Atraktory kontra wirtualne pieniądze (5)

 

Część druga: WIRTUALNE PIENIĄDZE [1]

 

Świat zmierza ku bezlikowi walut.

Alvin Toffler

Wszyscy zależymy od dostaw elektryczności, a ich wstrzymanie oznaczałoby paraliż całej gospodarki. W podobną jak od prądu zależność popada obecnie świat w związku z telekomunikacją. Poczta internetowa, dzięki dużej wygodzie używania i szerokiemu zastosowaniu, zyskuje coraz więcej użytkowników. Niedługo trudno będzie wytłumaczyć znajomym, czemu nie ma się jeszcze skrzynki e-mailowej. Dlatego przekonujące wydają się przewidywania, co do rychłej powszechności Internetu w takim stopniu, jak dzisiaj powszechny jest prąd. Internetu bez drutów telefonicznych czy kabli światłowodowych, gdyż w niedalekiej przyszłości będzie on najprawdopodobniej sprzęgnięty z użytkownikami za pomocą bezpośrednich łączy satelitarnych.

Ten kierunek rozwoju technologii jest wyrazem jednego z podstawowych ludzkich marzeń, mianowicie marzenia o pełnej i bezpiecznej komunikacji z innymi ludźmi. Internet realizuje to marzenie, ale tylko technicznie. Przed ludzkością chcącą się wydajnie, tanio i bezpiecznie komunikować – stoi zatem równie poważne, jak zbudowanie globalnej sieci internetowej, zadanie – dostosowania mentalności do tych zmian.

Aby z pożytkiem dla ludzkości wykorzystać ogromny potencjał komunikacyjny świata, należy się uporać z zaburzającymi procesy komunikacji lękami, które są wyrazem niezgody gatunku ludzkiego na redukujące jego potencjał, a wymagane przez obecny rynek pieniądza, przemiany świadomości. Lęk ten wzrasta, gdyż rosnąca – dzięki wynalazkom techniki – ludzka zdolność do powszechnego komunikowania się, stoi coraz bardziej w sprzeczności z praktyką ekonomiczną dnia codziennego, zamykającą ludzi w twierdzach egoizmu i własnych, utajnionych spraw. Kult konkurencji, będący cechą obecnego systemu pieniędzy, jest w istocie kultem zamykania się ludzi przed światem. Trudno go pogodzić z globalną współpracą, która właśnie dzięki Internetowi – będącemu oknem na świat – staje się realna, jak nigdy dotąd.

Wraz z rozwojem Internetu i indywidualnej twórczości, prezentowanej za jego pośrednictwem, coraz dziwniejsze wydają się wszelkie konstrukcje prawne, które utrudniają rozpowszechnianie czegokolwiek. Poprzez Internet można samemu i bezpośrednio zaprezentować własną twórczość światowej publiczności, bez konieczności przechodzenia procesu wstępnej selekcji rynkowej. Internet zapewnia też dużą efektywność w interdyscyplinarnych badaniach naukowych, pod warunkiem, że naukowcy nie są skrępowani w wymianie informacji kleszczami patentów i tajemnic służbowych, służących sprawom finansowym.

Dzielenie się wiedzą i sztuką jest ukoronowaniem procesu twórczego, a koszt replikowania wiedzy i powielania twórczości artystycznej jest w dobie Internetu znikomy. Informacja mnoży się bez strat. Dzieląc się dobrami wiedzy, wcale nie ma się ich mniej. To coraz powszechniejsze opinie wśród ludzi, posługujących się nowoczesną techniką.

Filozofia obowiązującego prawa autorskiego i patentowego jest sprzeczna z tą konstatacją. Aksjomatem tej filozofii jest zysk, tylko w ten bowiem sposób najbogatsze kraje świata mogą się bronić przed powracającą falą wyeksportowanych pieniędzy bez pokrycia w towarach, a banki przed powracającą falą kredytów, udzielonych bez pokrycia w depozytach.

Sposobem pomnażania zysku jest handel, przez całe wieki kształtowania się systemu kapitalistycznego związany wyłącznie z obrotem dobrami materialnymi, bądź usługami. Przez długie lata kształtowania się obecnego systemu, informacja była bezpłatnym elementem świadczonych dóbr i usług i nie istniała sama w sobie, jako towar nadający się do handlu. Po latach rozwoju technologii przyszedł jednak czas jej usamodzielnienia się i informacja stała się towarem samym w sobie, a sposobem przekształcenia jej w towar jest właśnie prawo autorskie i patentowe. (cdn.)

 

Krzysztof Lewandowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*