Kije i kamienie mogą ranić moje kości, lecz słowa nigdy nie sprawią mi bólu. Granice politycznej poprawności (2)

USA to wielki eksperyment na wszystkich polach, szczególnie edukacyjnych. Wielkie uniwersytety badawcze nie mogą funkcjonować bez funduszy federalnych. Pieniądze podbijają szaleństwo poprawności politycznej. W tej kwestii od lat zaczyna panować na uniwersytetach amerykańskich atmosfera ograniczania i zastraszania inaczej myślących. Nazistowska polityka „różnorodności”, powiązanej z polityką studenckich organizacji tożsamościowych, żądających ograniczeń wolności za słowa naruszającej ich „wrażliwość” i „godność”. Owe organizacje mają również swoje bojówki. Stanowią one silne grupy nacisku, szantażując władze uniwersyteckie, zastraszając niepokornych wykładowców czy też wpływając na to, kogo zaprosić na wykłady gościnne. Im mniej bowiem niezadowoleni mają ze sobą wspólnego, tym bardziej rywalizują o przywileje, jednocześnie upolityczniając uniwersytety i określając granice debaty publicznej. Nowomowa tolerancji, pluralizmu, wolności słowa, maskuje hegemonię ideologiczną, która nie uznaje żadnych odstępstw, stygmatyzując i marginalizując „heretyków”. Tych niepokornych jest bardzo niewielu. Są to głównie czteroletnie college, utrzymujące się z czesnego i grantów prywatnych, sprzeciwiające się narzucaniu ustawodawstwem federalnym i pieniędzmi liberalno-lewicowej hegemonii ideologicznej. Są to głównie uczelnie konserwatywne, w tym religijne, które opierają się na misji religijnej i kompletnej kontroli nad programem edukacyjnym. Jest ich zaledwie siedem, dość elitarnych w sensie jakości nauczania, a nie przekroju społecznego studentów, np. Hilsdale College w Michigan czy Wyoming Catholic College w Oregonie.

Lewicę liberalną w USA interesuje ochrona tylko wybranych „prześladowanych mniejszości”, prawicę – tylko religii i sumienia. Panuje ostra cenzura, narzucana jest wszędzie bezwzględna polityka tożsamości grupowej, obowiązują nowe, politycznie poprawne zaimki, odbywają się bezapelacyjne sądy bez procesu na studentach i wykładowcach, którzy nieostrożnie się wyrażą. Chyba po raz pierwszy w dziejach konstytucji Stanów Zjednoczonych pierwsza poprawka (chroniąca wolność słowa) znajduje się w konflikcie z czternastą (gwarantującą równą ochronę prawną, a więc m.in. chroniącą przed dyskryminacją). Bycie czarnym, kobietą, muzułmaninem czy trans gender obdarza automatyczną cnotą; biały heteroseksualny mężczyzna z zasady nie może mieć racji i jest godny potępienia przez samo bycie tym, kim jest. Najlepiej być czarną muzułmańską lesbijką trans gender. Najgorzej, oczywiście, być heteroseksualnym Żydem. Teoria „intersekcjonalności” głosi, że wszelkie formy dyskryminacji wynikają z opresyjnych struktur władzy i że w związku z tym „prześladowanym” grupom wszystko jest dozwolone, ponieważ walczą w imieniu ogółu dyskryminowanych przez owe struktury. Według wytycznych, przyjętych przez Uniwersytet Wisconsin, mikroagresjami może być zadanie nawet pozornie nieszkodliwych pytań osobie o innym kolorze skóry, jak “skąd jesteś?” lub wygłoszenie tak pozornie tolerancyjnego poglądu, jak “jest tylko jedna rasa – rasa ludzka”. Według dokumentu to pierwsze pytanie sugeruje, że jego adresat pochodzi z zagranicy, zaś pogląd o “jednej rasie” jest równoznaczne z “odmówieniem osobie prawa do identyfikacji z własną rasą lub kulturą”.

Biały mężczyzna, kimkolwiek by był – na przykład profesorem literatury albo krytykiem literackim – nie może się wypowiadać na temat literatury pisanej przez kobietę albo osobę innej rasy. Niedawno przekonał się o tym pewien wykładowca, który na konferencji uniwersyteckiej w odpowiedzi na czyjeś twierdzenie, że kobiety nie piszą politycznych powieści, ośmielił się wymienić znane pisarki, autorki takich właśnie dzieł. Został zakrzyczany i oskarżony o rasizm, arogancję, uprzywilejowany punkt widzenia i Bóg wie, co jeszcze. Okazało się, że w ogóle nie ma prawa zabierać głosu. Pewien student znalazł w Internecie animowany mem, przedstawiającego byłego prezydenta Baracka Obamę kopiącego ze złością w drzwi, opatrzył go podpisem “Spadajcie stąd, egzaminy!” i wysłał na listę dyskusyjną dla członków samorządu studenckiego. Klikając “send” nie zdawał sobie jednak sprawy, że właśnie popełnił akt rasizmu i dyskryminacji. Dowiedział się o tym już kilka godzin później, gdy urażony poczuł się jeden z odbiorców wiadomości. Według niego grafika wysłana przez chłopaka utwierdziła stereotyp o “agresywnych i brutalnych czarnoskórych mężczyznach”, a student dopuścił się tym samym “rasowej mikroagresji”.

Profesor sprawdzając esej swojej studentki, uznał, że przymiotnik “indigenous” (“rdzenny”) według zasad angielskiej pisowni powinien być pisany małą, a nie – jak to zrobiła studentka – wielką literą. Jak się okazało, profesor dopuścił się mikroagresji, bo wprowadzona przez niego poprawka okazała lekceważenie dla jej poglądów i miała “ideologiczny podtekst”. Innym razem profesor “żartobliwie, lecz protekcjonalnie złapał za rękę” studenta – jedynego ciemnoskórego w klasie, aby przypomnieć mu o zasadach dialogu. Jak zauważył poszkodowany uczeń, profesor nie ma prawa dotykać swoich studentów, a szczególnie w sytuacji, kiedy starszy, biały wykładowca dotyka młodszego, czarnego ucznia. Takie zachowanie miało według urażonej młodzieży oczywisty rasowy podtekst. Biały student prestiżowego Oberlin College w Ohio, który w e-mailu do swojej latynoskiej koleżanki chciał opisać zasady piłki kopanej i zamiast amerykańskiej nazwy piłki nożnej – “soccer” użył hiszpańskiego “fútbol”. Adresatka wiadomości poczuła się tym głęboko urażona. Uznała to za przejaw “przywłaszczania kultury” przez białych i po czym napisała długi, emocjonalny tekst na swoim blogu, nie omieszkując donieść o przewinieniu kolegi władzom uczelni.

27-letnia Yeonmi Park uciekła z Korei Północnej w wieku 13 lat i jest teraz obywatelką USA. W ostatnich latach Park często pojawiała się w wiadomościach, by mówić o życiu w Korei Północnej i krytykować reżim Kim Dzong Una, a także komentować politykę Azji i Ameryki. Udzielała wywiadów dla New York Post, The Sun, NBC News, The Guardian, NPR i The Telegraph. Kobieta zajmuje się problematyką łamania praw człowieka, a jej publikacje i kanał YouTube, poświęcony Korei Północnej, cieszą się zainteresowaniem. Napisała także artykuły dla The New York Times i The Washington Post. W 2016 roku Park przeniosła się z południowokoreańskiego uniwersytetu na Columbia University w Nowym Jorku a w niedawnym wywiadzie dla Fox News, zdradziła, że transformacja ta była wstrząsająca. „Spodziewałem się, że płacę za studia fortunę, aby nauczyć się myśleć w sposób wolny i swobodny. A tu zmuszają cię do myślenia tak, jak chcą, abyś myślał”. W głowie ułożyłam sobie obraz, że Ameryka jest inna, ale widziałam tak wiele podobieństw do tego, co widziałem w Korei Północnej, że zacząłem się martwić”. Powiedziałam do koleżanek na głos: „Kocham te książki – literaturę klasyczną, taką jak Jane Austen”. Kobieta myślała, że to dobra rzecz wyjawiać swoje myśli. „Potem wykładowczyni sprowadziła mnie na ziemię: Czy wiesz, że ci pisarze mieli kolonialne nastawienie? Byli rasistami i bigotami i podświadomie robią ci pranie mózgu”. Ci ludzie dobrowolnie cenzurują się nawzajem, uciszają, nikt ich do tego nie zmusza. Amerykanie mają “obsesję” na punkcie ucisku, opresyjności, “mimo że na własnej skórze niewiele go doświadczyli”. Była również zszokowana i zdezorientowana kwestiami, związanymi z płcią i językiem, a każda klasa prosiła uczniów o ogłaszanie preferowanych zaimków. Czasami wciąż przez pomyłkę mówiła „on” lub „ona”, a teraz koledzy i koleżanki poproszą mnie, abym nazwała ich „oni”! „Czułam regres cywilizacji”.

Political correctness przywędrowała do Europy z USA, gdzie osiągnęła etap, na którym stała się własną karykaturą. Globaliści pod płaszczykiem wyrównywania historycznych zaszłości przynoszą na Stary Kontynent kaganek oświaty w wersji wprost dla psychicznie chorych. Globaliści z nowej lewicy liberalnej robią nam z mózgu “higienę rasową”, oznaczającą dziś mordowanie wielu słów i znaczeń. Mało kto dziś pamięta, że resort Goebbelsa, służący ogłupianiu, oficjalnie określano Ministerstwem Oświecenia Narodowego (Volksaufklärung), a pierwsze obozy koncentracyjne były “obozami reedukacyjnymi”. Dasz się dobrowolnie zniewolić, dasz się dobrowolnie zamknąć w ciasnej klatce?

 

Roman Boryczko,

lipiec 2021 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*