Gdyby wybory mogły coś zmienić…

„Demokracja nastaje, kiedy ubodzy zwyciężą i jednych bogaczów pozabijają, drugich wygnają z kraju, a pozostałych dopuszczą na równych prawach do udziału w ustroju i w rządach” – zauważał Platon. Dla państwa zagrożeniami są bogactwo i nędza. „Bo jedno wyrabia zbytek, lenistwo i dążności wywrotowe, a drugie upadla i rodzi zbrodnię, oprócz dążności wywrotowych” – zauważał Sokrates. Gdzieś na nieodległym horyzoncie rysują się wybory parlamentarne w Polsce. Ruszyła kampania mamienia i przekonywania do siebie (do swoich twarzy i sylwetek), do swoich wyimaginowanych programów, których postulatów się albo nie spełnia nigdy, albo częściowo, albo spełnia się tylko dlatego, by po cichu forsować rzeczy ważniejsze jako dyrektywy „starszych i mądrzejszych” kuratorów naszego biednego grajdołka. Największy problem z demokracją jest taki, że prezentuje głos ogółu i to ogół potrzebny jest raz na jakiś czas do odbębnienia tej powinności. Miód, czyli możliwość rządzenia w imieniu ogółu, posiadanie władzy, bycie wybrańcem większości definitywnie deprawuje, gdy partie odkrywają karty sen zamienia się w brudną, szarą rzeczywistość, daleką od motylków w brzuchu i lekkiego wiatru zakochania politykiem, czy formacja polityczną, która naobiecywała, iż coś zmieni. W odróżnieniu od innych form rządów demokracja jest do bólu prozaiczna. Fundamentem demokracji jest gra interesów, co wynika z jej  związku z pieniądzem. Polacy w obecnej sytuacji zostali wplątani w przedziwny scenariusz, dym z kadzidła działa relaksująco, narkotycznie, to  wznosi nas na wyższy poziom świadomości. Dziś wszystko wychodzi, dajemy sobie radę, armia się zbroi, bezrobocia jak na lekarstwo, pensje rosną, parasol socjalny zapewni każdemu strawę, ciepło i kojącą ból rękę Prezesa, lub jak kto woli Pana Tuska, czy innego Kosiniaka-Kamysza z Hołownią w tle… Dziś jeszcze politycy głaszczą nas po dziecięcych, naiwnych główkach. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

13.09.2023

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*