Łódź – murem za murem!

Nie można nie docenić tego, że Łódź zmienia się nie do poznania. Nowoczesne biurowce, apartamentowce, stadiony, dworce, osiedla strzeżone dla nowobogackich i dla fanów spłacania kredytów do późnej starości. Liczy się status i poczucie, iż jest się lepszym od tych, którzy tyrają w strefach ekonomicznych z niskimi pensjami, na umowach agencyjnych, bez urlopu i wypoczynku. Kogo z włodarzy Łodzi to jednak obchodzi?

Gentryfikacja w Śródmieściu postępuje w szybkim tempie – bogaci wracają na swoje, tylko biedotę trzeba będzie gdzieś eksmitować, bo nie pasuje do wizerunku miasta bez własnej tożsamości (tę robotniczą, włókniarską dawno już straciło na rzecz wyprzedaży maszyn za bezcen dla cwaniaków, podobny los spotkał Łódź filmową). Miasto nie inwestuje w przyciąganie nowych mieszkańców, oferując im zaplecze mieszkaniowe, jak to się robi w cywilizowanym zachodzie Europy (miejskie – komunalne, socjalne subsydiowane), za to rozwija się w zastraszającym tempie rynek mieszkań pod wynajem dla krótkotrwałych lokatorów, poszukujących pracy i rzeszy Ukraińców, którzy są w Łodzi podobno niezbędni… Prezydent Hanna Zdanowska chwali się, że Łódź w najbliższych 5 latach wybuduje nawet 800 mieszkań komunalnych. Wydaje się to niezłym wynikiem, kiedy się patrzy na cyfry. Popatrzmy jednak na stan faktyczny i cofnijmy się do epoki Edwarda Gierka. Na zachodnim skraju trasy W-Z znajduje się osiedle mieszkaniowe z wielkiej płyty – „Retkinia”. Ulica Olimpijska i wielki punktowiec. Na 11 kondygnacjach, w 10 klatkach schodowych i 800 mieszkaniach mieszka ponad 2 tys. lokatorów.

Patrząc takimi kategoriami w ciągu 5 lat miasto, o ile będą sprzyjające wiatry, wybuduje… jeden blok! W ramach programu rewitalizacji kwartałowej z kamienic w centrum miasta wyprowadzono już 1350 rodzin, m.in. z ul. Włókienniczej i ul. Wschodniej. Czterysta pięćdziesiąt z nich trafiło do lokali socjalnych (kto był w Łodzi, chyba już wyobraża sobie, jakie to rudery – często bez ogrzewania, gazu i wody) o niskim standardzie, ale za to ze stawką 1,70 zł za metr kwadratowy. Pozostali, czyli 900 rodzin, zamieszkało w lokalach zamiennych, także w zrewitalizowanych budynkach, takich jak ten przy ul. Piotrkowskiej 243. Dla nich czynsz wynosi obecnie 7,03 zł za metr kwadratowy. Piękne kamienice z centralnym ogrzewaniem, windą, kamerami, podwórkiem i zamykaną bramą trafiają w ręce urzędników z magistratu a potem są wykupywane za przysłowiową złotówkę. Sztandarowa inwestycja, jaką Zdanowska dostała po swoim poprzedniku, prezydencie Jerzym Kropiwnickim (wtedy była w planach) pochłonęła już przeszło 2 miliardy złotych. Dworzec Łódź Fabryczna zwany dziś przez łodzian „Widmem”. „Przesiadkowo”, wielki przystanek w centrum Łodzi… Inwestycja kosztowała osiemset milionów, niedziałający prawidłowo system zarządzania ruchem prawie sto milionów, zaś lotnisko „Lublinek” jest bliskie upadku. Terminal zbudowany za blisko 200 mln zł nikomu już nie jest potrzebny! Na tablicach odlotów zostało zaledwie pięć połączeń regularnych i trzy czarterowe. Lotnisko kosztowało już miasto około 1,5 miliarda złotych. I nie pytam włodarzy o  liczne grono pracujących (albo udających pracę) na „Lublinku”, cwaniaków, którzy poupychali tam swoich partyjnych pociotków i kochanki, przedsiębiorców żyjących z usług i kontraktów dla „Lublinka”, ani nawet fanów awiacji. To jest kwota, za którą można kupić np. 1,2 tysiąca nowoczesnych autobusów. To dwa razy tyle, co modernizacja (akurat w dużej części też bezsensowna) Trasy W-Z. Albo możliwość zbudowania 100 bloków mieszkalnych, która rozwiązała by chyba problem mieszkań komunalnych…

Z trasą W-Z też jest ciekawa historia. Na dniach Łódź nawiedziło CBA. Grzegorz Nita, dyrektor Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, w przeszłości Zarządu Dróg i Transportu, jest już aresztowany po raz drugi, a wciąż pracuje! Kolejny niewinny to naczelnik, pracujący w Zarządzie Inwestycji Miejskich. Zarzuty dotyczą przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i korupcji, o której oczywiście nie wiedziała nic nasza Pani Prezydent i jej zwolennicy z akcji „Murem za Hanką”. Wróćmy na chwilę do inwestycji, która utopi miejski budżet. „Utopi” to przenośnia, ale chyba nie do końca taka chybiona, bowiem poniedziałkowe opady – choć nie były wyjątkowo obfite – to wystarczyły, aby ponownie zalać dworzec Łódź Fabryczna. Pasażerowie, oczekujący na peronach podziemnego dworca, musieli chronić się pod parasolami. W końcu to podziemny dworzec. Jego budowa trwała ponad 5 lat. Pierwszy pociąg na nowy dworzec wjechał 11. grudnia 2016 roku. Jest najlepszym, największym i najbardziej dziurawym obiektem w mieście. Na Fabrycznym codziennie staje blisko 150 pociągów. Podróżnych jest coraz więcej, ale widać ich tylko w porannym szczycie na trasie do Warszawy lub popołudniami. Do tej pory nie ma też wszystkich dróg, prowadzących na dworzec. Już w trakcie budowy było wiadomo, że Nowowęglowa i Nowotargowa powstaną w późniejszych latach. Udało się zrobić dojście od strony Teatru Wielkiego. Udało się też cudem podpisać umowę na konserwację wind i ruchomych schodów, bo ten gigant po prostu straszył… Dworzec za dwa miliardy, z którego nie jeżdżą pociągi, nie jeżdżą autobusy i nikt nie korzysta. Ciekawie mają też turyści, wysiadający na tej plątaninie korytarzy i pięter a szukający wyjazdu z Łodzi autobusem PKS. Mimo że na dworcu Łódź Fabryczna jest ponad dwadzieścia stanowisk PKS (niegdyś to był łódzki dworzec autobusowy), oczywiście bez ławek lub siedzisk dla podróżnych, PKS Łódź konsekwentnie odmawia przeprowadzki na dworzec Łódź Fabryczna z tymczasowego stanowiska przy Dworcu Łódź Kaliska (gdzie jest i informacja turystyczna i kasy biletowe). Z „Fabrycznej” łódzki przewoźnik jeździ tylko w sześciu kierunkach: do Warty, Uniejowa, Pęczniewa, Koła, Konina i Wielunia. Podróżny, który wysiądzie na stacji Łódź Fabryczna, wzorem komików z grupy Monty Pythona kierowany jest po zakup biletu do kiosku „Kolportera”, znajdującego się centrum handlowym „Tulipan”, który wcale nie jest sąsiadem dworca – to trasa około 3 kilometrów komunikacją miejską!

 

***

Łódź ma również swoją aferę reprywatyzacyjną. W sprawie wyłudzania lokalnych kamienic toczy się od 2014 r. śledztwo, nad którym nadzór ma Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Podejrzanych i podejrzewanych w tej sprawie jest kilkanaście osób, a wśród nich są adwokaci, radcy prawni i notariusz. Ich działaniem było przejmowanie dziesiątek kamienic (Łódź jest jednym z największych polskich kamieniczników) i późniejsza eksmisja lokatorów. Oczywiście prezydent Zdanowska niczego o tym nie wiedziała!  (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

lipiec 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*