UPADEK LEGENDY

145583546511832176528To musiało się kiedyś stać. Pytaniem pozostawało tylko – kiedy i kto podejmie ten krok. Pewne fakty z działalności konspiracyjnej późniejszego prezydenta RP, przypominane przez współpracowników Lecha Wałęsy, jasno wskazywały na pokrętny charakter “ikony” późniejszej Solidarności. Wałęsa posiadał pieniądze, którymi się chwalił. Tłumacząc się z przynoszonych do domu pieniędzy, Wałęsa przekonywał, że je wygrał. Nawet po latach mówił, że wygrał w sumie 35 tys. zł. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, iż niezwykłe szczęście Wałęsy przypadało na okres, kiedy zgodnie z aktami IPN miał kontaktować się ze Służbą Bezpieczeństwa. Według akt IPN, opisanych przez Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka w książce SB a Lech Wałęsa, przywódca Solidarności od 1970 do 1976 r. był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie „Bolek”. Z notatek esbeków wynika, że „Bolek” był za swoje donosy sowicie wynagradzany. To był pierwszy akt działalności konspiracyjnej Lecha Wałęsy, którego się dziś jasno wypiera.

bolek_lech_walesa-400x0“Nie może być żadnych materiałów mojego pochodzenia. Gdyby były, nie byłoby potrzeby podrabiać. W sądzie to udowodnię”. (…) “Nie zostałem złamany w grudniu 1970 roku, nie współpracowałem z SB, nigdy nie brałem pieniędzy, żadnego ustnego, ani na piśmie nie złożyłem donosu. Popełniłem błąd, ale nie taki, dałem słowo, że go nie ujawnię, na pewno nie teraz jeszcze nie teraz. Chyba, że ujawnią go inni. Jeszcze żyje człowiek – sprawca, który powinien ujawnić prawdę i na to liczę. Miałem miękkie serce”.

walesa_kiszczak_mem-400x0Podobne losy mają ze swym prezydentem nasi czescy bracia z tą różnicą, że ich Vaclav Havel przyznał się do współpracy z komunistycznymi  służbami specjalnymi. Havel miał ogromne poparcie i autorytet po upadku komunizmu a w rządzie nie zapomniał jednak o swoich mocodawcach – miał on w swoim najbliższym otoczeniu byłych funkcjonariuszy komunistycznych. Postawa Havla wynikała w dużej mierze z jego osobistych poglądów – był lewicowym liberałem, ale też orędownikiem postawienia “kropki” nad czasem zbrodni komunistycznych w Czechach. Podobnie jak Wałęsa, stał się przeciwnikiem i lustracji i dekomunizacji. Vaclav Havel, jak i Vaclav Klaus, nie tylko nie popierali procesu rozliczenia się z komunizmem, ale wręcz mu przeszkadzali.„Podobna sytuacja miała miejsce w mediach. Kluczowe media w Czechach nie tylko nie wspierały procesu rozliczenia się z przeszłością komunistyczną i rozliczenia komunistycznych zbrodniarzy, ale wręcz ten system komunistyczny konserwowały.” Wypisz wymaluj bliźniaczy obraz fikcji (w Czechach „Aksamitna Rewolucja” w Polsce “Okrągły Stół”) przejścia z komunizmu do demokracji. Oszustwo było kamieniem węgielnym i mitem założycielskim III RP. Zielonym światłem dla uwłaszczenia się zbrodniarzy na majątku narodowym, dojścia na piedestał agentów, cyników, malwersantów i zdrajców, których nikt nigdy nie rozliczył za zniszczenie kraju. Lech Wałęsa – jak widać – był dla tych wszystkich person gwarantem bezkarności ich działań.

bolekOstatnie dni w Polsce przyniosły istną burzę. Starsza pani Kiszczakowa  nie chciała skończyć jak Jaroszewiczowie i “zgłosiła się z propozycją finansową” (???) do Instytutu Pamięci Narodowej. W programie Minęła dwudziesta (TVP Info) Witold Gadowski odniósł się do ostatnich rewelacji, czyli odkrycia w domu Kiszczaka. Powiedział wprost, że wdowa po generale Czesławie Kiszczaku przejdzie do historii. “Przy całej literaturze, która się już pojawiła, pracach dr. Piotra Gontarczyka i  prof. Sławomira Cenckiewicza, nie ulega wątpliwości, że chodzi o tego człowieka. Mam w tym osobisty aspekt, bo byłem jednym z założycieli komitetu Lecha Wałęsy w Krakowie, gdy prowadził zwycięską kampanię prezydencką. Dziś jestem z tych, którzy czują się bardzo wykołowani i oszukani przez pana prezydenta. Szkoda, że pan prezydent nie przyznał się do tego wcześniej, bo być może nie byłoby tego, co się stało”. To sytuacja jak z Agaty Christie, bo starsza pani wysadza system! Być może jest to gest kontrolowany i nastawiony na wywołanie lawiny. Fakt jednak pozostaje faktem. Odnalazły się oryginalne teczki dotyczące osoby TW “Bolek”. Pozostaje pytanie, na które 200px-TW_Bolekjednak nie dostaniemy odpowiedzi, ponieważ na tą hipotezę nie ma teczki. Jak układała się dalsza współpraca i z kim Lecha Wałęsy podczas Festiwalu Solidarności jak dziś wiemy zrywu, który był kontrolowany i pisany według określonych scenariuszy.

Kornel Morawiecki założyciel i przewodniczący Solidarności Walczącej, doktor fizyki, nauczyciel akademicki, optował za „walką o odzyskanie niepodległości i budową Rzeczpospolitej Solidarnej”. Odrzucał stanowczo paktowanie z PRL-owskim systemem, ugodę i reformowanie go. Dziś tak komentuje sprawę Wałęsy: “Bardzo mnie martwi, nie tylko to, że Lech Wałęsa nie stanął z otwartą przyłbicą. Ale martwi mnie też to, że jego otoczenie, robiąc go prezydentem, nie skłoniło go do powiedzenia prawdy. To jakaś taka smutna rzeczywistość, która nam rzutuje na minione 27-lecie. Może Polska byłaby lepsza, gdyby to wcześniej powiedziano”. (…) “Dlaczego o tym dowiadujemy się po 27 latach, z dokumentów od byłego szefa SB, pana Kiszczaka?”.

403470_421530394534514_100000326705631_1483629_1125828962_n1Dziś triumfuje inny działacz opozycyjny tamtych dni -Krzysztof Wyszkowski. Wyszkowski do dziś podtrzymywał stanowisko o agenturalnej przeszłości Wałęsy. Lech Wałęsa wytoczył mu w 2005 proces o naruszenie dóbr osobistych za nazwanie go współpracownikiem SB o pseudonimie „Bolek”. Krzysztof Wyszkowski przegrał ten proces w pierwszej instancji. Sąd nie dopuścił przedstawionych przez Wyszkowskiego dowodów, opierając się na dotychczasowym postępowaniu lustracyjnym, które odciążało Wałęsę. Sąd Apelacyjny zwrócił sprawę do pierwszej instancji do ponownego rozpoznania. 31. sierpnia 2010 Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że od czasu wydania oświadczenia lustracyjnego przez IPN wiele się w tej sprawie zmieniło, odnaleziono nowe dokumenty, a Krzysztof Wyszkowski zachował należytą staranność w wykazaniu, iż Wałęsa mógł być tajnym współpracownikiem. Ponadto nie rozstrzygając tego, czy Wałęsa tajnym współpracownikiem był, czy nim nie był, sąd zaznaczył, że jako osoba publiczna i historyczna były prezydent musi liczyć się z różnymi opiniami i badaniami historyków na swój temat. Lech Wałęsa został obciążony kosztami procesu w wysokości 2900 zł i sąd oddalił jego pozew. Rozpatrując odwołanie Lecha Wałęsy – Sąd Apelacyjny w Gdańsku 24. marca 2011, zobowiązał Krzysztofa Wyszkowskiego do przeprosin Lecha Wałęsy i odwołania swojego dotychczasowego stanowiska w sprawie agenturalności Lecha Wałęsy. Jednocześnie sąd oddalił apelację w zakresie wpłacenia przez Wyszkowskiego 40 tys. zł na cele charytatywne.

Prace Zbigniewa Kota fot.Mariusz Kiryła (13 z 26)

Wyszkowski tak dziś komentuje sprawę dokumentów, znalezionych w domu Czesława Kiszczaka:

“Miejmy nadzieję, że już niedługo nowe władze stworzą warunki, by można było o historii Polski mówić szczerze, otwarcie oraz uczciwe i zacznie się proces odkłamywania przeszłości”.

f8970ef5000dc66545d9f6e8Ten układ właścicieli III RP z właścicielami PRL trwał nieprzerwanie przez ostatnie 26 lat, jednak mamy nadzieję, że wkrótce ostatecznie upadnie i da Polsce właściwą energię do budowanie czegoś prawdziwego przy udziale narodu, który wyrwie się raz na zawsze z kajdan zniewolenia. Musimy my, Polacy zaaplikować sobie odtrutkę na jad, który sączy się do naszych głów i serc od wielu lat. Wtedy w zapale i szczęściu rozpoczniemy budowę tego pięknego kraju od fundamentów!

Roman Boryczko,

luty 2014

Rys. Zbigniewa Kota

One thought on “UPADEK LEGENDY

  • 20/02/16 o 14:37
    Permalink

    W komentowaniu najświeższej „rewelacji” odnalezienia oryginałów dokumentów poświadczających zdradę Wałęsy uczestniczy cała parada hipokrytów wcześniej opowiadających się za reglamentowaniem tej smutnej prawdy, albo występujących w charakterze stróżów i żyrantów kłamstwa jego biografii – mówi w rozmowie z PCh24.pl Grzegorz Braun, reżyser filmu „TW Bolek”.

    Coś się zmieniło? Tyle się mówi o ujawnionych dokumentach dotyczących TW Bolka. Wyemitowano nawet pański film poświęcony tej postaci.

    Z jednej strony to jest dobra rzecz – jak to mówią: „dobra psu i mucha” – że po tylu latach parę osób więcej może zapoznać się z informacjami istotnymi dla zrozumienia nie tylko historii, ale także punktu w którym się obecnie znajdujemy. Jednak fakt, że w 2016 roku zakłamanie biografii Lecha Wałęsy nadal przysparza zamętu w polskim życiu publicznym – to stanowi najpoważniejszy punkt aktu oskarżenia tego łajdaka przed sądem historii.

    Do tych pierwotnych kłamstw stanowiących fundament jego kariery politycznej on dołożył kolejne – w interesie własnym i całej post-peerelowskiej łże-elity. Kolejne próby odsłonięcia prawdy – dziś już oczywistej – skutkowały nagonką na tych, którzy się o nią upominali. Fałszywa legenda Wałęsy była traktowana – słusznie – jako centralny zwornik systemu dezinformacji III RP. Jeszcze dziś głos zabierają etatowi żyranci wałęsowskich matactw: Smolar, Wujec, starszy Lis (ten co do „Solidarności” wszedł z gdańskiej PZPR) i młodszy Lis (jeden z Goebbelsików III RP) et consortes. Łączy ich z Wałęsą wspólnota interesów i podobnie nieprzeparta potrzeba retuszowania własnych życiorysów.

    Od czasu, gdy przed dziesięciu laty pracowałem nad filmami o Lechu Wałęsie – a były to najpierw „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, a potem „TW Bolek” – wylano na nas całą rzekę nowych kłamstw i oszczerstw. W balsamowanie tego łajna zaangażowali się przecież tak prominentni propagandyści i agenci wpływu jak sam Andrzej Wajda. W podtrzymywanie mitu Wałęsy żywo angażowali się nie tylko Polacy – wspomnijmy dezinformacyjne występy z jednej strony np. prof. Normana Daviesa, a z drugiej ambasadora Stephena Mulla.

    Ale nie tylko zagraniczni „moderatorzy” (specjaliści od usypiania polskiej opinii publicznej), nie tylko cała post i neo-eurokomuna walczy o Wałęsę do upadłego. Na naszych oczach rozgrywa się spektakl hipokryzji w wykonaniu tych, co w porę uciekli z tamtego tonącego okrętu. W komentowaniu najświeższej „rewelacji” odnalezienia oryginałów dokumentów poświadczających zdradę Wałęsy uczestniczy cała parada hipokrytów wcześniej opowiadających się za reglamentowaniem tej smutnej prawdy, albo występujących w charakterze stróżów i żyrantów kłamstwa jego biografii.

    Kogo ma Pan na myśli?

    Pierwszy z brzegu przykład to prof. Antoni Dudek. Nie kto inny a on właśnie, gdy trwały już prace redakcyjne nad książką Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka deklarował, że zrobi wszystko aby ta publikacja nie ujrzała światła dziennego.

    Obok niego bryluje dziś w charakterze eksperta dr Grzegorz Majchrzak z IPN, który przed dziesięciu laty biorąc udział w tzw. kolaudacji, która przesądziła o odłożeniu na półkę w TVP pierwszego filmu o sprawie „Bolka”-Wałęsy pt. „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, wypowiadał przekonanie, że „nie czas jeszcze” mówić o tych sprawach.

    Nie kto inny także, a sam Bronisław Wildstein oceniał ten film jako „niesprawiedliwy” wobec Wałęsy, a jego ludzie ocenzurowali wersję reżyserską filmu „TW Bolek” tuż przed emisją w 2008 r.

    Która scena „wyleciała” z filmu?

    Ówczesne kierownictwo TVP – ustami bodajże Jana Polkowskiego – zażądało wyeliminowania zakończenia, w którym wykorzystałem nagranie uroczystej przysięgi prezydenckiej Lecha Wałęsy. Dokonano tego szantażując, że film nie zostanie w ogóle wyemitowany, jeśli scena nie zostanie wycięta przez producenta – co kosztowało notabene poważne ochłodzenie naszych osobistych stosunków i dłuższą przerwę w twórczej współpracy. A dziś oglądam niektórych z tych ludzi występujących w rolach ekspertów w dziedzinie zakłamania, w którym sami brali udział.

    Jak rozumiem, chodziło o podtrzymanie tej wersji, wedle której Wałęsa, owszem, nie jest całkiem w porządku, ale „ma też swoje zasługi”. Ta wersja i dziś ma się całkiem dobrze, i jest bezkrytycznie reprodukowana np. przez ministra Piotra Glińskiego, któremu wciąż zdaje się, że historia „Bolka” to tylko przypadek uwikłania z początku lat 70. Wałęsa, jak mówi pan minister, „się zaplątał”. To kolejna dezinformacja i kolejna wersja zgniłego kompromisu z prawdą.

    A jaka jest prawda?

    Otóż współpraca z SB w charakterze płatnego kapusia – to w życiu Lecha Wałęsy, owszem, zaledwie epizod – może nawet stosunkowo mało znaczący w kontekście jego całożyciowej lojalności wobec służb wojskowych, sowieckiej polskojęzycznej bezpieki. I to jest konstytutywny wątek biografii Lecha Wałęsy – trwająca do grobowej deski lojalność względem generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego.

    Prezentowane nam rozważanie przypadku drobnego kapusia „Bolka” to wersja „soft” i „light” kłamstwa biografii Wałęsy. Poważniejsze sprawy odsłonią się nam, kiedy zobaczymy Wałęsę jako lojalnego donosiciela od lat 60. Najpierw w ewidencji MO, a WSW – już w czasie odbywania przez niego zasadniczej służby wojskowej. Donosiciela oddanego w dzierżawę przez bezpiekę „zieloną”, bezpiece „niebieskiej” na grudzień 1970 i kilka pracowitych lat jakie potem nastąpiły. Do dziś żyją przecież jeszcze jego koledzy-stoczniowcy, na których życiu zaważyły donosy płatnego kapusia „Bolka”.

    Jednak już w 1976 roku Wałęsa zostaje najwyraźniej reaktywowany jako agent bezpieki wojskowej. Tego ślady dostrzegamy w znanych od dawna dokumentach. Jednak ich interpretacja przez historyków budzi poważne zastrzeżenia.

    Jakie to dokumenty i ślady?

    To znana od dawna notatka z rozmowy Wałęsy z funkcjonariuszami SB Ryszardem Łubińskim i Czesławem Wojtalikiem z 1978 r. Czytamy w niej, że Wałęsa zapowiedział iż o „nachodzeniu go przez SB zamelduje komu trzeba”. Z całego kontekstu sytuacyjnego wynika, że może chodzić wyłącznie o bezpiekę wojskową. Pamiętajmy, że jak relacjonuje Krzysztof Wyszkowski, Wałęsa zgłosił się wcześniej do działaczy Wolnych Związków Zawodowych jako ewidentny prowokator.

    Tym, którzy biorą za dobrą monetę dezinformacje płynące m.in. z gdańskiego muzeum „Solidarności” (etatowo fałszują tam historię ludzie spod znaku prof. Friszke) polecam również uważną lekturę zachowanego protokołu rozmowy Wałęsy z pułkownikami Kilisiem (MON) i Starszakiem (MSW) jesienią 1982 r. Wałęsa prowadzi z nimi dialog w siedzibie prokuratury wojskowej w Warszawie, kiedy jest zwalniany z internowania i podkreśla swoje zasługi dla reżimu komunistycznego.

    Nie zapominajmy wreszcie o tym wszystkim, co zrobił Wałęsa dla zakłamywania najnowszej historii już jako prezydent RP. Powinien za to odpowiadać przed Trybunałem Stanu. Należy także pamiętać o ludzkich ofiarach poniesionych w walce o prawdę, a zatem ofiarach samego Lecha Wałęsy.

    Ofiarach?

    Wymienię tu Henryka Lenarciaka, którego jedyny wywiad na ten temat został wykorzystany w filmie „Plusy dodatnie, plusy ujemne” . Ten starszy kolega Wałęsy ze stoczni na stare lata pracował jako nocny portier – wkrótce po upublicznieniu filmu stracił pracę i zaraz potem zginął w ulicznym wypadku. Zatem kto chciałby podchodzić z pobłażaniem do sprawy „Bolka” jako niewinnej słabostki wielkiego człowieka niech najpierw zapozna się z biografią śp. Lenarciaka.

    Trzeba wspomnieć także majora Janusza Stachowiaka. Kilka lat temu został on zaszczuty za swój udział w filmie, a także składanie zeznań podczas procesu jaki Wałęsa wytoczył Krzysztofowi Wyszkowskiemu. Śp. major – zmarł jak stwierdzono śmiercią samobójczą – okazał się jedynym funkcjonariuszem SB nie wahał się w tej sprawie mówić prawdy. Od niego pochodzi informacja o wcześniejszej rejestracji Wałęsy jako kapusia przez bezpiekę wojskową. Moim zdaniem należy mu się wysokie odznaczenie, a śledztwo w sprawie jego tajemniczego zgonu powinno zostać wznowione.

    Do osób skrzywdzonych należy niewątpliwie także Anna Walentynowicz, z której za życia Wałęsa próbował zrobić mściwą wariatkę; jego ofiarą padł także Krzysztof Wyszkowski. A poza wymienionymi wyżej badaczami, ofiarą ogólnopolskiej nagonki stał się także Paweł Zyzak. Udział w seansach szyderstwa i nienawiści wobec niego wzięli przecież przedstawiciele najwyższych władz państwowych z premierem Tuskiem na czele. Bardzo to charakterystyczne, że w ostatnich dniach Paweł Zyzak nie znalazł się na radarach warszawskich mediów. Sądzę, że w mediach bryluje do dziś całkiem sporo takich autorytetów, które nigdy nie zapomną kol. Zyzakowi własnego oportunizmu, jakim zdążyli się wykazać w jego sprawie.

    Jaką rolę w sprawie ujawnienia materiałów dotyczących TW Bolka odegrała wdowa po generale Kiszczaku?

    Jest kilka opcji. Ta najprostsza i chyba raczej mało wiarygodna, że pani Kiszczakowa wykazała się zwyczajnym brakiem rozsądku. A może to osoby życzliwe i bliskie wdowie wytłumaczyły jej, że bycie depozytariuszem takich tajemnic może kosztować życie? Akcja w świetle reflektorów sprawia, że zainteresowani mogą upewnić się, że pani Kiszczakowa nie jest w posiadaniu ani jednej kartki papieru mogącej posłużyć w demaskacji kolejnego historycznego autorytetu i legendy. W tym środowisku dobrze przecież pamięta się tragiczny los małżeństwa Jaroszewiczów. Może więc pani Kiszczakowa zadziałała bardziej racjonalnie, niż się to z pozoru zdawało.

    Kiedy słyszę natomiast, że pierwszy jej kontakt z IPN miał miejsce już dwa tygodnie temu, to nie mogę sobie zadać innego pytania: czy w tym czasie nie można było przygotować tej akcji porządnie – aby przy okazji spenetrować domy i dacze większej liczby postpeerelowskich generałów? Przeprowadzona takimi jak nam to pokazano w mediach metodami akcja IPN i służb policyjnych miała dość mizerne efekty – ale przy okazji spełniła funkcję sygnału ostrzegawczego skierowanych do ew. nieprzezornych, by zrobili porządek z papierami, których są depozytariuszami.

    A jak ocenia Pan działania IPN i jego prezesa Łukasz Kamińskiego?

    Jego występy z ostatnich dni są próbą autoliftingu własnej biografii. Prezes Kamiński był bowiem osobiście stróżem niepamięci oraz jednym z żyrantów tego zakłamania. IPN pod jego kierownictwem dokonał pełnego powrotu do niesławnej pamięci „kiereszczyzny”, czyli pierwszych lat funkcjonowania Instytutu pod kierownictwem Leona Kieresa. Wówczas trudno było patrzeć na niego inaczej, niż jako na ostatnią kombinację dezinformacyjną Czesława Kiszczaka.

    Czyli rozgrywa się – zwłaszcza w mediach – obecnie spektakl mający na celu dalszą reglamentację wiedzy o Wałęsie i III RP?

    Owszem. Jeśli bowiem reżimowa telewizja mówi o czymś na okrągło przez 3 dni, to trudno nie pomyśleć jakie tematy schodzą z czołówek.

    Ma Pan jakieś propozycje?

    Na przykład wypowiedzenie przez Polskę, nie pierwszy to już raz, wojny państwu rezunów islamskich. Także inne czarne chmury, które zbierają się nad Polską. Moim zdaniem jeszcze w tym sezonie będziemy świadkami kulminacji… Kto wie, czym zostaniemy w pierwszej kolejności zbombardowani: kryzysem finansowym, wojną ukraińską, czy zamachami, których autorstwo przypisane zostanie „ekstremistom” – niekoniecznie już tylko islamskim? W tej sytuacji zatykanie mediów na całe doby seansem hipokryzji i zakłamania z pewnymi tylko pierwiastkami prawdy nie jest z pewnością dobre.

    Czego zatem nowego dowiedzieliśmy się o Wałęsie?

    O Lechu Wałęsie – zgoła niewiele. Ale i to, co już od dawna wiadomo, wystarczy do rewizji obowiązującej wersji historii – z jednoznacznie negatywnym dla niego skutkiem. Tym, którzy martwią się, że na dekonstrukcji mitu Wałęsy wszyscy coś tracimy, że „Polska traci”, odpowiedzmy, że kłamstwo i łajdactwo nie mogą być fundamentem żadnej dobrej sprawy. Cóżby to była za Polska, gdyby jej przyszłość miała zależeć od utrzymywania zmowy milczenia nad łajdackimi sprawkami jednego oszusta?

    Rozmawiał Łukasz Karpiel
    http://www.pch24.pl/

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*