Wymiar sprawiedliwości

    Nie posiadam wykształcenia prawniczego, ale żyję na tym świecie już niemal 60 lat i mam pewne doświadczenie w działaniach społecznych, w sztukach performatywnych, pewne doświadczenie dziennikarskie, tudzież obeznanie w sprawach mediów i bacznie obserwując to, co dzieje się w kwestii przeprowadzanej właśnie reformy sądownictwa, doceniając wagę wydarzeń i niebezpieczeństwa jakie niosą, chcę wyrazić na piśmie kilka refleksji, myślę ważnych.

   Obserwowałem z bliska przemiany roku 1989 i następnych – i podobnie jak doświadczyłem na sobie przypilnowania mediów – aby nie nastąpiła w nich zmiana – tak i jest dla mnie oczywiste, że łudzenie się, jakoby wymiar sprawiedliwości rzeczywiście miał się sam oczyścić, było mrzonką, zaiste dziecinadą. Nie tyle szlachetnością, co jednak niebezpieczną niedojrzałością – raczej.

   Patrząc na sytuację dzisiaj rozumiem, że “opozycji totalnej”, ex definitione, nie chodzi o jakiekolwiek porozumienie, rozmowę, załatwianie spraw – za wyjątkiem jednej – powrotu do władzy, choćby i siłą, choćby i przelewając krew – co zostało expressis verbis wyrażone. Zatem jakikolwiek ruch byłby uczyniony przez rządzących – i tak należało spodziewać się w odpowiedzi demonstracji, aktów chamstwa etc.

   Rozumiem też, że ludzie zaangażowani w grabieże lub prowadzący interesy, ufundowane na omijaniu prawa czy specyficznym stanie polskich instytucji wymiaru sprawiedliwości, będą energicznie dokładali starań, aby nie przeprowadzono reform, aby przypadkiem wymiar sprawiedliwości nie zaczął funkcjonować w Polsce jak należy.

   Natomiast – jak to już było podnoszone w komentarzach – sposób wprowadzenia tej reformy wydaje się jakby działaniem specjalnie w celu wywołania zamieszania – a nie skutecznego załatwienia sprawy. Jeśli nie ma w takim działaniu jakiegoś ukrytego celu – a tego wykluczyć nie można, choć zaiste trudno jest mi wyobrazić sobie o cóż mogłoby chodzić – to jawi się ono zaiste nieudacznością o możliwych naprawdę niebezpiecznych konsekwencjach.

   Przygotowując reformę sądownictwa należało przeprowadzić porządną, regularną kampanię informacyjną. W telewizji publicznej wprowadzić, w porze dużej oglądalności, program przedstawiający stan instytucji wymiaru sprawiedliwości, w sposób uporządkowany, metodyczny przechodząc od sfery do sfery życia, poglądowo, na wyraziście ukazanych konkretnych przykładach. I – na przykład – kwestia nie oczyszczenia się wymiaru sprawiedliwości z ludzi zaangażowanych w zbrodnicze działania czasu sowieckiej okupacji – w tym ludzi, którzy wydawali wyroki śmierci! Albo – działania sądów rodzinnych – zbrodnicze odbieranie dzieci rodzicom ubogim (pamiętam przed kilku laty opisany przypadek samobójstwa młodego człowieka z tego powodu), czy zgody instytucji wymiaru sprawiedliwości na odbieranie dzieci polskim rodzicom za granicą (w tym zupełnie niebywały zakaz rozmawiania z odebranymi dziećmi po polsku!), brak adekwatnej reakcji na te działania. I tak dalej, po kolei zajmując się wszystkimi dziedzinami działania instytucji wymiaru sprawiedliwości, tych przykładów jest ogromna ilość, nie będę tu ich przytaczał.

   Działaniem równoległym powinno być przedstawianie różnych rozwiązań organizacji instytucji wymiaru sprawiedliwości w Europie, czy w innych krajach naszego kręgu cywilizacyjnego. I znów ekipy telewizji publicznej powinny odbyć kwerendę po Europie – chociażby, przeprowadzić wywiady z odpowiednimi osobami – sędziami, politykami, uczonymi – aby Polacy otrzymali przegląd różnych możliwości – wiedzę na ten temat, która – raz: byłaby materiałem wyjściowym do publicznej Rozmowy o planowanej – koniecznej – reformie, a dwa – zmniejszałaby podatność obywateli na manipulację i w jakimś stopniu – zapobiegłaby emocjonalnemu rozhuśtaniu nastrojów. Zauważmy zresztą, że ów emocjonalizm jest całkowicie nie na miejscu, nie jest w jakimkolwiek sensie i wymiarze narzędziem mogącym posłużyć rozstrzygnięciu, mądremu uregulowaniu kwestii względem których go użyto. Właśnie szczególnie regulowanie tych rzeczy powinno być dokonywane z namysłem, w rzeczowej Rozmowie.

   W tym kontekście chcę postawić dramatyczne, choć retoryczne pytanie: od czego jest telewizja publiczna?! Przecież to jest skandal, że publiczne media stawiają za swój cel udział w wyścigu o laur oglądalności seriali czy sportowych widowisk. To jest nieznośne, to ma charakter, przepraszam: zbrodniczego nieporozumienia. Zbrodniczego – bo patrzmy na konsekwencje!

   Ten cykl programów – obliczony, powiedzmy na miesiąc – dwa, powinien być stale dostępny, za darmo, w Sieci. Nadto na rządowych stronach internetowych, powinny być publikowane kolejno artykuły, przedstawiające te problemy omawiane w mediach, przedstawiające dokumenty – a publikowane jednocześnie w podstawowych językach naszego kręgu kulturowego, tak aby Polacy mogli odsyłać do tych artykułów, reagując na nieuczciwe publikacje w mediach świata. To nie są rzeczy kosztowne, a o wadze nie do przecenienia. A tutaj też pytanie: dlaczego nie ukazuje się w Polsce rządowa gazeta, podająca rzetelne, sprawdzone nie manipulowane informacje, przedstawiająca cele działania, wyjaśniająca, uprzedzająca, będąca zarazem miejscem merytorycznego dyskursu, wolnym od socjotechniki?

   Przepraszam – w pewnym zakresie postrzegania ta sytuacja, wyświetla, że polityką naszą zajmują się ludzie już to nieuczciwi, już to zdumiewająco nieudaczni. To jest obraz przerażający, zwłaszcza, gdy zdajemy sobie sprawę z niezwykłej powagi sytuacji w jakiej jesteśmy, z niezwykłej powagi czasu, w którym żyjemy.

 

   Ale, jako rzekłem, jest to postrzeganie w pewnym zakresie rzeczy. Naprawdę w tej sytuacji, w tych działaniach widzieć możemy stan ducha Polaków. W Polsce potrzeba prawdziwego nawrócenia.

 

   Zbigniew Sajnóg

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*