Solidarność bratanków. Nie zapominajmy o Węgierskiej Rewolucji ’56!

Motto:

 

Chwała dłoniom, które bez lęku

broń chwyciły w buncie zaciekłym,

chwała ludziom, co z bronią w ręku

umierali nie chyląc głowy

 

Franciszek Fenikowski

 

 

Powstanie węgierskie 1956 roku – 23. października 1956 wybuchło na Węgrzech powstanie, nazywane dziś Rewolucją 1956 roku. Było ono dla Węgrów próbą zdobycia wolności i wyrwania się spod sowieckiej dominacji. W dniu 23. października odbyła się druga manifestacja pod hasłami solidarności z ruchem przemian demokratycznych w Polsce. Po obraźliwym wystąpieniu genseka Gerö przerodziła się ona w zbrojne powstanie, które wkrótce ogarnęło całe Węgry. Po stronie rewolucji opowiedziała się część armii, na której czele stał pułkownik Pál Maléter. Legalny rząd węgierski i premier Imre Nagy żądał opuszczenia terytorium Węgier przez wojska Układu Warszawskiego i możliwości powstania systemu wielopartyjnego. 4. listopada 1956 atakuje Budapeszt 200 tys. sowieckich żołnierzy i 2.800 czołgów. Tu mówi Imre Nagy, prezes Rady Ministrów Węgierskiej Republiki Ludowej. Dziś we wczesnych godzinach rannych wojska sowieckie rozpoczęły atak na naszą stolicę, chcąc obalić legalny, demokratyczny rząd Węgier. Na pomoc! Na pomoc! Na pomoc! – wołał Imre Nagy po wkroczeniu wojsk sowieckich na Węgry.

Ta pomoc nie nadeszła, a węgierski premier został wkrótce aresztowany. Walki z sowietami trwały 7 dni, a ostatnie oddziały powstańcze skapitulowały 15. listopada. Demonstracje i strajki protestacyjne trwały do początku 1957. Aby usprawiedliwić zbrojną interwencję, ZSRR ogłosił, iż w miejscowości Szolnok powstał rząd Kádára, który „poprosił o przyjacielską pomoc”. Powstanie było heroiczną próbą narodu węgierskiego zdobycia wolności i uwolnienia się spod sowieckiego jarzma. Po aresztowaniu Imre Nagy nie poszedł na żaden kompromis z sowietami, nie chciał wejść do rządu Jánosa Kádára. Władzę objął posłuszny sowietom János Kádár. Imre Nagy zginął wraz Pálem Maléterem, ministrem obrony Węgier, dowódcą oddziałów powstańczych, w nocy z 15. na 16. czerwca 1958 stracony i pochowany na śmietniku. Podczas walk z sowietami zginęli jego współpracownicy i ok. 5 tys. węgierskich powstańców, ponad 20 tys. uważa się za zaginionych, a ok. 200 tys. wyemigrowało z kraju. W odwecie stracono ok. 2000 powstańców, a ok. 6000 wywieziono w głąb ZSRR. Odprężenie nastąpiło dopiero po amnestiach w 1960 i 1963.

Społeczeństwo polskie bardzo emocjonalnie i ofiarnie reagowało na docierające z walczącego Budapesztu strzępki informacji, pogłoski i domysły. Maria Dąbrowska zanotowała 16. listopada 1956 roku w swoich dziennikach relację Wiktora Woroszylskiego, który właśnie wrócił z Budapesztu: Powiada, że wszystko, co ludzie przeżyli w ostatniej wojnie, jest niczym wobec tego, co się działo na Węgrzech. Gdy oddziały wojsk radzieckich przeszły na stronę powstańców, Kreml sprowadził Kałmuków, którzy mordowali dom po domu, wszystkich, nie wyłączając małych dzieci. Teraz deportuje się całą młodzież węgierską. Podsumowywała tę informację słowami: Przeklinam Rosję, niech zginie i przepadnie ten Moloch straszliwej ludzkiej zbrodni, ten wróg ludzkości, posępny kat dziejów ludzkich.

Prasa polska nagłośniła 27. października radiowe wezwanie Węgierskiego Czerwonego Krzyża, proszącego o dostarczenie krwi dla ofiar budapeszteńskich wydarzeń. Odzew był olbrzymi, a jako honorowi dawcy krwi zgłaszali się przede wszystkim ludzie młodzi. Choć młodzież stanowiła największą liczebnie grupę krwiodawców, do punktów oddawania krwi trafiali także ludzie starsi. Niektórych z nich spotykał zawód, gdy z jakichś powodów rezygnowano z ich ofiary. Solidarność Polaków z walczącymi Węgrami była imponująca!

Pierwszą partię preparatów krwiopochodnych z zasobów warszawskiego Instytutu Hematologii wysłano 25. października, a więc jeszcze przed rozpoczęciem akcji krwiodawstwa. Samolotem przetransportowano około 700 kg plazmy krwi. Niemal natychmiast po jego dotarciu do Budapesztu 26. października pojawiła się informacja, że Ministerstwo Zdrowia już przygotowało następny transport, w którym poza plazmą były także antybiotyki, surowice i środki opatrunkowe. W sumie do 15. listopada z Warszawy odleciało do Budapesztu 15 samolotów z ładunkiem 795 litrów krwi, 415 litrów suchej plazmy, 16 500 kg środków krwiozastępczych, surowic, różnych leków i środków opatrunkowych, 4 tys. kg szkła okiennego i kitu i 3 tys. kg żywności. Łączna waga przetransportowanej w ten sposób pomocy wyniosła 44 tony. Pierwszy transport drogowy, koordynowany przez Polski Czerwony Krzyż wyruszył z Warszawy 7. listopada 1956 roku. Były to trzy samochody ciężarowe, załadowane lekami, środkami opatrunkowymi i mlekiem w proszku, o łącznej wadze 12 ton.

W kilka dni później (10. listopada) wyruszył następny transport samochodowy, a zaraz potem przygotowywano jeszcze dwa transporty, mające zabrać około 95 ton żywności, 3 tony medykamentów i 1 tonę materiałów budowlanych (szyb i drutu). 12. listopada Zarząd Główny Polskiego Czerwonego Krzyża uzyskał z ambasady polskiej w Budapeszcie potwierdzenie o dotarciu tam pierwszego transportu samochodowego z lekami i żywnością. Ogółem w dniach 7.—14. listopada dzięki tej formie transportu dostarczono ludności węgierskiej 14 ton leków i środków opatrunkowych, 4 tony mleka w proszku, 77,5 tony mąki, 2 tony bekonów, 500 kg musu jabłkowego, 500 kg cukru, 700 kg szkła okiennego, kitu i drutu. W kolejnych dniach transporty samochodowe i kolejowe miały przewieźć na Węgry m.in. 25 zestawów szpitalnych wartości ok. 5 mln złotych, 300 ton żywności wartości 3 mln złotych, 2 tys. białych koców wełnianych ogólnej wartości ok. 600 tys. złotych i inne artykuły.

Wysłany przez krakowski Studencki Komitet Pomocy Węgrom konwój, przewożący dary mieszkańców Krakowa był w zasadzie jedynym transportem, jaki udało się wysłać poza oficjalnym nurtem, koordynowanym przez Polski Czerwony Krzyż. W innych miastach próby wysłania niezależnych transportów pomocowych wobec sprzeciwu władz PCK zakończyły się fiaskiem. Ostatnim akordem w sprawie polskich reakcji na wydarzenia w Budapeszcie były opisywane szeroko w polskiej prasie przyjazdy węgierskich dzieci na wypoczynek do naszego kraju. Dzieci te przybyły do Polski na zaproszenie Związku Zawodowego Pracowników Łączności i zostały ulokowane w domu wypoczynkowym na Cyrhli. Dla dzieci, które pozostały na Węgrzech, w grudniu w wielu miejscach Polski przygotowywano wysyłkę paczek świątecznych.

Solidarnie zachowywała się ulica, która spontanicznie reagowała na wszelkie informacje, napływające z Budapesztu. Społeczeństwo polskie podzielało większość postulatów powstańców. Rozumiano i podzielano niechęć do stacjonujących w obu krajach wojsk sowieckich oraz oczekiwano bardziej partnerskich relacji ze Związkiem Sowieckim. Przez cały okres powstania polska ocena wydarzeń węgierskich była jednoznaczna i solidarna z Węgrami w ich narodowych aspiracjach. Franciszek Fenikowski w Węgierskiej rapsodii bardzo dobitnie wyraził nastroje polskiego społeczeństwa, którego stawało zdecydowanie po stronie powstańców i potępiało sowietów:

 

Chwała dłoniom, które bez lęku

broń chwyciły w buncie zaciekłym,

chwała ludziom, co z bronią w ręku

umierali nie chyląc głowy,

chwała ustom, które gipsowy

dławił knebel i ryk megafonów,

a które wśród huku bomb

wyrzekły

słowo

jak serce spiżowe dzwonu,

jak chorągiew wiecznie młoda,

łopocąca trójbarwną pięścią narodową,

słowo: Swoboda!

 

Na podstawie Mowa kulawa, rozdz. XIII, Wydarzenia międzynarodowe czasów PRL, książki autora, przygotowywanej do druku. 

 

Ps. Pamiętajmy – to węgierska pomoc militarna uratowała Polskę i Europę w Bitwie Warszawskiej 1920 r.!

 

Antoni Kozłowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*