Husarii z tego nie będzie – kolejne obchody Świdnickiego Lipca

Ponad rocznicowym spotkaniem, zorganizowanym przez związkowców dla mieszkańców Świdnika, powiewały husarskie skrzydła flag „Solidarności”. Piwo „Perła” z lubelskiego browaru, darmowy popcorn i takaż wata cukrowa przywodziły od razu na myśl przebój białostockiego twórcy pop (lub prekursora disco polo, gdy kto woli) Janusza Laskowskiego – „Kolorowe jarmarki”, tak przerysowane potem interpretacyjnie przez Marylę Rodowicz.

Te z maluchów, które nie chciały się nudzić z rodzicami, korzystały z dmuchańców (neologizm, adekwatny jednak do stanu faktycznego). Wszystkich pobudzały do czynu (czy społecznego – orzec trudno) skoczne ludowe melodie na zmianę z dancingowymi wersjami „coverów” Krzysztofa Krawczyka. Z biegiem godzin nawet słońcu zachciało się mrugnąć do zebranych na byłym boisku szkolnym, a podczas występu „Kapeli spod Lublina” zrobiło się niemal letnio.

Odpust to nie był, bo po „okrągłym stole” ani władzy ani konfidentów ze struktur pierwszej „Solidarności” nikt rozliczyć się nie odważył, toteż grzesznicy – pomimo rocznicowego festynu – liczyć wciąż mogą co najwyżej na czyściec.

O samej formie obchodów dyskutowaliśmy z Agnieszką w domu. Wyszło na to, iż nawet po n-tej „Perle” nie ruszyli spod Magistratu husarze, by ponieść w świat ideały Świdnickiego Lipca. Jeśli ruszali, to pod eskortą żon do pobliskich mieszkań, gdzie czekały miękkie fotele i telewizyjny dopalacz znieczulenia.

Swoje – konkretne, jak zazwyczaj – trzy grosze dorzucił dziś naczelny SięMyśli. „Według mnie schrzaniłeś robotę (http://www.siemysli.info.ke/rocznica-czy-parodia-rocznicy/). Trzeba było pochwalić organizatorów i formę festynu. I napisać, że przeprowadzono rzecz tak pięknie, iż wszyscy działacze partyjnych egzekutyw PRL, którzy dożyli XXXIX rocznicy strajku w WSK-Świdnik, byli zachwyceni! Przecież dzięki takiej imprezie mogli znów poczuć się, niczym w starych, dobrych latach 60., kiedy lud miał chleb i coś do chleba, a każdy nowy zakład pracy cieszył. Zaś swojskość wybranej przez „S” formy obchodów gwarantuje jeszcze długie lata obecności modelu komunistycznego w życiu naszego, pięknego przecież, kraju. Choć, na szczęście, komunizmu nigdy u nas nie było! Przynajmniej po roku 1956, odkąd brat Michnika uciekł do Szwecji”.

I chyba zdanie red. Soroki nie jest nad Bystrzycą czymś skrajnie odosobnionym…

 

Lech L. Przychodzki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*