„Nasze matki, nasi ojcowie”. Rozdział książki pt. „Prace domowe” (3)

     Refleksja teologiczna, pojawiająca się w tym filmie, a zatem przecież dotycząca wydarzeń tak szczególnych, o tak zasadniczym znaczeniu dla historii ludzkości i dla człowieka w ogóle – refleksja ta jest na poziomie oburzającym, dyskwalifikującym z udziału w publicznym dyskursie. Jest ignorancka i wręcz upiorna. Oto, gdy Niemcy zaczęli przegrywać, jeden z bohaterów stwierdza: Bóg odwrócił się od nas, za dużo mordowaliśmy. I tak tę sprawę w filmie zostawiono. To ma być refleksja berlińskiej inteligencji, uczestników Cywilizacji Zachodniej, wśród której od blisko dwóch tysięcy lat obecne jest Słowo Boże.

     I, patrząc inaczej, na takim oto poziomie refleksji poruszają się twórcy filmu, uważający się za przygotowanych do kształtowania społeczeństw, do kształtowania człowieka w sprawach najistotniejszych. Ba, aspirujący do oceniania, do osądzania!

     ■

     Film ujęty jest w klamrę dwóch spotkań głównych bohaterów w berlińskiej knajpie. To otwierające jest dość niefrasobliwą zabawą tuż przed najazdem Niemiec na Związek Sowiecki. Film zamyka spotkanie w tejże knajpie, opuszczonej pośród ruin Berlina, trojga z nich, którzy wojnę przeżyli.

     By właściwie rzecz tę zrozumieć, trzeba uświadomić sobie, że pokazuje się nam bohaterów już w pewnym momencie wojny. Do czasu tego ich spotkania hitlerowcy uczynili już ogrom potworności. Mordowali dorosłych i dzieci. Planowo, na masową skalę,  mordowali Polaków. Mordowali dzieci upośledzone, uznane przez nich za niegodne życia. W ramach akcji T4 mordowano pacjentów szpitali psychiatrycznych. Aresztowano i zesłano do Sachsenhausen profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Już od roku działał Auschwitz, do którego pierwszych więźniów, Polaków, przywieziono 14. 06. 1940… Wreszcie – przecież już od ośmiu lat funkcjonował KL Dachau…

     O tych i innych potwornościach krążyły w społeczeństwie niemieckim wiadomości – i są o tym świadectwa. Przywołam tu przykład Kurta Gersteina, działacza Kościoła Wyznającego – antynazistowskiego ruchu w niemieckim Kościele ewangelickim, który słysząc o zbrodniach i poruszony podejrzaną śmiercią szwagierki, 10. 03. 1941 wstąpił do SS, aby dowiedzieć się prawdy nt. czynów niegodnych człowieczeństwa, aby prawdę tę ujawnić a zbrodniom w miarę możności przeciwdziałać. Kurt Gerstein mówił: My musimy przegrać tę wojnę. Po stokroć lepszy byłby Wersal, niż zwycięstwo tej bandy zbrodniarzy. Tymczasem bohaterowie filmu umawiają się na rychłe spotkanie po zwycięstwie. Spotkanie w święta Bożego Narodzenia.

     Co o tym myśleć? Czy młoda berlińska inteligencja nie słyszała o bezmiarze czynionego zła? Młoda artystka, ofiarna, wrażliwa pielęgniarka, młody literat czy poeta, czy wreszcie frontowy oficer Wehrmachtu? Należy ujrzeć we właściwym świetle owych pięcioro bohaterów i zatem także dostrzec, iż klamrujący powrót do tego spotkania przy końcu filmu – nie jest właściwą codą. Jest to bowiem klamrowanie powierzchowne, oparte na zewnętrznym skojarzeniu i staje się zabiegiem niebezpiecznie zakłamującym. Należało bowiem sięgnąć wcześniej, ukazać przeżycia, decyzje wcześniejsze, które doprowadziły bohaterów do tego, kim byli – to znaczy, jaką mieli świadomość, za czym opowiedzieli się i w konsekwencji: w jakiej znaleźli się sytuacji w czerwcu 1941 roku, a co z kolei zaowocowało ich przeżyciami będącymi kanwą filmu. I spotkaniem się trojga okaleczonych wojną rozbitków w zrujnowanym Berlinie. To byłaby właściwa klamra. W przeciwnym bowiem razie – takie jak obecnie zakończenie filmu budzi uczucia, prowadzące do niebezpiecznego sentymentu – a nie do oczyszczającej refleksji.

     ■

     Gdybyż zło, jakie czyni się tym filmem było jedynie skutkiem nierozgarnięcia absolwentów niemądrych szkół filmowych – rzeklibyśmy: uczcie się ludzie. Ale niestety: nosi on znamiona produktu propagandowego, a to jego autorów określa nie jako dzieci tych ojców i matek, których sobie do roli rodziców upodobali, ale – niestety – jako dzieci fachowców z Der Stürmera.

     Czy wpisywaliby się w tę „tradycję”, czy zadawaliby ten ból, jaki zadają, gdyby patrzyli na kwestie życia naprawdę dojrzale? Gdyby dojrzale patrzyli na historię? Gdyby naprawdę szukali Odpowiedzi? Kim zatem tak naprawdę są: czy obłudnikami, których w ukryciu cieszy myśl o niemieckim imperium Europy? To rozgrzewa ich serca?

     Niemcy starają się wyjść spod ciężaru skrajnych, bestialskich, obłędnych zbrodni. I jest to skądinąd zrozumiałe, ale przerzucanie tego ciężaru na innych nie jest załatwieniem sprawy. Przeciwnie!

     Unsere Mütter, unsere Väter, Reż. Philipp Kadelbach

Zbigniew Sajnóg

PS: Autor proponował tekst kilku znanym redakcjom „prawicowym”. Tylko w jednej odpowiedziano mu wprost: „Panie Zbyszku, czy Pan nie rozumie, że my mamy SWOICH redaktorów?”…

3 komentarze do “„Nasze matki, nasi ojcowie”. Rozdział książki pt. „Prace domowe” (3)

  • 27/01/17 o 23:14
    Permalink

    Niemcy od lat prowadzą konsekwentną politykę propagandową , której kredo można streścić w paru zdaniach. Zasadniczo sprowadza się to do tego, że naród niemiecki, ufny i pracowity dał się zwieść grupie zwyrodnialców, która to w liczbie –zapewne- kilkuset psychopatów zorganizowała i przeprowadziła Holokaust. Bogobojny Niemiec szedł walczyć z widmem radzieckiego komunizmu, wyzwalając -zapewne- po drodze Austrię, Czechy, Węgry, Francję i Polskę. Polityka historyczna Izraela nie zakłóca zbytnio tej wizji, a nawet można odnieść wrażenia, że w odniesieniu do współwiny Polaków za Szoah jest pomiędzy Niemcami a Żydami pewna zmowa milczenia czy nawet nić porozumienia.
    Natomiast zagadnienie opisane przez autora( trafnie- w sensie stawianych pytań) ma o wiele szerszy kontekst historyczny, społeczny i mówiąc wprost egzystencjalny. Problem uwikłania społeczeństwa niemieckiego w zbrodniczą machinę III Rzeszy, wbrew pozorom, nie został poddany zbyt wnikliwej analizie. Dotyczy to zarówno publicystyki, opracowań naukowych jak i szeroko rozumianej sztuki. Wszyscy mamy przed oczami wymowną scenę z filmu Bob Fosse’a „Kabaret”. Oto w jednym z zajazdów, siedzący na wolnym powietrzu sympatyczni Niemcy, nagle pod wpływem słów niewinnej piosenki przeistaczają się w groźna, jednolitą i brutalną masę. Tak miał rodzić się nazizm, według zgrabnej metafory. Pytanie tylko zachodzi , czy nie jest to raczej wygodne dla wszystkich uproszczenie. Bo jeżeli przyjmiemy taką wersję historii, że oto spontanicznie, oddolnie w piwiarniach rodził się demon nazizmu, to na pewno nie będziemy potrafili odpowiedzieć zbyt analitycznie i wnikliwie na postawione przez autora powyższego tekstu pytania. Więcej prawdy kryje się na pewno w „ Zmierzchu Bogów” Luchino Viscontiego czy „Jaju węża” Bergmana. Jest też wymowna scena w „Nocnym portierze” Liliany Cavani, gdzie już wiele lat po wojnie byli esesmani spotykają się cyklicznie, tworząc coś na kształt „grupy terapeutycznej”, ale broń Boże nie w celu przepracowania poczynionych zbrodni, wręcz przeciwnie, w ciągłym utwierdzaniu się co do słuszności podjętych zobowiązań wobec nazistowskiej Rzeszy. Zresztą sprawa o tyle ciekawa, iż Cavani nim zdecydowała się na fabularne ujęcie tematu, poświęciła wiele lat na pracę dokumentalisty w zakresie badania korzeni nazizmu, a także jego spuścizny. Ale tak naprawdę tropy prowadzą dużo dalej i głębiej. Dotyczą sfery finansowania NSDAP, a także szerokiej „restrukturyzacji” elit intelektualnych po dojściu Hitlera do władzy w 33.roku, jak też masowej emigracji intelektualnej elity żydowskiej do USA. Paradoksalnie, My Polacy również doświadczyliśmy tąpnięć, które uszkodziły czy też zniszczyły w społeczeństwie elity zdolne powstrzymywać destrukcyjne dla społeczeństwa tendencje, w wymiarze humanitarnym, ekonomicznym, kulturowym czy politycznym. A mam tu myśli lata 50. i to wszystko co stało się po 89.. Nie chodzi mi oczywiście o porównanie skali naszych doświadczeń do tego co stało się z Niemcami w III Rzeszy a raczej o mechanizmy za tym stojące. W połowie lat 30. na niemieckich uniwersytetach „powitanie rzymskie” było obowiązującą normą. To w połączeniu z możliwością szybkiego awansu, popartego wstąpieniem do SS, otwierało wielu młodym, głodnym sukcesu Niemcom niemal nieograniczone możliwości kariery. Identyczne mechanizmy działały w stalinowskiej Polsce, jak też po 89., gdzie klucz do „sukcesu” opierał się li wyłącznie na płytkim, prymitywnym koniunkturalizmie popartym właściwym wyczuciem etapu dziejowego. Inną kwestią są finanse, które ZAWSZE stoją za przemianami politycznymi, ale to już inna bajka.
    P.S.
    „PS: Autor proponował tekst kilku znanym redakcjom „prawicowym”. Tylko w jednej odpowiedziano mu wprost: „Panie Zbyszku, czy Pan nie rozumie, że my mamy SWOICH redaktorów?”…”
    No cóż nie należy przesadzać z optymizmem co do „dobrej zmiany”. Ja pamiętam, jak Rafał Ziemkiewicz wyjaśniał, z niejakim oburzeniem, mechanizmy kreujące dziennikarskie osobowości TVP w tzw. III RP. Byli oni często, według słów Ziemkiewicza, nijacy, sepleniący, garbaci ALE dostawali posady BO tak wynikało z koneksji politycznych. O ironio, po „ dobrej zmianie” ja również widzę w TVP wysyp takiego właśnie dziennikarstwa- ze złą dykcją , kiepskiego merytorycznie, z fatalnym wyglądem

    Odpowiedz
  • 27/01/17 o 23:23
    Permalink

    C.d.
    Natomiast jest pewne, że nie wychylą się oni z żadną tezą nie po linii Uznanych Panów Redaktorów. „Niepokorność” i „Niezależność” w granicach zdrowego rozsądku…

    Odpowiedz
  • 28/01/17 o 10:33
    Permalink

    Młode pokolenie totalnej pustki i tak nie zrozumie zawiłości propagandy obrazu„Nasze matki, nasi ojcowie” . Muszę się przyznać że ja ów film oglądałem z pozycji widza neutralnego ,nie wnikając w oficjalne przekłamania ,czy wręcz historyczny przeinaczenia i film mi się od strony technicznej podobał. Jest grupa niemieckiej beztroskiej młodzieży i nagle po wybuchu wojny każdy z nich staje po jakiejś stronie (nawet po stronie zakonu SS). Faszyzm uwiódł wszystkich Niemców!.Dziś próbują oni przedstawić Nazistów jako grupę szaleńców ,których z czasem skutecznie spacyfikowano i pogrzebano w mrokach historii. Fakty pozostały zupełnie odmienne i karę ponisło mimo wszystko bardzo niewielu zbrodniarzy III Rzeszy.Może to zabrzmi cynicznie, ale jedno co zrobili przynajmniej dobrze polscy komuniści, to powywieszali zbrodniarzy niemieckich po wojnie, których alianci wydali Polakom a nie bawili się w dociekanie winy ,bądź jej braku przy tak koszmarnych czynach jaki te bestie się dopuściły. Wielu zbrodniarzy dzięki Watykanowi udało się na wczasy do Argentyny ,mówi się że mogło ich być nawet 9000.(min Josef Mengele,czy inny doktor zabiający gejów -Carl Værnet). Powstał powojenny przemysł zmowy milczenia, przeciętny Niemiec nie będzie już sobie zaprzątać głowy kolejną rocznicą wybuchu II wojny światowej, bo on teraz myśli o finansach własnych i kraju. Oczywiście jest spora grupa uwrażliwionych intelektualistów, przeświadczonych o tym, że rozrachunek nigdy się nie kończy, że naród bez pamięci zatraca nie tylko swoją wartość, ale i rozumienie pojęć dobra i zła, a nawet ich rozróżnienie. Wielu jednak woli o tym zapomnieć wpłacając do żydowskiej kasy pieniądze nawet dziś(Jakie pieniądze trafiły do rąk środowisk żydowskich po wojnie ,takie danie nie są mi znanę ,ae w 2013 rząd Niemiec ugiął się przed roszczeniami przed żydowską komisją roszczeniową, wydano na ten cel 2014-17 wyda na to około 772 mln euro (miliard dolarów). Pieniądze trafią do ofiar Holokaustu na całym świecie. Najwięcej – jedna trzecia – do mieszkańców Izraela. Również Polska musiała się ugiąc przed roszczeniami żydowskimi dot.ustawy o kombatantach a została przegłosowana w 2014 roku. Głosowało za nią PO, PiS, jak i prezydent Duda. W konsekwencji jej wdrożenia, tylko na odszkodowania/emerytury dla Żydów wydajemy rocznie 240 mln złotych.Każda osoba, która na terenie Polski doznała uszczerbku na zdrowiu przez radzieckich komunistów i niemieckich nazistów, będzie dostawać po 100 euro od państwa polskiego,dzis również dzieci zydowskich ofiar Holocaustu). Jak widać z całej tej zawieruchy wojennej wizerunkowo najgorzej wyszli Polacy (a to AK owców i Źołnierzy Niezlomnych dziś nazywa się Nazistami , obozy zbudowane na terenie Polski (które nie istniała bo była pod okupacją hitlerowską) są “polskimi obozami” a ówcześni Polacy “podludzie”Untermenschen ,dziś są stawiani pod pręgierzem że w obliczu zagłady mogli zrobić więcej…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*