Protestuję przeciwko strajkowi nauczycieli!

Nieważne, co teraz napiszę – i tak staję po którejś ze stron barykady. Polskie społeczeństwo stało się wobec siebie tak zantagonizowane, że niewiele potrzeba, by iskra wysadziła nas wszystkich w kosmos. Dla mnie, człowieka o lewicowej duszy, prawo do protestu to rzecz święta! Walka o lepszy byt, prawa do godnego wykonywania zawodu, bezpieczeństwa i higieny pracy, godnych zarobków, ludzkiej atmosfery w szkole. W większości firm o kapitale zagranicznym prawa pracownicze w Polsce są naginane, “uelastyczniane”, obchodzone i łamane. Dzieje się tak ku uciesze wszystkich opcji politycznych, również Prawa i Sprawiedliwości, jak i opozycyjnej Koalicji Obywatelskiej. Wy wszyscy, politykierzy z Bożej łaski, patrzycie na pracownika z pogardą, bo sami macie wygodne i miłe życie na nasz koszt! Wprowadziliście ramię w ramię deregulację zawodów (deregulacja zawodów stanowi kontynuację realizacji zapowiedzi zmian legislacyjnych, wskazanych w expose premiera Donalda Tuska w dniu 18. listopada 2011 r., gdzie znalazło się zobowiązanie do podjęcia działań rządowych w celu ograniczenia regulacji w przynajmniej połowie, spośród zawodów regulowanych w Polsce). Już dziś zamach na wiele zawodów ma miejsce, są to m.in. następujące profesje: instruktor nauki jazdy, egzaminator osób, ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdem, taksówkarz, dyplomowany bibliotekarz, diagnosta, uprawniony do wykonywania badań technicznych pojazdów i wiele innych. Czym kończy się liberalizowanie gospodarki? Kończy się tym, że resztki naszej suwerenności przejmują zagraniczne koncerny! Protest taksówkarzy pod hasłem: “Stop nielegalnym przewozom” jest krzykiem ogromnej grupy zawodowej. Taksówkarze z całej Polski zjechali do Warszawy, by protestować przeciwko zmianom w prawie, które wprowadził rząd Prawa i Sprawiedliwości pod naciskiem USA, lobbującym za firmą UBER, która – by omijać przepisy – wozi klientów przy współpracy z polską fundacją, gdzie kierowcami są… ”wolontariusze”. Władza nie robi niczego w celu likwidacji nielegalnych przewozów, za to z premedytacją promuje ich działalność. Taksówkarze nie godzą się m.in. z fikcyjnym zatrudnianiem osób przez korporacje, brakiem szkoleń BHP i brakiem uregulowań w sprawie dyżurów pracy w tych przedsiębiorstwach. Taksówkarz, który dziś chce się utrzymać na rynku, będąc sam sobie pracodawcą, utrzymując sam swój samochód, płacąc ubezpieczenia siebie i pasażera, nie jest w stanie konkurować z firmami, stosującymi aplikacje i udającymi, że przewozu dokonuje taksówkarz a w rzeczywistości jest to ktoś anonimowy i przypadkowy a często jeszcze obcokrajowiec, nieznający języka polskiego. Polski rynek pracy powoli zaczyna przypominać niewolniczy koszmar człowieka, rzuconego samemu sobie w otchłań bez zasad. Taki los przygotowują przyszłemu pokoleniu Polek i Polaków ich uduchowieni w trosce o dobro wspólne, partyjni przedstawiciele z nadzwyczajnej kasty w Sejmie i Senacie…
Strajk nauczycieli, tłustych kotów z budżetówki, pokazuje jak na grandę wyrwać z budżetu psi grosz. Dowodzi też dobitnie jak nierozważni i oderwani od rzeczywistości tego zdegenerowanego kraju są pedagodzy. Chyba ta ogromna zawodowa grupa ma świadomość, że katastrofa demograficzna trwa i Polaków ubywa! Współczynnik dzietności Polek jest nawet niższy niż 16 lat temu! W 2016 roku wyniósł on 1,36 dziecka, zastępowalność pokoleń gwarantuje dopiero współczynnik na poziomie 2,1. Jak informuje GUS, w sezonie 2017/2018 w Polsce uczy 701,573 tys. nauczycieli. 85 proc. nauczycieli to osoby pełnozatrudnione, co daje informację reszcie społeczeństwa harującego jak woły, że prawie cała brać nauczycielska korzysta z przywilejów. Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego, zorganizował protest polityczny, który wprost bije w uczniów i ich rodziców, a i idealnie wpisuje się w kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego, jak i nadchodzących wyborów do Sejmu i Senatu całej zjednoczonej opozycji liberalnej. Żenujący postulat tego strajku brzmi: »Dajcie, nie patrząc na nic, tysiąc złotych, bo nam się należy!«”.

Nie wiem, czy wam się należy, bo wystarczy spojrzeć na efekty waszej pracy! Academic Ranking of World Universities, prowadzony przez Institute of Higher Education przy Uniwersytecie Jiao Tong w Szanghaju bierze pod uwagę osiągnięcia naukowe i badawcze uczelni wyższych. Pod uwagę wzięto w roku 2017 zdobyte nagrody w znaczących konkursach naukowych, liczbę cytowań i publikacji w liczących się czasopismach naukowych. Polskie UW czy UJ są w rankingu na miejscach w czwartej setce! Może dlatego nauczyciele akademiccy, członkowie ZNP, dziś nie strajkują! Strajkują ci, którzy uczą na niższych szczeblach tej drabiny, w której w ramach przekazywanej uczniowi wiedzy od dziesiątek lat nic się nie zmienia! Ta sama podstawa programowa, której można wyuczyć się na pamięć a resztę czasu przeznaczyć na relaks! Kiedyś odkrycia, które zrewolucjonizowały świat, robiło się przy pomocy sznurka i kamienia oraz spadającego z drzewa na głowę jabłka a dziś za budżet, wystarczający do założenia starego i bogatego rodu, odkrywa się same pierdoły.
Na tym polega nasza nauka. Na mentalności polskich naukowców, którzy mają ją urzędniczą, nieukierunkowaną na odkrycie prawdy, ale na spełnienie wymogów formalnych i nauka jest tu tylko pretekstem.
Dzisiejsze protesty, podburzane przez opozycję parlamentarną, to również efekt wprowadzenia przed dwoma laty reformy edukacji, która, zdaniem “Europejczyków”, została wprowadzona za szybko i bez konsultacji. Do środowiska nauczycielskiego i ich związku ZNP nie dociera, że nadchodzi kres sztucznej nadbudowy, jakim były gimnazja, dające kolejne intratne etaty i bezpieczną, dobrze płatną pracę. Żaden kraj nie udźwignie takiego głazu ludzi, generowanych jako elektorat postkomuny i środowisk liberalnych. Nieefektywny system edukacji będzie szedł również w kierunku deregulacji, zgodnie z wytycznymi zdegenerowanego świata. Polska, wchodząc do struktur Unii Europejskiej, przyjęła wszelkie elementy zniewolenia jako swoje, więc poziom tego społeczeństwa jest nadzorowany i taśmowo zaniżany, zgodnie ze światowym trendem. Społeczeństwo niewolników i pariasów nie potrzebuje już pasterzy i nauczycieli! Przygotujcie się na pracę fizyczną!
Rozumiem was, że sięgniecie po wszelkie środki, by utrzymać swoje przywileje, wszak nie znacie innego życia, poza tym w szkole! Nie lubicie w swoim gronie ludzi sukcesu, pełnych pasji i wiary w ucznia. Dzisiejsza szkoła to uniformizacja sztampy a Karta nauczyciela to 102 artykuły, służące całkowitemu zwolnieniu nauczyciela z jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoją pracę! Nauczyciela dziś nie da się zwolnić, nawet gdy rażąco odbiega od wyznaczonych standardów (chyba, że szkoła jest likwidowana itp.). Znacie tylko świat wygodny i przez pryzmat swojego życia zawodowego ślecie swoje jęki do tych, którzy dziś nie mogą zabrać własnego dziecka do swojej pracy, bo tyrają w wyzutych z polskiego prawa pracy Strefach Ekonomicznych, gdzie królują wyzysk i mobbing. Z danych OECD z 2017 roku wynika, że nauczyciele w polskich podstawówkach pracują naprawdę krótko. W zestawieniu wygląda to następująco: Polska – 564 godzin rocznie, Niemcy – 801 godzin rocznie, Stany Zjednoczone – 1004 godzin rocznie. Niewiele godzin spędzanych w murach szkoły, trzymiesięczne płatne wakacje, wszystkie wolne święta i wszelkiego rodzaju „długie weekendy”, jak również dodatkowe dni wolne, rozdzielane przez dyrektora i roczny pełnopłatny urlop na podreperowanie zdrowia, który w swej drodze zawodowej można wybrać aż trzy razy, są marzeniem ludzi pracy w Polsce i powodem do zazdrości. Cały czas wasza grupa zawodowa dostaje przecież podwyżki i tak 5% dostaliście od stycznia 2019 roku, jest też mowa o dodatku 500 zł do pensji dla wyróżniających się pracowników, dodatku wiejskim 10% zasadniczego wynagrodzenia, wychowawstwo ma być wycenione na 300 zł, wysługa lat – do 20%. Opozycja parlamentarna w osobie Grzegorza Schetyny i wizjonera rady Fundacji Otwarty Dialog, Bartosza Kramka już w roku 2017 przewidzieli scenariusz paraliżu kraju. To nie są spontaniczne protesty, choć spontanicznie włącza się w nie wielu zdezorientowanych, zmanipulowanych ludzi, którym wmówiono, że PiS zmienia ustrój Polski na totalitarny, że szkoły zostaną zawłaszczone przez partię, a ludzie stracą wolność. Niniejsze opracowanie Fundacji Otwarty Dialog prezentuje 16 punktów, opartych m.in. na doświadczeniach wyniesionych z misji obserwacji i wsparcia ukraińskiego Euromajdanu. Bartosz Kramek przewidywał, że Front Demokratyczny (dzisiejsza Koalicja Obywatelska), w ramach którego zostaną powołane odpowiednie, tematyczne zespoły zadaniowe, odpowiedzialne za realizację działań w poniższych sferach przejmie rolę koordynatora protestów. „(…) Skuteczność wymaga zmobilizowania szerokich mas społecznych, a zanim to nastąpi, wielu środowisk, których opór może sparaliżować funkcjonowanie państwa; wymaga to rozmów, prowadzonych przez opozycję i czołowych działaczy społecznych z centralami związków zawodowych (w szczególności ZNP) (…)”. Jak to się dzieje, że nic nie dzieje się na tym świecie przypadkowo? Wszelkie scenariusze powstają dużo wcześniej w zaciszu gabinetów partyjnych, czy na drogich, zakrapianych rautach – a dziś w media idzie głos o ucisku, nędzy i dramacie słaniających się z głodu nauczycieli! Dzisiejsza opozycja, jak i media jej przychylne tj. TVN i Gazeta Wyborcza jak i Radio Tok Fm zapominają, że kiedyś prezentowały zupełnie odmienne zdanie, dotyczące problemu nauczycieli od tego, które głoszą obecnie. Dominika Wielowieyska w artykule Kartę nauczyciela do kosza, drukowanym 27. kwietnia 2012 roku, wysnuła odważne wizje. „Samorządowcy wydali wojnę archaicznej Karcie Nauczyciela. Słusznie. Bo Ministerstwo Edukacji Narodowej jest w tej sprawie kompletnie bierne. Nauczyciele w szkołach publicznych powinni mieć normalny, 40-godzinny tydzień pracy bez przywileju 18-godzinnego pensum (czas spędzony przy tablicy). Dziś spędzają bardzo mało czasu na lekcjach w porównaniu z kolegami z Unii Europejskiej. Poza tym mają rozmaite mieszkaniowe i wiejskie dodatki do pensji, niezwiązane z wydajnością. Trzeba je zlikwidować, podobnie jak roczne pełnopłatne urlopy na poratowanie zdrowia, które przysługują już po siedmiu latach pracy. I to trzy razy w ciągu całej kariery. Warto dać dyrektorom szkół większe pole manewru w doborze kadry. Teraz wyrzucenie złego nauczyciela ze szkoły publicznej graniczy z cudem. Słowem: Kartę Nauczyciela trzeba po prostu wyrzucić do kosza. I nie chodzi o to, by nauczycieli zubożyć, ale o to, aby te pieniądze zamiast na “nicnierobienie” – wydać na premie i wyższe zarobki dla tych nauczycieli, którzy pracują najwięcej i są najlepsi.” Strajkującym nauczycielom dziś powinien zjeżyć się głos na głowie, gdy cofniemy się w poglądach dzisiejszych obrońców demokracji o kilka lat wstecz.
Strajk płynie dalej, ale czy odnosi pożądane skutki? Moim zdaniem każdy kolejny dzień przynosi temu środowisku coraz większy opór społeczny, o którym nie mówią media liberalne. Społeczeństwo ma dosyć walki szkoły z własnymi dziećmi. Celem strajku był paraliż egzaminów, do czego nie doszło, dzięki ofiarności między innymi zwykłych obywateli. Dla milionów rodziców dziś najważniejsze jest, żeby dzieci zdały egzaminy i dostały się na kolejny szczebel edukacji. To, jak będzie ona wyglądała, jest w gestii rządu i może już czas zakończyć pewną farsę, która toczy się od lat. Może już czas wprowadzić dla środowiska nauczycielskiego realne pensje, które będą je satysfakcjonowały, zlikwidować przywileje a nadmiar nikomu niepotrzebnych etatów – zlikwidować. Rząd – i tu nieważne, z jakiej opcji – nie może poddawać się szantażowi jednej z ostatnich grup, broniących swoich wygórowanych przywilejów. Jak widzimy, protest ten jest polityczny i, o zgrozo, popierany przez samorządy, zdominowane przez polityków Platformy Obywatelskiej. Regionalna Izba Obrachunkowa w Krakowie wydała 9 .kwietnia prawnie wiążący i oficjalny komunikat: strajkujący nauczyciele nie mogą otrzymać żadnego wynagrodzenia oraz być zmuszani do strajku. Zgodnie z wykładnią art. 23 ustawy z dnia 23. maja 1991 r. o rozwiązywaniu sporów zbiorowych “udział pracownika w strajku zorganizowanym zgodnie z przepisami przywołanej ustawy nie stanowi naruszenia obowiązków pracowniczych, a w okresie strajku (…) pracownik zachowuje prawo do świadczenia z ubezpieczenia społecznego oraz uprawnienia ze stosunku pracy, z wyjątkiem prawa do wynagrodzenia”. Choć wynagrodzenie podstawowe nauczycieli reguluje rozporządzenie ministra edukacji, formalnie ich pracodawcą jest samorząd. To rada miasta lub gminy ustala wysokość dodatków do nauczycielskich pensji i budżety szkół. Wielu samorządowców z miast, opanowanych przez Platformę Obywatelską, roszczenia nauczycieli popiera i deklaruje, że pieniądze znajdzie. „Podjęłam decyzję, że wszystkie pieniądze zarezerwowane w budżecie na pensje zostaną nauczycielom przekazane w formie dodatków, bez względu na strajk” – napisała na Twitterze Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi. Nauczyciele we Wrocławiu dostaną to, co się im należy, zadeklarował prezydent Wrocławia, Jacek Sutryk. Podobną deklarację złożył Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy. To zaskakujące deklaracje i dosyć swobodne lawirowanie na granicy prawa urzędników, którzy zostali powołani do tego, by tego prawa strzec. Jako obywatel naszego zdemoralizowanego kraju jestem oburzony takim postawieniem sprawy i cwaniactwem, rodem z pijackiej meliny! Nadwyżki, które zostaną w szkołach po obniżeniu pensji za czas strajku, samorządy planują przekazać dyrektorom na dodatkowe zajęcia, np. wyrównawcze, na których nauczyciele mogliby dorobić.

Reasumując: jestem rodzicem dziecka, jakie zostało wplątane w protest politycznych aktywistów, którzy nie walczą o poprawę jakości edukacji (a to powinien być kluczowy argument protestu), poprawę bazy dydaktycznej i remontu samych szkół, pamiętających często czasy minione – a na sztandary stawiają postulat płacowy, który z racji pracy na pół etatu nie powinien nigdy paść. Sama podwyżka pensji nauczycieli nie zmieni mentalności i jakości nauki. Jak pamiętamy ze strajków pielęgniarek i środowiska lekarskiego, których pensje poszybowały w gorę a z doniesień ze Śląska ludzie na SOR-ach umierają, bo nikomu się nie chce pracować nawet za kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie! Do rodziców docierają sygnały z zabetonowanej twierdzy, jaką dziś jest szkoła, iż uczniowie mają odrabiać zaległe zajęcia w wakacje, bądź szkoła wymyśli inną koncepcję na odpracowanie programu lekcji, zawieszonego na czas strajku. Moje dziecko nie będzie waszym zakładnikiem! Nie będzie niczego odrabiało, bo ja nie popieram waszych postulatów płacowych, nie popierają was również nauczyciele akademiccy, jak i większość społeczeństwa. Koniec z przywilejami – na dno, drodzy nauczyciele, spadniemy jak równy z równym!

 

Roman Boryczko,

kwiecień 2019

One thought on “Protestuję przeciwko strajkowi nauczycieli!

  • 12/04/20 o 23:31
    Permalink

    trzeba było nie przeprowadzić matur. świat by się nie zawalił, tak jak teraz się nie zawalił (przynajmniej nie przez to), a postulatów było dużo, o wiele ciekawszych. W sumie to ten tekst jest okropnie odklejony.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*