Izrael nie ma jasnej strategii, co chce zrobić w Strefie Gazy: wywiad z byłym palestyńskim negocjatorem – Xie Wenting i Bai Yunyi (2)

GT: Jak ocenia Pan rolę USA w konflikcie?

Sayigh: Myślę, że Joe Biden wdraża złożoną strategię polityczną, ale nie sądzę, iż jest wystarczająco oddany znalezieniu prawdziwego politycznego rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego i osiągnięciu państwowości palestyńskiej. Nie sądzę, że jest on w pełni zaangażowany w zmuszanie obecnych lub przyszłych rządów Izraela do zapewnienia niezbędnej wolności terytorialnej i politycznej.

Intrygujące jest to, co niedawno powiedział Biden, gdzie przyznaje, iż należy podjąć poważny wysiłek w celu przywrócenia rozwiązania politycznego i odbudowania możliwości rozwiązania dwupaństwowego, z państwem palestyńskim u boku Izraela. Nie sądzę jednak, że zainwestuje wystarczający kapitał polityczny, aby tak się stało. Jest już za późno i niestety nie sądzę, aby Izraelczycy, Amerykanie, Palestyńczycy i inni byli w stanie osiągnąć porozumienie w ciągu sześciu miesięcy, a nawet roku lub dwóch, które doprowadziłoby do palestyńskiej państwowości i samostanowienia.

Uwagi Bidena wynikają po prostu z uświadomienia sobie, iż jedynym logicznym rezultatem jest znalezienie rozwiązania, które będzie skuteczne dla Gazy. Jedyne logiczne rozwiązanie polityczne dla Gazy wymaga rozwiązania politycznego, obejmującego resztę okupowanych terytoriów palestyńskich i zapewniającego wszystkim Palestyńczykom państwowość palestyńską. Innymi słowy, nie ma rozwiązania dla samej Gazy.

W międzyczasie Biden nie będzie nalegał na zawieszenie broni. Dzieje się tak częściowo dlatego, iż on i inni atlantyccy przywódcy chcą zademonstrować swoje całkowite poparcie dla Izraela z własnych, wewnętrznych powodów politycznych. Dlatego też chcą widzieć z tych samych powodów osłabienie porządku międzynarodowego i prawa międzynarodowego.
Ponadto odnoszę wrażenie, że w szczególności Biden prowadzi złożoną strategię polityczną. Obejmując Izrael całym sercem i udzielając mu bezwarunkowego wsparcia politycznego i militarnego, pozwala Izraelowi przeprowadzić bardzo okrutną kampanię bombową, w wyniku której giną tysiące palestyńskich cywilów. Może tego nie chce, ale nie zamierza powstrzymywać Izraelczyków przed zrobieniem tego. Częściowo, jak sądzę, aby zapobiec eskalacji sytuacji przez bardziej skrajnie prawicowych i prawicowych Izraelczyków i uniknięciu odpowiedzialności za własne niepowodzenia polityczne.

Biden stara się dać Izraelowi dużą przestrzeń i swobodę działania w Gazie, ale jednocześnie chce powstrzymać go od rozszerzania wojny z Hezbollahem i Iranem lub wypędzania milionów Palestyńczyków do Egiptu i Jordanii, co podważyłoby całą architekturę powiązań Ameryki z resztą świata arabskiego. Zatem Biden pracuje nad obydwoma celami, dając Izraelowi dużą swobodę, ale jednocześnie próbując ograniczyć jego wolność w innych obszarach.

GT: Czy sądzi Pan, iż jest jeszcze miejsce na zawieszenie broni? Jakie są przeszkody uniemożliwiające je?

Sayigh: Nie będzie żadnego, dopóki Izraelczycy nie poczują, że osiągnęli swoje cele. Ponieważ jednak Izraelczycy tak naprawdę nie wiedzą, jakie są ich cele, minie dużo czasu, zanim nastąpi zawieszenie broni, ponieważ nie chcą przerywać walki bez osiągnięcia celów widocznych. Obawiają się także, iż zaakceptowanie zawieszenia broni bez osiągnięcia swoich celów sprawi, że będą wyglądać na słabych i spotkają się ze sprzeciwem we własnym społeczeństwie. Poza tym izraelskie dowództwo wojskowe uważa, że 7. października Hamas zniszczył ich wiarę w swoją wyższość i odstraszanie i chce przywrócić ufność izraelskiego społeczeństwa w wyższość izraelskiej armii.

Zarówno przywódcy polityczni, jak i dowództwo wojskowe Izraela z różnych powodów nie chcą przerywać walk, dopóki nie poczują, iż przywrócili swoją pozycję polityczną, zabezpieczyli się przed odpowiedzialnością i przywrócili swoje strategiczne odstraszanie.

GT: Był Pan kiedyś negocjatorem Palestyny w negocjacjach izraelsko-palestyńskich. Przez lata kwestia izraelsko-palestyńska znajdowała się w przedłużającym się impasie, a nawet była marginalizowana. Jakie, według Pana, są tego przyczyny?

Sayigh: Na początku lat 90. stało się możliwe zainicjowanie bezpośredniego izraelsko-palestyńskiego procesu pokojowego, w ramach którego rządy Izraela i Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP) uznały się wzajemnie i ustanowiły nową formę dialogu politycznego, która była wcześniej nieosiągalna. Możliwość taka pojawiła się w związku z istotnymi zmianami w porządku międzynarodowym i regionalnym. Zakończenie zimnej wojny, rozpad Związku Radzieckiego i nastanie światowej hegemonii Stanów Zjednoczonych odegrały kluczową rolę. Zatem na poziomie międzynarodowym porządek globalny uległ zmianie.

Zmienił się także porządek na poziomie regionalnym. Poza tym w Izraelu przybycie setek tysięcy sowieckich Żydów na krótki czas wzmocniło Partię Pracy. Wśród Palestyńczyków powstanie Hamasu stanowiło wyzwanie zarówno dla przywódcy OWP, Jasera Arafata, jak i głównego nurtu ruchu nacjonalistycznego Fatahu. Dlatego też, na poziomie krajowym, regionalnym i międzynarodowym, wszystkie te czynniki skłoniły przywódców OWP i izraelskich przywódców Partii Pracy do znalezienia miejsca na porozumienie pokojowe i przedłożenia go nad innymi alternatywami.

Jednak od czasu załamania się procesu pokojowego w 2000 roku porządek międzynarodowy powrócił do rywalizacji wielobiegunowej. Nawet na poziomie regionalnym byliśmy świadkami nowego typu zimnej wojny między różnymi państwami arabskimi, między Iranem a niektórymi państwami arabskimi oraz między Turcją a Saudyjczykami, a także Turcją i Egiptem.

Obecnie doświadczamy bardzo negatywnej dynamiki międzynarodowej i regionalnej. Co więcej, w izraelskiej polityce dominację zyskała frakcja prawicowa, sprzeciwiająca się utworzeniu państwa palestyńskiego. Stoimy także w obliczu bardzo negatywnego otoczenia międzynarodowego, w którym mocarstwa atlantyckie zrzekły się swojej roli w postaci nacisków do osiągnięcia pokoju coraz bardziej prawicowego rządu izraelskiego.
Obawiam się, że nie ma już powrotu do znaczącego procesu negocjacji politycznych. Myślę, iż musimy poczekać wiele lat – być może 10, 20, 30, a nawet 50–60 lat, zanim Palestyńczycy będą mogli mieć nadzieję na prawdziwą ofertę niepodległości.  Rozwiązanie  może obejmować tylko dwa warianty: pierwszy – stanie się w pełni równymi obywatelami państwa Izrael, które kontroluje całe terytorium, a druga to posiadanie własnego państwa, w którym Palestyńczycy żyliby w wolności i godności. Niestety, nie przewiduję, by którykolwiek z tych wariantów był urzeczywistniony za mojego życia.

GT: Chiny czynią wysiłki, aby ułatwić polityczne rozwiązanie tego konfliktu. Jak ocenia Pan rolę Chin?

Sayigh: W odniesieniu do Gazy i Palestyny Chiny zawsze zajmowały pryncypialne stanowisko poparcia dla narodowego samostanowienia Palestyny. Chiny były jednym z pierwszych krajów – i być może pierwszym krajem niearabskim – który przyjął delegację palestyńskich przywódców narodowych, w tym Jasera Arafata i delegację Organizacji Wyzwolenia Palestyny, w latach 1964 i 1965. Zrobiły ten krok przed jakimkolwiek innym krajem, jaki uznał Palestyńczyków. Dlatego Chiny mają historycznie znaczącą pozycję, która może być korzystna w obecnej sytuacji. Jednak wyzwanie polega na przełożeniu tej pozycji na wpływy polityczne.

Możliwości Chin są nieco ograniczone, ale Chiny mogą podjąć pewne przydatne działania. Jednym z takich działań jest zaangażowanie dyplomatyczne. Dla Chin niezwykle istotne jest utrzymanie spójnego i bardzo aktywnego stanowiska w Organizacji Narodów Zjednoczonych, wspieranie prawa humanitarnego, opowiadanie się za pomocą humanitarną dla Gazy, wzywanie do zawieszenia broni i sprzymierzenie się z innymi członkami ONZ w celu wywarcia nacisku na Stany Zjednoczone, ich sojuszników i Europejczyków, aby przyjęli stanowisko bardziej zgodne z prawem międzynarodowym.

GT: Dziękujemy za rozmowę.

Xie Wenting i Bai Yunyi

Tłum. A. Filus

Źródło: Global Times

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*