Auschwitz oczyma nietypowych świadków

Kiedyś już o tym pisałem – a mianowicie w książce „W poszukiwaniu historycznej prawdy”, w jej fragmencie, zatytułowanym: „Oświęcim w oczach świadków…” (wyd. I, ss. 359-364, wyd. II, ss. 283-287).

Polską Żydówkę, Lolę Potok, cytowałem w tym tekście za książką Johna Sacka „Oko za oko”, a Jerzego Studnickiego z jego „Pamięciowego obrazu Oświęcimia” z „Zeszytu Historycznego” nr 128, wydanego przez Instytut Literacki Jerzego Giedroyca (Paryż, 1999). Nie będę więc tym razem przywoływał ich ponownie.

Przytoczę dziś za to Czytelnikom fragment z rozdziału IV książki Germara Rudolfa „Das Rudolf Gutachten – über die <Gaskammern von Auschwitz>”, czyli „Ekspertyzy Rudolfa w <komorach gazowych> Oświęcimia”. Książka ta opublikowana została w języku niemieckim w 2001 r. w Londynie przez wydawnictwo Castle Hill Publishers.

Fragment, który z niej w mym tłumaczeniu na język polski przytoczę, pochodzi z podrozdziału 4.1.1, zatytułowanego „Eine Oper im Holocaust” – „Opera w Holocauście”. Zatem Germar Rudolf:

„Wszyscy znamy (Oświęcim).

Większość może go określić jako hitlerowski (dop. tłumacza) obóz śmierci dla Żydów. Wielu mogłoby dodać, iż znajduje się on w Polsce. Wielu nie byłoby pewnych, co do szczegółów – lecz nazwę znają. W każdym razie tej nazwy pominąć nie możemy.

Utartym obrazem Oświęcimia jest ustawiczna, metodycznie i centralnie planowana zagłada Żydów. (Nie, nie rasy żydowskiej. Czegoś takiego nie ma).

O ogólnej zgrozie tego miejsca istnieje wiele relacji. Pisano o wszędzie tam panującej atmosferze cierpienia, grożącej śmierci i naturalnie samej śmierci; nieuchronnej śmierci; masowej śmierci. Czy mógłby w takim miejscu istnieć basen pływacki dla tamtejszych internowanych? Czy podobne miejsce mogłoby posiadać socjalne, wychowawcze, duchowe centrum, organizować grupy dyskusyjne, koncerty, teatr, chór dziecięcy, przedstawienia operowe – wszystko to organizowane przez więzionych i dla nich samych przeznaczone? To naturalnie jest niemożliwe. To nie pasowałoby do obrazu, który wszyscy znamy.

A jednak: są to twierdzenia znane tym, którzy gotowi są przewertować te książki, czasopisma i taśmy video, które przedstawiają mniej popularne punkty widzenia i dowody na ich obronę.

Ów basen kąpielowy widać na wielu kopiach zdjęć lotniczych z czasów II wojny. Mogą one być naturalnie sfałszowane – lecz widzi się ten basen pływacki również na zrobionym niedawno video dzisiejszego obozu-muzeum w Oświęcimiu. Owo video, które zawiera dość zaskakujący wywiad z dyrektorem dzisiejszego Muzeum Oświęcimskiego, zostało nagrane przez Davida Cole.

Pan Cole jest amerykańskim Żydem. Może i jego video zostało sfałszowane. Lecz jeśli te inne, wymienione powyżej obiekty (Einrichtungen) istniały, to egzystencja pływalni również jest całkiem możliwa”.

UWAGA TŁUMACZA: Nie mam możliwości szybko tego uczynić – lecz zainteresowanym radziłbym sprawdzić, czy w przypadku tego zbiornika wodnego (tak go na wszelki wypadek nazywam) – nie chodzi o zbiornik przeciwpożarowy, bo takie podczas wojny potworzono przy wszystkich większych zakładach przemysłowych i skupiskach ludzkich. Jest wiec możliwym, iż również w obozie oświęcimskim podobny zbudowano. W tych zbiornikach ludzie naturalnie się nie kąpali.

„Odnośnie dowodów na realność tych innych urządzeń niech przemówi tak poważne źródło, jak czasopismo „Jerusalem Post” (wyd. lokalne) z 25. stycznia 1995, s. 7.

Leży przede mną, przysłany wprost z Izraela, oryginalny egzemplarz tego wydania. W nim, zajmujący pół strony, artykuł, zatytułowany „Wśród mordów dzieci śpiewały o braterskiej miłości”.

„Dziesięcioletni Daniel K. przybył do Oświęcimia w 1943 roku. Ten dzisiejszy miejscowy profesor uniwersytecki dokonuje rzutu okiem wstecz (Rückschau) na inne oblicze tego obozu śmierci” – tak brzmi wprowadzenie.

Prof. K. pisze potem:

<Ten chóralny dodatek (Beitrag) do IX Symfonii Beethovena, pochodził z 1943 r. (…) od żydowskiego chóru chłopięcego z Oświęcimia-Brzezinki (…). Byłem członkiem tego chóru (…). Przypominam sobie jeszcze moje pierwsze zaangażowanie się na polu kultury, historii i muzyki w tym obozie (…). W marcu 19444 roku zachorowałem ciężko na dyfteryt i dlatego przeniesiony zostałem do baraku chorych. Moja matka prosiła, aby i ją tam przenieść, by mogła ze mną pobyć w szpitalu. (Prof. K. nie podaje, czy jej na to pozwolono). (…). Te pielęgniarki, doktorzy i pacjenci – przeżyli (…)>.

Po co pielęgniarki, lekarze a nawet szpital dla ludzi, którzy tam przecież byli posłani, by ich zamordować? Dlaczego ten chłopak przez dwa do trzech lat był żywiony, ubierany i ogólnie – utrzymywany? Daniel K. kontynuuje:

<Jeden z przewodników młodzieżowych naszej grupy (…) poprosił, aby mu pozwolono zorganizować (einrichten) centrum wychowawcze dla dzieci. Pozwolono mu i wkrótce owo centrum wychowawcze (Erziehungszentrum) stało się duchowym i socjalnym zwornikiem obozu rodzinnego (Ein Familienlager!). Było ono duszą obozu. Prezentowano tam musicale (Musicals) i przedstawienia teatralne, włącznie z dziecięcą operą. Prowadzono też dyskusje na temat różnych ideologii – syjonizmu, socjalizmu, czeskiego nacjonalizmu (…). Był tam też dyrygent o imieniu Imre (…), który utworzył chór chłopięcy. Próby przeprowadzano w dużej pralni (Waschhalle), gdzie była dobra akustyka (…). Jesienią 1944 r. wielu więźniów (Häftlinge) zdolnych do pracy wysłano do Niemiec”. Koniec cytatów z tekstu prof. K.

Acha, <wielu> (große Massen) zdolnych do pracy – utrzymano! <Opuściłem tu specjalnie (mówi Dan Mc Sweeney, autor artykułu w australijskiej gazecie „Killoy Sentinel” – uwaga tłumacza) te zwyczajowe wzmianki o zagładzie, gazowych piecach itd., tych można znaleźć wiele, aż do zagazowywania włącznie.

Moim celem jest doprowadzenie do powstania świadomości istnienia tych obiektów kulturalno-rozrywkowych. Ich egzystencja nie może już być poddana w wątpliwość. Rzuca to nowe, pobudzające umysł, światło na te zwykłe opowieści, które wszyscy już znamy. Czyżby Oświęcim nie był dokładnie tym miejscem, jako które go dotąd opisywano?>.

Powyższy artykuł Dana Mc Sweeney’a opublikowano w australijskiej gazecie „Killoy Sentinel” (Nowa Południowa Walia). Opisane w nim, otwierające oczy video Davida Cole, można jeszcze dzisiaj nabyć. Odnośnik 69 podaje, gdzie: „David Cole Intervievs Dr. Franciszek Piper, Director Auschwitz State Museum”, VHS Video, rozprowadzane przez CODOH, P.O. Box 439016, San Diego, CA 92143, USA (online: codoh.com/cole.ra [Tonmitschnitt = współdźwięk]); skrócony tekst: JHR 13 (2) (1993), S. 11-13 (online: codoh.com/gegv/gegvcole.html [wyciąg]).

Opisane w powyższym artykule udogodnienia rozrywkowo-wypoczynkowe nie są w normalnej literaturze obozowej aż tak nieznane, jak to się zazwyczaj przedstawia. W literaturze wspomnieniowej raczej roi się od takich relacji, jak o pobytach w szpitalach, wymagających wydatków kuracjach ciężko chorych, „niezdatnych do pracy”, osób, o gabinetach dentystycznych, przedszkolach, koncertach, imprezach sportowych (Brzezinka miała własne boisko do piłki nożnej), zezwolenia pójścia do miasta itd. Te opisy naturalnie nie dominują. O nich się wspomina na marginesie utrwalania trwogi i zgrozy. Dopiero, gdy człowiek owych rzeczy świadomie szuka, gdy zbierze je i wynotuje, można sobie uświadomić, jak paradoksalny obraz przedstawiają ci świadkowie z Oświęcimia – bynajmniej nie tylko z Oświęcimia.

To powinno każdemu z nas dać naprawdę do myślenia. Konsekwentna analiza owych (w międzyczasie rozprzestrzeniających się w nieskończoność) opisów świadków – pod tym akurat kątem widzenia – jest dopiero do przeprowadzenia. Kto odważy się podjąć tego niewdzięcznego zadania?”

 

 

Rudolf Germar

Z j. niemieckiego tłumaczył Henryk Sporoń

Od tłum.: Książkę Germara Rudolfa „Das Rudolf Gutachten – über die <Gaskammern von Auschwitz>” można nabyć pod adresem: Castle Hill Publishers, P.O. Box 118, Hastings TN34, 3ZQ, England. Liczy ona 240 stron, częściowo kolorowych. Nr zamówienia: 43.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*