Dorota Kuc. „Sprawiedliwa wśród Narodów Świata” (3)

Czas płynął, nasi goście powoli nabierali sił, lecz ich stan zdrowia ciągle budził obawy.

 

Pamiętam taki czas, kiedy to odwiedził nas znajomy, który przeraził się ogromnie, gdy zobaczył dwóch uciekinierów, stwierdził, że natychmiast trzeba ich dobrze ukryć. Wtedy mama zdecydowała, że trzeba ich umieścić na strychu, tam pod samym dachem trzymaliśmy siano. Pamiętam – była bardzo mroźna zima, nocą słychać było, jak pękają pnie drzew od mrozu, a ci dwaj tam w tym sianie… Ileż łez wtedy wylałam z powodu tych „moich” Żydków, Bóg tylko wie…

Poddasze domu było jedynym miejscem, które dawało szanse przetrwania, nie był to jednak koniec problemów, prawdziwe kłopoty miały właśnie nadejść i to za naszą sprawą. Nikt z nas, ani pewnie oni sami, nie wiedzieli o tym, że ich wygłodzone żołądki nie przywykłe do jedzenia nie wytrzymają kalorycznego pożywienia i tak, ze swej dobroci, wyrządziliśmy im wielką krzywdę. Obydwaj dostali biegunki, zachorowali bardzo poważnie, groziło im odwodnienie i śmierć. Były to trudne dla nas chwile, tak bardzo chorzy, nie mogli już przebywać na strychu, zdecydowaliśmy, że zostaną z nami w mieszkaniu, powoli wracali do zdrowia i niebawem wydobrzeli, minęła gorączka i byli w stanie się poruszać, czasami ukradkiem pozwalali sobie na mały spacer wokół domu.

Pamiętam był taki czas, kiedy mój szwagier wyszedł po coś do szkoły, załatwił już wszystkie sprawy i wracał do domu, wtedy zauważyłam, że został zatrzymany przez patrol niemieckich żołnierzy na motocyklu, było ich dwóch, długi czas o czymś rozmawiali – bałam się wtedy sakramencko, oni wsiedli na motor i ruszyli w stronę naszego domu, młodszy z Żydów stał wtedy na podwórzu pomiędzy dwoma ogromnymi dębami, zauważyli go, przystanęli, popatrzyli a ja miałam nogi jak z waty. Chyba już nigdy w życiu tak bardzo się nie bałam, jak wtedy.

…BYLIŚMY WTEDY TACY MŁODZI. KTO BY TAM WTEDY MYŚLAŁ O TYCH SPRAWACH. WOJNA ZABRAŁA NAM MŁODOŚĆ, A TAKŻE CZAS NA MIŁOŚĆ…

 

Popatrzyli, coś powiedzieli do siebie, ruszyli i pojechali. Długo jeszcze nie było spokojnie, kolejne oddziały wycofujących się Niemców przechodziły obok naszego domu, mieliśmy i my i nasi goście wiele szczęścia! Po wielu przeżytych chwilach strachu – udało się. Pamiętam, ten młodszy miał wtedy 19 lat – Shalom – tak miał na imię, ja miałam 20,  więc byliśmy rówieśnikami. Teraz, gdy pomyślę o tym wszystkim, uśmiecham się sama do siebie, często kłóciliśmy się ze sobą, ot, takie dwa koguty. Podobał mi się, był przystojny, ale wtedy nie myślało się o tych sprawach. Wojna zabrała nam młodość, zbyt szybko wydorośleliśmy, wtedy nikt o tym nie myślał, były inne ważniejsze sprawy. Jak długo u nas przebywali, trudno mi to dokładnie określić, powoli sytuacja stabilizowała się i z chwilą, gdy się uspokoiło, nasi goście szykowali się do powrotu.

Czy miała pani świadomość – pyta pani Joanna Kołoczek–Wybierek (ówczesna wójt Gminy Pilchowice), że uratowała życie wybitnej osobie, profesorowi – historykowi literatury, tłumaczowi prozy i poezji polskiej, człowiekowi, którego darzy się wielkim szacunkiem w Izraelu?

Dla mnie – wspominała pani Dorota – był po prostu człowiekiem, wtedy miał 19 lat i kto wtedy wiedział, kim zostanie. Nie, nie uważam go za kogoś wybitnego, dla mnie najważniejszy jest człowiek.

I kolejne pytanie, czy spodziewała się pani, że zostanie  nagrodzona medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”?

Nie, wcale się tego nie spodziewałam.

To dla nas – mówi pani Joanna – wielki zaszczyt – dla nas to znaczy dla mieszkańców całej gminy, że u siebie mamy takiego bohatera, przepraszam taką osobę – dodała. Pamiętam, kiedy byliśmy w Ziemi Świętej, odwiedziliśmy Instytut Jad Waszem, zwiedzając miejsce zwane aleją Sprawiedliwych, mogliśmy zauważyć, że uhonorowano tam nie tylko pojedyncze osoby, są tam wyszczególnione całe miejscowości, które zasłużyły sobie na to miano. To miłe i smutne zarazem, staliśmy tak w zadumie i wracaliśmy pamięcią do tamtych strasznych czasów, mamy tu w naszej gminie swojego bohatera, jesteśmy z tego dumni i będziemy o pani pamiętać.

Jestem szczerze wzruszona – odpowiada pani Dorota – i na pewno powiadomię o tym moich znajomych w Izraelu. To miłe, że władze gminy pamiętają o swoich mieszkańcach, bo przecież osób zasłużonych i godnych szacunku jest tu wiele, zostałam zapytana o kontakt z moimi przyjaciółmi, tak kontaktujemy się ze sobą, pierwszy odezwał się On, napisał i poprosił mnie o zdjęcie i jako pierwszy przysłał swoje, chyba wtedy napisał właśnie o tym, że jest wykładowcą i coś tam jeszcze. Ja odpisałam, a na początku listu  zamieściłam pozdrowienie „Cześć, profesorku”! Zawsze byłam trochę uszczypliwa, nie obraził się, a nawet go te słowa ucieszyły, po cichu podziwiałam Go oczywiście, bo przecież tyle przeżył, kto wie – gdyby wtedy nie zdecydowali się na ucieczkę, czy żyłby  albo zostałby zastrzelony gdzieś po drodze.

Zanim skończył studia pracował ciężko, był nawet tragarzem w porcie. Do nauki namówiła go koleżanka i tak mój kolega dopiął swego. Tak, to chyba właściwe określenie, był i pozostanie dla mnie starym dobrym kumplem. Golka, tak mnie nazywał i tak podpisuję się w każdym liście, lubi to określenie… Pamiętasz – wspomina w liście za każdym razem – a jakże miałabym nie pamiętać? Miło wspominam pobyt w Izraelu, kupił mi bilet i pojechała cała moja rodzina, to były piękne chwile, czas niekończących się wspomnień, jakże inny to kraj, różniący się tak bardzo od mojej ojczyzny, czy piękniejszy od Polski? – Nie, po prostu inny, czasami trudny do zrozumienia, dlatego taki ciekawy. Oczywiście rodzina mojego „profesorka” zawitała również do Polski, był już wtedy dziadkiem a jedną  z jego wnuczek nazywałam Cyganką. – Pięknie jest, mieć tylu przyjaciół w tak odległym kraju – byliśmy tacy młodzi, czasami kiedy tak siedzę, myślę sobie, chciałabym wrócić do tamtych czasów, dlaczego? Czy ja wiem, może znów chciałabym zagrać rolę „Sprawiedliwej”, a może jest jeszcze coś? Wiele tych pytań, przypominam sobie – mówi pani Dorota – czas, kiedy otrzymałam medal, uroczystość odbyła się w Katowicach, było to w Sali Błękitnej, było nas sporo, ktoś coś powiedział, potem krótka część oficjalna i wręczono nam te medale. Ja do końca nie wierzyłam, że zostanę czymś tak wielkim obdarowana, zawsze uważałam, że to co zrobiłam, było rzeczą normalną, nie było niczym niezwykłym. Kończąc te moje wspomnienia, trzeba jeszcze powiedzieć o tym, że Shalom korespondował nie tylko ze mną. Do samej śmierci utrzymywał kontakt z panią Kalabis, a w roku 1953 wysłał jej różaniec. Życzeniem jej było, aby pochowano ją wraz z tym różańcem i tak też się stało.

Shalom Lindenbaum – służył w podziemnej organizacji (Ecel), był żołnierzem armii izraelskiej i brał udział w wojnie 1948 roku. Do Palestyny dotarł nielegalnie w roku 1947, poprzez obóz na Cyprze. Rodziny w Izraelu i w Polsce nadal utrzymują ze sobą stały kontakt.

Źródło:

https://pl.wikiqiote.org/wiki/auschwitz-Birkenau ;

www.auschwitz.org/muzeum/o-dostepnych-danych/cytaty/kartoteka-bl11/

Wspomnienia pani Doroty opracowano na podstawie wywiadu, przeprowadzonego z bohaterką opowiadania. Foto ze zbiorów prywatnych rodziny Kuców, w tym  Doroty Kuc. Dziękuję za współpracę.

 

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*