Cyfryzacja (3)

Należy też poczynić tu niezwykle ważną obserwację, mianowicie  a n i m a l i z a c j a  człowieka jest naukowym błędem i widać to nie mniej, ale właśnie coraz wyraźniej w miarę rozwoju nauki i różnych, wynikających z niej, niezwykłych możliwości. Ewidentnie rozwój nauki nie kieruje do materializmu ale wskazuje na Boga. Nie widzimy, by którekolwiek ze stworzeń świata zwierzęcego miało tak kształtować swoje życie i rzeczywistość, ta różnica między człowiekiem a zwierzętami jest ewidentna i w miarę rozwoju nauki, ludzkich możliwości, coraz bardziej się unaocznia. Nie widzimy, by w ciągu ostatnich 200 lat szympansy porównywalnie posunęły się w produkcji Bentley’ów i we wzorach z fizyki.

   Zatem – wracając do omawianego programu cyfryzacji – system będzie wprowadzany, tylko na pewnych warunkach – na pewno takich, które będą możliwe do przyjęcia dla większości – ale kto i w jaki sposób będzie potem decydował o kierunku zmian i czy nie będzie już ten kierunek zaplanowany na wiele posunięć z góry? I wreszcie: jaka będzie interaktywność owych „chipów” i ludzi oraz: co będzie jawne – a co będzie wprowadzane bez wiedzy „chipowanych” albo w postaci uśpionych możliwości – i tak dalej…

   Przy pełnej wirtualizacji pieniądza władza niejako naturalnie przejdzie w ręce właścicieli instytucji finansowych. Czyż nie znaczy to, że wyjdzie w ogóle poza nasz kraj, w ogóle z polskich rąk? Więc będzie to władza, której działania są niewidoczne i na którą Polacy nie będą mieli jakiegokolwiek wpływu – nie mogąc jej wybrać, zmienić, sprawdzić. A w dodatku przecież mówimy jednak o czymś innym niż jest teraz – mówimy o okolicznościach bezpośredniej kontroli i zapewne – w perspektywie – także bezpośredniego sterowania ludźmi. Już dzisiaj jest na przykład zwykłą rzeczą tłumienie natrętnych myśli za pomocą oddziaływania przez wszczepione elektrody. To nie są kwestie z obszaru fantasy – to jest realna rzeczywistość już dziś.

   Myśląc o bliższej perspektywie uformowanie elektronicznego systemu, spinającego państwo i jego obywateli – państwo takie jak nasze, czyli nie ze szczytu technologicznego, czyli kupujące elementy tego systemu u innych – potencjalnie jest otwarciem się na zagrożenie szpiegowskie ale może i na jakiś rodzaj „wrogiego przejęcia” – na przykład blokującego czy zaburzającego życie kraju. A czemu mogą posłużyć zabezpieczenia biometryczne – zbieraniu wiedzy? W perspektywie – oddziaływaniu na ludzi? A nawet jeśli dziś są bezpieczne – czy będą takimi nadal za kilka lat?

  Gdy, mając te rzeczy na uwadze, przyjrzymy się projektowi Ministerstwa Cyfryzacji, gdy z tej perspektywy spojrzymy na użyte argumenty – zaiste ogarnia zdumienie. Widzimy myślenie na krótkim dystansie, zmierzające do załatwienia bieżących spraw – jak ograniczenie szarej strefy – ale co z celami i konsekwencjami dalszymi? Co z tak poważnymi niebezpieczeństwami? Jak można ocenić czy przedstawiane projekty są korzystne – jeśli się tych spraw nie przemyśli, nie zważy? Przy takiej skali możliwych zagrożeń, w takiej wagi kwestiach argumentuje się wygodą (!), przyspieszeniem procedur, zabezpieczeniem przed przyjęciem fałszywego banknotu, czy wizerunkiem?

   Powinniśmy – obywatele kraju – otrzymać zestawienie korzyści i niebezpieczeństw, rzetelnie opracowany dokument wyjściowy do przeprowadzenia ogólnonarodowej, jak kto woli: ogólnospołecznej dyskusji – co w tej sytuacji zrobić? To nie są kwestie wygody, to nie jest rodzaj unowocześnienia – jak nowe wyposażenie samochodu czy nowy rodzaj sprzętu AGD, który przyjmujemy właściwie już mechanicznie jako zwykłe dobrodziejstwo rozwoju, pozwalające zaoszczędzić trochę czasu w pracach domowych albo czym niektórzy „poprawiają sobie wizerunek”. Podobne myślenie o tych akurat sprawach jest pomyleniem pojęć, bo zlikwidowanie gotówki i „chipowanie” to kwestie o zasadniczym, dalekosiężnym znaczeniu, o wielkiej wagi konsekwencjach.

   Przed laty zapisałem myśl taką: by nakłonić ludzi do zgody na powszechne „chipowanie”, będą używane różne motywacje i zachęty. Wymieniając cały wachlarz walorów wmawiać się będzie ludziom, że to jest samo dobro, jednocześnie bagatelizując, pomniejszając wagę tego, co ludzi niepokoi, co uważają za zagrożenia, a najważniejsze cele i powody – ukrywając. Niestety tak właśnie te sprawy są prowadzone. Tak to wygląda.

   Teraz inna kwestia. Przytoczę dwa fragmenty z wywiadów z panią minister Anną Streżyńską. Fragment pierwszy:

Sebastian Ogórek, WP money:  Jeszcze rok temu mówiliśmy o dowodzie przez komórkę. Dziś już szykujecie się do startu. Kiedy nawet tego dokumentu nie będę musiał nosić, bo będzie nim moje oko lub ręka?

Jeśli chodzi o mDokumenty to planujemy w połowie roku testy w kilku miastach, a następnie wdrożenie. Natomiast rozwiązania biometryczne to przyszłość, biometria dziś nie może być stosowana np. wobec pracowników. Orzecznictwo sądowe jest takie, że zostawienie śladu biometrycznego nie może być wymuszane stosunkiem pracy. O jakichkolwiek datach trudno tu mówić. Chcemy pokazywać, że tego typu rozwiązania nie kradną duszy i z powodzeniem funkcjonują w wielu miejscach, np. w bankach. Jednak widząc, jakie emocje wzbudziły u niektórych nasze mDokumenty, przez zwykle niezrozumienie i niedopytanie, wiem, że nie będzie to łatwe.

Potrzeba zmiany pokoleniowej?

Ona się już dokonuje, a ponadto w przypadku wielu osób ta samoochrona ma charakter pozorny. To jest paradoks, ale idąc do centrum handlowego, ludzie masowo oddają do skanowania swój dowód, np. chcąc wypożyczyć wózek dla dziecka. I nikt nie podnosi alarmu, że pracująca tam pani ma bazę dowodów połowy Warszawy. Z drugiej strony, boimy się zeskanowania naszego palca, którego nikt nam nie ukradnie.

Fragment drugi:

Konrad Piasecki, Radio Zet:  Czyli kto chce mieć tekturowy dowód, czy plastikowy, ten pozostaje w plastiku, a kto chce mieć smartfonowy ten będzie miał smarfonowy?

Ten będzie miał i tak, rolą administracji jest zapewnienie obsługi każdego obywatela, również takiego, który ma fantazję mieć dowód plastikowy do końca swoich dni.

Czyli takie ostańce i relikty pozostaną, chociaż będą coraz bardziej reliktami.

Będą relikty, niecałe jeszcze 50 proc. społeczeństwa jest zwolennikami tradycyjnych dokumentów i nosi je przy sobie, choć już nie ma takiego obowiązku.

   W pierwszym z fragmentów pani minister stwierdza, że samoochrona ludzi ma charakter pozorny, ale zdaje się nie zauważać, że w kwestii biometrii najwyraźniej chodzi nie o lęk przed ujawnieniem danych a przed tym rodzajem systemu kontroli. Nie twierdzę, że jest to wyraźnie uświadomione – ale tu chodzi o to: nie chcę, aby ktoś grzebał w mojej biologii. Moje nazwisko mogę podać, to tak jakbym się przedstawiał – biometria to jednak coś innego, to jednak ma właśnie coś wspólnego z ingerencją w duszę – nawet jeśli nie dzisiaj jeszcze, to w niedługiej perspektywie po prostu tak.

   Jest w tych wypowiedziach pani minister wyraźne ominięcie kwestii naprawdę ważnych, a argumentowanie wymianą epok i tak naprawdę choć delikatnym, to jednak obraźliwym i stygmatyzującym użyciem kategorii „wady pokoleniowej”. Widać to jakże wyraźnie w drugim z cytowanych fragmentów. Padają określenia: ostańce, relikty. Pani minister mówi o fantazji posiadania plastikowych dokumentów. To jest sprowadzanie bardzo poważnego problemu do kwestii uwiądu starczego, przyzwyczajenia, pewnej staromodności – ludzie ci nie muszą nosić tych dowodów, ale jeśli chcą, niech sobie noszą. By the way, z mojego doświadczenia wiem, że w Polsce dowód jest potrzebny, wielu spraw bez dowodu załatwić nie sposób. W zeszłym tygodniu okazywałem u dentysty. Telefonia komórkowa wymaga dowodu, policja na ulicy.

   Jeszcze jedną rzeczą, na którą zwróciłem uwagę jest uspokajający ton słów pani minister. Mówi: mogą sobie ci ludzie spokojnie legitymować się plastikowym dowodem osobistym – do końca życia. Z jednej strony – to dobrze, że nie ma naporu, ale z drugiej sytuacja nie jest bynajmniej tak spokojna, a w zależności od tempa jej rozwoju – może właśnie i ci ludzie będą zmuszani do przejścia do postaci elektronicznej.

   Póki trwa zmierzanie do celu – jakim jest likwidacja pieniędzy tradycyjnych (3D) – rzeczywiście nie ma naporu, bo i tak to są procesy, które wymagają czasu, organizacji, stworzenia infrastruktury etc. Ale owszem nastąpi moment wielkiego naporu i to z kilku stron naraz. Państwo będzie chciało pozbyć się wydatków, związanych z utrzymaniem pieniędzy 3D – kosztów druku, zabezpieczeń, przechowywania, transportu, ochrony, kontroli i czego tam jeszcze. Biznesmeni – handlowcy zapragną pozbyć się kas i kasjerów, ochrony, kosztów transportu etc. Ale też będzie presja ze strony ludzi, upojonych imitacją wolności – sprzedawane w sklepach rzeczy będą elektronicznie oznakowane, ludzie „ochipowani” będą wchodzić, wybierać i wychodzić – skaner przy wyjściu piśnie, impulsy przepłyną z konta na konto. I tak wszędzie – w komunikacji, w kinie, w kawiarni – dziecinna ułuda wolnego świata. (Cdn.)

Zbigniew Sajnóg

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*