Mordobicie na złotych, bałtyckich piaskach. Macho 0 vs 1 Oberschlesien

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wszystko wróciło do normy. Sezon wakacyjny trwa i newsy o gospodarczej katastrofie kraju, korupcji i spadających sondażach PO schodzą na inne rejony tematów zastępczych. Jeśli szukasz wdzięcznego tematu, który jest i nośny i dzięki któremu państwo policyjne forsuje coraz bardziej restrykcyjne anty-obywatelskie prawo – takim tematem są kibole.

Kibole nie są święci, nie są też spokojnymi kulturalnymi dżentelmenami, chodzącymi do teatru, ale też i specyfika piłkarskiego fanatyzmu gromadzi wokół ukochanych drużyn, ludzi oddanych swojemu klubowi i malej ojczyźnie. Każda władza boi się obywateli, wykraczających poza kreowaną polityczną poprawność. Władza „dyskretnie obserwuje” – tak samo skrajną lewicę, skrajną prawicę i piłkarskich fanatyków. Pierwszym chciano by zamknąć usta, drugich chciano by pozbawić ekspresji. Aparat opresji czuwa. Państwo, jak może, stara się ograniczyć obywatela i ograniczać jego prawa do możliwości protestu. Już teraz państwo znacznie ograniczyło możliwości prawne demonstrowania, a jak widać dalej – chce ograniczać obywatela, szukając gorących newsów, by społeczeństwo przestraszyć i uczulić na „wredne chuligaństwo” i „faszystowskich kiboli”.

Akt pierwszy. Do polskiego portu wpływa jacht szkoleniowy Cuau htemoc a wraz z nim przystojni marynarze, żołnierze armii meksykańskiej. Niedziela, skwar, zimne piwo i piękne kobiety. Raj dla prawdziwego macho. I tu relacje się rozjeżdżają. Jedni twierdzą przed kamerami i na internetowych forach, że owa kilkudziesięcioosobowa grupa była głośna, przyjacielska i szarmancka dla kobiet, inni – w tym „kibole” – twierdzą coś innego. Druga wersja mówi, że owi dobrze wychowani młodzieńcy na plaży „robili trzodę”, a że byli w stadzie – właściwie wszelkie chamstwo uchodziło im dłuższy czas na sucho do momentu jakiejś scysji z Polką. Na wszystko zareagował kibol Ruchu Chorzów, ugodzony potem podobno jakimś ostrym narzędziem. Ponieważ panowie „wojacy” nie wiedzieli, że Ruch tego samego dnia gra właśnie w Gdyni z Arką, mógł być tylko jeden. Ślązacy (nie żadni polscy fani – taki przydomek ich obraza) po prostu po owej grupie się przebiegli, a swobodne harce po plaży spacyfikowały oddziały prewencji.

Mordobicie jakich setki. W całej Polsce są wielkie dyskoteki na prowincji, każda na kilka tysięcy klubowiczów. Zabawa to kilogramy dragów, morze taniej wódki, gwałty, pobicia, mordobicia przy użyciu sztachet. Czy ktoś kiedyś postulował zamknięcie takich przybytków zgorszenia? Nie słyszałem. Zwykły chuligański występek nabrał mocy państwowej. Prezydent Gdyni przeprasza, Wyborcza przeprasza, Facebook „przeprasza Meksykanów za bandytów z Polski” – sic! – przeproście fanów Ruchu, bo – raz jeszcze prostuję – oni nie są z… Polski, a z Górnego Śląska!

 

 

Po co w takim razie cała ta heca i rozdęty, nakręcany medialny balon?

Poparcie dla jedynie słusznej linii leci na łeb na szyję, niezadowolenie rośnie a wśród młodzieży wręcz się redykalizuje. 11. listopada może być „beczką prochu” i państwo policyjne już się do tego scenariusza przygotowuje. W Łomiankach, podczas rozgrywek IV ligi KS Łomianki ze stołeczną Polonią, kibole Legii wszczęli burdy, zaś liczne zastępy sił porządkowych miały wspaniały poligon i ćwiczenia w szybkiej pacyfikacji tłumu. Władza trzyma rękę na pulsie.

 

(AWANGARDA)

SIERPIEŃ 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*