Te dni chwały pozostaną dla nas wielką zagadką… (2)

Naród został oszukany przez ówczesnych sterników, którzy zabezpieczyli PZPR, wywożąc dewizy na konta zagraniczne dla późniejszego trwania u steru. To się zresztą udało we wszystkich demoludach, gdzie lewica postkomunistyczna trzyma się dobrze. Opozycja pseudo-solidarnościowa uwłaszczyła się za zgodą betonu komunistycznego, wspólnie z którym dokonała „odwrotnej” nacjonalizacji. Cały kapitał narodowy w ręce oligarchów, cały naród na bruk…

Scena polityczna utknęła w swym zatęchłym syfilisie na dziesięciolecia. Niektórzy politycy wyglądają dziś jak Leonid Iljicz Brieżniew lecz wciąż trwają, dzierżąc władzę – choćby w pampersie. Lech Wałęsa o pseudonimie nadanym i znanym już tylko sobie, chce dziś w religijnym ekumenizmie pojednać się z Namiestnikiem Jarosławem Kaczyńskim i jego kotem. Starcy nad grobem ocieplają wizerunek upadku! „Nie lękajcie się (…)” – jak mawiał nasz wielki Polak. Nie lękamy się, nie musimy, bo toniemy! Żal tylko śmierci wielkiego Polaka, bł. ks. Jerzego, który oddał swe życie za tych i dla tych niewdzięczników. Kto dziś wie i pamięta o Mszach za Ojczyznę..?

***

Cofnijmy się o lata. Młodzi gniewni, przygotowywani od dawna do wielkiego zrywu widzieli Polskę wielką. Rok 1944! Dosyć już mieli niemieckiego żołdaka, który marzył, by wszystkich Słowian obrócić w perzynę. Rząd w Londynie przygotowywał nowe pokolenie samobójców do upragnionego snu – który po zakończeniu II wojny światowej kontynuowało podziemie antykomunistyczne, zwane dziś Żołnierzami Wyklętymi – snu o powrocie Polski sanacyjnej z uprzywilejowaną pozycją burżuazji, ziemiaństwa i duchowieństwa.

Nie wiem, czy wszyscy podzielali te mrzonki, bo wszak warszawska opozycja antyhitlerowska to nie tylko Armia Krajowa i Narodowe Siły Zbrojne ale też Armia Ludowa, Polska Armia Ludowa, syndykaliści… 1. sierpnia 1944 r. Godzina W zaczęła ludowy zryw! Minęła kolejna, 74. już rocznica Powstania Warszawskiego. Tych, co o własnych siłach przychodzą na obchody, pozostaje niewielu. Wielu za to po ‘89 roku zostało w Warszawie eksmitowanych ze swych mieszkań, żyje na minimum socjalnym, za to kolejne ekipy u władzy z okazji podniosłych rocznic potrzebują do swych obchodów kombatantów jako… statystów.

Prezydent Andrzej Duda w swoim przemówieniu powiedział, że „warto było” wywołać powstanie, bo rzekomo dzięki temu żyjemy teraz w wolnej Polsce. Komu się dobrze żyje, ten powinien dziękować, a co z resztą? Dosyć karkołomna konstrukcja myślowa imć Prezydenta! Jeśli weźmiemy aspekt udręczenia ludności Warszawy, to nie możemy Powstania rozpatrywać przez pryzmat strategiczny i militarny, bo tu nie osiągnęliśmy niczego! Zginęło 25 tysięcy bandytów w faszystowskich mundurach. Niemcy nie lubili babrać się w krwi podludzi, stąd najczęściej Ukraińców, Łotyszy, Kozaków, Rosjan – kryminalistów Oskara Dirlewangera, ludzi Bronisława Kamińskiego, którzy pacyfikowali Wolę, Koło, Młynów i Śródmieście. Śmierć, choćby piękną, jakby dzisiaj wielu chciało – poniosło 200 000 cywilnych mieszkańców stolicy, kilkanaście tysięcy powstańców, w dodatku doprowadzono do zniszczenia niemal całego miasta. Sowieci, stojący po drugiej stronie Wisły, wypełniali tylko przyszłe scenariusze czekając, aż Polacy się wykrwawią, oddając swą daninę historii.  (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

sierpień 2018

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*