Gospodarka i polityka

Odbudowa Imperium

Turcja - gazetaTurecki prezydent Erdogan jednoznacznie zagroził tureckiemu Trybunałowi Konstytucyjnemu za uwolnienie – po trzech miesiącach aresztu z przyczyn politycznych – dwóch dziennikarzy. Can Dündar i Erdem Gül publicznie ujawnili na stronie internetowej poczytnej gazety Cumhuriyet (Republika, ukazuje się od 1924 r.) film, przedstawiający samochody ciężarowe, należące do tureckiej Narodowej Organizacji Wywiadowczej (MIT), które przewoziły 1000 pocisków moździerzowych, setki granatników i ponad 80 000 sztuk amunicji do lekkich i ciężkich broni dla grup Takfiri w Syrii. Film jednoznacznie wykazał, że to Turcja jest agresorem na terytorium swego sąsiada. Agencja wywiadowcza Ankary wspomaga logistycznie i militarnie zwerbowanych przez siebie bandytów islamskich, rabujących i niszczących dorobek materialny i kulturalny Syrii.

   Trybunał Konstytucyjny odrzucił przewrotne oskarżenia prokuratora: ujawnienia tajemnicy państwowej, zdrady, propagandy terrorystycznej i szpiegostwa – skierowane przeciwko  redaktorowi naczelnemu centrolewicowego dziennika Cumhuriyet, Canowi Dündarze oraz Erdemowi Gülowi,  korespondentowi parlamentarnemu tej gazety.  Zostali oni aresztowani pod koniec listopada 2015 roku na wniosek prokuratora, który stwierdził w swoim oskarżeniu, że podane do publicznej wiadomości ich dziennikarskie materiały o terrorystycznej działalności władz tego kraju były wymierzone przeciwko państwu, ponieważ „zagrażały interesowi i bezpieczeństwu Turcji”. Tego typu formułka jest typowa dla wszelkiej maści reżimów. Nowością zaś jest oskarżenie dziennikarzy o szpiegostwo. Publiczne ujawnienie tajnych działań państwowych struktur ucisku, które uważają swą działalność za legalną, zostało przez  aparat państwowego ucisku w postaci prokuratora uznane za działalność szpiegowską, uprawianą w zamian za wewnętrzne lub zewnętrzne korzyści polityczne. To jest novum. Zatem wszelka krytyka, nawet  w ramach działalności politycznej, jest w Turcji niedopuszczalna, wręcz zakazana. Mamy zatem do czynienia z totalitarnym reżimem. To już fakt, z którym trzeba się liczyć, albowiem Turcja pod władzą dyktatora Erdogana zmierza w kierunku… Islamskiego Kalifatu. Niesie to wielorakie reperkusje w skali krajowej i międzynarodowej.
W przemówieniu telewizyjnym prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan, powiedział, iż jeśli Trybunał Konstytucyjny z jego przewodniczącym oraz niektórymi członkami nie powstrzyma się od podejmowania podobnych decyzji, które są rzekomo skierowane przeciwko krajowi i jego mieszkańcom, czego konkretnym przykładem – jak to ujął – jeden z największych ataków, wymierzony przez tych dwóch dziennikarzy przeciwko Turcji, to będzie zmuszony do podjęcia radykalnych kroków i odpowiednio sprowokuje debatę na temat dalszej zasadności istnienia Trybunału Konstytucyjnego.

   W piątek, podczas wiecu w południowo-zachodnim mieście Burdur prezydent Erdogan powiedział, iż ma nadzieję, że Trybunał Konstytucyjny się opamięta i nie będzie wydawał w przyszłości orzeczeń, stawiających pod znakiem zapytania dalszy sens jego istnienia, ponieważ podobne werdykty stawiają pod znakiem zapytania działalność władz. Kto więc faktycznie  rządzi – w podtekście nasuwa się niewątpliwie to pytanie. Erdogan stwierdził także, że nie boi się wyrażania swoich zastrzeżeń i osobiście ukarze każdego, kto ośmieli naruszyć jego „granice”, będące granicami władzy, a więc dobra Turcji i bezpieczeństwa jego mieszkańców. Wyświechtany slogan wszystkich tyranów.

   Natomiast, jeśli chodzi o naciski UE i USA, to ma je tam, gdzie słońce nie dochodzi. Dlatego też wyrok Trybunału Konstytucyjnego został z ulgą przyjęty przez USA i UE z przyczyn ideologicznych. Przecież mit wolności słowa w satrapiach północno-atlantyckich stanowi uzasadnienie ich agresji na scenie wewnętrznej i międzynarodowej.

   Turcja jest ich wyśmienitym uczniem. Uczniem, który przerósł mistrza. Prowadzi politykę jako samodzielny gracz na scenie politycznej Bliskiego Wschodu, eliminując swoich przeciwników za pomocą islamistów. Upadek gospodarczo-polityczny USA oraz ewidentny rozkład Unii Europejskiej wręcz sprzyjają zamierzeniom Turcji. Poprzez umiejętnie sterowaną falę uchodźców z małpią zręcznością, jak do tej pory, rozgrywa wojnę na Bliskim Wschodzie.

   Uwolnieni z aresztu tureccy dziennikarze są także znanymi przeciwnikami fanatycznych ruchów islamskich, z którymi współpracuje obecny rząd turecki, myślący o odbudowie Imperium Osmańskiego w nowej, powojennej rzeczywistości na Bliskim Wschodzie.
Rząd Ankary jest powszechnie obwiniany przez ludność, cierpiącą wskutek wojny, za wzrost eskalacji chaosu na Bliskim Wschodzie. Werbuje, szkoli i wspiera bandytów, walczących z legalnymi rządami w Syrii i Iraku. U siebie zaś przeprowadza etniczne czystki, które nie przeszkadzają „działaczom praw człowieka” w  północno-atlantyckich  satrapiach.

   Wojna nie  jest w żadnym stopniu działalnością charytatywną. Rząd turecki bierze udział w nielegalnym handlu ropą naftową z terrorystami Takfiri Daesh. Wojna to najlepszy biznes, biznes z przyszłością. Nie tylko dla nich. A ofiary być muszą – powie biznesman-polityk. W laickiej, bandyckiej utopii o Arkadii, raju na ziemi, liczy się przyszłość. Raj to interes, a wojna to jego najwyższa forma, zazwyczaj z ideologicznym bełkotem w tle. Bełkotem, prawnie uzasadniającym wszelkie draństwo.

Andrzej Filus

(Visited 28 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*