AfD alternatywą Sieg Heil? (2)

Wschód RFN potrzebuje populistów jak tlenu, stąd widać jak na dłoni, że takie slogany zaserwowano właśnie tam. Ukrytą prawdą jest też to, iż Niemcy jeszcze przez wiele lat po przegranej wojnie nie będą państwem samodzielnym a li tylko kolonią USA i wielkiego globalnego kapitału. Do niego wszak należy docelowo większość wielkich niemieckich koncernów. Widząc niezadowolenie Niemców z niekontrolowanej islamskiej emigracji, czynniki zewnętrzne zezwoliły na tzw. wentyl bezpieczeństwa, który wchłonie radykałów do jednego miejsca, gdzie będzie ich łatwiej kontrolować. Dziś AfD gratulują sukcesu ludzie pokroju Roberta Winnickiego, posła do Sejmu RP z ruchu Kukiz ’15, wcześniej m.in. prezesa Młodzieży Wszechpolskiej i Ruchu Narodowego. Oto refleksja Winnickiego: „Niemniej – z punktu widzenia fundamentalnego zagrożenia dla narodu polskiego w XXI wieku, jakim są globalistyczne struktury i liberalny rozkład – wyłom w niemieckiej scenie politycznej cieszy”. Dziwię się panu W. i zastanawiam – jak można się cieszyć z tego, że partia, która wręcz programowo chce dogadywać się z Kremlem ponad głowami Polaków, będzie miała teraz realny wpływ na niemiecką politykę? A co ciekawe, sami Rosjanie o takie umizgi skrajnej prawicy z AfD nie zabiegali, czy nie finansowali – jak francuski Front Narodowy, toteż zyskali sobie stronników całkiem darmowych. Niebawem AfD zacznie jeździć na Krym czy do Donbassu, co rosyjskiej polityce wyjdzie propagandowo tylko na dobre. Za kulisami partię AfD „wzmacniają” byli specjaliści ze STASI, czyli jak w PRL, z byłej SB. W Niemczech byli funkcjonariusze tajnej wschodnioniemieckiej policji nie znaczą tyle, co ich odpowiednicy w Polsce (dzisiejszy spór o emerytury SBckie, ciągle niezweryfikowane byłe WSI). Jak się jednak okazuje, są na tyle sprawni, iż zdołali w kilka lat wypromować od zera całkiem nową jakość dla hołoty z nizin, ludzi niezadowolonych i rozczarowanych swoim losem.

W przeciwieństwie do AfD, kanclerz  Angela Merkel i jej polityczne zaplecze realizują ściśle wytyczne z White Hall i są politycznie względem Polski neutralne. Co innego gospodarczo, gdzie od 2004 roku dzięki ulgom dla zagranicznych przedsiębiorców skarb państwa polskiego stracił ok. 1 biliona złotych darowanych podatków. Merkel również nie zdecydowała się na prowadzenie otwartej wojny politycznej z Warszawą (tak, jak zrobił to choćby Emmanuel Macron). Francuski ekscentryk, dziecięca ofiara pedofilki, teatralny globalistyczny bufon, grając na emocjach Francuzów (antypolski populizm z zabieraniem przez Polaków pracy) obrócił się dziś przeciwko samym Francuzom. Prawdziwa twarz Macrona to coś gorszego niż nazizm, to skrajny liberalizm i pogarda dla zwykłych Francuzów i związkowców. Szczególnie niepopularne są reformy gospodarcze, które prezydent próbuje przeprowadzić. Wiążą się one z ograniczaniem praw socjalnych pracowników i zwiększeniem przywilejów dla pracodawców, zwanych konkurencyjnością. Od lat człowiek słyszał, jak we Francji jest dobrze. Jak dobrą politykę prorodzinną prowadzą, jakie są ulgi, zniżki, przywileje dla pracowników. 5 tygodni urlopu, 35-godzinny tydzień pracy, dużo czasu dla rodziny. Dziś Francuzi poczują na własnej skórze, jak przeciętnemu Polakowi żyje się w świecie zgniłego kapitalizmu.

***

Alternatywa dla Niemiec dziś wiele swej uwagi nie poświęca Polsce, może oprócz populistycznego stwierdzenia o nierespektowaniu powojennych granic. Na pytania do przewodniczącego Aleksandra Gaulanda z AfD, odnośnie reparacji wojennych dla Polski, ten ostatni odpowiedział „Dlaczego żądacie reparacji? Tak, mocno ucierpieliście, ale dostaliście w zamian część naszych ziem. My to uznaliśmy i tym samym ten temat trzeba zamknąć”.

Polacy powinni jednak pamiętać, że historia lubi się powtarzać a Polska i Polacy stoją od zawsze kością w gardle swoim sąsiadom. Racje ma premier Czech, który zauważa, iż kto się cieszy z wyniku AfD, nie widzi dalej niż czubek swojego nosa. Bowiem „dziś celem AfD są uchodźcy, jutro Czesi i Polacy”. Alternatywa dla Niemiec stara się jak może, by wizerunkowo być partią umiarkowaną – lecz przy tak doborowym towarzystwie, jak kibice piłkarscy – chuligani, powiązani z rosyjskimi ultranacjonalistami i sympatykami identytaryzmu, nurtu związanego z ruchem Europejskiej Nowej Prawicy, którą interesują się niemieckie służby wywiadowcze –  zawsze brunatne brudy wyjdą na światło dzienne…

W partii pojawiają się szokujące głosy, dotykające tematu tabu, jakim jest „pokuta” Niemiec za wywołanie II wojny światowej i Holocaust. Na przykład jeden z liderów ugrupowania, Alexander Gauland otwarcie mówi, że Niemcy powinni być dumni ze swoich żołnierzy, walczących na frontach II wojny światowej. Martin Renner krytykował natomiast niemiecki „kult winy”. Później tłumaczył, że nie wiedział, iż to sformułowanie jest sloganem, wykorzystywanym przez nazistowską i antysemicką Narodowodemokratyczną Partię Niemiec.

Regionalny przywódca, Bjoern Hoecke określił berliński pomnik ofiar Holocaustu mianem „monumentu wstydu”.

Jeden z parlamentarzystów AfD jeździ samochodem z numerem rejestracyjnym „AH1818”. To neonazistowski kod, oznaczający inicjały Adolfa Hitlera oraz podwójny numer tych liter w alfabecie.

Jens Maier, sędzia z Drezna, podzielił się z opinią publiczną swoimi przemyśleniami, dotyczącymi Andersa Breivika. Broni go, twierdząc, że zabijając 77 osób działał tylko „powodowany desperacją”, wywołaną multikulturalizmem. Pewnych rzeczy nie da się uniknąć w środowisku AfD, skoro od lat żyło się w kulcie Adolfa Hitlera. Stąd z pewnością jeszcze wiele ciekawych wypowiedzi wypłynie z łona tego ugrupowania. (Cdn.)

Roman Boryczko,

wrzesień 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*