Polska wszak nie pępkiem świata…

Polska przez jeden dzień była na ustach całego świata. To niewątpliwy sukces ekipy Beaty Szydło i samego Jarosława Kaczyńskiego. Gawiedź w Bolandzie jest już tak zaczadzona propagandą sukcesu okraszonego sztandarami i Bogiem, że dla PiS-owskiego ludu jako miód na uszy wystarczy smętna, patriotyczna ballada przy ognisku.

Donald Trump, krytykowany w USA za związki z Rosją, szukał idealnego miejsca na wizerunkowy sukces. Tym miejscem od zawsze jest Polska, która kocha wszystkich prezydentów Stanów Zjednoczonych i sam gwiaździsty sztandar. Mamy tu w RP wrodzony mityczny obraz sukcesu kraju, gdzie zostaje się bogaczem od pucybuta a gwiazdą pop cultury od zamieszczonego na YouTube filmiku.

Wielki Wódz przyleciał do naszego, jak się okazuje politycznie nijakiego, prezydenta Andrzeja Dudy i poraził go swoim blaskiem. Z ust Wodza Polacy dostali tyle optymistycznych słów, że już powinni się bać. Trump w swych mowach przedstawił Polskę jako państwo z amerykańskiego snu, gdzie w walce w końcu zawsze zwycięża dobro. Wspominał, iż 100 lat walczyliśmy, by odzyskać nasze granice i własną państwowość. Wspaniały prezydent USA, Donald Trump, schylił głowę przed Gigantycznym Bohaterstwem Polaków – Powstańców Warszawskich. Dostrzegł wielką wartość duchową (niezbędną dla Woli Zwycięstwa) owego bohaterskiego zrywu – tej największej cywilnej bitwy II wojny światowej, zapomnianej w świecie – nie tylko dla nowych pokoleń Polaków, ale także dla całej, upadającej cywilizacyjnie Europy, ugiętej pod naporem nowomowy i poprawności politycznej. Co najważniejsze – prezydent USA nie popełnił gaf w stylu „polskich obozów śmierci”. Oczywiście przemówienie miało jeszcze szereg innych wątków – Trump: „Ameryka kocha Polskę i Polaków”, „Chcemy, aby Polska nie była zakładnikiem jednego dostawcy”, „Musimy walczyć z siłami, które chcą zagrozić kulturze i tradycji”, „Wierzymy w rodzinę”, „Chwalimy Polskę, że zakupiła system obrony Patriot”… Było powitanie Wałęsy (w tle gwizdy), o Cudzie na Wisłą, wrześniu 1939, Holocauście, Powstaniu w Gettcie, Powstaniu Warszawskim, 150.000 ofiarach tego powstania, o nieudzieleniu mu pomocy przez Związek Sowiecki, o Janie Pawle II, o Bogu… o terroryzmie. Kwestia wiary w kraju, który wiarą stoi – jest trafiona w dziesiątkę. W szczególności głęboko poruszające było wezwanie do obrony Boga, kraju, wartości i rodziny oraz zacytowanie tej majestatycznej aklamacji polskiej pieśni My chcemy Boga. Środowiska żydowskie wpadły w szał, bo prezydent Trup zerwał z tradycją odwiedzin przy Pomniku Bohaterów Getta, znajdujący się przed wejściem do Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, choć odwiedziła owo miejsce jego córka Ivanka.  „Głęboko ubolewamy, że Prezydent Donald Trump, choć będzie przemawiał publicznie zaledwie o milę od tego Pomnika, uznał za stosowne zerwać, z tą godną uznania tradycją. Ufamy, że ten przejaw lekceważenia nie wyraża postaw i uczuć narodu amerykańskiego” – czytamy w specjalnym oświadczeniu warszawskiej gminy żydowskiej.  Było wszystko i… nic konkretnego na piśmie! W wystąpieniu Trumpa wiele emfazy, patosu i innych ozdobników, chwytliwych gestów i przede wszystkim nawiązań do historii. Polacy to lubią.

By wylać miód na uszy specjalnie dobranego audytorium, złożonego z kilkunastu tysięcy miłośników USA z Klubów Gazety Polskiej, Prezydent Stanów Zjednoczonych zagwarantował ustnie, że respektuje artykuł 5. Traktatu Sojuszu Północnoatlantyckiego i w razie zagrożenia – pomoże. Jednak pytany przez dziennikarza o gwarancje stacjonowania wojsk USA w Polsce, nie odpowiedział, że o tym rozmawiano. Jeśli chodzi o forsowaną przez Polskę (w marzeniach Jarosława Kaczyńskiego pod naszym patronatem) ideę Międzymorza – w kontrze do polityki Berlina – to może być wsparcie, ale patronatu nie będzie. Udział Donalda Trumpa w takim szczycie świadczy o tym, że Stany Zjednoczone udzielają poparcia tego typu koncepcji budowania jakiegoś bloku w opozycji do Berlina. Czy ten blok uda się stworzyć, to już inna sprawa, bo pomiędzy tymi poszczególnymi krajami są różne sprzeczne interesy. Część z nich nie uważa Niemiec za potencjalne zagrożenie dla siebie, jak na przykład Czechy, Słowenia, Chorwacja… Ale już Węgry czy Polska mają z Niemcami duży problem. USA wchodzą na Stary Kontynent ze swoją koncepcją geopolityczną i próbą odnowienia panowania nad jego polityką. Ta pierwsza próba jest skierowana ku  dezintegracji Unii Europejskiej i to się łączy z antyniemieckim wystąpieniem Donalda Trumpa w czasie jego przemówienia w Warszawie. Co ciekawe, idea ta zmniejsza ostry kurs na politykę izolacji samej Rosji. W tym układzie co najmniej połowa państw jest nastawiona na współpracę z Rosją (Czechy, Węgry, Słowacja, Słowenia, Austria a nawet Chorwacja). Jarosław Kaczyński, widząc nastroje społeczne, przybrał pozę otrzeźwienia na kierunku ukraińskim – znamienny był brak w Warszawie Ukrainy, co dowodzi, że jest to ocena słuszna. Do tej pory Poroszenko był zawsze zapraszany, teraz musiał udawać, że nic się nie stało a jego nerwowy telefon do Merkel, która zapewniała go, iż na szczycie G 20 nie zapadną żadne kluczowe decyzje, dotyczące Ukrainy – jest ilustracją tego zdenerwowania.

Wcześniej minister spraw zagranicznych Polski, Witold Waszczykowski, w wywiadzie dla polskich mediów oznajmił, że Ukraina nie wejdzie do UE „z Banderą”. Szef polskiego MSZ podkreślił, iż współpraca gospodarcza Polski z Ukrainą wygląda niezbyt dobrze, „ale najgorzej jest w kwestiach historycznych”. Miast świętować zniesienie wiz do krajów UE w Polsce, prezydent Ukrainy wybrał na to miejsce Słowację. Afront i wstyd. Wkrótce będziemy obchodzić kolejną rocznicę mordów wołyńskich i PiS znowu będzie miał szansę poprzeć projekt USTAWY, dotyczącej ludobójstwa na Wołyniu. Za zgodą Berlina Polska dostaje kolejny cios ze strony nie będącej w Unii Europejskiej Ukrainy. Parlament Europejski przegłosował porozumienie, dotyczące nowych koncesji handlowych na produkty z Ukrainy, w celu wsparcia tamtejszej podupadłej gospodarki. To rozwiązanie jest jednak niekorzystne, szczególnie dla polskich rolników, ponieważ ich ukraińscy odpowiednicy mogą korzystać chociażby ze środków niedozwolonych w Unii Europejskiej i powodujących zmniejszenie kosztów produkcji. EPP ustami europosła Platformy Obywatelskiej, Jarosława Wałęsy, podkreślało, iż od początku wspierało Ukrainę i wdrażane przez nią reformy, dlatego obecnie należy potwierdzić tę protekcję konkretnymi czynami. Ukraińcy nie muszą bowiem przestrzegać przy produkcji unijnych norm, stąd między innymi są w stanie używać niektórych zakazanych w UE środków chemicznych, co znacznie obniża koszty wyprodukowania płodów rolnych. To wpłynie niekorzystnie na sytuację ekonomiczną polskich rolników z rejonów Polski południowo-wschodniej (region lubelski czy rzeszowski), gdzie najwięcej procentowo mieszka Ukraińców. Cena na produkty rolnicze, takie jak pszenica, jęczmień i inne – spadną a gospodarstwa w tej części Polski padną łupem oligarchów z Ukrainy. Co będzie, gdy docelowo za lat 8-10 będzie tam mieszkało 4 do nawet 7 milionów Ukraińców? Co wówczas? Najciekawsze jest to, że za ekspansję ukraińską nie odpowiadają indywidualni rolnicy ukraińscy a wielki kapitał kilku rodzin. (Cdn.) 

Roman Boryczko,

lipiec 2017

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*