przyjmuje Ukraińców, ale dzięki takim działaniom doprowadzi wkrótce do gospodarczej i społecznej katastrofy. „Ukrainizacja” już teraz skłania przedsiębiorców do zastępowania droższych Polaków tańszymi pracownikami ze Wschodu. Przez to firmy nie zarządzają efektywniej swoją kadrą, nie podnoszą wynagrodzeń, nie dokonują inwestycji, a polskiemu rządowi pozostają jedynie „krokodyle łzy” nad losem wykształconych Polaków, pozostających na emigracji. Gospodarki Zachodu drenują RP ze zdolnej młodzieży a Polsce zostają… Ukraińcy! 

Łódź nie ma żadnego planu wobec swoich mieszkańców. Nie potrafi zadbać nawet o to, co winno być obowiązkiem każdego miasta. Gminy nie chcą budować mieszkań komunalnych. Mają usprawiedliwienie. Państwo powinno wspierać budownictwo komunalne, a tego nie robi – toteż i Łódź nie buduje! Jeszcze do niedawna miasto było największym kamienicznikiem w kraju. Magistrat dysponował w 2012 r. 57 tys. mieszkań. Do 2017 roku będzie ich tylko 44 tys. Gminy nie było stać na remontowanie budynków komunalnych, z których tylko 2 proc. znajdowały się w dobrym stanie. Sprzedawano więc lokale mieszkalne z bonifikatą nawet do 95 proc., pod warunkiem, że wszyscy lokatorzy z danej kamienicy wykupią swoje lokale. Wykupione mieszkania miały remontować powstające wspólnoty mieszkaniowe. Miasto osiągnęło z tego tytułu ponad 125 mln zł dochodu. Wcześniej administrowanie wspólnotami przysparzało 12 mln zł deficytu . „Łódź włącza” – to główne hasło polityki społecznej na najbliższe lata, przygotowanej przez samorząd. (Cdn.)

 

 

Roman Boryczko,

styczeń 2017

Fot.: Lech L. Przychodzki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*