Dwie twarze dnia 24. czerwca 2020 roku… (5)

Parada Zwycięstwa jak zwykle zaczęła się o godzinie 10:00 kurantami zegara na kremlowskiej Wieży Spasskiej. Następnie przy dźwiękach znanej pieśni patriotycznej Święta wojna (Swiaszcziennaja Wojna), poczet sztandarowy wniósł na plac Czerwony flagę Federacji Rosyjskiej oraz „Flagę Zwycięstwa” – historyczny sztandar 150. Idrickiej Dywizji Strzeleckiej, który został zawieszony na dachu Reichstagu w Berlinie w maju 1945 roku. Defiladę poprowadził minister obrony Rosji, generał armii Siergiej Szojgu, który – tak jak rok wcześniej – poruszał się dwudrzwiowym kabrioletem Aurus, pokazanym publicznie po raz pierwszy w 2019 r.

Szojgu wjechał na plac Czerwony przez Bramę Spasską ze zdjętą czapką, co jest wielowiekową tradycją – uszanowaną nawet przez Napoleona po zajęciu przez niego Moskwy w 1812 roku. Minister przeżegnał się pod umieszczaną na baszcie ikoną Chrystusa Zbawiciela Smoleńskiego, a później dokonał przeglądu defilujących pododdziałów. W międzyczasie pięciokrotnie powitał się z wojskiem, za każdym razem pozdrawiany przez żołnierzy trzykrotnym okrzykiem „Uraa!”. Nikt na trybunie honorowej i wśród defilujących pododdziałów nie miał więc środków ochrony osobistej: maseczek i rękawiczek. Był to jednak tylko oficjalny przekaz. Reportaż telewizyjny z chwil tuż przed uroczystością wyraźnie pokazywał, że pozostałe trybuny były zapełnione tylko przez ludzi w maseczkach, rozdawanych każdemu tuż przed wejściem do wskazanego sektora.

Putin nie siedział w czasie uroczystości z politykami, ale wśród starszych wiekiem weteranów uważając ich za najważniejsze osoby w trakcie całej ceremonii. Prezydent Putin podczas uroczystej przemowy wyraźnie podkreślał, że to Związek Radziecki poniósł największy ciężar walki z faszyzmem. Zadał nawet pytanie: „Co stałoby się ze światem, gdyby Armia Czerwona nie stanęła w jego obronie”. Przypomniał również, że w 1941 r. przeciwko ZSRR było skoncentrowanych ponad 80 procent sił zbrojnych Niemiec i ich satelitów. Pomimo tego Rosja miała pokonać „ponad sześćset dywizji wroga, zniszczyć 75 procent całkowitej liczby samolotów, czołgów, artylerii wroga”. Oczywiście współczesna Rosja stara się zapomnieć, że ZSRR najpierw pomógł Hitlerowi urosnąć w siłę, by rozpętał europejską wojnę. Potem Stalin, wietrząc swoją szansę, sam napadał na swoich sąsiadów i zapewnił sobie bezpośredni kontakt z terytoriami niemieckimi, albo przez Niemcy okupowanymi. Sowiecka bestia zorientowała się, iż jest hodowana przez światową finansjerę na widowiskowe zarżnięcie w oczach szczerze zachwyconego świata i w obronie własnego bytu rzuciła się desperacko na swojego „dobroczyńcę”, stworzonego również za te same pieniądze, pochodzące z USA. Rosjanie w obronie swojej Matki Ojczyzny największym trudem, kosztem ogromnych ofiar, zdołali się jednak obronić. Putin nadmienił, że Rosjanie rozumieją „jak ważne jest umacnianie przyjaźni i zaufania między narodami, toteż jesteśmy otwarci na dialog i współpracę w najbardziej palących kwestiach agendy międzynarodowej”. Rosja gotowa jest również na „stworzenie wspólnego, niezawodnego systemu bezpieczeństwa, którego potrzebuje złożony, szybko zmieniający się współczesny świat”.

W odróżnieniu od ubiegłorocznej Parady Zwycięstwa, w 75. rocznicę zwycięstwa Rosjanie zorganizowali przemarsz pododdziałów pieszych w umundurowaniach historycznych. W pierwszej kolejności przeszły poczty, niosące charakterystyczne sztandary dziesięciu radzieckich frontów II wojny światowej (Leningradzkiego, 1. Ukraińskiego, 2. Ukraińskiego, 3. Ukraińskiego, 4. Ukraińskiego, Karelskiego, Nadbałtyckiego, 1. Białoruskiego, 2. Białoruskiego i 3. Białoruskiego) oraz sztandary 45 wybranych jednostek Armii Czerwonej. Co ciekawe, sztandary te nieśli potomkowie żołnierzy z II wojny światowej. Swoje czworoboki piesze, w mundurach z epoki, miały m.in. piechota (niosąca historyczne karabiny Mosin, z wysuniętymi do przodu bagnetami), lotnicy, marynarze (z przewieszonymi przez pierś pistoletami maszynowymi PPSz wz. 1941 – „pepesza”), saperów (z magnetycznymi wykrywaczami min i charakterystycznymi mundurami polowymi), zwiadowców (z podobnymi jak saperzy mundurami polowymi oraz przewieszonymi przez pierś pistoletami maszynowymi PPS), „pogranicznicy” (z pepeszami), „ochotnicy” (z karabinami Mosin z bagnetami), Kozacy (z szablami) oraz oficerowie w mundurach takich samych, jakie były wykorzystane w pierwszej Paradzie Zwycięstwa w 1945 roku.

Przy okazji tej części Parady komentator relacjonujący na bieżąco całą uroczystość dopuścił się historycznego kłamstwa, twierdząc podczas przemarszu żołnierzy z Serbii, że „serbski naród pierwszy w Europie zbuntował się przeciwko faszystowskiej agresji”. Jest to kolejne wypaczanie historii, które Rosja forsuje na arenie międzynarodowej. Szczególnie godzi to w Polskę (jej, jak widać, słabego sąsiada). To trochę dziwne, bowiem jako pierwsze uznać możemy oddziały partyzanckie, powstałe już w 1939 r. zaraz po Kampanii Wrześniowej, pod skrzydłami mjr Dobrzańskiego Hubala i kpt. Kmicica. Jugosławia (Serbia) po zajęciu jej przez Niemców kolaborowała marionetkowym rządem Marko Nedicia. Co ciekawe, w roku 1941 Niemcom kibicowali jugosłowiańscy komuniści, potwierdzający… sojusz z ZSRR.

Pierwszymi oddziałami były te, wierne rządowi emigracyjnemu Królestwa Jugosławii –  czetnicy Dragoljuba Mihailovicia, pseudonim Draža. To czetnicy – nacjonaliści, współpracujący z państwami Osi, dokonywali czystek etnicznych wobec ludności katolickiej i muzułmańskiej, zwalczali też komunistyczną partyzantkę Tity. W Chorwacji powstało samodzielne państwo, współpracujące z III Rzeszą. Swoje kolaboranckie rządy mieli także Słoweńcy, Czarnogórcy i Serbowie. Niektóre terytoria okupowali Niemcy, niektóre Włosi, inne zaś Węgrzy lub Bułgarzy. Niemcy próbowali kokietować i pozyskiwać bośniackich i albańskich muzułmanów. Na mieszanych narodowo terytoriach wybuchła regularna wojna pomiędzy prawosławnymi Serbami a katolickimi Chorwatami. Broz-Tito doprowadził, częściowo brutalną siłą, do jedności kraju po morderczej wojnie domowej z lat 1941–1945. Ogółem w oddziałach zbrojnych walczyło ponad milion ludzi, a niektóre szacunki mówią nawet o liczbie półtora miliona! Był to największy ruch partyzancki podczas II wojny światowej. Od jesieni 1944 r. oddziały partyzanckie zaczęły wyzwalać całe połacie kraju, częściowo we współpracy z wkraczającą armią sowiecką (np. Belgrad), ale w większości samodzielnie. To samowyzwolenie stało się bardzo ważną częścią ideologii państwowej komunistycznej Jugosławii.

Jednak droga do wyzwolenia nie była usłana różami, bowiem Niemcy do walki z partyzantką komunistyczną zamiast oddziałów rezerwy skierowali dywizje frontowe – w tym górską – w kilkanaście dni komuniści zmuszeni byli do ucieczki z kraju a sam Tito, niewiele brakowało a byłby złapany podczas desantu na Drvar. Uratowało ich wsparcie alianckiego Balkan Air Force i sił specjalnych. W zrzutach dla komunistów uczestniczyła m.in. polska eskadra specjalnego przeznaczenia z Brindisi. Powszechną wśród polskich lotników praktyką było „zabezpieczenie” części sprzętu, przeznaczonego dla jugosłowiańskich komunistów i zrzucanie go w półoficjalnych misjach do Polski. Putin zapomniał dodać, że Józef Stalin 28. czerwca 1948 roku usunął partię jugosłowiańską z szeregów Międzynarodówki Komunistycznej, a samego lidera jugosłowiańskich komunistów – Josefa Broz-Tito – ogłosił zdrajcą idei socjalizmu, wrogiem ustroju radzieckiego i trockistą… (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

czerwiec 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*