Червоний – ukraińscy bohaterowie nieustającego czasu nienawiści (3)

Polscy widzowie dzieła scenarzysty Andrieja Kokotiuchy powinni wiedzieć jeszcze jedną rzecz, by uzmysłowić sobie, że wśród milionów emigrantów zarobkowych, których mijamy na każdym kroku na ulicach polskich miast jest całkiem wielu potomków partyzantów z UPA, którzy swą nieustępliwość i nienawiść do Rosji i Lachów zaszczepili skutecznie!

Ukraińska Powstańcza Armia nie była garstką obszarpańców czy rozszalałych z nienawiści chłopów z widłami. W latach 1944 – 1953 pod zarzutem wspierania UPA Sowieci zamordowali, aresztowali lub deportowali prawie pół miliona Ukraińców. Rozumiem więc, dlaczego wielu mieszkańców zachodniej Ukrainy z takim pietyzmem odnosi się dziś do historii tej formacji. W 1944 r. UPA osiągnęła największy punkt rozwoju. Można przyjąć, iż oddziały UPA miały możliwości mobilizacyjne, sięgające 361 tys. ludzi pod bronią. Sowieci, według oficjalnych danych, przeciwko OUN i UPA przeprowadzili w latach 1944-1945 39 773 operacje czekistowsko-wojskowe. Zabili podczas nich 103 313 członków podziemia i partyzantów, zatrzymali 110 785 osób, ujawniło się 50 058 członków OUN i UPA. Razem dawało to gigantyczną liczbę ludzi.

W dodatku w latach 1946-1947 w obliczu nieudanej kolektywizacji i suszy zmarło z głodu na Wschodniej Ukrainie, według różnych danych, od 800 tys. do 1 mln osób. Pozostali emigrowali na zachód, na tereny zajęte przez nacjonalistyczną partyzantkę. Formalnym zakończeniem walki UPA był Rozkaz nr 2 Naczelnego Dowódcy UPA, Szuchewycza z 3. września 1949 r., w którym zalecono: „Z końcem 1949 r., czasowo wstrzymać działalność wszystkich pododdziałów i sztabów UPA”.

Dla porównania – Polskie Państwo Podziemne o strukturze państwa, z władzą centralną w Warszawie, władzą na szczeblu województw (funkcjonowały komendy okręgów ZWZ-AK), kierujące podziemną kulturą i sztuką, rynkiem prasowym, wydającym do kilku tysięcy tytułów gazet, prowadzące podziemną edukację na wszystkich poziomach nauki, mające władzę sądowniczą i struktury podziemnej policji, również posiadało zdolność bojową. AK w momencie rozpoczęcia akcji Burza wiosną 1944 r. liczyła ok. 360 tys. zaprzysiężonych żołnierzy. Przez cały okres wojny przez ZWZ-AK przeszło ok. 450 tys. ludzi. Lewicowa Armia Ludowa (w skład jej szeregów weszła Gwardia Ludowa, ludzie PPR, Związek Walki Młodych, część pododdziałów Batalionów Chłopskich, część pododdziałów Milicji Ludowej RPPS), nigdy nie przekroczyła 100 tys. żołnierzy. Ludowcy z Batalionów Chłopskich w okresie największego rozwoju (marzec 1944) dysponowali ok. 170 tys. żołnierzy. Głównym celem działalności bojowej BCh była obrona wsi przed eksploatacją gospodarczą i terrorem okupanta (akcje przeciw-kontyngentowe, obrona młodzieży przed wywózką, obrona wysiedlanych i pacyfikowanych wsi).

Jak widać – porównując z polskim podziemiem – UPA nie była organizacją marginalną, bez poparcia, logistyki i wsparcia okolicznej ludności i grekokatolickiego kleru. Walka z takim nacjonalistycznym tworem mogła być albo równie brutalna, albo prowadzona metodami odpowiedzialności zbiorowej, co dało najlepszy efekt. Za jedną z najskuteczniejszych metod zwalczania podziemia Sowieci uznawali deportacje w głąb ZSRR rodzin osób, powiązanych z partyzantką. Jak to ujął sekretarz obkomu lwowskiego Iwan Hruszeckyj: „Najbardziej bolesny punkt bandytów – to rodzina”. Walka polskiego wojska przeciwko ukraińskim nacjonalistom obejmowała akcje zbrojne, ale również deportacje na Ziemie Odzyskane. Przesiedlono siłą blisko 150 tys. osób, nie patrząc, czy rzeczywiście wspierały UPA.

A jak dzisiaj na tę historyczną kwestię zapatrują się władze Ukrainy? Po zmianie sternika koncepcja historyczna niestety się nie zmieniła i nadal wskrzesza się tam stare upiory. Na poniedziałek 9. września 2019 r przypadła 75. rocznica „rozpoczęcia deportacji Ukraińców z Łemkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny, Południowego Podlasia, Lubaczowszczyzny, Zachodniej Bojkowszczyzny”. Z tej okazji UIPN organizuje w Kijowie szereg wydarzeń o charakterze ogólnokrajowym, mających upamiętnić tę rocznicę.

Przesiedlenia stanowiły próbę powstrzymania zwierzęcych aktów agresji, kiedy okazało się, że do końca 1946 i na początku 1947 roku wcale nie zmalała ilość napadów na ludność cywilną. Miesięcznie wahała się ona od kilkudziesięciu do kilkuset przypadków. W dalszym ciągu przeprowadzano działania w formie mordów ludności, zamieszkującej te tereny. Nie miały one już masowego charakteru, jak wcześniej, ale nadal do nich dochodziło. Mało tego – wiosną 1947 r. UPA dokonywała akcji na obszary, zamieszkałe wyłącznie przez Polaków, wychodząc poza swoje obszary bazowe. Np. w lutym i marcu 1947 roku członkowie UPA penetrowali obszary na parędziesiąt kilometrów w głąb  terenów polskich – gdzie palono, mordowano i rabowano. Dzisiejsze władze Ukrainy nazywają przesiedlenia w swój specyficzny sposób, jako zastosowanie terroru, represji, konfiskaty mienia, ograniczanie politycznych, socjalnych, ekonomicznych i kulturowych praw niewinnych ludzi! Broniący się przed nacjonalizmem z ociekającą krwią siekierą, nazwani są przez UIPN sowieckim i polskim komunistycznym reżimem! Polaków, zamieszkujących tamte ziemie, nazywa się dziś na Ukrainie „kolonizatorami”! Ukraińskie instytucje kultury wprowadziły projekt Akademia Pamięci, z udziałem przedstawicieli władz państwowych, duchowieństwa, mediów, a także delegacji „stowarzyszeń deportowanych Ukraińców”, która będzie mieć miejsce w Narodowym Akademickim Teatrze Dramatycznym im. Iwana Franki w Kijowie. Ponadto, odbędzie się tam również koncert dramatyczny pt. Wygnani z Raju.

Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła uchwałę O uczczeniu na poziomie państwowym 75. rocznicy rozpoczęcia deportacji autochtonicznych Ukraińców z Łemkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny, Podlasia, Lubaczowszczyzny i Zachodniej Bojkowszczyzny w latach 1944-1951. Zalecono też prezydentowi Ukrainy, aby ogłosił rok 2019 „rokiem pamięci deportowanych Ukraińców” z wyżej wspomnianych terenów w latach 1944-1951, a Gabinetowi Ministrów, by w tym roku obchodzić 75. rocznicę deportacji autochtonicznych Ukraińców na szczeblu państwowym.

Polska pamięć, która się rodzi na nowo, dopomina się o rekompensatę za stracone majątki, wyrżniętych w pień niewinnych ludzi, mordowanych przez zaczadzonych diabelską ideologią ukraińskich sąsiadów. A tu na odwrót – strona ukraińska widzi prewencyjne akcje deportacyjne i nazywa je również nieludzkimi a za chwilę może i zbrodniczymi…

Nasze wspólne relacje również wróciły do „normy”. Tuż przed obchodami 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej w Polsce w Sieci pojawił się film, zamieszczony przez Ukraińców, mieszkających obecnie w Polsce. Troje ludzi zakomunikowało używając replik broni, że przeprowadzi w Polsce zamach terrorystyczny o zabarwieniu nacjonalistycznym, chwalącym kult UPA i Bandery! Analiza nagrania ma wykazać, czy zostanie wszczęte śledztwo w tej sprawie oraz na jakiej podstawie prawnej miałoby ono zostać przeprowadzone. Sprawa kobiety i dwóch mężczyzn narodowości ukraińskiej trafiła do prokuratury.

Rzeczywistość, kiedy agresor staje w pozycji ofiary i to ofiary z państwa, ogarniętego korupcją i niepewnością jutra, powinna każdemu Polakowi dać do myślenia, jakimi kryteriami posługują się dzisiejsi obywatele Ukrainy i jednocześnie nasi sąsiedzi! Czy powinniśmy się obawiać takiej narracji historycznej ze strony tych, co nie mieli skrupułów, by rozrywać końmi, wypruwać nienarodzonych z łon matek, krzyżować, palić żywcem i zabijać na tysiące wymyślnych sposobów, czynionych ręką szaleńca?

Roman Boryczko,

wrzesień 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*