Kościół zreformowany, czyli epoka świętej, bo bezmyślnej przyjemności

Motto: 

Za wysokie progi na obcięte nogi,

Za ciemne słońce na oczy, kał widzące.

…zerwałem się na równe nogi. Cisnąłem w bezsilnym gniewie szklanką w ogromną szybę frontową pawilonu. Deszcz szklanych kulek posypał się na ziemię przy ogłuszającym łoskocie uderzenia. Wybiegłem na zewnątrz. Przejeżdżające obok stacji samochody włączyły klaksony. Ludzie byli poruszeni wydarzeniem, które spadło na ich otępiałe od upału i telewizji głowy, jak doniczka z balkonu. Owce pozbawione pasterza głośno wykrzykiwały w obojętny przestwór swą rozpacz.

– Zdrada! – wykrzyknąłem – Nędzne skurwysyny! Białego Starca wykończyli! Nie, żeby zamknąć tę farsę duszpasterską, ten martwy teatr śmiertelnej grozy i od niej wybawienia na łonie Eklezji. O nie! Te cyniczne łotry zabierają się do remontu zbutwiałej nawy. Tworzą nowy, elegancki i nowoczesny wizerunek Eklezji. W stoczniach za oceanem zebrali doświadczenia. Wielki mistrz maskoński Kaczor Donald, wtajemniczył ich w arkana pop-kultury na użytek nasz i całego Kościoła Śniętego. Zawadzał im ten staroświecki „Krawiec dusz”. Grubymi nićmi szył, jak dratwa szewca Boehme i ten, co miał oczy do patrzenia widział, że nie szył popeliny, a cymbałem brzmiącym i miedzią brzęczącą nie obszywał. Szył tunikę prawdy dla czasów końca! Nikt już nie kupował tej archaicznej garderoby, bowiem w spokoju spał przed telewizorem. Wielu wolało zobaczyć Neapol i umrzeć w butach katastrofy immunologicznej firmy „Ardidasz”, a kupionej w dupie u kolegi, niż do końca dni swoich przechadzać się po rygorystycznym, prowincjonalnym rynku w Wadowicach. Teraz rewizjoniści, konsylium pop-papistów wyda z siebie głos Pana, który przemieni oblicze ziemi, tej ziemi absurdu…

Chuje zreformowane! Dupki od reklamy i inżynierii mentalnej opajęczają świat! Bo przecież w Watykanie leżą największe pieniądze świata owego, duchowo zgniłego, materialnie babilońskiego, najmocniejsze sprężyny napędowe jego poruszeń, bo jeśli rządzi tu gigantycznymi finansami bankier „Czerwona Tarcza”, semicki, biegły liczykrupa, a kapelusz kardynalski kosztuje 6 mld. $, to inne usługi i pozycje urzędnicze też są w cenie. A ziarnko do ziarnka i największa w świecie miarka. Tak jest, towarzysze kardynałowie, Neożydzi rządzą światem!

Biegałem i krzyczałem zajadle. A kiedy się wykrzyczałem do ochrypnięcia wszedłem z powrotem do ciemnego i chłodnego wnętrza stacyjnego pawilonu. Błękitny anioł dystrybucji paliw siedział ze zwieszoną głową i płakał. Podszedłem do niego i położyłem rękę na ramieniu. Podniósł zapłakaną twarz do góry i wtulił w me biodro. Przejechałem ręką po jego włosach. Były twarde i elastyczne jak sprężynki. Wzdrygnąłem się. Chłopak pociągnął nosem i zerwał się na równe nogi.

– Nie, niente, siniore, nie jestem pederasti. Jestem katolikiem i evry day trzepię kutasa, bo moja bambina nie chce dać dupy, Santa Madonna, przed ślubem w kościele, a ja młody i chutliwy, jak azinus, jestem, krew moja jak vulcano, he, he! Ach, czemu ludzki żar amoroso jest tylko wyziewem fekalio, porke mizeria, przed obliczem boga? Czy to jest prawda, mam mamia, czy tylko senny majak, Santa Madonna!

I nagle zacząłem się śmiać, śmiać z całego szklanego serca i całego papierowego ducha. Pomyślałem, że ten świat, to komedia boskich pomyłek, a z pomyłek tych wynika marksizm i metafizyka, a także bicie konia i skrobanki doktora Mamonia, Karin Stanek tańczy twista, a Kaszpirowski leczy kury nioski. Zapamiętałem się w tym śmiechu, jak w rytuale oczyszczenia, wyrzygania całego zła. Na pewien czas świat zewnętrzny przestał dla mnie istnieć, lecz gdy się opamiętałem zobaczyłem, że błękitny „petrotankista”, poczciwy błazen petroopery z uwagą nasłuchuje radia. Podszedłem bliżej i zacząłem łowić słowa. Moje zdumienie rosło z chwili na chwilę. Otom pojmować zaczął mechanizmy wielkiego spisku, teatru stalowych marionetek…

– Panie kardynale Verdi, co było przyczyną zgonu świątobliwości papieża?

– Wnikliwe oględziny zwłok prowadzone przez dr Corleone ustaliły, iż była to śmierć nagła, we śnie, spowodowana pęknięciem tętniaka aorty.

– Czy można brać pod uwagę inną przyczynę, mam na myśli otrucie?

– Wykluczone. Nad zdrowiem papieża czuwał oddany mu personel medyczny oraz cztery zakonnice z Polski, które stosowały terapię energetyczną Reiki i dietę, nie genialną ale optymalną. Od czasu do czasu odwiedzał papieża Anatolij Kaszpirowski, aby naprawić mu telewizor i młynek do kawy, a także zagrać w szachy i wygolić pachy. Papież słuchał także muzyki zespołu „Bajer Full”, która, jak twierdził, podnosiła go na duchu, jak pięć złotych z podłogi. Papież jeździł też w wieku średnim na nartach, a w dzieciństwie na wrotkach i grał w Totolotka. Miał, więc wspaniałą zaprawę kondycyjną, spotęgowaną potencją maryjną.

– A wiec śmierć papieża możemy uznać za nieprzenikniony wyrok boży, za niezrozumiałą dla maluczkich logikę boskich planów, nieprawdaż?

– Uważam, że jako kardynał do spraw dogmatów wiary mogę uznać, iż nieprzeniknione wyroki boże w Kujbyszewie młócą zboże. Co zaś co do śmierci papieża, sprawę uważam za oczywistą: każdy cel ma swoje narodziny i śmierć, dlatego bóg jest poza celem, jest bezcelowy i bezdebitowy, zaś człowiek, nawet papież, jest celem nietrwałym, choć ruchomym i samym w sobie, nawet kiedy rzepkę skrobie i podróżuje po świecie, jak mumia w karecie.

– Pięknie powiedziane. Czy zatem, kardynale, możemy liczyć, iż zechce eminencja przełamać złą passę i stworzyć cele, które dosięgną majestatu boga? (Cdn.)

Wilk Miejski

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*