Doczekać ostatniego odbicia. Prawda o żywocie górnika na dzień przed jego świętem
Starzyk
Idę sobie przez podwórze
i pyk, pyk, fajeczkę kurzę.
Mam króliki we chlewiku
i gołąbki w gołębniku,
a w kadłubku kos
śpiewa mi na cały głos.
(Fragment piosenki biesiadnej)
Opada człowiek z sił, przybywa lat a wspomnienia – ciągle te same – wracają
Kiedy już sygnalista odbił ostatni mój szczęśliwy wyjazd na powierzchnię, na bramie ostatni raz odbiłem dyskietkę i jak sobie to obiecywałem, już nikt nigdy więcej mnie tu nie zobaczy…
– Okazało się jednak, że miało stać się zupełnie inaczej
Oddałem wszystko, co jeszcze niedawno, tam na dole, chroniło mnie i ostrzegało przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Ostatni raz spojrzałem na ładownicę lampy górniczej, szafka i hak górniczy opustoszały.
Kiedyś stary robił miejsce młodszemu, który podobnie jak my 25 lat temu, będzie teraz zaczynał swoją walkę z naturą i swoimi słabościami w podziemnym świecie – jakże odmiennym od tego na powierzchni. Należy wspomnieć, iż bywało tak, że stary odchodził a młody już się wprowadzał na jego miejsce. Dziś szafka pozostaje pusta, niebawem zagnieżdżą się w niej myszy i tak zakończy się jeszcze jedna karta górniczego żywota… Jeszcze ostatnia wizyta na cechowni, bo trzeba podpisać stosowne papiery, ostatnie spojrzenie na świętą Barbarę, być może krótka modlitwa, zmówiona po cichu – jak zwykle przed każdą szychtą. Koniec! Zamyka się pewien okres mojego życia…
Prawda o górniczym znoju
Nie ma przesady w twierdzeniu, iż każdy dzień, każda szychta, to kolejna bitwa z naturą – walka, którą trzeba nam wygrać, natura bowiem nie znosi remisów ani słabszych od siebie. Mówiąc o sobie należy wspomnieć, iż każde moje wyjście do pracy to był nie kończący się stek przekleństw pod adresem tego wszystkiego, co miało już za chwilę mnie spotkać…
Każda szychta była kolejną lekcją, kolejną walką ze swoją słabością. Ciągły brak czasu, zagrożenie, a przy tym obawy, że zawiodę pokładane we mnie nadzieje, że nie podołam… Tak było przez wszystkie lata, były wypadki, ból, zwątpienie, a kiedy minął czas leczenia – powrót i trwanie… Bo to nas różni od innych zawodów, że kiedy już przekroczymy bramę kopalni i wytrwamy okres próbny – stajemy się rycerzami św. Barbary i – nie wiedząc nawet o tym, zostajemy nimi do końca swoich dni…
Górniczy Stan
Pamiętamy lata, kiedy to obwieszano górników medalami, nagradzano premiami, szanowano ten zawód, dawał on bowiem zabezpieczenie godnego życia wielu ludziom i rodzinom – nie tylko mieszkańcom Śląska. Tabuny autokarów wyjeżdżały z werbownikami w Polskę, by namawiać młodych ludzi do pracy pod ziemią. Za zwerbowanie płacono kolejne nagrody. ,,Niech żyje nam Górniczy Stan” – pamiętamy słowa pieśni, której do znudzenia kazano nam słuchać w tak zwanych gierkowskich czasach.
Pomijając socjalistyczne fantazje, nie mające niczego wspólnego z rzeczywistością, pozostawmy w pamięci jedno zdanie – ów ,,Górniczy Stan” – to w nim zawarta jest tajemnica naszego zachowania – kiedy to, już jako emeryci, ciągle przychodzimy pod bramy naszych kopalń po to tylko, by popatrzeć na młodszych kamratów, wyjeżdżających po szychcie na powierzchnię. Stan rycerski, stan małżeński, również ten nasz – górniczy, czy chcemy tego czy też nie, także duchowo zespala, łączy nas z tym ,co przeżywaliśmy przez tyle lat – zobowiązuje do pamięci i szacunku.
Górnicza szpada
Górnicy – wykpiwani w mediach. Kołyszący się w takt górniczych pieśni wielcy politycy – po to, by już za chwilę podpisywać ustawy, nie mające niczego wspólnego z ochroną górnictwa i tego wszystkiego, co jest z tym związane. A górnicy z dumą ubierają swoje mundury i kiedy zabrzmi pierwszy takt górniczej orkiestry, wcześnie rano wychodzą z domu, by wraz z muzykami skierować swe kroki do kościoła, bo tak powinno się na Śląsku rozpoczynać każde wielkie święto. Idą emeryci i ci, którym nie dane było dotrwać do emerytury, bo los sprawił, że wypadek przerwał ich pracę pod ziemią i teraz okaleczeni fizycznie z taką samą dumą jak ich koledzy kroczą w pochodzie górniczej braci. Wiele jest smutnych twarzy – to wdowy i dzieci, którym los zabrał męża i ojca. Idą młodsi koledzy, czynni zawodowo, rodziny, dzieci i wnuki – bo przecież ich patronka ma dziś swoje święto. Tam proszą o dalszą pomoc i wstawiennictwo, proszą także o opamiętanie dla tych, którzy decydują o losie nas wszystkich.
Kordzik górniczy
Symbole, które zobowiązują
Mundur górniczy to nic innego, jak robocza bluza, uszyta tylko z nieco lepszego materiału. Kołnierz na ramionach ma symbolizować część dawnego górniczego kaptura albo tak zwanego szachcioka, czyli osłony przed dołowym deszczem – a nie jest on przyjemny, warto wspomnieć, że to nic innego jak solna ciecz, żrąca niemiłosiernie spocone ciało górnika. Nakrycie głowy to dawna skórzana osłona, która owinięta wokół głowy tworzyła ochronę, mówi się też, że ma ona wiele wspólnego z historią nakrycia głowy węgierskich żołnierzy – stąd nazwa czako. Tak czy inaczej kolejny to symbol górniczej roboty.
Pióropusz to nic innego jak wiązka piór, jaką kiedyś czyszczono otwory strzelnicze, a młotek i żelazko – to przecież podstawowe górnicze narzędzia. Najdrobniejszy szczegół, czy chociażby militaria górnicze – takie jak barda, kilofek, szpada czy kordzik – mają swoje historyczne znaczenie. Niełatwo więc ni stąd ni zowąd odstawić, czy wystawić na sprzedaż coś, co stanowi o czymś wyższym aniżeli tylko najzwyklejszym ubraniu, które już nam się znudziło, tak jak znudziło się nasze górnictwo – komu..? Odpowiedź nie jest trudna, tedy odpowiedzmy sobie na to pytanie sami. Mundur, jego historia, zwyczaje, prawo górnicze, tradycje – to wszystko stanowi o naszej wartości – zobowiązuje!
Czako górnicze – dwa modele. Wzór starszy pióropusz górnika. Nowszy wzór z pióropuszem dozoru
Doczekać ostatniego odbicia
Kończy się nasz czas, żegnamy się z kamratami, ostatnia karczma. Nie-ostatnie spojrzenie na wieże szybów i do domu… koniec – szychta, klocek, amen… Nawet nie wiesz, że już niebawem wrócisz, by ukradkiem, z łezką w oku popatrzeć na tych, którym przyjdzie jeszcze długo wydzierać naturze jej skarby, czasami pazurami. A co, gdy nasi ,,gospodarze” zdecydują inaczej? Ni stąd ni zowąd zaczyna się stara górnicza melodia, pod nosem padają wykropkowane słowa w dołowym slangu – pod czyim tym razem adresem..? I znów kolejna prosta odpowiedź.
Górna część śląskiego kobiecego ubioru osoby zamężnej
Nikomu niepotrzebni!
– słyszymy z ust młodych ludzi, wracających po szczęśliwej szychcie do domu. W prasie, radiu, telewizji nieprzerwanie słyszymy o braku rentowności polskich kopalń, zatruwaniu środowiska – jak mamy świętować, skoro podobno więcej szkodzimy aniżeli dajemy krajowi pożytku. Czy taka polityka jest nam potrzebna, czy wmawianie samym sobie o naszym życiowym nieudacznictwie jest komukolwiek potrzebne…
Czy taki krajobraz będziemy oglądać na całym Śląsku? Jedno z wielu pytań również podczas rodzinnych spotkań. Z dawnych lat pozostały już tylko wierne człowiekowi do końca gołębie
Wiele pytań: co dalej, jak potoczą się losy naszych dzieci, wnuków, nie tylko na Śląsku. Prawdą jest, że jeszcze do niedawna nie takimi pytaniami zaprzątano sobie głowy na barbórkowych biesiadach. Wielu zapraszało swoje rodziny z głębi kraju, by wspólnie świętować górnicze święto. Dzisiejsza Barbórka to już tylko czas wspomnień, młodzi słuchają a już po chwili odchodzą. W złych czasach przyszło nam żyć – słychać głosy młodych ludzi w czarnych ubraniach, z zielono-czarną szarfą, przełożoną przez ramię…
Przekazać młodym historię i tradycje
Kolejny symbol – zieleń bowiem, to kolor tęsknoty za słońcem i zielenią łąk, którą trzeba opuścić górnikowi na jakiś czas. Czy dane mu będzie jeszcze ten obraz zobaczyć..? – to nigdy nie jest do końca wiadome. Czerń – kolor, który przypomina o podziemnych ciemnościach, górniczym trudzie i trudnej niebezpiecznej pracy, to kolor powagi, skłaniający nas do zadumy. Wiele jest ludzkich dramatów, tragedii, zbyt wcześnie zakończonego żywota – los, taka robota…
Żałobny kolor był, jest i pozostanie jednym z kolorów barw górniczego sztandaru, jeszcze do niedawna górnicy czuli by się obrażeni, słysząc te słowa, wszak nie przystoi mówić o śmierci w dniu górniczego święta. Dziś sami – siedząc w rodzinnym gronie – mówią; ,,Umiera Śląsk a wraz z nim to, co stanowiło o jego wartości – ,,Górniczy Stan”!
O górnikach poczytać przy Barbórce
Niewiele jest publikacji, które ukazywałyby pracę ludzi pod ziemią;
A już z pewnością takich, które by pokazywały to w sposób normalny, Ostatnim, co potrafił to opisać pięknie a zarazem prosto, był Gustaw Morcinek, dziś jakby mniej się o nim mówi, pewnie dlatego, że inna lektura jest dziś na topie. Długo przyszło mi czekać na lekturę z mojego ,,podwórka”, aż tu nagle i niespodziewanie wpadła mi w rękę Szychtownica, autorstwa Andrzeja Jarczewskiego. Nie znajdziemy w tej książce wielkich poetyckich uniesień, język tutaj prosty i dosadny – jak osobowość górnika. Jest w tym tomiku zawarta prawda o podziemnym świecie. Tak, jak opisał to autor, wygląda górnicze życie. Podziemia kopalń żądzą się bowiem swoimi prawami, zwyczaje są inne, inny jest język i zachowanie ludzi. Publikacja pokazuje, że język w podziemiach kopalń, gdzie by to miało nie być, jest taki sam albo przynajmniej bardzo podobny, a i zachowania samych górników identyczne. Książka napisana z humorem, żartem pokazująca gorzki smak górniczej roboty. Dobry prezent pod choinkę nie tylko dla górnika, warto by miał ją w swoich zbiorach starzyk z fajfkom (gwara) w ustach, by zaglądając raz na jakiś czas w karty pożółkłej książeczki wspomniał czas fedrowania. Czas, kiedy to człowiek był dla drugiego kamratem…
Biedaszybnicy – wałbrzyscy gwarkowie – nadal świętują Barbórkę
Barbórka 2015
Jakże inna od tych, które zwykliśmy przeżywać. Niepokój, co będzie jutro, czy w końcu ktoś się ocknie. Czy potrafimy bronić swoich interesów, czy stać nas na opracowanie dobrych projektów. Pytania – wiele pytań – a czas dawno już minął… Co dalej, jak zatrzymać młodych, jak przekonać ich do tego, że warto pozostać? Trudno dziś kołysać się z kuflem świątecznego piwa w dłoni w rytm górniczych melodii, gdy w perspektywie dźwięczy nam w uszach marsz żałobny – mawiają młodzi ludzie. Aby jednak tych opinii wysłuchać, trzeba w tym towarzystwie bywać, a to nie dla wszystkich jest wygodne.
Na familokach grają.
Słychać takty marszowych pieśni, czerwone pióropusze, widać już kapelmistrza.
Czas zakończyć wspominki, mundur przyszykowany – czas iść – dzwonią, woła żona i kamrat, stojący na progu. Dziś sygnalistą jest św. Barbara.
Tadeusz Puchałka
Foto autora oraz ze zbiorów Izby Tradycji Górniczych KWK Knurów, Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, a także Stowarzyszenia Biedaszyby, którym dziękujemy
Piękne słowa
Metafizyka stanu ,który zwyczajny zjadacz chleba nie zrozumie.
Ten ,który dzień w dzień wyrywa “czarne złoto” Matce Naturze na coraz większych głębokościach z medialnych doniesień słyszy:
że jego praca jest bez sensu
że węgiel z polskich kopalń jest za drogi
zywileje…
że organizacji związkowych tak dużo że dcydenci Kompanii Węglowych płaczą…
Idźcie w cholerę malkontenci ,lub raz zjedźcie na dół do samego piekła i popracujcie!
„Szczęść Boże” Wam Górnicy!