Prowokacja zza biurka

 

 

 

 

 

 

 

 

Ledwie w niedzielę, 12. lutego, mieszkańcy gminy Mielno skorzystali z możliwości zorganizowania lokalnego referendum – a już decyzja administracyjna podważa jego wyniki. Przypomnijmy, uprawnieni mieszkańcy odpowiadali na pytanie: „Czy wyraża Pan/Pani zgodę na lokalizację elektrowni jądrowej lub wszelkiej innej infrastruktury związanej z przemysłem jądrowym i rozpoczęcie jakichkolwiek prac badawczych, związanych z tymi inwestycjami na terenie gminy Mielno?”. Wynik łatwy był do przewidzenia, gdyż nie dalej jak w grudniu 2011 r. przedstawiciele Polskiej Grupy Energetycznej (ewentualnego inwestora budowy) i współpracujących z nimi firm geologicznych zostali z Gąsek po prostu przegnani. 57% frekwencji dało wystarczający zapas, by „sprawdzian” był prawnie ważny. Potrzebowano tylko 30% obecności. Spośród głosujących jedynie 125 osób wyraziło zgodę na rozpoczęcie prac przygotowawczych i późniejszą budowę EA.

Centralne media skrupulatnie mielneńskie głosowanie przemilczały, podobnie – „półgębkiem” – przekazano opinii publicznej informację z poniedziałku, 13. lutego. Otóż dokładnie wówczas Marcin Zydorowicz, wojewoda zachodniopomorski, człowiek dość młody, bo urodzony w roku 1974 – podpisał decyzję, która na przekór woli mieszkańców gminy Mielno zezwala Polskiej Grupie Energetycznej na rozpoczęcie pomiarów i innych badań, służących do opracowania raportu inwestycyjnego.

Z pewnością – na tym bowiem polega polityka, nie tylko w wydaniu neoliberalnym – decyzja została podjęta znacznie wcześniej. Tym niemniej Platforma Obywatelska czekała cierpliwie na wynik referendum i wojewoda Zydorowicz złożył jedynie swój podpis na dawno przygotowanym tekście dokumentu. Tym samym rząd RP – gdyż wojewoda jest bezpośrednim podwładnym premiera Tuska i reprezentuje Radę Ministrów na swoim terenie –  dał mieszkańcom Mielna i okolic wystarczająco czytelny sygnał: możecie sobie głosować zgodnie z waszą wolą i sumieniami, ale od rządzenia jesteśmy my. I na oddolną demokrację na pewno wam nie pozwolimy. Wy nie chcecie budowy, ani też poprzedzających ją badań, ale my chcemy. W waszym, Drodzy Obywatele, interesie, którego nie rozumiecie, wrogo nastawieni przez różnych, nie liczących się z realiami, ludzi. Jak nie profesor Dakowski mówi wam za dużo, to inna Pomorska Inicjatywa Antynuklearna… I po co? Ze zbytnią wiedzą trudno spać, a jeśli uwierzycie, że atom jest „zielony”, tak jak każemy uczyć wasze dzieci, to przynajmniej nie zachorujecie na nerwicę. Bo braku białaczki za lat kilka już wam nie zagwarantujemy…

Wojewoda Zydorowicz – odmawiając podpisania zgody dla PGE – przestałby być wojewodą. Toteż nie odmówił; być może jako socjolog wierzy wciąż w Polskę szklanych domów i niską szkodliwość energetyki atomowej. Koszta go nie interesują, bo teoretycznie ma je ponieść inwestor. Że jest to fikcja? A czymże karmi się polityka, by móc wykarmić polityków?

Wobec protestów ws. ACTA, a teraz ws. podwyższenia wieku emerytalnego – rząd neoliberałow w ogóle zmienia taktykę. Powołana w roku 2009 na stanowisko Pełnomocnika Rządu ds. Polskiej Energetyki Jądrowej, w randze podsekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki, Hanna Trojanowska, spotyka się, co prawda, na Wybrzeżu ze zwolennikami i przeciwnikami energii atomowej, reprezentując Radę Ministrów – ale też publicznie zaczyna odżegnywać się od upolitycznienia decyzji o budowie EA, twierdząc, iż o wszystkim decyduje inwestor, czyli Polska Grupa Energetyczna.

Smaczku spotkaniom p. Trojanowskiej dodaje fakt, iż są filmowane – oficjalnie po to, by zgromadzić materiał do analizy argumentów za i przeciw. W sytuacji, gdy doskonale wiadomo, iż premier Tusk dobrowolnie od lansowania atomu nie odstąpi – nikt takich argumentów roztrząsać w ogóle nie będzie. Natomiast to, kto i co mówi – owszem. Jednych zapisze się na straty, innych wynagrodzi za poparcie dla „atomowego premiera”.

PGE tymczasem jasno daje do zrozumienia, iż nie uważa referendum za wiążące i będzie kontynuować… „dialog z mieszkańcami gminy Mielno”. Zapewne za pośrednictwem kolejnych decyzji wojewody Zydorowicza. Takiemu rozumieniu dialogu wtóruje „Gazeta Wyborcza”. Na jej stronie już uruchomiono – płatnych zazwyczaj – komentatorów, którzy znów ciskają inwektywami (brak moderacji – w „GW”???) w przeciwników budowy polskich N-plantów.

17. lutego wójt gminy Mielno, Olga Roszak-Pezała, skierowała pismo do Prezydenta RP, Bronisława Komorowskiego. Prosi go o pomoc i uszanowanie woli uczestników referendum. Pisze również, iż „jako gospodarz gminy, i jako jej mieszkaniec jednoznacznie stwierdza, że budowa siłowni jądrowej to dla mieszkańców wyrok śmierci, to klęska dla turystycznej przedsiębiorczości, to wreszcie powolne obumieranie obszaru chronionego krajobrazu”.

Co zrobi prezydent Komorowski? Z pewnością wykorzysta pismo pani wójt do własnych rozgrywek ze słabnącym premierem.

Czy ktokolwiek serio chce budować elektrownię jądrową w Gąskach, to sprawa całkiem inna.

Ale traktując rzecz po obywatelsku – mamy do wyboru: albo udowodnić neoliberałom, iż to wciąż nasz kraj, nie ich – albo uznać, iż Gąski są wyłącznie sondażem zachowań społecznych i zlekceważyć zagrożenie.

Lekceważenie zagrożeń nie należy jednak do repertuaru zachowań racjonalnych. Rząd może sobie na to pozwolić, obywatele już nie.

 

Lech L. Przychodzki

 

Na zdjęciach: uczestnicy koszalińskiego protestu z 23. lutego (fot.: Radosław Sawicki) i wojewoda Zydorowicz

Pierwodruk: http://www.infopol.lt/pl/naujienos/detail.php?ID=4743 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*