Gdyby wybory mogły coś zmienić… (2)

Ktoś w tej grupie łże-elit zdecydował, iż idealnym rozwojem dla tego umęczonego kraju będzie związek z USA i że przy takim, a nie innym stanie naszej armii i dyplomacji, jest to jedynym sensownym rozwiązaniem na zawsze. Zgodnie z logiką ów sojusz powinien być jedynie środkiem, a nie celem polskiej polityki bezpieczeństwa. Jak widzimy dziś po zachowaniu całej „elity” politycznych celebrytów z plasteliny, kolejny krok w otwarty konflikt kinetyczny z Federacją Rosyjską szykują „w imię gwieździstego sztandaru demokracji” nam, nie sobie. Ameryka prędzej czy później wycofa się z Europy, zaś ponoszenie kosztów nienawiści do wszystkich naszych sąsiadów, zwane ponoszeniem kosztów światowego, a zwłaszcza europejskiego bezpieczeństwa, zostawi nam-Polakom rolę ciecia, gospodarza tego rozpadającego się domu. Polska utożsamiana jest dziś w Europie z „amerykańskim lotniskowcem” lub wręcz „koniem trojańskim”. W tej chwili Polska pełni oczywiście rolę lojalnego sojusznika USA i jest liderem we wspieraniu najbardziej radykalnych antyrosyjskich decyzji, związanych z Ukrainą. „Jednym z głównych zadań jest ochrona granic na froncie wschodnim, a wszyscy wiedzą, że główną siłą NATO są Stany Zjednoczone”. Głównym zadaniem Polaków, ponoszących dziś na własnych barkach koszty tej zabawy elit krajowych i tych, które są zleceniodawcami tej hucpy, jest fiskalny zamordyzm, zapaść i wydrenowanie naszej narodowej sakwy do cna. A za nimi choćby potop, a po nas choćby atomowa pustynia… Zapomnieli ci złotouści kłamcy, że Polska po 1945 roku jest krajem bardzo monoetnicznym. Tu wychowały się całe pokolenia bez „obcych”. Świat monoetniczny pokolenia naszych dziadków, rodziców i świata ludzi 50+ nie jest zbyt skłonny do akceptowania obcych – dobrze pokazał to kryzys migracyjny trwający od 2015 roku. Ci młodzi dziś mężczyźni wychowywani na trzepakach, na osiedlach z wielkiej płyty, na kapitanie Klossie i Rudym 102, będąc w zamkniętej bańce kraju monoetnicznego, są bardziej skłonni do radykalizacji, do bycia anty-, do niezadowolenia, do wyrażenia swego odmiennego zdania, do buntu.

Dobrze o tym wiedzą obecne elity posolidarnościowe i postkomunistyczne, bo to właśnie politycy 60, 70+ wyszli ze świata monoetnicznego a dziś udają „światowych”, postępowych, „otwartych”… Mogą grać na dwie strony, na ustawowe wymaganie tolerancji dla obcych (tu chyba wskażemy Ukraińców) i na antagonizowanie nastrojów przeciwko tym grupom, gdy to będzie w interesie partii, to będzie zlecone z zewnątrz, to będzie wymogiem rozładowania społecznych, radykalnych napięć szukania winnego, wszędzie – byle nie w „partii, naszej matce”. Spójrzmy, My-Naród, My-Wyborcy, jak dalece jesteśmy pomijani w konstrukcji funkcjonowania państwa, jak mało możemy wywalczyć u urzędników państwowych (podobno naszych sług) na co dzień, jak dalece jesteśmy łupieni przez państwo (gdzie to my jesteśmy podmiotem) i z jaką łatwością owo państwo tworzy kolejne daniny, zwane podatkami na cel zbożny, jak służby mundurowe troszczą się o nasze bezpieczeństwo (podobno, by nas chronić) a „ci w białych kitlach” jak „bezinteresownie”, troszczą się o nasze zdrowie (by nas „ratować” i chronić)… My w kraju to jedno, ale są miliony Polaków na emigracji, ludzi zdolnych, ludzi prawych, piękne życiorysy, ogromne sukcesy. Niewielka jest ilość inicjatyw „tego zgniłego tworu, zwanego dzisiejszą Polską” promująca Polaków za granicą, czy ich działalność na rzecz kraju. Przedsiębiorczość Polaków i ich sukcesy rzadko kiedy są dostrzegane i nagłaśniane w tu w kraju. „Kolejnym doskonałym przykładem jest system nagradzania polskich naukowców, artystów, humanistów, czy inżynierów. Emigranci nie mają szans na żadne wyróżnienia, gdyż musieliby otrzymać nominacje z polskich instytucji, co wiąże się ze stałym zatrudnieniem w polskich jednostkach badawczych, uniwersytetach, teatrach, bibliotekach czy firmach. A przecież są zatrudnieni w kraju, gdzie aktualnie żyją i pracują. To klasyczny przykład hodowania nowych elit w ramach istniejącego systemu i nie dopuszczania nikogo z zewnątrz, aby nie zagroził istniejącemu porządkowi. W tak skonstruowanym systemie można mieć pewność, że nie nastąpią żadne nieprzewidywalne zmiany i wszystko będzie pod pełną kontrolą establishmentu”.

W kraju po prostu nikt nie chce wysoko wykwalifikowanych, mających międzynarodowe doświadczenie emigrantów. W kraju po prostu nikt nie chce ludzi głęboko wierzących, kochających swoją wyśnioną Polskę, ludzi polonijne zrzeszonych. Stanowią zagrożenie dla istniejących układów i systemu. Są obcymi w kraju rodzinnym. Jest jeszcze druga grupa, której sprowadzenie do kraju ojczystego po prostu należy się z czystej przyzwoitości. Dokładnie 83 lata temu w nocy z 9. na 10. lutego 1940 roku Sowieci załomotali do tysięcy domów i w jednej chwili zmienili życie ich mieszkańców – dali przerażonym ludziom czasem godzinę, a czasem mniej na spakowanie się. Tak zaczęła się pierwsza masowa deportacja polskich obywateli na Sybir. W głąb Związku Sowieckiego wywieziono około 140 tys. obywateli polskich. Przepisy dla sprowadzenia Polaków są tak skonstruowane, że niektóre osoby posiadające polskich przodków, odbiją się od ściany, bo nie mówią po polsku, tak ja sobie tego życzy urzędnik a przecież potomkowie Sybiraków czy zesłani do Kazachstanu na kolanach do Polski by przyszli. Zapewne wielu tego nie pamięta, ale prezydent Lech Kaczyński miast sprowadzać naszych rodaków przyznał medal Krzyż Zesłańców Sybiru… generałowi Jaruzelskiemu, bardzo kontrowersyjnej osobistości, według mnie, która niewiele miała wspólnego (szczególnie podczas paktowania z globalistami Rothschildem i Sorosem u schyłku komuny) z niezłomnością i wiarą w budowanie dostatku dla Polek i Polaków.

X X X

Polacy wciąż i wciąż godzą się „za garść szklanych paciorków”, za obietnice bez pokrycia, za złudzenia, za miraż dobrobytu na ograniczanie swojego potencjału, na de facto podprogowe niewolnictwo. Do legendy o szklanych paciorkach nawiązał Henryk Sienkiewicz w powieści W pustyni i w puszczy. Dwoje czarnoskórych służących, Kali i Mea, za największą materialną nagrodę za swe zaangażowanie i pracę uważało szklane koraliki. Była to niewspółmiernie marna zapłata, za przysługi, które oboje oddawali swym panom. Jeśli za nasze życie, nasz trud, nasze marzenia żądamy od podobno „wybrańców narodu” tylko kilku szklanych kulek to oni są w stanie to minimum nam zapewnić, sami pławiąc się w luksusach. Chyba już czas wznieść tę debatę na wyższy poziom! Obywatele tego kraju nie mają żadnego wpływu na decydowanie o własnym losie, o zadłużaniu kraju, o sposobie jego funkcjonowania, a nawet – jak widzimy po  specustawach PiS-u i całej opozycji parlamentarnej wraz z Konfederacją – nie mają wpływu na to, czy Polacy, sól tej ziemi mają stać się „ukraińskim mięsem armatnim”, czy mają jakiś wybór! Czy My-Naród już całkowicie zwariowaliśmy?

 

Roman Boryczko,

wrzesień 2023

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*