Co się wydarzyło 25. października?

Rozłożenie sił politycznych w parlamencie po ostatnich wyborach stanowi niepokojący precedens. Bynajmniej nie dlatego, ponieważ nie pokrywa się z moimi preferencjami. Zagrożenie autorytaryzmem pojawia się, kiedy w przestrzeni publicznej zanika dyskusja a, niestety, dziś sprzyja temu nie tylko fakt, iż jeden komitet wyborczy zdobył większość sejmową – ale również utworzenie się w obu izbach światopoglądowego monolitu. Co nami kierowało, kiedy podejmowaliśmy decyzję?
Oczywiście, pewną część elektoratu PiS uwiódł obietnicami darmowych pieniędzy. Myślę jednak, że za wynikami tegorocznych wyborów stał szereg innych czynników niż tylko egoistyczna, krótkowzroczna pazerność. Przypominam, iż Polacy mimo swych przywar stanowią naród o wysokim wskaźniku wykształcenia a skutkiem ubocznym naszych martyrologicznych skłonności jest stosunkowo porządna świadomość historyczna. 26 lat wolności, mimo iż pełne niedocenionych sukcesów i przemian, to zbyt mało, by nazywać nas dojrzałą demokracją. Czy aby jednak nie wystarczająco dużo ,abyśmy teraz nie pozwolili tego wszystkiego zaprzepaścić?
Zanim przejdę do zagrożeń, jakie dostrzegam w post-wyborczym przetasowaniu, spróbuję poszukać powodów, dla których przybrało ono taką formę.
Zdarzyło mi się spotkać z opinią, jakoby doświadczenia danego narodu plasowały funkcjonujące w jego obrębie partie w konkretnym miejscu kontinuum politycznego. Tak, jak w rejonie Cono Sur średnia programowa pretendentów do władzy przesunięta jest w lewą stronę, na skutek “chicagowskich” traum, tak u nas, z wiadomych powodów, polityków ciągnie w prawo. Słyszę już głosy sprzeciwu, przecież PiS to chadecja, na tle grzęznących we Friedmanowskich ideałach Korwinów i Balcerowiczów, którzy wytrzebiliby do ostatka przejawy państwowej interwencji rzeczywiście – do władzy doszła partia socjalistyczna. Istotniejsze w klasyfikowaniu partii zdaje się jednak jej położenie na osi obyczajowej niż gospodarczej. I tak PiS, mieszając retorykę bogo-ojczyźnianą z tą nawołującą do wyzwolenia spod jarzma systemu i odbudowania zrujnowanej Polski, zaskarbił sobie miano partii “prawicowej”. A prawica antagonizmem lewicy jest, do której to, nie bezpodstawnie, odczuwamy niechęć.
Uważam, iż należy oddemonizować tę stronę sceny politycznej, bo to tam narodziły się idee, które pozwoliły pokonać wielki kryzys lat trzydziestych, dojść wielu krajom Europy Zachodniej do stanu prosperity jak i katalizowały przemiany społeczne. Nie umniejszam jednak tym, którzy odczuwają wspomnianą animozję, dla wielu ludzi pojęcie “lewica” przywołuje na myśl jakąś bezkształtną kolebkę 44 lat stagnacji. Wierzę w to, że oba bieguny mogą stanowić fasadę ekspansywnych dążeń, każdą ideologią można usprawiedliwić rzeź. Należy jednak zrozumieć, jak działają pewne ciągi skojarzeń i uprzedzeń w naszych, polskich głowach.
Może reagowalibyśmy mniej alergicznie, gdyby zaspokojono w nas poczucie sprawiedliwości. Mam tutaj na myśli nie tylko fiasko, jakim zakończyła się, podobnie jak w innych krajach bloku, próba lustracji. Po ’89 uraczono nas kapitalizmem w jego najgorszym wydaniu. Na nasze nieszczęście okres transformacji przypadł na czas globalnej fascynacji doktrynami neoliberalnymi. Mimo iż historia znała przypadki tragicznego w skutkach, gwałtownego przechodzenia z jednego systemu gospodarczego w drugi i mieliśmy wszelkie argumenty, stanowiące o nieudolności tej strategii, błyskawicznie powstały rynki kapitałowe, dokonano cięć budżetowych i rozpoczęto prywatyzację przemysłu ciężkiego, czemu jeszcze w 1992 roku sprzeciwiało się 60% Polaków. W tym samym czasie egzystowały rodziny permanentnie bezrobotne złożone z byłych pracowników PGR-ów, którym w nowych realiach gospodarczych pensję zastępował zasiłek. W pewnym stopniu elektorat PiS-u mógł zostać zapełniony przez ich potomków, ludzi, którzy nigdy nie widzieli swoich rodziców pracujących. Kultywując rodzinną tradycję, mogli uznać wybór partii o tak hojnym programie socjalnym za intratny biznes.
Wydaje mi się, że wyniki tych wyborów stanowią również zwieńczenie narastających od miesięcy nastrojów anty-systemowych. W dobie aktywizujących w boju przeciwko “reżimowi” Maksów i Pawłów, w świetle porażek poprzedniego rządu mniejsze i większe zło zamieniły się miejscami. PiS dobrze wyczuł moment. Wypowiadane z emfazą hasła o potrzebie walki z wrogiem narodu, zmieszane z obietnicą podniesienia standardu życia przeciętnego Polaka, do tej pory degradowanego przez rządy Platformy, były gwarantem wygranej.
Skąd we mnie niepokój, o którym wspomniałam na początku? Pal licho cenzurę, grzebanie przy Trybunale Konstytucyjnym i uniewinnienie Kamińskiego. Boję się parlamentu bez lewicy. Nie chodzi o to, jaki mam pomysł na gospodarkę, politykę zewnętrzną czy podejście do kwestii etycznych. Wiem jednak, że uwzględniając pewne immanentne ludzkie cechy, pielęgnowanie demokracji służy nam wszystkim. Tylko dbanie o pluralizm władzy, dyskusję, rozbicie mocy decyzyjnej na grupy zróżnicowane poglądowo może skonstruować bufor, chroniący nas przed totalitaryzmem.

Michalina Kobla

One thought on “Co się wydarzyło 25. października?

  • 03/12/15 o 17:13
    Permalink

    Parlament bez lewicy…
    To groźna sytuacja wtedy gdy społeczeństwo egzystuje w dojrzałej demokracji (w dobie globalizacji nawet “stara Europa ” stacza się w widmo dyktatury tych którzy deklarują że ich ochronią). Demokracja dająca pełnię swobód ,wychowująca wrażliwość i tolerancję na innych i wszelką inność sama jest w stanie się obronić nawet gdyby zdażył się jej wypadek flirtu z populizmem i wejściem w sentymenty pchające ku manii wielkości.
    W Polsce nie mamy tego problemu.
    Po roku 1989 “scena polityczna” kręci się nie wokół człowieka -wyborcy , jego potrzeb jako obywatela ,podatnika i podmiotu miejsca które jego społeczność zasiedla a ku rozmaitym układom biznesowym ,ku grupom przestępczym w białych kołnierzykach żerującym na dobru wspólnym czy ku pospolitej przestępczości zorganizowanej.
    SLD mimo może szczerych chęci i rodowodzie w linji prostej od nieboszczki komuny niczym się z tej sitwy nie wyróżniało a in minus można zaliczyć tej formacji specyficzne postrzeganie powojennej historii Polski ,rozliczeń za zbrodnie komunistycznych katów czy ochranianie interesów ludzi w stanie spoczynku ze służb specjalnych którzy w rodzącej się demokracji byli fundamentem i ochroną dla pospolitych bandytów i mafii.
    SLD to partia kolesi robiąca dobrze swojej rodzinie interes społeczny mając za nic. Znamiennym jest fakt wciągnięcia nas do struktur unijnych właśnie przez te formację ( a dzięki tej decyzji Polskę ubezwłasnowolniono we wszystkich aspektach funkcjonowania ).
    Nasz kraj istnieje “teoretycznie” dopóty dopóki stac nas na spłacanie odsetek od odsetek lichwiarskich pożyczek. Każdy z nas powinien mieć tego świadomość.
    Wracając do SLD – dobrze że zdechło i…tyle!!!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*