Mać Pariadka – anarchistyczny reprezentant prasy alternatywnej (14)

 

Żółte Papiery – muzyczny dodatek Mać Pariadki

Żółte Papiery są muzycznym, a dokładnie punkowym, dodatkiem do Mać Pariadki. Stanowią one integralną część pisma, choć sam dodatek posiada predyspozycje, by być niezależnym fanzinem. Żółte posiadają bowiem wszelkie cechy oraz spełniają odpowiednie kryteria, przedstawione wyżej przez Włodzimierza Chorązkiego, by zaliczyć je do grupy muzycznych fanzinów. Są one jednocześnie najdłużej funkcjonującą w Maci rubryką tematyczną.

Żółte Papiery pojawiły się w Mać Pariadce w 1994 roku. Miały one stanowić, zdaniem Anny Niedźwieckiej, swoisty oddech od maciowych, politycznych tekstów. O początkach muzycznej części pisma wspomina: „Przyjaźniliśmy się wcześniej z tą ekipą [późniejszą redakcją Żółtych Papierów – aut.], głównie z Filipem [Majchrzakowskim – aut], który wydawał swoje pismo muzyczno-ekologiczne Trująca Fala. Już jako 15-latek był mocno zaangażowany w to, co robił. Kiedyś w jakimś momencie słabości Maci zaproponowaliśmy, żeby wszedł ze swoim projektem do środka Pariadki i by coś się zaczęło dziać. Po części też chodziło o to, by poprzez punkowy dodatek zachęcić do czytania całości pisma, by ludzie malujący po ścianach „A” w kółeczku, wiedzieli przynajmniej, co to znaczy, skąd to się wzięło.”[1]

Żółte Papiery powstały z połączenia muzyczno-polityczno-ekologicznego zina Trująca Fala, redagowanego przez Filipa Majchrzakowskiego oraz zina Patia, tworzonego przez Przemysława Guldę i Magdę Mychę Guldę. Ci sami ludzie stworzyli redakcję „żółtych” stron w Maci. Początkowo nie byli oni zaliczani do grona ścisłej redakcji pisma. W 1996 roku sytuacja ta uległa jednak zmianie i autorzy Żółtych zostali włączeni do „kolektywu redaktorsko-wydawniczego”, stając się integralną częścią redakcji anarchistycznego pisma.

Od samego początku istnienia Żółtych Papierów redaktorzy wymyślali dla każdego numeru inny podtytuł. Były to notabene podtytuły niezwykle zabawne i intrygujące. Oto jedynie kilka przykładów z tej, jakże ciekawej, twórczości: Robiące gąbkę z mózgu priony Maci redagowane przez… (MP1-2/98), Żółta plwocina Maci wycharkana (sic!) przez… (MP 12-1/96-97), Cuchnące wnętrzności Maci P wyrwane przez… (MP1/96), Zabłocony glan na lśniącej posadzce Maci (MP 1/02), Uwalona grzesznym błotem koloratka w sutannie Maci (MP 2/98). Po wznowieniu wydawania pisma w 2002 roku Żółte Papiery otrzymały stały podtytuł punk * hard core * diy.

Muzyczny dodatek od początku swojego istnienia zlokalizowany był w środku Mać Pariadki. W zależności od ilości materiałów, objętość żółtych stron wahała się miedzy 14 a 34 stronami w formacie pisma A5, oraz od 18 do 34 stron formatu A4.

Zawartość muzycznej wkładki w zdecydowanej większości stanowiły publikacje muzyczne, a w szczególności punkowe – różne jego odmiany. Nie były to wszakże teksty poświęcone wyłącznie muzyce. Niejednokrotnie bowiem autorzy tekstów opisywali całą otoczkę muzycznej sceny alternatywnej, a także poruszali problemy, z jakimi boryka się punkowa subkultura. Jeden z czytelników w ankiecie przeprowadzonej przez redakcję Żółtych o zawartości dodatku wyraził dość dobitną opinię – „Czasem pierdolicie bez sensu jak pojebani; komiksy, rysunki przedstawiające „punków” z piwem, rzygających etc., informacje – kto z kim, gdzie pił, kto jest największym herosem w piciu itp.”. (MP, 70/98: 48)

Żółte Papiery stanowiły także miejsce swobodnej dyskusji i polemik na tematy, związane z punkową sceną muzyczną. Jednak owe, niejednokrotnie jałowe, dyskusje przeradzały się w ideologiczne kłótnie, których treść pokrywała się z tekstami publikowanymi w maciowym dziale „zlewy”. Aby nie dublować zatem identycznych rubryk w jednym piśmie, redakcja zrezygnowała z prowadzenia rubryki „listy”. Istniała ona niespełna dwa lata od 1996 roku do połowy 1997 roku.

Oprócz wspomnianych przed chwilą „listów” w Żółtych Papierach można wyróżnić kilka innych działów. Dużą część zajmowały recenzje płyt (średnio ok. 7 stron). Płyty „oceniane” są przez samą redakcję. „Na własną odpowiedzialność” – jak zastrzegają każdorazowo na końcu działu recenzenci. Dodają jednocześnie, że recenzowane są w pierwszej kolejności „rzeczy, które otrzymujemy od wydawców albo samych zespołów (…) a poza tym – płyty, które sami sobie kupujemy, bo nam się podobają.” (MP 82, 1/02:32)[2] Na każdą recenzję składa się kilku – kilkunastowersowy opis; przy czym cała strona podzielona jest na trzy szpalty w przypadku formatu A5 i pięć w formacie A4. Każdy z tekstów zakończony jest podaniem adresu zespołu, wytwórni lub dystrybutora danej płyty. Niektóre z recenzji okraszone są zdjęciami okładek danej płyty.

Dużo powierzchni Żółtych… zajmują wywiady z różnymi punkowymi zespołami. Przeprowadzane są one przez redakcję muzycznego dodatku podczas koncertów lub punkowych festiwali. Jest to bogata i atrakcyjna część „żółtych stron”, bowiem obfitują one nie tylko w rozmowy, przeprowadzane z polskimi kapelami, ale dużo jest również wywiadów z zespołami zagranicznymi. Dzięki nim, fani różnych zespołów mogą nie tylko bliżej poznać zespół z ich muzycznej strony, ale również z ich społeczno-politycznej działalności, czym, co niejednokrotnie podkreślają autorzy, chcą zmobilizować polskie środowisko punkowe do aktywności społecznej.

Same koncerty do numeru 3. z 1996 roku recenzowane były w rubryce zatytułowanej „koncerty”. Miały one luźną, felietonową formę. Od kolejnych numerów sprawozdania z koncertów pojawiały się w postaci felietonów. Nie były to już jednak teksty poświęcone w stu procentach koncertom. Opisywana była również atmosfera poza-koncertowa, a autorzy pozwalali sobie na wplatanie do publikacji własnych odczuć, przemyśleń czy uwag na dowolne tematy.

Pierwszym stałym kolumnistą był Piotr Pietia Wierzbicki, który zaczął prowadzić swoją rubryczkę wraz z pierwszym numerem z 1995 roku. W kolejnych latach dołączali do niego kolejni felietoniści. W połowie 1996 roku zaczyna pisać jeden z redaktorów Żółtych – Filip Majchrzakowski (od nr 5-7/96). Kolejnym kolumnistą był Arkadiusz Marczyński (11/96). W 1997 roku pojawiają się teksty osoby publikującej pod pseudonimem Uszaty. Rok później dochodzi niejaki Bertie. W 1999 roku swoje felietony rozpoczyna publikować Marta Spud, a ostatnim kolumnistą, piszącym od 2002 roku jest Bocian.

W Żółtych Papierach znalazł się także kącik kulturalny, zatytułowany Patia. Zajmuje on skromną ilość miejsca, bo od pół do jednej stronnicy, ale jeśli wziąć pod uwagę fakt, że jest to rubryka poświęcona poezji w punkowym dodatku muzycznym, należy docenić to, że w ogóle się tam znalazła. Jest to jednocześnie zbicie argumentu ludzi, patrzących na środowisko punkowe przez pryzmat stereotypów, uznając tą subkulturę za „bandę niedouków”. W Patii prezentowane są wiersze młodych, nieznanych twórców, ale również poetów mających na swoim kącie własne tomiki wierszy, wydanych własnym sumptem lub w alternatywnych wydawnictwach. W wielu przypadkach – Patia stanowi miejsce debiutu wielu poetów, z których, jak zapewnia Anna Niedźwiecka, część z powodzeniem wydaje później swoją poezję w oficjalnych wydawnictwach. Generalnie publikowane są wiersze, pochodzące zarówno z konkretnych wydanych już tomików jak i teksty, przysyłane na redakcyjny adres.

Swoją tematyką wiersze są również odskocznią od ciężkiej, politycznej atmosfery całego pisma. W zdecydowanej większości poruszają one tematy związane z życiem, miłością etc. Nie można jednak nie zauważyć ogólnego pesymizmu w publikowanej poezji.

Na „żółtych stronach” pojawiały się również komiksy, konkurs fotograficzny oraz ankiety.

W 1998 roku redakcja Żółtych Papierów postanowiła zbadać preferencje swoich czytelników i spróbowała przeprowadzić ankietę. Pytania, jakie znalazły się w kwestionariuszu, dotyczyły poglądów respondentów, ich nawyków, mody, ulubionych filmów, książek, polityki etc. We wstępie do pierwszej ankiety napisali – „Nadszedł czas, by czytelnicy Żółtych Papierów mogli wypowiedzieć się o sobie i swoim podejściu do świata i punk rocka za pomocą ankiety. Dość długo zastanawialiśmy się, czy jest to dobry pomysł (…) ale doszliśmy do wniosku, że warto. A to dlatego, że nikt chyba jeszcze czegoś takiego u nas nie robił, a wyniki mogą być dość interesujące (…), choć oczywiście nie muszą. Tak czy inaczej fajnie będzie dowiedzieć się czegoś o was, którzy tego szmatławca czytacie. No i będzie to ciekawy sprawdzian (…) waszej „aktywności” – aż drżymy z ciekawości, czy przyjdzie 5, 10 czy 1000 listów z odpowiedziami”. (MP, 1-2/98: 73)

Obawy redakcji związane z aktywnością czytelników potwierdziły się. Ilość odpowiedzi, które redakcja otrzymała w ciągu trzech kolejnych lat, kiedy były przeprowadzane te quasi-badania, wyglądały następująco: 80, 83, 54. Na podstawie tak skąpej ilości odpowiedzi nie można uznać uzyskanych wyników w żaden sposób za reprezentatywne. Należy bowiem wziąć pod uwagę fakt, że Mać sprzedaje się w ilości 1000-1500 egzemplarzy. Nie można na podstawie tych wyników zbudować żadnego obiektywnego obrazu czytelników Żółtych Papierów, a tym samym po części – Mać Pariadki.

Czytając opublikowane „rodzynki” z niektórych kwestionariuszy – można dojść do wniosku, że z czytelnicy uznali ową ankietę za kolejny element dobrej zabawy. Najciekawiej wyglądały odpowiedzi z rubryki „wyznanie”: „Ta ankieta jest naprawdę trafionym pomysłem; mam włosy na nogach, a to bardzo niekobiece; oficjalnie katolik; katolicyzm według Victora Nebulusa; chujowa oprawa Maci! Stara na spinaczkę była lepsza i nie rozpierdalała się!; nic wam tu nie będę wyznawał”. (MP, 70/98: 48)

Niektóre z odpowiedzi były naprawdę absurdalne. Przykładem niech będzie podsumowanie pytania „Czy jesteś dziewicą?” – 18% respondentek (respondentów???) odpowiedziało: „Nie wiem”. Nic zatem dziwnego, że na skutek takich odpowiedzi oraz niskiej aktywności czytelników, po trzech latach redakcja zrezygnowała z przeprowadzania ankiet.

Muzyczny dodatek Mać Pariadki wyróżniał się pod względem graficznym. Kolumny, poświęcone tematyce muzycznej, drukowane były na kolorowym papierze. Przez pierwszy rok był to, jak sama nazwa wskazywała, kolor żółty. Stąd wzięły się określenia „żółte strony”, a redakcja ochrzczona została mianem „żółtych”. Po roku jednak „żółte strony” zaczęły wychodzić również w innych kolorach: zielonym, niebieskim, wiśniowym, czarnym, etc. W 1997 roku na skutek braku finansów, kiedy sama Mać z tego powodu zaczęła wychodzić nieregularnie i w podwójnych lub potrójnych numerach, redakcja „żółtych” zrezygnowała z kolorowych stron. Tym samym na zawsze dział ten stracił swój wyróżnik.

Po wznowieniu wydawania Mać Pariadki nastąpiła zmiana umiejscowienia Żółtych Papierów. Zostały one przerzucone na koniec pisma i w dodatku odwrócone w stosunku do Maci o 180 stopni, co spowodowało, że de facto zaczęło stanowić niejako samodzielne pismo muzyczne. Żółte posiadały nawet własną okładkę.

Na „żółtych stronach” od samego początku znajdowało się bardzo dużo zdjęć i grafik. Nawet w początkowym okresie ukazywania się Mać Pariadki, która ze względów zarówno technicznych, jak i finansowych stawiała wówczas głównie na rysunki, w Żółtych pojawiało się sporo zdjęć. W tym okresie ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. Jednak wraz z rozwojem pisma, a także z dostępem do lepszych środków technicznych, pojawiała się coraz większa ilość zdjęć, na coraz wyższym poziomie.

Zdjęcia eksponowały w 90% różnorodne zespoły lub poszczególnych muzyków podczas ich koncertów w naszym kraju. Co charakterystyczne, felietony przetykane były gęsto różnorodnymi fotkami zespołów, o których nie ma ani słowa w tekście.

„Żółte strony” przyciągały również najwięcej reklamodawców. Strony, poprzedzające dział muzyczny, jak i kończące go oraz poszczególne strony między tekstami wypełnione były reklamami. Taka lokalizacja nie dziwi w przypadku zapoznania się z treścią reklam. Grupą docelową była bowiem młodzież z subkultury punkowej. Oferta reklamowa w dużej mierze sprowadzała się do przedstawiania przez poszczególne niezależne wytwórnie płytowe i dystrybutorów najnowszych płyt zespołów zarówno z polskiej, jak i zagranicznej sceny muzycznej. Dodatkowo odnaleźć można w „żółtych” reklamy wszelkiego rodzaju gadżetów subkulturowych, typu naszywek, koszulek, przypinek, nalepek. Pojawiały się również reklamy sklepów undergroundowych, koncertów, a nawet zakazanych używek, jak ziarna marihuany wraz ze szczegółowym opisem jej hodowli (sic!). (cdn.)

 

Marcin Pielużek

 

Przypisy:
[1] W rozmowie z autorem;

[2] Uwaga. Podany w przypisie numer strony dotyczy części Żółtych Papierów. Od numeru 1/02 muzyczny dodatek zaczął ukazywać się na końcu i odwrócony jest w stosunku do Maci o 180 stopni, co tworzy niejako  dwa pisma w jednym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*