Ze strugackianów (9)

 

Recenzja Erika Simona

Recenzowałem już tu monografię Marka Amusina, która ukazała się w Jerozolimie w 1996 roku, poświęconą temu samemu tematowi, który podjął Wojciech Kajtoch i opatrzoną dokładnie tym samym tytułem i podtytułem (z tą różnicą, że pierwsza została napisana po rosyjsku, druga po polsku). Tak więc wypada porównać obie publikacje, chociaż wyciągnąć  zbyt daleko idących wniosków zapewne się nie uda. Inaczej niż książka Amusina, monografia Kajtocha powstała w środowisku uniwersyteckim – to skrócona wersja obronionej przez niego w 1991 roku pracy doktorskiej. I choć wydawnictwo, w którym książka się ukazała, zaopatrzyło ją w adnotację, że autor unika „hermetycznego języka nauki” i opracowanie przeznaczone jest dla szerszego kręgu czytelników – aparat pojęciowy, bibliografia i źródła znacznie przewyższają to, co w tym zakresie proponuje książka Amusina; w szczególności Kajtoch zdecydowanie lepiej dokumentuje zwłaszcza omówienie krytycznoliterackiego odbioru dzieł tych rosyjskich pisarzy science fiction i publicystycznych wypowiedzi ich samych *1/.

Kajtoch konsekwentnie (z małymi wyjątkami) trzyma się porządku chronologicznego (co Amusin uczynił tylko w jednym, najdłuższym z trzech rozdziałów) i wszystkie aspekty omawianego tematu podporządkował temu, który uczynił dominującym – a mianowicie aspektowi politycznemu. Nicią przewodnią jest u niego rozwój twórczości rosyjskich autorów w społeczeństwie radzieckim – albo z nim zgodny, albo idący mu pod prąd. Przedstawienie tego aspektu jest w pracy Kajtocha o wiele dokładniejsze niż u Amusina; nawiasem mówiąc, Polak wielokrotnie powołuje się na artykuł Amusina z roku 1988, podczas gdy Amusin nie zdradził, czy zna książkę Kajtocha.

Jedyną konstrukcyjną słabością monografii jest to, że Kajtoch poświęca wcześniejszym utworom Strugackich wyraźnie więcej uwagi niż ich dziełom późniejszym; i nie można pozbyć się wrażenia, że pod koniec jego zainteresowanie obiektem badań słabnie – czy to z powodu presji czasu, związanej z terminem oddania dysertacji, czy też dlatego, iż to, co go interesowało, już był powiedział w związku z wcześniej analizowanymi dziełami. Kajtoch zaznacza wprawdzie, że naumyślnie zrezygnował z omówienia opowieści fantastycznej dla dzieci Bajka o przyjaźni i nieprzyjaźni oraz opublikowanego pod pseudonimem S. Jarosławcewa opowiadania Szczegóły życia Nikity Woroncowa (1984), ale jego całkowity brak zainteresowania Jarosławcewem jest, mówiąc szczerze, intrygujący.

Kajtoch wspomina tylko o dwóch pierwszych częściach Ekspedycji do piekła, wydrukowanych w 1974 roku, mimochodem zresztą, jako o przykładzie dzieł drugorzędnych, które Strugaccy – w owym czasie będący persona non grata – mimo wszystko zdołali opublikować. Część trzecią, drukowaną dziesięć lat później i wydanie całości w 1988 roku – Kajtoch ignoruje zupełnie. Co prawda, dla aspektu, w którym Kajtoch analizuje twórczość Strugackich dzieła te są w istocie marginalne – lecz przecież nie w pracy przedstawiającej opera omnia pisarzy. Na przykład ze Szczegółów życia Nikity Woroncowa można wiele się dowiedzieć o samopoczuciu i nastroju pisarza w okresie poprzedzającym głasnost’, a zawarte w nich motywy w sposób interesujący wiążą się z innymi utworami, np. Trudno być bogiem. Oczywiście Kajtoch nie mógł znać opublikowanej dopiero w 1993 r., już po śmierci autora, krótkiej powieści Jarosławcewa Diabeł wśród ludzi, skoro na przełomie 1991/1992 r. zakończył opracowywanie swojej monografii, lecz ta właśnie powieść jest istotna akurat dla problemów, które Kajtoch czyni w swojej pracy centralnymi. Zasłużył ów utwór na to, by badacz uwzględnił go ex-post, w uzupełniającej analizie. (Tego rodzaju uzupełnienie, dotyczące Kulawego losu, opublikował on w 1997 roku w jednym z polskich fanzinów, choć w tym wypadku do swoich wcześniejszych, w pełni trafnych uwag, dodał on tylko parę drobiazgów – i to nie całkiem przekonujących – na temat powodów włączenia tekstu Brzydkich łabędzi w tę powieść.) Poza tym już około 1990 roku było wiadomo (a od 1993 oficjalnie podano to do wiadomości opinii publicznej), że „S. Jarosławcew” był pseudonimem Arkadija, a nie, jak uważał Kajtoch, obu braci Strugackich.

Analogicznie do koncentracji na utworach wczesnych i pochodzących ze środkowego etapu twórczości Strugackich, ma się rzecz z jedną z mocnych stron monografii Kajtocha: z analizą krytycznoliterackiej percepcji twórczości Strugackich. Tu także głębia refleksji słabnie w miarę zbliżania się ku końcowi książki i to nie dlatego, że późniejsze dzieła wywoływały generalnie mniej kontrowersji. Fala bardzo różnych, rozbieżnych krytycznoliterackich ocen prac Strugackich, zrodzona w czasach głasnosti także w małym zakresie znajduje odbicie w książce Kajtocha. Zakładam, iż wynika to głównie z tego, że wypowiedzi krytyki, pochodzące z drugiej połowy lat osiemdziesiątych były publikowane w tak różnych miejscach, iż jej obserwowanie stało się niezwykle trudne.

Kontekst literacki, tj. przede wszystkim radziecka fantastyka, rzadko pojawia się w polu widzenia badacza i najczęściej występuje jako wyliczanka nazwisk i dzieł. W pierwszych słowach wstępu, gdzie autor prezentuje niektóre ze swoich założeń, konstatuje on również potrzebę uwzględnienia tendencji rozwojowych gatunku, uprawianego przez braci Strugackich –  zarówno w literaturze radzieckiej, jak i światowej [s. 10], postulatu tego jednak właściwie nie realizuje. Kajtoch ogarnia pobieżnie tendencje w radzieckiej science fiction lat pięćdziesiątych, a potem zwraca uwagę głównie na zmiany w polityce wydawniczej. Co prawda, w sposób znacząco bardziej wyczerpujący Kajtoch nie mógłby przedstawić tych problemów – w ramach, jakie posiada jego monografia (a już zupełnie jest to niemożliwe w dysertacji filologicznej, gdzie przyjęte kryteria naukowości wykluczają możliwość uznania czegoś za ogólnie znane i gdzie każde nowe spostrzeżenie pociąga za sobą, niczym ogon komety, długi ciąg objaśnień, cytatów i podawania źródeł), lecz jednak „miłośników science fiction” – wymienionych na ostatniej stronie okładki tej książki jako jej adresaci – musi dziwić, że na międzynarodowe motywy SF, dające się zaobserwować w dziełach Strugackich badacz wskazuje jedynie w rzadkich i najbardziej oczywistych przypadkach; np. na Wellsa (i na specyficznie radziecki, także czerpiący z Wellsa, pamflet powieściowy Łagina) w przypadku Drugiej inwazji Marsjan. A oto np. Olaf Stapledon wymieniany jest tylko w kontekście mało istotnym (inteligentnych psów) i jego nazwisko nie pada przy omawianiu ważnego dla Strugackich motywu „nadczłowieka”, którego tłu międzynarodowemu Kajtoch poświęca zresztą zaledwie jedną uwagę. Simak parokrotnie pojawia się w pracy Kajtocha tylko dzięki temu, iż badacz wyczerpująco omawia przedmowę Strugackich do rosyjskiego wydania All Flesh in Grass. Strugaccy byli jednak bardzo dobrze zorientowani w międzynarodowym kontekście SF – w każdym razie dobrze znali pisarzy starszych i bardziej znanych – i nierzadko czynili do nich aluzje, jak np. wtedy, gdy w Stażystach przywołali kopalnie w pasie planetoid *2/ jako model standardowy prywatnej przedsiębiorczości.

Nieco bardziej obszernie omawia Kajtoch stan radzieckiej SF w okresie, gdy bracia Strugaccy rozpoczęli swą twórczość, przy czym koncentruje się na roli, jaką w stworzeniu gatunku odegrał Jefremow (którego wspomina i później).

Ogólnie rzecz biorąc, jednak nie istniały bliskie zależności i związki pomiędzy Strugackimi a innymi autorami, których to związków można by się spodziewać, biorąc pod uwagę wiodącą  pozycję Strugackich w radzieckiej SF; zapewne w rzeczy samej dużo ich nie było, po pierwsze dlatego, że szybko wyrośli oni ponad to środowisko, a po drugie dlatego, iż w radzieckim SF lat siedemdziesiątych w ogóle nie istniało żadne środowisko literackie (w sensie społeczności), a w latach osiemdziesiątych istniało ono w formie bardzo rozdrobnionej. Wyczerpujące przedstawienie istniejących, mimo wszystko, relacji w tej dziedzinie przekroczyłoby ramy tematu, jaki sobie wyznaczył Kajtoch. W trzech jednak kwestiach mógłby on powiedzieć trochę więcej.

1) W późnych latach pięćdziesiątych i wczesnych sześćdziesiątych istniało jeszcze coś takiego, jak koherentna grupa radzieckich autorów SF, w którą Strugaccy jeszcze wtedy w pełni się wpisywali; i nieco bardziej dokładne zbadanie tego etapu rozwoju, który przeszli nie tylko Strugaccy prowadziłoby, być może, do lepszego zrozumienia wyjściowych warunków ich twórczości.

2) Z pewnością należałoby częściej wskazywać, nie omawiając tematu dogłębnie, na bezpośrednie i ukryte odniesienia do literatury spoza obszaru fantastyki, od których aż roi się w dziele Strugackich.

3) Należałoby choć na marginesie wspomnieć o wpływie Strugackich na radziecką SF, który stał się widoczny o wiele wcześniej, niż w latach dziewięćdziesiątych, nie uwzględnianych przez Kajtocha. Wpływ nie tylko że ukształtował całą nową generację autorów – można go też dostrzec w dorobku kilku znanych rówieśników Strugackich (jak również u niektórych mniej szanowanych pisarzy, w których twórczości odniesienia do dzieł Strugackich przypominają  raczej rzucanie kalumnii).

Umieszczenie w centrum uwagi problematyki politycznej, a więc utopii i krytyki społecznej, to samo przez się zrozumiałe podejście do twórczości Strugackich, tym bardziej, że pozwoliło ono na relatywnie obiektywne potraktowanie tematu, jak i wymagała tego praca akademicka. Kajtoch przeważnie traktuje tę problematykę bardziej krytycznie i analitycznie niż Amusin, przy czym jego analiza jest (jeśli tylko założenia są stosowne) nadzwyczaj precyzyjna. Czasem jednak chciałoby się życzyć Kajtochowi choć trochę tego zachwytu tematem, jaki czuje się u Amusina. Wówczas również może i ocena wczesnych dzieł Strugackich (tych wydanych do połowy lat sześćdziesiątych), której dokonał Kajtoch, miałaby jeszcze jeden wymiar. Co prawda wzrost poziomu literackiego dzieł Strugackich ściśle łączył się z coraz głębszym i krytyczniejszym stosunkiem autorów do ideologii i praktyki państwa radzieckiego, lecz jednak mimo wszystko wynikał niekoniecznie tylko z tej ścisłej przyczynowej zależności, widzianej z obserwacyjnego punktu Kajtocha. Dzieła Strugackich odzwierciedlają przecież także nadzieje, iluzje, a przede wszystkim romantyczną atmosferę literatury początku lat sześćdziesiątych, istniejącą wówczas w tak wielu utworach SF, że można ją uznać za ogólnie uznany element tamtej tradycji *3/ .

Także przy ocenie późniejszych dzieł Strugackich od czasu do czasu przebija u W. Kajtocha spojrzenie zawężone, nowoczesno-polityczne. Sądzę np., że Kajtoch, choć przy okazji zaskakująco oszczędnego omówienia Miasta skazanego wymienił, co prawda, rozmaite modele socjologiczne, to jednak zlekceważył elementy powieści rozwojowej – podstawowe dla specyfiki dzieła. Przecież socjologiczne koncepcje służyły w tej powieści nie tylko jako tło rozwoju bohaterów, lecz również jako uzewnętrznione symbole wewnętrznego nastroju; same w sobie – rozumiane jako społeczne modele sensu stricte – miały one drugorzędne znaczenie, dawały może kilka wskazówek, ale nic więcej.

Na temat relatywnie wczesnej książki Drapieżność rzeczy wieku zgromadził Kajtoch całą masę  trafnych uwag i nie ma sensu polemizować z jego oceną, że to mniej udane dzieło Strugackich. Nie do przyjęcia jest jednak jeden jego argument. Uważa on Drapieżność rzeczy… za pewną wizję absurdalną, niesłusznie podającą się za antyutopię (s. 83). W dalszym miejscu książki (s. 182) nazywa ten utwór „niekonsekwentną, nieudaną parodią socjalno-technologicznej utopii nowego typu”, na która to kategorię składają się wczesne, komunistyczne utopie Strugackich.

Żeby nie traktować Drapieżności rzeczy wieku jako realistycznej – ogólnie rzecz biorąc – i proroczej antyutopii, trzeba żyć w świecie innym niż ten, którego nadejście przewidział Bradbury już w latach pięćdziesiątych, a który w 1963 roku opisał Herbert W. Franke w Klatce orchidei i w którym piszący te słowa żyje od 1990 roku – w świecie, gdzie co piąty uczeń klas starszych bierze narkotyki, a doskonalenie osobowości odbywa się za pomocą telewizji, skoków na bungee i morderstw z nudy. (Albo trzeba to wszystko uznać za pożądane).

Zdarzają się jeszcze sądy autora, z którymi się nie zgadzam lub też zgadzam się niezupełnie, lecz są te różnice zapewne wynikiem odmienności indywidualnych punktów widzenia.*4/ Mam jednak wrażenie, że Kajtoch skłania się ku wyższej ocenie tych dzieł Strugackich, które zawierają wyraźną (choć i z użyciem fantastycznych przenośni) krytykę ówczesnego systemu. Wyświadcza się jednak twórcom niedźwiedzią przysługę, sprowadzając ich twórczość tylko do odzwierciedlania (obojętnie jak rozumianego – jako propagowanie, krytykę lub odrzucenie) komunizmu radzieckiego typu. Przecież w takim wypadku sens owych dzieł zanikłby razem z nim.

 

Erik Simon

(tłumaczyła z niemieckiego Urszula Poprawska)

 

Pierwodruk: „Qarber Merkur. Franz Rottensteiners Literaturzeitschrift für Science Fiction und Phantastik” nr 97/98, 2003 r., ss. 257-260

Przedruk (po rosyjsku): „Poniedielnik” 25. –  26. stycznia 2004

 Przypisy:

*1/ Materiał źródłowy, jaki zebrał Kajtoch, jest tak obszerny, że jeden z ważniejszych rosyjskich specjalistów „od Strugackich”, który przetłumaczył książkę Polaka na rosyjski – miał problemy z dotarciem do oryginału niektórych cytatów, przytoczonych przez tego ostatniego.

*2/ John Brunner przypominał zawsze swym kolegom, że za każdym razem, gdy powołują oni do życia prywatną kopalnię na planetoidzie, to składają tym samym deklarację polityczną.

*3/ Recenzent skazany jest na tylko nieprecyzyjne wyobrażanie sobie, co by mógł napisać w tym wypadku, gdyby sam pisał. Wojciech Kajtoch jest o całe siedem lat młodszy ode mnie. Dziś nie gra to żadnej roli, czy jest się w wieku czterdziestu pięciu lat, czy ma się nieco ponad pięćdziesiąt. Lecz właśnie w wypadku recepcji wcześniejszych dzieł Strugackich może być zasadniczą różnicą, czy w 1968 roku miało się osiemnaście czy jedenaście lat. Ponadto Kajtoch, jako Polak, patrzył bodaj z większym dystansem niż obywatel NRD na to, co działo się w Rosji. Czerwona Armia, choć nie sama, Niemcy w 1945 roku jednak wyzwoliła, a Polskę – jak wiadomo – zaczęła oswobadzać (i też nie sama) w 1939 roku, o czym Polacy nieprędko zapomną.

*4/ Np. Koniec akcji „Arka” oceniam wyżej niż Kajtoch –  a nawet wyżej niż sami Strugaccy. Podzielam zdanie Kajtocha, że książkę tę można postawić obok Dalekiej Tęczy, ale nie uważam jej za proste powtarzanie się.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*