Polityczna bieda z nędzą, czyli wybory, wybory i po wyborach!

Wyznaczone na jesień wybory parlamentarne w Polsce może nie są tymi ostatnimi w naszym życiu, ale patrząc na symulację komputerową, przeprowadzoną przez naukowców z Princeton University – gdyby doszło do konfliktu atomowego między USA a Rosją w pierwszych godzinach takiej wojny zginą minimum 34 miliony ludzi, w tym kilka milionów stanowić mają ofiary w Polsce i to nie napawa optymizmem!

Nasze wybory pokazują jak monotonnie i smutno robi się w rodzimej polityce. Zdaję sobie sprawę, że słowem pesymizmu jako komentator sceny politycznej pałacu nie zbuduję – a i dziś wiele gorących głów wierzy w zmiany na kanwie instytucji politycznej (nowa-stara siła na skrajnej prawicy – Konfederaci – bazuje obecnie, jak widzę po swoim podwórku, na rzeszy wolontariuszy, zbierających podpisy poparcia i pewnie wielu w nich wierzy w cud) i na tym oddolnym zrywie, chcąc dać etat dyżurnym krzykaczom, zapewnią spokój własnemu sumieniu.

Dziwi, iż tak sprawni w ulicznych bojach i receptach na wszystkie bolączki kraju nad Wisłą aktywiści polityczni łapią się na takie kwiatki jak np. pierwszy esbek „dobrej zmiany” – Piotr Wroński! „Nasz” skrajnie prawicowy agent byłych służb, 60-letni pułkownik SB Piotr Wroński puszcza co chwilę swe rady i prawdy objawione: a to w tygodniku wSieci, a to w Telewizji Republika, a to w internetowej stacji, sprzyjającej skrajnej prawicy, czyli wRealu24.pl. Czy ktoś wierzy w bajki o nawróceniu esbeka?

Kolejnym debilizmem nowo powstałej formacji, piórem Stanisława Michalkiewicza pytanego przez Marcina Rolę w programie wRealu24.pl o gen. Tadeusza Wileckiego, jest uwielbienie dla tej osoby. Dla mało wtajemniczonych: generał to partyjniak, który należał do PZPR (ukończył Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu i Leninizmu. Stan wojenny zastał go w Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR w Moskwie). Jakimś dziwnym trafem obóz skrajnej prawicy wypromował Wileckiego jako faworyta i zgłosił go jako swego kandydata w wyborach prezydenckich w 2000 roku. Do dziś skrajni prawicowcy czują do jego oblicza „prawdziwego Polaka” lub „niepokornego generała” wielki szacunek. Będąc pupilem nacjonalistycznego Stronnictwa Narodowego, Tadeusz Wilecki odwołuje się przede wszystkim do idei państwa opartego na rządach „silnej ręki”, wzorem państwa rządzonego przez Pinocheta. Nasz polski wódz jednak postępuje po swojsku i staje się szefem struktur nigdy nie zweryfikowanych – komendantem głównym stowarzyszenia Pro Militio. To organizacja, złożona z oficerów „ludowego” wojska i Wojskowych Służb Informacyjnych, która za cel obrała sobie tworzenie struktur terenowych, tworzonych przy garnizonach wojskowych (dziś jest organizacją pozarządową, ciągle działającą i zbierającą na swoje cele dotacje). Czy trzeba być aż tak ślepym, by tego nie widzieć? Hasła, jakie na sztandary wzięła ta formacja, t. j.: Just 447, front anty-LGBT, liberalizacja przepisów, dot. pozwolenia na broń palną (Grzegorz Braun), ograniczenie imigracji z państw pozaeuropejskich, ochrona życia ludzkiego od poczęcia, program powszechnej ulgi podatkowej, uzdrowienie sądownictwa poprzez parametryzację (Korwin) – mając takich mocodawców niewiele dają!

Konfederacja sprytnie wyciągnęła wnioski i nie chce podzielić losu Pawła Kukiza. Muzyk stworzył ruch, budowany w 2015 roku na zasadzie pospolitego ruszenia, z dobrym motorem napędowym, ale stosunkowo krótkotrwały. Wszedł do Sejmu, ale nie założył partii, nie pobierał subwencji, nie budował struktur, nie miał sprecyzowanego programu politycznego oprócz walki o Polskę (na jego plecach do Sejmu dostali się narodowcy). Projekt Kukiz’15 po połączeniu z Polskim Stronnictwem Ludowym, partią przeżartą kolesiostwem, nepotyzmem i łatwością wiązania koalicji dla zysku, właściwie przestał istnieć. Kukiz próbował się dogadać z PiS-em, próbował powrócić do Bezpartyjnych Samorządowców, w końcu trafił w ramiona ludowców. Skrajna prawica wyciąga wnioski i od razu idzie do Sejmu jako partia polityczna, ewentualne koalicje mierząc własną siłą! (Cdn.)

Roman Boryczko,

wrzesień 2019 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*