Piąta edycja „Ostoi”

Jak wszystko, co wartościowe, także w sferze tzw. kultury wysokiej (kto dziś pamięta i rozumie tę kategorię?), Ostoja nie cierpi ani na nadmiar aprobaty wobec poruszanych tematów i sposobu ich przedstawiania – ani na zapasy gotówki. Pierwsze, będące skutkiem walki wszystkich ze wszystkimi, co stało się polskim znakiem rozpoznawczym także poza Starym Kontynentem, pociąga za sobą drugie.

Acz dziwić się można, iż grono wyśmienitych (niekiedy „kontrowersyjnych” – czyt. wiernych swojej siatce wartości) autorów i starannie selekcjonowane teksty nie wzbudzają oficjalnej krytyki. Pozytywnej i negatywnej. Właściwie – żadnej.

Owszem, Ostoja wnika do świadomości sfer kulturotwórczych, ale nie bardzo wiadomo, co w dobie poprawności politycznej o jej modelu polskości pisać. Ekipa pisma nie jest przecież pierwszą, którą spotyka „programowe milczenie”. By nie szukać daleko – największy polskojęzyczny portal Litwy, Infopol, powstały z inicjatywy Staszka Tarasiewicza – czytany był nad Wilią i Niemnem przez wielu. Litewskich Polaków i tych, którzy jak prezydent Dalia Grybauskaitė „zapomnieli” naszego języka. Co nie przeszkadzało zmowie milczenia wokół strony i notorycznemu brakowi pieniędzy na sprawy podstawowe (autorzy pisali honorowo, bo też czym jest honor wiedzieli i wiedzą). Po 6 latach Tarasiewicz zwątpił, podziękował przyjaciołom i wyjechał z rodziną na Wyspy. Nie od rzeczy będzie zaznaczyć, iż ambasada RP w Wilnie przez cały ten czas nie wspomogła rodaków nawet starym komputerem.

Czy podobnej postawy należy oczekiwać wobec ekipy Ireneusza St. Bruskiego? Czas pokaże. Jeśli nawet – to samo pismo jest dowodem na istnienie wciąż tego, co stanowiło przez dekadę o sile „Ulicy Wszystkich Świętych” – pól swobodnego myślenia.

Ostoja 5

Polecamy.

Redakcja SięMyśli

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*