Pieniądz równoległy (3)

brixton_poundKwestia możliwości wprowadzenia w naszym kraju waluty równoległej to w istocie kwestia polityczna, dotycząca naszej suwerenności. Tego, że system, w którym żyjemy, jest niedemokratyczny, domyślamy się na podstawie wielu źródeł.

Jednym z nich jest źródło monetarne, wskazujące na niedemokratyczną hierarchię walut, z walutami uprzywilejowanymi, faworyzującymi wybrane państwa we władzy nad globalnym kapitałem. Do walut tych dołączył niedawno chiński renminbi (yuan).

Waluty z koszyka walut uprzywilejowanych tworzy się ex-nihilo, a korzyści z tej kreacji płyną do uprzywilejowanych bankierów – osób prywatnych. Na rzecz powstającego w ten sposób, czyli „z powietrza”, uprzywilejowanego kapitału – płacimy obecnie olbrzymi haracz. To nie tylko odsetki od stale rosnących kredytów, jakie płacą na rzecz kartelu bankowego: państwo, przedsiębiorcy oraz obywatele, nie tylko przejęte przez ten kapitał, najlepsze polskie zakłady, centra miast, znaki firmowe i technologie. To także nasze niskie wynagrodzenia, stanowiące obecnie zaledwie 35 procent dochodu narodowego.

Niejasnym zagadnieniem wciąż jest to, czy możemy ten zewnętrzny system, stawiający nas w roli podrzędnej na arenie korporacyjnego biznesu, uzupełniać systemami lokalnymi, niekorporacyjnymi – i w jakimś sensie nie aspirującymi do bycia wielkimi. Wciąż nie wiemy, w jakim zakresie pozostawiona nam została przestrzeń decydowania o formach takiej samoorganizacji na szczeblu samorządowym i lokalnym.

W Polsce szczebel samorządowy obejmuje starostwa, gminy, spółdzielnie, stowarzyszenia oraz formy współpracy oraz wymiany, wynikające z lokalnych zwyczajów. W preambule naszej konstytucji widnieje zasada pomocniczości, wyraźny zapis, przekazujący intencję, aby władza była sprawowana możliwie na jak najniższym szczeblu, czyli właśnie na szczeblu samorządowym.

…ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa

podstawowe dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości,

współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości

umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot.

 

Preambuła Konstytucji RP

 

Zasada pomocniczości (subsydiarności, subsydiarność, z łac. subsydium – ‘pomoc, wsparcie, siły rezerwowe’) – zasada mówiąca o tym, że każdy szczebel władzy powinien realizować tylko te zadania, które nie mogą być skutecznie zrealizowane przez szczebel niższy lub same jednostki działające w ramach społeczeństwa.

 

Wikipedia

 

W jakim zakresie zasada pomocniczości dotyczy sprawowania samorządnej władzy gospodarczej na szczeblu najniższym? Na ile władza lokalna jest suwerenna w kształtowaniu własnego środowiska monetarno-fiskalnego dla działalności, nie będącej konkurencyjną na rynku otwartym dla globalnego, uprzywilejowanego kapitału?

Oto podstawowe pytania, na które musimy jak najszybciej znaleźć odpowiedź, jeśli nie chcemy z założonymi rękami czekać, aż staniemy się w pełni bezwłasnowolni w technokratycznym państwie, pozbawionym wszelkiej mocy decydowania o sposobie jego samoorganizacji.

Nowoczesne narzędzia, służące samoorganizacji społecznej na szczeblu lokalnym, już istnieją, a wkrótce zostaną wzbogacone o sztuczną inteligencję. Za ich pomocą można znacznie uprościć i w pełni scyfryzować lokalną administrację podatkową, oraz podporządkować ją interesowi wspólnemu, jakim jest wyrównywanie dysproporcji społecznych, co w praktyce musi się przekładać na szybszy wzrost dobrobytu wśród uboższych, niż wśród bogatych.

Czy możemy te narzędzia rozwijać i je stosować lokalnie, chroniąc naszą glebę i żywność przed wielkotowarową produkcją agrarną o niskiej jakości odżywczej, nasączoną chemią rolniczą i spożywczą?

Czy, rugowani z pracy postępującą w szybkim tempie automatyzacją, mamy prawo zabiegać o zatrudnienie w systemie równoległym, o samowystarczalność żywieniową oraz energetyczną naszych wsi, o nieskażanie gleby nawozami i pestycydami, o przywracanie zdrowej wymiany miasto-wieś na odległość kilku, a nie kilku tysięcy kilometrów, o bioróżnorodność, o prawo do wysiewania zebranych nasion?

To są dziś podstawowe pytania, związane z kwestią naszej przynależności do globalnego i niedemokratycznego systemu monetarnego. Za tę przynależność oraz wynikający stąd dostęp do globalnego rynku towarów i usług, płacimy sporo, a w dodatku z roku na rok coraz więcej.

Czy jednak, płacąc te daniny, mamy możliwość organizować się oddolnie, aby zagospodarowywać z pożytkiem społecznym energię osób wykluczanych przez koncerny z dochodów? Czy jako państwo neo-feudalne, płacące co najmniej dziesięcinę (10% PKB = 175 mld zł) na rzecz kartelu bankowego, mamy prawo nadwyżki naszej energii lokować w gospodarkę równoległą, rozłączną, opartą na suwerennym pieniądzu niewymienialnym na złotego i waluty kartelu?

zoe3-300x200

Pytanie to sprowadza się w istocie do tego, czy samorządy w Polsce mają prawo tworzyć własne systemy monetarne, niepowiązane z niedemokratycznym pieniądzem globalnym i skonfigurowane podatkowo na podstawie suwerennych decyzji rad gmin i powiatów?

Czy samorząd w naszym kraju ma prawo wyemitować samorządowy pieniądz, niepodlegający wstrząsom kryzysowym, agencjom ratingowym i giełdom? Pieniądz ten nie byłby legalnym środkiem płatniczym, więc nie naruszałby konstytucyjnego monopolu NBP.

Z preambuły naszej konstytucji wynika, że jest to nie tylko możliwe, ale wręcz zalecane przez jej twórców, czyli Naród. Czy nie jest to jednak martwy zapis, a jego wypełnienie konkretną treścią czy nie skazałoby nas na globalny ostracyzm i agresję?

Jedynym sposobem odpowiedzi na te fundamentalne pytania jest wyemitowanie pierwszej samorządowej waluty lokalnej, przy pełnym wsparciu lokalnej izby skarbowej i miejscowego biznesu.

Walutą samorządową można by opłacać podatki na terenie samorządu, który ją wyemitował. Z zasady byłaby ona nieoprocentowana, a więc nienadająca się do oszczędzania i spekulacji, przeznaczona głównie do obsługi wymiany towarów i usług wytwarzanych lokalnie.

Jak pokazują doświadczenia historyczne, wprowadzenie walut lokalnych wiąże się ze skokowym wzrostem lokalnej aktywności gospodarczej, która zamiera w okresach kryzysów nie z powodu braku towarów czy mocy wytwórczych, a z powodu braku pieniądza globalnego. Powstałą wówczas lukę nabywczą wypełniłby znakomicie pieniądz równoległy. W okresach dekoniunktury globalnej integrowałby on lokalnych producentów i konsumentów, a w przypadku jego emisji przez samorząd, przysporzyłby mu znacznych środków na roboty publiczne.

Pieniądz lokalny, który nie nadaje się do oszczędzania, gdyż nie przynosi dochodów w postaci odsetek, znakomicie sprawdza się w swojej podstawowej funkcji środka wymiany, gdyż krąży dużo szybciej, niż pieniądz globalny.

Badania przeprowadzone niedawno na Sardynii w systemie pieniądza równoległego o nazwie Sardex pokazały, że średnio zmienia on ręce 13 razy w roku. W austriackiej miejscowości Woergl krążył on w czasie kryzysu w 1932 roku w tempie aż 13 obrotów miesięcznie. To pokazuje, jakie korzyści może odnieść lokalna społeczność, opodatkowując obrót pieniądzem lokalnym niewielkim podatkiem obrotowym, rzędu 3%.

Pieniądz samorządowy odpowiada też na postulat cyfryzacji administracji, gdyż przy współczesnych technikach może on znakomicie obyć się bez banknotów i monet, jakie zastąpi cyfrowa gotówka. Obecnie zaczynają ją wprowadzać do obrotu banki komercyjne, które widzą w tym sposób na ograniczenie podaży gotówki przez NBP, czyli dalsze ograniczenie naszej suwerenności monetarnej. Jednak i banki centralne zaczęły w gotówce cyfrowej dostrzegać dla siebie szansę na zwiększenie emisji, co widać po niedawnych wypowiedziach wiceprezesa Banku Anglii, Bena Broadbenta. Bank ten przymierza się do wprowadzenia do obrotu gotówki cyfrowej, mogącej funkcjonować w oderwaniu od łączności internetowej, w technologii peer-to-peer.

Trzecim podmiotem, walczącym o rynek dla swojego pieniądza i wypełniającym tą drogą konstytucyjną zasadę pomocniczości, powinien być samorząd. Waluta samorządowa to sposób na harmonizację systemu monetarnego i na wprowadzenie konkurencji walut, zamiast monopolu pieniądza globalnego. Drogi pieniądz globalny powinien konkurować na wolnym i demokratycznym rynku z tanim pieniądzem lokalnym i regionalnym, abyśmy mogli unikać kryzysów płynnościowych i abyśmy byli zabezpieczeni przed możliwą katastrofą systemu globalnego.

Pieniądz równoległy to szansa Polaków na tworzenie własnej kultury organizacyjnej w obszarze bankowości i finansów. To szansa na większą stabilność systemową naszego państwa i na postępujący, a nie uciekający przed nami dobrobyt. Strategicznie jest to także pieniądz zapasowy, niepowiązany z walutami wymienialnymi, który może okazać się zbawienny dla narodu w razie plajty globalnego kasyna.

 

Krzysztof Lewandowski,

Warszawa, 13.10.2016

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*