Inne

Lustracja i podziały

Zostałem zlustrowany! Nazwisko, imię, nr dowodu, pesel. Pod tym formułka, że nie donosiłem. I podpis. Stanowczo za mało. Powinno być co najmniej:

„Niniejszym uprzejmie donoszę, że nie doniesiono mi, jakobym na kogokolwiek donosił. W uzasadnieniu powyższego doniesienia informuję…”. Pieczęcie ze trzech bardzo ważnych czynowników miejskich, ich zamaszyste podpisy oraz znaczki skarbowe (a jakże!) – itd., itp…. A tak?! – Pełen niedosyt dla wszystkich artystów-grafomanów, zwłaszcza dla wytrawnych donosicieli. Jak oni teraz będą żyć!!!

No i jeszcze jedno bardzo poważne uchybienie: nie dostałem ani pisma z przeprosinami za wszystkie lata, które miałem wątpliwą przyjemność przeżyć w PRL-owskim dobrobycie (że o satysfakcji materialnej nie wspomnę!), ani też bumagi ze statusem pokrzywdzonego. Aczkolwiek wszystkie winy sprzed kilkunastu lat odpuściłem już 77 razy i nikomu złego nie pamiętam (pora umierać?).

Swoich przeto krzywd zapomniawszy chciałem jak najlepiej służyć zresetowanej ojczyźnie, pod tytułem Rzeczpospolita nr 3 oraz nr 4. Ale cóż robić, skoro naród podzielony równo na skrzywdzonych i donosicieli (krzywdzących). A mnie nie ma. Ani tu, ani tam.

Nieco inny podział zaproponował kiedyś Grzegorz Sowula w felietonie o budynku Muzeum Sztuki Nowo­czesnej w Warszawie p.t. Wszystko furda, zamieszczonym w „Notesie Wydawniczym” (nr 2/2007). „(…) z jednej strony mamy państwo, z drugiej – obywateli. Paradoks? Ależ skąd, przecież państwo z założenia wie lepiej. Nie kupimy leków przez Internet z pominięciem aptekarzy, bo mogą okazać się zagrożeniem (dla dochodów właścicieli aptek). Nie będziemy chronić agentów naszego wywia­du w innych krajach, bo szkolili ich niezlustrowani nauczyciele (a gdyby dobrze poszukać, to pew­nie i dziadek z Wehrmachtu by się znalazł). A teraz nie będziemy mogli podsuwać dzieciom różnych podręczników, bo, PRL-owskim zwyczajem, czytanka będzie wybrana przez pana ministra i basta. Wiedza przypominać będzie chatkę dziada i baby, co to „jedno miała okno i jeden właz był do niej””.

Są też inne podziały. Często lżejszego kalibru. Był np. moment, kiedy ściśle dzielono Polaków na palących i niepalących. Wtedy to, bodajże za panowania Lecha W., na lubelskim Dworcu Głównym PKP, nad pierwszym bodaj peronem powieszono chyba z dziesięć tablic – jedna za drugą – ze skreślonym papierosem. „Skoro nie można palić na świeżym (kolejowym) powietrzu to gdzie?!” – zdenerwował się jakiś podróżny, kierując swoje pytanie do dyżurnego ruchu. Ten jednak nie dał się łatwo zbić z pantałyku i odparł: „Przy drugim stoi pośpieszny do Pragi, u nich chyba jeszcze wolno”. Załamany pasażer wyszeptał: „Kiedy ja tylko do Stasina” –  i schował papierosy.

Wydaje się, że stareńka zasada „dziel i rządź” ciągle modna. Tylko – na ile da się ona dopasować do naszej codzienności?

Stanisław P. Gaszyński

 

(Visited 10 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*