Amerykańscy sojusznicy (2)

Chociaż trudno nam sobie to dzisiaj wyobrazić – stłoczeni, niedożywieni więźniowie, którzy przeżyli wojnę, wciąż musieli nosić obozowe pasiaki, ponieważ dla tysięcy osób nie znalazły się cywilne ubrania. Jakby tego jeszcze było mało, w niektórych obozach ofiary brunatnego reżimu przebywały w tych samych barakach, co schwytani obozowi hitlerowcy, ich pomocnicy oraz członkowie reżimu hitlerowskiego! Zdarzały się wręcz wypadki, że tym ostatnim powierzano zadanie: pilnowania umieszczonych i ponownie skoszarowanych byłych więźniów w alianckich obozach Żydów, przez co panowali nad nimi nawet po własnej klęsce. A chyba najbardziej znamienny niech będzie fakt, iż w pierwszym momencie po klęsce III Rzeszy, Żydom pochodzącym z Niemiec, Włoch, Austrii i innych krajów, współpracujących z Hitlerem wcale nie przysługiwał status ofiar! Uznano ich automatycznie za obywateli wrogich państw i przydzielono obozowy status współpracownika reżimu.

Na ponury żart zakrawa również to, że obsługę medyczną w obozach dla dipisów zasiliły tysiące lekarzy i pielęgniarek, którzy jeszcze niedawno „praktykowali zbrodniczą nazistowską medycynę w obozach koncentracyjnych”. Myli się ten, kto sądzi, iż dipisom zapewniono chociaż godziwe wyżywienie. Pod tym względem sytuacja też pozostawiała bardzo wiele do życzenia. W licznych obozach podstawę jadłospisu nadal stanowił czarny, gliniasty chleb, który z trudem dało się zjeść. Nie może zatem dziwić, że kwitł nielegalny handel. Wojskom USA bardzo się ten proceder nie podobał i w roku 1946 roku dzięki upoważnieniu niemieckiej policji (chyba zdajemy sobie sprawę skąd, wzięły się jej kadry po wojnie) podjęto działania i nalot na obozy w Stuttgarcie i Landsbergu. To z kolei doprowadziło do wybuchu zamieszek wśród niby wolnych a wciąż zamkniętych w obozie ludzi. Polała się krew. Jeden z byłych więźniów obozu koncentracyjnego stracił życie. Przeżył Holocaust, by zginąć w wolnej Europie.

To przepełniło czarę goryczy. Prezydent Truman już wcześniej zdecydował o oddelegowaniu do Europy specjalnego wysłannika, który miał zbadać warunki, w jakich żyją dipisi. Wybór padł na Earla Granta Harrisona, byłego komisarza do spraw imigracyjnych i naturalizacyjnych, a także dziekana wydziału prawa Uniwersytetu Pensylwanii. W cytowanym przez Erica Lichtblaua raporcie pisał on między innymi: „(…) obecnie wydaje się, że traktujemy Żydów tak samo, jak naziści, z tą jedną różnicą, że nie przeprowadzamy ich eksterminacji”.

Słynny generał, George Patton po zapoznaniu się ze stanowiskiem wysłannika Trumana, w swoim pamiętniku zanotował: „Harrison i jemu podobni wierzą, że dipis to istota ludzka, co jest nieprawdą. W szczególności odnosi się to do Żydów, którzy stoją niżej niż zwierzęta”. I to właśnie człowiek o takich poglądach zarządzał obozami dla dipisów! Przykładowo, żona prezydenta Trumana unikała jak ognia przyjmowania Żydów w domu, samemu zaś przywódcy Stanów Zjednoczonych prywatnie zdarzało się wyśmiewać „chałaciarzy”. Dla tysięcy Żydów nie było miejsca w Stanach Zjednoczonych i innych państwach zwycięskiej koalicji. Musieli czekać całymi miesiącami na pozwolenie opuszczenia obozów. W tym samym czasie za ocean zupełnie legalnie trafiły setki byłych nazistów. Sami naziści zaś – a w szczególności specjaliści techniczni, naukowcy, technicy witani byli przez aliantów z otwartymi rękami. To właśnie oni mieli zapewnić Amerykanom przewagę w rozpoczynającym się wyścigu zbrojeń ze Związkiem Radzieckim. Dla więźniów obozów podobnego użytku nie widziano. (Cdn.)

Roman Boryczko,

luty 2022

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*