Inne

Proroctwa światowego kryzysu ekonomicznego

Globalny kryzys ekonomiczny, a według niektórych ekspertów, jedynie załamanie funkcjonowania systemu finansowo – bankowego na świecie, stało się faktem. Zjawisko to, z niepokojem śledzą potężne giełdy. Możni tego świata zbierają się na licznych spotkaniach i debatują nad rozwiązaniem kryzysu. Zwykli ludzie, z biciem serca obserwują zawirowania kursów walut w kantorach. W mediach toczy się nieprzerwana debata nad przyczynami i skutkami nowej, światowej choroby. Co do jej genezy, panuje ogólna zgoda. Niemal wszyscy za główne źródło kryzysu, uznają niewłaściwą dystrybucję kredytową. Jak ocenia się banki amerykańskie udzielały kredytu praktycznie wszystkim, którzy chcieli go otrzymać. Nie wnikano natomiast, czy petenci mają zdolność jego zwrotu. Nie sprawdzano ich zabezpieczenia majątkowego. Rozpoznanie światowej choroby jest dobre, ale już jej leczenie jest niewiadomą. Jedni w kuracji zdrowotnej proponują reanimacje – poprzez zwiększoną ingerencję państwa. Drudzy wręcz przeciwnie, uważają że zahartowany pacjent powinien wyzdrowieć sam, bez żadnych leków. Dysputa kapłanów kościoła socjalistów z kapłanami kościoła liberałów przypomina wielkie średniowieczne starcie metafizyków z tomistami. Założyć się można, że gorliwi wyznawcy dwóch głównych nurtów ekonomicznego kościoła, nigdy nie dojdą do consensusu. Pewnie jedni i drudzy mają trochę racji. Życie rozstrzygnie.  

Błędy w polityce kredytowej największych banków świata nie są jedynym źródłem kryzysu gospodarczego. Tkwią one znacznie głębiej, ale mówienie o nich nie jest już tak popularne. Od wieków głównym motorem rozwoju gospodarczego poszczególnych krajów, była ekspansja skierowana wobec innych krajów. Towarzyszyło jej wsparcie militarne, a to z kolei przyczyniało się do rozwoju rodzimej gospodarki. Prowadzone wojny, co brzmi paradoksalnie wpływały pozytywnie na postęp technologiczny, wymuszały od gospodarki nowe, lepsze i tańsze rozwiązania. W czasach pokoju, najlepsze wyniki uzyskuje też przemysł różnej branży, który pracuje na rzecz sił zbrojnych. Jednak przekroczenie pewnej granicy, okazuje się być niebezpieczne. Nie da się prowadzić kilkuletniej wojny, która nie przynosi żadnych zysków. Za takie działania płaci się surową cenę. To spotkało ZSRR w Afganistanie. Ten sam los dosięga USA w Iraku i Afganistanie. Generałowie amerykańscy i brytyjscy otwarcie mówią, że ze znienawidzonymi Talibami należy rozmawiać o pokoju. Największą mądrość wykazuje państwo środka. Pekin nie dokonuje inwazji na Tajwan. Chińczycy nieprzerwanie rozwijają rodzimy przemysł zbrojeniowy, jednak zamiast działań militarnych wolą skoncentrować się na wykupie amerykańskiego długu. Działania chińskie zmuszają przy tym USA do dalszego życia na kredyt. Zjawisko to wygląda następująco: Chiny muszą lokować gdzieś dolary, które skupują od swoich eksporterów, a ponieważ najbezpieczniejszą lokatą świata pozostają obligacje skarbu USA. Pekin de facto pokrywa długi Waszyngtonu, zachęcając Amerykę do dalszego życia na kredyt[1].

Polityka Pekinu znakomicie dostosowuje się do niespokojnych czasów kryzysu. Do tego wszystkiego dochodzi gigantyczny deficyt handlowy USA i niebotyczna nadwyżka po stronie chińskiej. Pekin chroni własną walutę i ściśle kontroluje swoje, zresztą coraz większe rezerwy budżetowe. Coraz bardziej też wzrasta, ekonomiczne podporządkowanie Chinom, krajów afrykańskich. Mozambik, Angola, Namibia i pozostałe biedne kraje „czarnego lądu” dzisiaj nie wyobrażają sobie bez udziału Chin postępu cywilizacyjnego. Robotnicy z Azji budują w Afryce sieci dróg, kolei, stawiają zakłady przemysłowe. Chińczycy zaczynają również przenikać do gospodarek krajów Ameryki Łacińskiej. Kontrofensywy USA nie widać. Trudno żeby była, skoro wiadomo kto wykupił amerykańskie długi.

Kolejnym tematem tabu współczesnego świata, jest nakręcony do gigantycznych rozmiarów konsumpcjonizm. Max Weber przewróciłby się w grobie, jeśli wiedziałby, że etos protestanckiego w większości społeczeństwa USA, zatraca się na półkach hipermarketów. Wielkie sklepy oferują już pół roku przed Bożym Narodzeniem, tysiące świątecznych gadżetów. Brak gotówki nie jest problemem, stworzony został, ceniony także w Polsce, kredyt konsumpcyjny.

Kolejny problem stanowi zmarnotrawienie, często ogromnych funduszy. Dzieje się tak w przypadku światowych organizacji, przeznaczających środki finansowe na konkretne cele. Wielkie machiny biurokratyczne często nie są zdolne w objętych pomocą państwach, do wyegzekwowania realizacji konkretnych planów. Proceder ten rozpoczyna ONZ, który przeznacza środki dla głodujących w Afryce czy Azji. Pieniądze płynące w te miejsca nie zmieniają status qou, a jedynie umacniają reżim lokalnych dyktatur. Całkowitą porażkę odnoszą, albo wkrótce odniosą komisje UE, które lekką ręką wpompowują gotówkę w rządy państw, które nie potrafią zrealizować postawionych przed nimi zadań. Przykładem mogą tu służyć wirtualne polskie autostrady, węgierskie załamanie finansowe, czy przerażająca korupcja w Bułgarii. Coraz głośniej w Brukseli mówi się, że przyjęcie w 2007 roku Rumunii, a zwłaszcza Bułgarii było całkowicie przedwczesne. Nad całością unosi się zaś duch globalizmu, który w magiczny sposób może sprawić, że najbogatsza na świecie Islandia ogłasza swoje bankructwo, niczym najbiedniejsze na świecie Haiti.

Warto się jednak zastanowić, czy przed widmem światowego kryzysu ekonomicznego, nie ostrzegano już znacznie wcześniej. Każde wydarzenia mają bowiem swoich proroków. Niestety, od czasów biblijnych są oni nie rozumiani, wyśmiewani, poniżani, więzieni, albo zabijani. Proroctwa odnajdujemy w różnych rodzajach twórczości intelektualnej. Od rozpraw naukowych ekspertów, skończywszy na niszowych, znanych tylko nielicznym, zespołom muzycznym. Przesłanki ich twórczości wiązały się często z krytyczną oceną kondycji, wydawałoby się znakomicie funkcjonującego świata.

Do jednych z pośrednich źródeł światowego kryzysu ekonomicznego, należy zaliczyć kulturę konsumpcji. Model społeczeństwa zachodniego funkcjonujący w uwielbieniu egoizmu, hedonizmu, ślepego pomnażania dóbr materialnych doczekał się licznej krytyki. Głosy ostrzeżenia pochodziły przede wszystkim od kościoła rzymskokatolickiego, środowisk lewicowych intelektualistów, oraz od części zaangażowanej bohemy artystycznej. Przed skutkami życia w permanentnym systemie, nieustannego kupowania, a zarazem nie liczenia się z kosztami, przestrzegał wielokrotnie Jan Paweł II.

Karol Wojtyła dał temu wyraz w encyklice Centesimus Annus. Opisał w niej m.in. traktowanie pieniądza jako nowego boga. Według polskiego papieża konsumpcja nie prowadzi do rozwoju człowieka, ani poszczególnych społeczności. Jest ślepą drogą. Według Wojtyły, w dalszej perspektywie może stać się przyczyną upadku człowieka. Do opublikowanej encykliki papieskiej, tuż po święcie pracy, 2 maja 1991 roku powracali kilkakrotnie liczni intelektualiści. Odwoływali się do niej zaraz po śmierci papieża również publicyści. Był nim np. Frank Paul Weber, który artykuł: Papież i ekonomia. Bardzo złagodzony kapitalizm według Jana Pawła II, zamieścił 5 kwietnia 2005 roku w „La Tribune”. Encyklika, napisana przez Jana Pawła II w hołdzie dla „Rerum Novarum” Leona XIII stała się natchnieniem dla licznych sesji. Jedną z nich, o charakterze międzynarodowym, zorganizowano w maju 2006 roku w Rzymie. Zatytułowano ją: Centesimus Annus a przyszłość Europy.

Przed uleganiem czarowi kultury konsumpcji ostrzegali od lat 90. XX wieku tacy intelektualiści jak: Benjamin R. Barber i George Ritzer. Ten pierwszy autor w głośnej książce Dżihad kontra Mcświat pisał: Na tym polega dylemat współczesnego człowieka: im bardziej jest potężny, tym nieszczęśliwiej się czuje. Wszystko co mamy, służy tylko temu, że „potrzeba” nam coraz więcej, a im więcej mamy, tym więcej potrzebujemy, by chronić nasz stan posiadania[2]. Zdobywanie tysiąca bezsensownych przedmiotów, na które przeznacza się poważne środki finansowe może doprowadzić do katastrofy domowego budżetu. Niestety, przy propagowaniu idei konsumpcji czołową rolę odgrywa odgórne pobudzanie społeczeństwa do uczestniczenia w tym procesie. Uczestnictwo to wiąże się z polityką racjonalizacji organizacji społecznej. Chodzi w niej, aby jak najwięcej osób kupowało i nie myślało o tym co kupuje. Zagadnienie to poruszył również w swojej książce George Ritzer. Przed ośmiu laty opublikowano jego: Makdonaldyzacja społeczeństwa.

Nieprzerwaną krytykę społeczeństwa konsumpcyjnego, która musi doprowadzić do światowej tragedii, prowadzą od lat zespoły punk-rockowe. Nie sposób wymieniać ich wszystkich. Sporo ciekawego dzieje się pod tym względem u naszych sąsiadów, a także wśród rodzimych punk-rockowych grup muzycznych. Warto w tym miejscu wymienić, pochodzący z Rostocku band Dritte Wahl i nagraną w 2001 roku płytę Halt mich fest. Szczególnie wymownymi utworami krytykującymi społeczeństwo hołdujące konsumpcji są Und jetzt? oraz Schrei hinter Glas. Ciekawe spojrzenie na podobne zagadnienia prezentuje również słowacki zespół Davova Psychoza. Z wydanej w 1998 roku płyty Kriza Vedomia godne wymienienia są utwory: Praca (Arbeit Macht Frei) oraz Žit Neznamena trpiet.

Na polskim rynku muzycznym niekwestionowanym liderem krytykującym panujące stosunki polityczno – ekonomiczne jest zespół Dezerter. Począwszy od płyty: Mam kły, mam pazury, a skończywszy na Nielegalnym zabójcy czasu. Z wymienionej tu pierwszej płyty, wydanej w 1996 roku duże wrażenie wywołuje utwór Bestia i Płacisz: Płacisz za chleb, płacisz za wodę, płacisz za pokój, płacisz za prawo, płacisz za więzienie, płacisz za powietrze, płacisz za ziemię, płacisz za rozrywki, płacisz za pracę, płacisz za zbrodnie, płacisz za władzę. Możesz się nie zgodzić, możesz się buntować. Ale jeden jest warunek, musisz ciągle kupować. Zbliżone treści i przesłania aksjologiczne odnajdujemy na kolejnej płycie zespołu Dezerter, z 1998 roku. Na płycie: Ziemia jest płaska utworami wymierzonymi w ludzką chciwość i próżność konsumpcji są utwory: Co stanie się z nami i Fałszywy prorok. W podobnym duchu została utrzymana płyta Dezertera z 2001 roku. Płyta: Decydujące starcie, to nie tylko krytyka konsumpcji, ale punkowy protest song wobec ekonomi kapitalizmu.

Do proroków upadku neoliberalnej gospodarki państw zachodnich zaliczyć można również Georga Sorosa, Noama Chomskyego, a także zmarłego w 1997 roku Jamesa Goldsmitha. Pierwszy z nich, dziesięć lat temu opublikował głośną książkę: Kryzys światowego kapitalizmu. Soros, w młodości wielbiciel wolnego rynku i ekonomicznego liberalizmu, z czasem stał się jego zajadłym krytykiem. W wymienionej powyżej książce wieścił, że nie kierujący się żadnymi zasadami etycznymi kapitalizm może doprowadzić do zagrożenia społeczeństwa otwartego. Wedle autora: Kryzysu światowego kapitalizmu tylko takie społeczeństwo zapewnia stabilne funkcjonowanie świata. W swojej książce Soros przeprowadził dokładną analizę kryzysu ekonomicznego w Azji (lipiec 1997). Genezą tego kryzysu było przede wszystkim błędne ustalenie parytetu walut. Soros dokonał również dokładnej analizy kryzysu w Rosji (sierpień 1998). Już 10 lat temu ocenił, że ogromne błędy przy ratowaniu gospodarek i finansów poszczególnych krajów popełnił Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Soros zarzucił mu, że zamiast np. rozwiązywać problem zadłużenia, MFW przystępował niemal natychmiast do ratowania walut. Za kardynalny błąd MFW, Soros uznał fakt, że fundusz nie brał pod uwagę, specyfikę funkcjonowania gospodarek różnych państw. Soros już kilka lat wcześniej był pesymistą. Z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdził, że kryzysy te mogą być zwiastunem znacznie większego i trudniejszego do rozwiązania kryzysu ekonomicznego. Prorokował on, że zarzewie poszerzającego się kryzysu, tkwi w kompletnie niestabilnych rynkach finansowych.

Noam Chomsky, 80-letni profesor, językoznawca, współtwórca gramatyki transformacyjno-generatywnej, to jeden z największych współczesnych autorytetów w dziedzinie lingwistyki. Chomsky jest również znany z krytyki polityki USA i innych państw Zachodnich. W swojej książce Zysk ponad ludzi. Neoliberalizm a ład globalny (opublikowanej w Polsce w 2002 roku) przestrzegał, że Bank Rozrachunków Międzynarodowych (Bank for International Settlements), a także Bank Światowy całkowicie przestały rozumieć (albo nie chcą rozumieć) globalnej gospodarki. Według Chomskyego również banki światowe starają się ignorować niepokojące przesłanki światowej gospodarki. Liczne zjawiska są tuszowane, a to z kolei może prowadzić do zmian w trudnym do zrozumienia kierunku. W innej znanej książce: Rok 501. Podbój trwa (Poznań 1999) udowadniał również, że istnienie wolnego rynku w USA, przynajmniej od czasów gospodarczego liberała Regana (sic), było całkowitym mitem. Chomsky pisał: Za administracji Regana nastąpił radykalny wzrost protekcjonizmu państwowego, któremu towarzyszyły działania zmierzające do ratowania upadających banków i słabszych sektorów przemysłu, a ogólniej – zmierzające do wspierania potęgi i władzy wielkich korporacji[3]. Chomsky główne zagrożenia dla gospodarki amerykańskiej odnajduje również w ścisłych powiązaniach polityki przemysłowej, a co za tym idzie i świata finansowego USA z polityką zbrojeniową tego kraju. Według amerykańskiego profesora, zależność taka może wywołać gwałtowny chaos w świecie finansów. Podobnie kryzys ma szansę pojawić się w wypadku usilnego lansowania jednej gałęzi gospodarczej, a pomijaniem innej. Za przykład niech służy tutaj lobby informatyczne (ze względu na nazwisko najbogatszego człowieka z tej branży na świecie) wspierające tę gałąź gospodarki kosztem przykładowo przemysłu przetwórczego. Podobnie, jak Soros Chomsky, jest też krytykiem Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jego zdaniem MFW przyczyniał się w wielu wypadkach do pogłębiania zawirowań gospodarczych licznych krajów na świecie. Kroki czynione przez MFW wprowadzały więcej perturbacji niż ukojenia w gospodarkach W swoim artykule z 29 grudnia 2006 roku Alternatywy dla Ameryk zauważył on, że największe zagrożenie dla stabilności państw Ameryki Południowej stanowił MFW. Dopiero zakończenie współpracy z MFW pozwoliło przełamać finansowe i gospodarcze kryzysy. Chomsky pisał: Największą kontrolę nad gospodarką sprawował w przeszłości Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który tak naprawdę jest częścią amerykańskiego Departamentu Skarbu. Argentyna była ulubionym dzieckiem funduszu, do krachu w 2001 roku. Argentyna wyszła z kryzysu, ale przez złamanie zasad Międzynarodowego Funduszu Walutowego, odmawiając spłaty swoich długów i wykupując to, co z nich pozostało (częściowo udało się to dzięki pomocy Wenezueli we nowej formie współpracy). Brazylia również na swój sposób poszła drogą, która miała ją uwolnić od wpływów Międzynarodowego Funduszu walutowego[4].

Największy rozgłos James Goldsmith zyskał po napisaniu Pułapki. Jego książka stała się przestrogą przed uleganiu euforii, że ogólnoświatowy wolny handel i układ GATT (układ ogólny w sprawie Ceł i Handlu) mogą rozwiązać wszystkie problemy społeczno –ekonomiczne, jakie dręczą ludzkość. Goldsmith przekonywał w niej, że stanie się wręcz odwrotnie. Według niego, przyzwolenie na ogólnoświatowy handel i GATT, powiększą skalę bezrobocia i rozmiary ubóstwa w uprzemysłowionych krajach świata. Autor Pułapki, wydanej w 1994 roku przepowiadał również, że Europa budowana na kanonie prawa funkcjonującego w Unii Europejskiej, nie będzie miała możliwości dalszego rozwoju i skutecznej rywalizacji z innymi regionami gospodarczymi świata. Goldsmith przewidywał również, że USA narastać będzie niebezpieczny deficyt handlowy. Pisał wręcz, że w największym mocarstwie świata obserwuje się obłędną strategię działania, która sprawia, że gospodarka amerykańska pożycza za granicą pieniądze, aby spłacić odsetki od swoich wcześniejszych pożyczek zagranicznych.

Publikacja Goldsmitha spotkała się z szeroką polemiką w kręgach światowych ekonomistów. Autor Pułapki postanowił odpowiedzieć na stawiane mu zarzuty. Owocem argumentacji było wydanie przez Goldsmitha książki: Odpowiedź zwolennikom GATT i Globalnego Wolnego Handlu. W nowej pozycji podtrzymał on większość swoich refleksji. Odpowiedział też na głosy adwersarzy. W książce tej podał kilka szokujących faktów. Jednym z nich było przytoczenie niebywałego zadłużenia krajów G7. Jako jeden z pierwszych ekspertów prorokował już na początku lat 90., że Chiny oraz Indie staną się w niedługim czasie ekonomicznymi gigantami. Od tych dwóch krajów, zależeć zaś będą losy światowej gospodarki. Z goryczą pisał, że w porównaniu z innymi ekspertami, bezgranicznie wierzącymi statystyką, jego przepowiednie są samotne: Chiny i Indie będą miały olbrzymi wpływ na wysokość płac i bezrobocie na świecie. Typową chorobą stereotypowych ekonomistów, czyli wyznawców wybranej idei jest, ze operują tylko danymi statystycznymi, bez zrozumienia ich znaczenia i bez analizy, co może wydarzyć się w przyszłości[5].

Do krytyków i wieszczów ślepej drogi kapitalizmu należy także Edward Luttwak, który przestrzegał, że nie wolno stosować w różnych krajach świata, identycznych rozwiązań wolnego rynku. Jego zdaniem nie dostrzeganie tej specyfiki, a także usilne wdrażanie wszędzie tego samego modelu ekonomicznego, spowoduje ogromny kryzys. Podobnie jak Chomsky czy Goldsmith, a także Zygmunt Bauman (książki: Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika, Warszawa 2000 oraz: Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy, Warszawa 2006), czy Jarosław Urbański (Globalizacja a konflikty lokalne, Poznań 2002), Luttwak pozostaje sceptyczny wobec idei globalizacji. Uważa on, że proces globalizacji jest krzywdzący. Luttwak stwierdza, że niesprawiedliwość tkwi w tym, iż proces ten przynosi korzyści tylko nielicznym. Jednak problem globalizacji dla autora książki: Turbokapitalizm. Zwycięzcy i przegrani światowej gospodarki nie stanowi głównego wątku rozważań. Publikacja Luttwaka ukazuje zachodnie społeczeństwa, szczególnie zaś USA, które zmierzają do jednego „pewnego” celu, jakim jest kryzys gospodarczy. Świadectwem tego w Stanach Zjednoczonych, jest ujemny bilans handlowy przemysłu przetwórczego USA w obrocie z innymi krajami świata. Zdaniem Luttwaka, problem ten widoczny jest w najbardziej prestiżowej i wydawałoby się od blisko wieku, najlepiej rozwiniętej gałęzi przemysłu, jaką jest motoryzacja. Luttwak w napisanej 10 lat temu książce podaje przykłady obrotu handlowego tej branży. Pisał on: W okresie od stycznia do lipca 1997 r. Stany Zjednoczone sprowadziły pojazdy samochodowe z zagranicy za łączną kwotę 65, 3 miliarda dolarów w porównaniu z eksportem wartości 31,8 miliarda, co dało deficyt 33,5 miliarda dolarów[6]. Głosząc zbliżający się ekonomiczny Armagedon, Luttwak opisuje zarazem konstrukcję amerykańskiego społeczeństwa. Jego analiza jest miażdżąca. Amerykanie zachowują się infantylnie. Nieprzerwanie zaciągają nowe kredyty, chociaż nie mają za co ich spłacić. Obywatele USA gromadzą też tysiące niepotrzebnych rzeczy. Od dużych samochodów ciężarowych zaczynając, które traktują jak zwykłe auta osobowe, na gadżetach, reklamowanych w wieczornych programach telewizyjnych. Przy tym wszystkim Amerykanie uważają się za naród oszczędny, szanujący indywidualną wolność, tymczasem, jak pisze Luttwak oddają oni nieprzerwanie cześć cielcowi kredytu. Na wszystkie swoje zachcianki pracują też coraz dłużej. Są oni jednym z najdłużej pracujących, rozwiniętych społeczeństw na świecie. Przy tym wszystkim nie są oni w stanie odłożyć żadnych oszczędności. Ciągle bowiem spłacają stare kredyty i zaciągają nowe. To szalona dysproporcja, w porównaniu z oszczędnymi Chińczykami, którzy ciężko pracując, odkładają około 40 osobistych dochodów. Zwiastując wielkie nieszczęście dla gospodarki świata, jak i USA, Luttwak patrzy na politykę ekonomiczną Waszyngtonu, jako zupełnie szaloną. Rzecz można, sytuacja przypomina tańczących pasażerów Titanica, którzy mimo bliskiego zderzenia z lodowcem bawią się w najlepsze. Luttwak pisał: Rok 1998 był z pewnością pod każdym względem rokiem wspaniałego rozkwitu amerykańskiej gospodarki. Bezrobocie i inflacja były na najniższym od dziesięcioleci poziomie, wzrost był zdecydowany. W tym radosnym nastroju nie przejmowano się zbytnio rekordowym deficytem obrotów handlowych, a nawet deficytem bilansu płatniczego, który obejmuje honoraria, dywidendy, wydatki turystów i wszelkie przepływy pieniężne. Nietrudno było sfinansować ten deficyt, ponieważ inne kraje chętnie przyjmują amerykańskie dolary jako rezerwy waluty zagranicznej. Dodatkowe pożyczki w 1998 r. tylko zwiększyły łącznie zadłużenie amerykańskiej gospodarki wobec reszty świata. Tak długo, jak inne kraje będą chciały przyjmować papierowe dolary, drukowane w dowolnych ilościach przez skarb państwa zamian za dobra i usługi, deficyty będą się powiększać. Oczywiście od zadłużenia trzeba płacić odsetki, ale i to można załatwić , drukując jeszcze więcej dolarów, tak więc najbogatsza gospodarka świata może być nadal najbardziej zadłużoną gospodarką , której dług netto stale rośnie, zbliżając się do bajecznego poziomu miliona, milionów dolarów[7].

Do ciekawych spostrzeżeń doszedł Jeremy Rifkin, autor wydanego w Polsce, przed pięcioma laty: Wiek dostępu. Nowa kultura hiperkapitalizmu, w której płaci się za każdą chwilę życia. W swojej książce poddał on surowej analizie społeczeństwo amerykańskie. Podobnie, jak wymienieni wyżej autorzy, sceptycznie odniósł się do kultury konsumpcji tychże społeczeństw. Z trwogą ocenił, że wśród współczesnych obywateli Zachodu i USA, odrzucony został etos oszczędzania. Zdaniem Rifkina nikt nie jest obecnie napiętnowany za lekkomyślne doprowadzenie do bankructwa. Z przerażeniem pisał: Nawet wnioskowanie o stwierdzenie bankructwa, które było niegdyś uważane za największą hańbę, jaka może spotkać człowieka w społeczeństwie opartym na własności prywatnej, obecnie utraciło swoje piętno. Według danych Amerykańskiego Instytutu Bankructwa w roku 1997 wniosek o uznanie niewypłacalności złożyło1,35 mln osób, co stanowi 20-procentowy wzrost wobec roku 1987, gdy takich wniosków było 549831[8]. Rifkin przepowiadał ponadto, że w światowej gospodarce najbogatszych państw Zachodu, coraz większą rolę stanowić będą aktywa niematerialne. O bogactwie firm nie zadecydują już jej środki trwałe, a jedynie to co można szybko i skutecznie sprzedać. Są to sektory oparte na informacji – finanse, łączność, rozrywka oraz edukacja. Idąc za głosem konsultanta ds. zarządzania Adrianem Slywotzkym, stwierdzał, że przyszłość otwiera się przede wszystkim dla nowych, „lekkich” firm, które nie posiadają rozbudowanego majątku. Ciężkie czasy spotkają zaś branże nieruchomości, przemysłu chemicznego stalowego, a także wszystkie firmy które posiadały majątek rzeczowy i wszelkiego rodzaju środki trwałe. Proroctwo to spełniło się, czego dowodem jest kryzys tych właśnie sektorów.

Oprócz licznego grona autorów, których tutaj zaprezentowano, warto wymienić jeszcze kilku innych proroków obecnego kryzysu. Listę tę rozpoczyna dzisiejszy papież Benedykt XVI. Joseph Retzinger swoją krytyczną opinię na temat rozwoju światowej gospodarki wyraził w książce: Kościół i gospodarka. Została ona wydana w 1986 roku. Wieszczem załamania gospodarki światowej był też Vince Cable, wiceprzewodniczący brytyjskiej partii Liberalnych Demokratów. Cable w parlamencie brytyjskim zadawał retoryczne pytania, które dotyczyły rekordowego poziomu zadłużenia i sposobów zabezpieczenia nieruchomości. Kierował je do ówczesnego ministra skarbu Wielkiej Brytanii. Przedstawił je już 2003 roku. Prorokiem był też Neuriel Roubini, profesor ekonomii, pracujący na uniwersytecie w Nowym Jorku. Już we wrześniu 2006 roku, na spotkaniu z przedstawicielami Międzynarodowego Funduszu Walutowego bił na alarm, że nadciąga kryzys. Wieścił, że gospodarki świata czekają potężne zawirowania na rynku kredytów hipotecznych.

Na przestrzeni dziejów ludzkości prorocy nie tylko ukazywali drogę wyjścia z kryzysu, ale przepowiadali co stanie się po kryzysowych wydarzeniach. W przypadku obecnego kryzysu obserwujemy również, jakże odmienne wizje tego co stanie się za kilka miesięcy, albo i lat. Proroctwa te stanowią często całkowitą skrajność. W jednych przypadkach mowa jest więc o łatwym wyjściu z patowej sytuacji. Inne przepowiednie lansują wręcz kolejne lata rozwoju ludzkości, jako katastroficzne i bliskie apokalipsie. W naturalny sposób znajdują one swoich odbiorców.

Optymistyczną wizję dziejów reprezentują głównie eksperci, którzy w pracach naukowych zajmują się problemami ekonomii. Należy do nich Edmund S. Phelps, profesor ekonomi politycznej Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku i dyrektor Centrum Badań nad Kapitalizmem i Społeczeństwem. W 2006 roku uzyskał on Nagrodę Nobla za wkład w analizę Rozliczeń Międzyokresowych w polityce makroekonomicznej. Zdaniem Phelpsa ostatnie problemy światowej gospodarki są do przezwyciężenia. Przy ratowaniu obecnego kapitalizmu potrzebne są jednak poważne korekty. Wśród licznych rad Phelpsa, podstawową wskazówką jest zrezygnowanie ze ściśle liberalnej drogi ekonomicznej oraz oddanie państwu, znacznie więcej prerogatyw w gospodarce, niż wcześniej. Phelps uważa, że ekonomia powinna zerwać z wytycznymi środowiska chicagowskich neoliberałów. Uznaje, że powinno się wypracować nowe teorie kierujące procesami gospodarki: Teraz w obliczu nietypowego i niezrozumiałego kryzysu, ekonomiczne teorie muszą być przemyślane na nowo. A w ślad za tym będą musiały nastąpić zmiany w myśleniu o polityce gospodarczej rządów. W praktyce te zmiany już następują. Ekonomia wraca do wyrafinowanego myślenia. Zrywa z intelektualną prostotą i ideologiczną arogancją szkoły chicagowskiej[9]. Ogromną nadzieję Phelps wiąże również z wyborem Baraka Obamy na prezydenta USA.

Wiarę w pokonanie kryzysu, nie tracą wyznawcy filozofii New Age. Uważają oni, że naprawienie pogrążającego się w pułapce drapieżności i chciwości świata Zachodu, jest w stanie zmienić autentyczne przewartościowanie ludzkich potrzeb i oczekiwań. Reprezentantem tego nurtu jest Charles Handy. Swoje refleksje i prognozy zawarł on w napisanej ponad 10 lat temu książce: Głód ducha. Poza kapitalizm. Poszukiwanie sensu w nowoczesnym świecie, (wydanie polskie Wrocław 1998). Jego publikacja składa się z trzech zasadniczych części. Pierwszą z nich stanowi szukanie odpowiedzi, dlaczego kapitalizm jest destrukcyjny i czemu zmierza on ku zagładzie. Kolejną tworzy zaduma nad kondycją życia współczesnego człowieka. W trzeciej części kryją się odpowiedzi na szereg wcześniej postawionych pytań. Z tej części wynika, że odpowiednio przygotowany człowiek jest w stanie przezwyciężyć każdy kryzys. Charles Handy stwierdza, że istnieje lepsza alternatywa dla kapitalizmu. Według niego system ten, aby nie ulec kryzysowi, musi łączyć kapitał społeczny i kapitalizm ekonomiczny. Handy przekonuje, że jeden bez drugiego niedługo może działać. Tylko takie niezwykłe połączenie, daje szansę spokojnego i stabilnego funkcjonowania świata. Jego optymizm nie gaśnie mimo dostrzeganych już 10 lat temu, zawirowań ekonomiczno – finansowych.

W futurologii „na świat po kryzysie” istnieją proroctwa mniej optymistyczne. Mają też znacznie więcej dramaturgii i ładunku emocjonalnego. Trudno je jednak nazwać pesymistycznymi, ponieważ ich proces, choć bolesny, ma również prowadzić do lepszego świata.

Nadzieję na upadek neoliberalnego systemu, który bezlitośnie oplata swoimi mackami świat, wyraził także słabo znany w Polsce prorok, reprezentujący nurt anarchistycznego modelu zwany sytuacjonizmem. Jest nim urodzony w 1943 roku w Dublinie, a mieszkający w USA Hakim Bey (właściwe nazwisko: Peter Lamborn Wilson). Bey zasłynął z propagowania idei Tymczasowej Strefy Autonomicznej. W końcowej fazie książki: Milenium (wydanie polskie, Mielec 2005), Bey wyraził przypuszczenie, że nieoczekiwane wydarzenia, np. upadek światowych banków, mogą być zarzewiem ogromnego kryzysu ekonomicznego. To według Beya zaś zainicjuje rewolucję. W jej wyniku spełni się zaś, oczekiwane od ponad stu lat, anarchistyczne marzenie o lepszym świecie. Obecnie jednak należy tworzyć jak najwięcej Tymczasowych Stref Autonomicznych (skquaty, internetowe pola dyskusyjne, przyjacielskie spotkania), gdzie system ma słaby dostęp. Jest jednak bowiem duża nadzieja, że chciwy i oszalały „Babilon pieniądza” zniszczy sam siebie.

Najbardziej przerażające chwilę wydarzą się jednak, według przepowiedni niektórych, chiliastycznych grup chrześcijańskich. Widoczny początek choroby finansowej świata, to fundamentalny argument na wypełniającą się przepowiednię o czasach ostatecznych. Zachwianie giełd, bankructwa banków, to zwiastun nadciągającej apokalipsy. Kolejnymi fazami ma być m.in. zanik obrotu gotówkowego i wszczepianie ludziom biochipa. Reprezentantem tych środowisk jest m.in. John Leary. Procesy ubezwłasnowolnienia ludzkości przez nowe technologie opisał on w książce: Przygotujcie się na Wielki Ucisk i na Erę Pokoju (wydanie polskie, Wrocław 2007). W tym wypadku tkwi również szansa na pokonanie Antychrysta, którego atrybutami są prawidła dzisiejszego porządku ekonomicznego. Co ciekawe, wskazówkami są tutaj, podobnie jak środowisk anarchistycznych, drogi życia poza systemem (np. odrzucenie karty kredytowej, odmowa na instalację chipów).

Remigiusz Kasprzycki

 


[1] W. Smoczyński, Finanse po bretońsku, „Polityka”, 15 listopada 2008, nr 46 (2680), s. 53.

[2] B. R. Barber, Dżihad kontra Mcświat, Warszawa 2001, s. 53.

[3] N. Chomsky, Rok 501. Podbój trwa, Poznań 1999, s. 164.

[4] N. Chomsky, Alternatywy dla Ameryk [w:] N. Chomsky, Interwencje, Katowice 2008, s. 172.

[5] J. Goldsmith, Odpowiedź zwolennikom GATT i Globalnego Wolnego Handlu, Wrocław 1997, s. 50.

[6] E. Luttwak, Turbokapitalizm. Zwycięzcy i przegrani światowej gospodarki, Wrocław 2000, s. 248 – 249.

[7] Ibidem, s. 240.

[8] J. Rifkin, Wiek dostępu. Nowa kultura hiperkapitalizmu, w której płaci się za każdą chwilę życia, Wrocław 2003, s. 45.

[9] Rynek w cuglach. Edmund S. Phelps, amerykański ekonomista, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, w rozmowie z Jackiem Żakowskim analizuje obecne kłopoty gospodarki amerykańskiej i światowej, Niezbędnik inteligenta, s. 9. [w:] Polityka, nr 42 (2678), 18 października 2008.

(Visited 39 times, 1 visits today)

Jeden komentarz do “Proroctwa światowego kryzysu ekonomicznego

  • W ekonomii z kryzysu mozna wyjsc w sposób naturalny lub inny poniewaz nie widac scenariusza wzrostu naturalnego wiec mozemy wiescic scenariusz katastroficzny prowadzacy do wzrostu gospodarczego pewnie tak sie stanie

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*