Od punk rocka do rapu. Prawdziwe i fałszywe tropy antysemityzmu i rasizmu w muzyce (1)

Muzyka rockowa od festiwalu w Woodstock została związana na dobre i złe ze sprawami społeczno-politycznymi. Od tego czasu napisano setki radykalnych, bezkompromisowych rockowych tekstów. Ich treść piętnowała wszelką niesprawiedliwość, kpiła z możnych tego świata i często broniła najbiedniejszych. Narodziny sceny rockowej cechowała buntowniczość, zadziorność i zaangażowanie w problemy, nurtujące świat.

W młodzieńczej kontestacji końca lat 60. niemałe znaczenie miały osoby pochodzenia żydowskiego. Dla pacyfistycznych ruchów w USA, niekwestionowanym, naturalnym autorytetem stał się poeta Allen Ginsberg. Dla zrewoltowanych studentów paryskiego maja 1968 roku guru został zaś egzystencjalista, filozof, pisarz i dramaturg Jean Paul Sartre. Nie inaczej było w burzliwych dziejach rocka. Młodzież maszerującą z okrzykami przeciwko wojnie w Wietnamie i transparentami „Bądźcie realistami, chciejcie niemożliwego”, nie tylko inspirowała do kolejnych zadań literatura autora „Skowytu” czy „Dróg Wolności”. Na barykadach i studenckich strajkach sił i polotu dodawały ekspresja i rytmy rodzącego się rocka. W kreacji tego nowego gatunku muzycznego, licznie wzięli udział  artyści żydowscy. Jednym z jej największych symboli pozostaje wciąż aktywny na muzycznej estradzie Bob Dylan. Na opisanym wcześniej festiwalu w Woodstock znaleźli się również inni wykonawcy żydowskiego pochodzenia, jak: Richie Havens, Bert Sommer i Arlo Guthrie. Żydzi grali również w kilku zespołach rockowych, jakie wystąpiły na tym amerykańskim festiwalu. Jednym z nich był Allan Malarowitz, perkusista zespoły „Sweetwater”, który de facto zainicjował gatunek rocka psychodelicznego. W promowaniu i organizowaniu „rockowego spotkania” w Woodstock zaangażował się również żydowski muzyk z Brooklynu Artic Kornfeld. 

Nie mniejszy wkład żydowska młodzież miała w narodziny punk-rocka. Mało znanym w Polsce faktem jest, że skład słynnej w latach 70. „kapeli” punkowej „The Ramones” z Nowego Jorku, tworzyli muzycy z żydowskimi korzeniami. Przypomniał o tym w czerwcu 2009 roku internetowy portal informacyjny Onet.pl. „The Ramones” nie byli efemerydą. Dorobek żydowskich punk-rockowych zespołów muzycznych został udokumentowany w książce Stevena Lee Beebersa. Solidny grunt pod żydowską punkową muzykę wnieśli zwłaszcza Lenny Bruce i Lou Reed. S. L. Beebers zaakcentował to w dwóch pierwszych rozdziałach swojego opracowania.[1]

Bardzo ciekawie wyglądają relacje wobec swoich narodowościowych korzeni żydowskich, lub mających pochodzenie żydowskie, punk rockowych artystów. Jedni mówią o nich z nieśmiałością, drudzy podkreślają je z dumą. Obraz taki charakteryzuje amerykańską scenę muzyczną, ale z pewnością świadectwo takie mogłoby pasować do pozostałych krajów zachodnich. Za pierwszy przykład służy Jello Biafra, założyciel słynnej kalifornijskiej grupy „Dead Kennedys”, wokół którego etnicznych korzeni krążyły sprzeczne informacje. Do tych spekulacji kilkakrotnie dołożył się również J. Biafra. Lider „Dead Kennedys” raz przyznawał się do „żydowskiej krwi”, drugi raz zupełnie zaprzeczał semickiemu pochodzeniu. Podobnie było z kontrowersyjnymi tekstami takich jego piosenek jak: Callifornia Über Alles, czy Nazi Punk F….off. Jedni uznawali je za antysemickie, drudzy zaś temu zaprzeczali. W jednym z listów do Michaela Crolanda, badacza z Nowego Jorku, zainteresowanego problematyką żydowskiego punka napisał zaś, że nie jest Żydem, choć ostatnio dowiedział się, że w 1/8 rzeczywiście jego pochodzenie jest żydowskie. Podkreślił też, że nie wychował się w domu, w którym ta tradycja byłaby pielęgnowana[2]. Zupełnym zaprzeczeniem zachowania J. Biafry był Common Rider, wokalista zespołu punk-rockowego „Jewdriver”, w którym występowało dwóch Żydów i dwóch Amerykanów, mających inne pochodzenie. C. Rider wspomniał, że dla żydowskich członków zespołu rytualność i obrzędowość ich przodków (ubiór jarmułek, czy zapalenie menory na scenie) miały zawsze kluczowe znaczenie[3].

Poza częścią rasistowskiej i faszyzującej sceny rockowej muzyka ta była i jest identyfikowana z otwartością i tolerancją. Nie łatwo odpowiedzieć, czy do takiego wymiaru muzyki przyczynił się fakt udziału w niej dużej części artystów pochodzenia żydowskiego. Nie zmienia to faktu, że nawet najbardziej tolerancyjne, otwarte i lewicujące bandy oraz solowi piosenkarze byli bacznie obserwowani. Sporej części wykonawców i zespołów muzycznych zwyczajnie nie dowierzano. Patrząc przez pryzmat scenicznego, choreograficznego obrazu często wyciągano wnioski, że intencje grup rockowych nie zawsze były szlachetne. Ubiór, gesty, gra ciała w kilku przypadkach budziła fatalne skojarzenia.

Dyskusję i kontrowersje ciągle wywołuje więc artystyczny image takich grup rockowych, jak „Motorhead”, „Rammstein” czy „Laibach”. Od kilku lat na forach internetowych różnych krajów trwają polemiki wokół twórczości powyższych zespołów muzycznych[4]. Szczególne kontrowersje wzbudzała i wzbudza grupa „Laibach”. Na dużej ilości koncertów i w produkowanych filmach muzycznych, członkowie tego słoweńskiego bandu ubierają odzież oraz gadżety stylizowane na ekwipunek i mundury Wehrmachtu. Jednak coraz częściej publicyści różnych opcji odrzucają pogląd, że „Laibach” szerzy nazizm lub antysemityzm. Niekiedy odkrywają wręcz coś biegunowo sprzecznego i sensacyjnego. Łukasz Radwan, dziennikarz “Wprost” w 2007 roku pisał: Kiedy grupa Laibach w latach 80. zaczęła nawiązywać do totalitarnej estetyki, krytycy nie pozostawili na zespole suchej nitki. W ojczyźnie nazywano muzyków faszystowskimi zaprzańcami. Dziś przeważa opinia, że twórczość Słoweńców to przewrotna kpina z totalitaryzmu. Okazało się, że w ich żyłach płynie żydowska krew[5]. Trzy lata później, podobne wnioski wysunął Marcin Mońka z oddziału lokalnej „Gazety Wyborczej” w Katowicach. Po koncercie 26. czerwca 2010 roku zespołu ze Słowenii w Raciborzu, napisał: Laibach, od lat wzbudzający kontrowersje (długi czas ich muzykę łączono mylnie z propagowaniem faszyzmu), w Raciborzu dzięki utworom z z płyty „Volk” zabrzmiał wręcz ekumenicznie[6]. Tezą zaprzeczającą antysemityzmowi „Laibachu” był i jest utwór Antysemityzm z albumu muzycznego „WAT”, wydanego przez zespół w 2003 roku.

Forma i treści rocka często balansowały między skandalem i prowokacją. Szczególnie dotyczyło to żywiołowej odmiany tego gatunku muzycznego punk-rocka. Dynamicznego, skandalicznego, wstrząsającego podwalinami ułożonego i hermetycznego mieszczańskiego życia. Nie sposób wymienić wszystkie tego rodzaju skandale i prowokacje. Jednym z nich było zachowanie Sida Viciousa z „Sex Pistols”. Basista wspomnianego bandu kompletnie pijany, udzielał telewizyjnego wywiadu w koszulce z namalowanym symbolem wielkiej swastyki[7]. Nie oznaczało to, że ten anarchizujący punkowy zespół propagował w latach 70. hitlerowski nazizm. Takie funkcjonowanie muzyków w latach 70. szokowało, wywoływało strach i pogardę, ale krytycy muzyczni czy słuchacze łączyli takiego zachowania raczej z faszyzmem czy antysemityzmem. Nie znaczy to, że w pewnych piosenkach „Sex Pistols” niektórzy odbiorcy nie doszukali się antysemickich przesłanek. Zresztą nie tylko kojarzonej z grupą muzyczną Sida Viciusa i jego kolegów. Steven Lee Berber napisał: If punk went off the rails for a while once outside of its birthplace in the Bowery (just gobbing distance from the Lower East Side), and became infused with anti-Semitism (see The Sex Pistols “Blessen Was a Gas”, “Siuoxsie Sioux’s complaint about “too many Jews for my king in the original version of “Love ina a Void” […][8].

Na taką wyrozumiałość nie liczyły jednak „gwiazdy rocka” dekadę wcześniej. W sierpniu 1968 roku Paul McCartney z „The Beatles”, na witrynach zamkniętego sklepu w Londynie, który jeszcze nie tak dawno właścicielami byli „czterej chłopcy z Liverpoolu” napisał „Hey Jude”. Paul McCartney reklamował w ten sposób tytuł najnowszej płyty „The Beatles”. Płyta została wydana przez założoną przed miesiącem przez „The Beatles” wytwórnię fonograficzną Apple Records. Policja jednak nie zrozumiała marketingowych intencji Paula McCartneya, ponieważ już następnego dnia nakazała usunąć napis, oceniając go jako antysemicki[9].

Oskarżane o propagowanie faszyzmu posądzone zostały także pierwsze polskie grupy punk-rockowe. Metody „nazistowskich insynuacji” należały do ulubionych narzędzi pracy Służby Bezpieczeństwa. Oczernianie rodzącej się polskiej kontrkultury było prostymi operacyjnymi grami polskiej (choć nie tylko) SB. Bogdan Augustyn, ps. „Bohun” z bieszczadzkiej grupy „KSU” wspominał: W tym samym czasie, w którym na budynkach pojawiły się hasła PUNK i WRB, ktoś malował także swastyki oraz napisy gloryfikujące faszyzm. Milicja z góry obwiniała o to muzyków z KSU oraz towarzyszącą im na co dzień ekipę, jednak zdaniem Bohuna – żaden miejscowy punkowiec nie brał w tym udziału. To nie była epoka sprayów, lecz farby w puszkach, nikt nie stałby dłuższą chwilę pod ścianą i nie wypisywał często kilkuzdaniowych treści[10]. Po przeanalizowaniu dokumentów pozostawionych przez SB, Krzysztof Potaczała, autor pionierskiej monografii o „KSU”, doszedł do wniosku, że większość napisów na murach Ustrzyk Dolnych [gdzie powstało „KSU” – uwaga R. K] „Chcemy Hitlera” itp., a także symboli nazistowskich była dziełem samych funkcjonariuszy lub współpracowników bezpieki[11].

U progu XXI wieku S. Vicious i jemu podobni mieliby z pewnością większe problemy, niż w latach 70. wieku XX. Tragedia 11. września 2001 roku, a także szersze niż wcześniej uzmysłowienie Holocaustu sprawiło, że opinia społeczna Zachodu stała się bardziej wrażliwa niż w latach 70., 80, czy 90. Nie wiadomo, czy współcześnie „Latający Cyrk Monty Pythona” spontanicznie ukazałby pełnię swojego specyficznego humoru. Całkiem możliwe, że niektóre odcinki, autorstwa angielskiej grupy satyrycznej, po 11. września 2002 – wydałyby się wysoce antysemickie. Retorycznym pytaniem jest czy Woody Allen nakręciłby dzisiaj swój film Annie Hall według innego scenariusza? Wspomniany film, w którym razem z Diane Keaton W. Allen stworzył niezapomniany duet, cechowała duża odwaga wobec własnego środowiska społeczno-narodowościowego. W tej znakomitej komedii z 1977 roku, W. Allen wykpił żydowskie przewrażliwienie na punkcie antysemityzmu i ukazał m.in. środowisko żydowskie w krzywym zwierciadle.

Kto zrozumiał ideę prowokacji punkowej ten nie uwierzy w neofaszyzm „Leibachu”, albo, iż S. Vicious szerzył na Wielkiej Brytanii nazizm. Przed wydawaniem kategorycznych sądów powinno powstrzymywać właściwe poznanie ducha epoki i niuansów przesłanek ideowych danego gatunku muzycznego, czy filmowego. Erudycja, inteligencja, zmysł kojarzenia faktów i zrozumienie specyfiki poczucia humoru staje się dobrym przewodnikiem do takiego poznania.

Udowodnienie antysemityzmu nie jest więc łatwe, choć oskarżani o niego są nie tylko piosenkarze rockowi. Takie zarzuty wysuwane były wobec najbardziej znanych gwiazd muzyki pop. Społeczności żydowskie na całym świecie od kilku lat krytykują piosenkę Michaela Jacksona They Don`t Care Us. Mimo, że zmarły sierpniu 2009 roku „król popu” przeprosił już za to w 1996 roku żydowskie diaspory na całym świecie, nie poprawiło to jego reputacji wśród licznych Żydów. Złożyło się na to kolejne antysemickie wystąpienie, jakiego M. Jackson dopuścił się blisko dekadę później. Miało ono miejsce w 2005 roku, kiedy amerykańska telewizja „ABC” puściła nagranie z amerykańską gwiazdą muzyki pop, na której M. Jackson zwracał się do swojego adwokata: Żydzi są jak pijawki… mam dość, robią to specjalnie…spiskują, by mnie zrujnować[12]. Po tym nagraniu, dyrektor ADL (Anti Defamation League, czyli Ligi Przeciw Zniesławieniu) Abraham Foxman bezdyskusyjnie stwierdził, że M. Jackson ma antysemickie odchylenie. (cdn.)

 Remigiusz Kasprzycki


[1] S. L. Beeber’s, The Hebie jeebies At CBGB’s. A secret History of Jewish Punk, Chicago 2006, s. 1-9.

[2] M. Croland, The Non-Jewish Side of My Jewish Punk Research, odczyt z 19. sierpnia 2010.

[3] Ibidem.

[4] Zob. Forum zespołu  “Acid Drinkers”, www.acid-drinkers.com, Rammstein für Deutschlernende, http:// german.about.com/library/bIrammst.htm/ odczyt z 17 sierpnia 2010.

[5] Ł. Radwan, Homo Hitler. Druga młodość trzeciej Rzeszy, Wprost, 2/2007/(1255), s. 101.

[6] M. Mońko, Laibach był w Raciborzu na wyciągnięcie ręki, Gazeta Wyborcza–Katowice, http://cjg.gazeta.pl/ , odczyt z 17 sierpnia 2010.

[7] Zob. Film Wściekłość i brud (Filth and the Fury), reż. Julien Temple, Wielka Brytania 2000.

[8] S. L. Beeber, From Oi to Oy: is Hardcore Punk Suddenly Kosher?, http://www.zeek.net/, odczyt z 19. sierpnia 2010. 

[9] C. Łazarewicz, E. Winnicka, Come together, czyli śladami Beatlesów po Londynie, Polityka, nr 32(2768), 7 sierpnia 2010, s. 104.

[10] K. Potaczała, KSU, Rejestracja buntu, Rzeszów 2010, s. 110.

[11] Ibidem, s. 173.

[12] Michael Jackson był antysemitą! Blogmedia 24, http://blogmedia 24.pl/node/15916. Odczyt z 8. grudnia 2009. Zob. też Michael Jackson Anti-semitic?, http:// www.mjfiles.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*