Autopoiesis (2) – Geneza i rozwój teorii

 

Motto: Autopoiesis is the process whereby an organization produces itself. An autopoietic organization is an autonomous and self-maintaining unity which contains component-producing processes. The components, through their interaction, generate recursively the same network of processes which produced them. An autopoietic system is operationally closed and structurally state determined with no apparent inputs and outputs. A cell, an organism, and perhaps a corporation are examples of autopoietic systems.

                                                                                                                                                                                                                                              Francisco Varela

 

 1.      Pojęcie autopoiesis i kształtowanie się zasadniczych zrębów teorii

 Jak wiele innych, kształtowanych współcześnie pojęć, termin autopoiesis swoją etymologię wywodzi ze starożytnej Hellady. Jest bowiem kompilacją dwu greckich słów – auto oznacza „samo” zaś poiesis to „wytwarzanie”. Mamy więc do czynienia z „samowytwarzaniem”, choć spotykany jest w literaturze termin ledwie spolszczony – „autopoeza”.

Teoria autopoiesis powstała w miejscu, które światowa nauka winna mieć za nieco egzotyczne, a mianowicie w Chile. Fakt jej zaistnienia właśnie tam dowodzi jednak, iż nie ma właściwie (m.in. dzięki coraz szybszej wymianie informacji) skrawków Ziemi, gdzie nie pracowaliby uczeni o wielkiej wiedzy, obdarzeni wystarczającą charyzmą, by nie bać się zmiany paradygmatów i próbujący w zgodzie z własnym sumieniem odpowiedzieć inaczej niż ich poprzednicy na nurtujące świat nauki pytania o znaczeniu podstawowym.

Powstanie życia (jak dotąd umiemy zaobserwować je jedynie w „najbliższym” otoczeniu, czyli na Ziemi, pionierskie badania Kosmosu dowodzą na razie jedynie m o ż l i – w o ś c i występowania sprzyjających mu warunków na innych planetach czy ich księżycach – i to życia w naszym, ludzkim pojmowaniu, co prawdopodobnie nie musi być jedynie słuszną miarą) nurtuje uczonych i filozofów właściwie od chwili, gdy nauczyli się myśleć abstrakcyjnie. Geneza bytów ożywionych od prapoczątków poznania wyprowadzana jest równolegle z dwu niejako „pni” – jedni są zdania, iż tylko jakiś nadludzki byt, o nieogarnianej wręcz świadomości i takich możliwościach był w stanie zapoczątkować procesy życiowe, drudzy, niepewni istnienia Boga, wolą doszukiwać się początków życia w fizyko-bio-chemicznym „przypadku”, który doprowadził najpierw do powstania najprostszych form ożywionych (słynne koacerwaty z teorii Oparina), a potem komplikowania ich na skutek reagującej na zmiany otoczenia naturalnej ewolucji.

Tu również istnieją stanowiska, łączące oba podejścia, jak i skrajnie odrzucające przeciwny tok rozumowania. Jak podaje W. Ługowski[1], samych tylko teorii, operujących na gruncie ewolucji chemicznej skonstruowano w ostatnich 40 latach XX w. około 150!!!

W ich opracowywaniu pomagają dziś symulacje komputerowe – bez nich właściwie niemożliwe byłoby podjęcie prób określenia, jak na formowanie się życia wpływały zmieniające się warunki atmosferyczne, glebowe, hydrologiczne. Trzeba przecież uwzględniać wiele możliwych kombinacji (geologia i paleobiologia nie przekazują, niestety, nawet dokładnych ram czasowych panowania pewnego typu kolażu przyrodniczych rozwiązań, jakie istniały w dziejach naszej planety, nie mówiąc o „szczegółach”), gdyż to interakcje gatunków i warunków ich bytowania decydują o kierunku postępowania ewolucji.

Postęp we wszystkich niemal dziedzinach wiedzy, zwłaszcza przyrodniczej, zmienia też ogólne podejście społeczności uczonych do kwestii powstawania życia. Najprawdopodobniej ostatnie półwiecze dostarczyło dość danych, by od spekulacji przejść do podbudowy czysto fizykalnej aktualnych badań.

Wybitny biochemik, Cyril Ponnamperuma (1923-1994) był zdania, iż o przyszłości badań, dotyczących biogenezy, decydują głównie: a) wyniki prac radioastronomów, b) coraz doskonalsze poznanie budowy i funkcjonowania komórek oraz c) powszechność przyjęcia przez świat naukowy teorii ewolucji, której zręby nakreślił Charles Darwin.

Biogeneza odpowiedzieć próbuje na pytania, dotyczące pochodzenia życia. Jednakże istnieją wątpliwości równie, jeśli nie bardziej nawet podstawowe.

Przynajmniej w znaczeniu potocznym umiemy rozróżnić formy żywe od nieożywionych. Wiemy, iż istnieją obok siebie równolegle dwie kategorie bytów – żywych i życia pozbawionych. Rozumiemy również, że materia świata martwego wykorzystywana jest w sporej mierze do zapewnienia warunków bytowych organizmom żywym.

Jednakże mówimy tu już o realnej kategorii istnień.

Gdyby cofnąć się jeszcze dalej – musimy postawić pytania następujące:

1)      Co to właściwie znaczy, iż coś „jest żywe”?

2)      Dlaczego jedne byty „są żywe”, inne zaś nie są?

3)      Czy na to, by „być żywym” istnieje tylko jeden „sposób”, czy też może jest tych „sposobów” więcej?

Z dostępnych mi artykułów (metodologicznie sporym utrudnieniem przy powstawaniu niniejszej pracy jest brak polskiej literatury przedmiotu) najpełniej historię narodzin i umacniania się teorii autopoiesis przedstawił Barry McMullin[2].

Powołując się na jednego z twórców teorii, Francisco J. Varelę (1946-2002), McMullin pisze, iż początki jej sięgają końca lat 60. XX w. F. J. Varela został wówczas studentem Humberto R. Maturany (ur. 1928), neurobiologa, wykładającego w Departamencie Nauk Uniwersytetu w Santiago de Chile.

Maturana był już uczonym o ugruntowanej sławie w dziedzinie neurofizjologii. Akurat w II połowie lat 60. zaczął krytycznie odnosić się do idei informacji, o której już wówczas wiedziano, iż stanowi bezpośredni klucz do zrozumienia pracy umysłu i procesu poznania. Splot związanych z tym zagadnień nie został rozwikłany do dziś.

Maturanę, a za nim Varela zainteresowało, w jaki sposób system nerwowy spaja informację z jej znaczeniem oraz nadaje jej rangę istotnościową lub nie. Wbrew obowiązującemu wtedy paradygmatowi, Chilijczycy nie zgodzili się z twierdzeniem, iż znaczenie jest już wewnętrznie zawarte w „surowej” informacji. Oparli się tu na badaniach Claude E. Shannona (1916-2001), jednego z twórców teorii informacji, który jako pierwszy wysnuł przypuszczenie, iż ciągami zer i jedynek da się opisać każdy obraz, każde słowo i dźwięk, przyczyniając się swymi pracami do powstania komputerów i Internetu.

Jednym z podstawowych założeń prac C. E. Shannona w dziedzinie teorii informacji było bowiem dokładne oddzielenie samej informacji od niesionego przez nią znaczenia. Maturana i Varela doszli do wniosku, iż znaczenie zostaje „jakoś” wygenerowane przez dynamiczny system nerwowy – jest tam osadzone i nierozerwalnie z nim sprzężone.

Varela, po krótkim okresie współpracy z Maturaną, począł zdobywać wiedzę w USA. Poznał tam Heinza von Voerstera (1911-2002), austriackiego fizyka i filozofa, o nieocenionym wkładzie do rozwoju cybernetyki, twórcę koncepcji  cybernetyki drugiego stopnia. Ponieważ młody Chilijczyk nie zerwał kontaktu ze swym mistrzem, pomiędzy trzema już uczonymi rozwinął się niezwykle płodny dialog.

Punktem kulminacyjnym owych dyskusji było opublikowanie w roku 1970 artykułu Maturany „Neurofizjologia poznania”[3]. Po latach Varela wspominał ten tekst jako decydujący krok w zupełnie nowym kierunku. W szczególności artykuł, będący owocem dysput von Foerstera, Maturany i Vareli, zwrócił uwagę świata naukowego na ścisły związek skierowania i korespondencji informacji w systemie nerwowym, co przełożyło się szybko na zainteresowanie podstawowymi problemami, dotyczącymi molekularnej konstytucji komórki biologicznej, czyli właściwie samego życia.

W tym samym roku 1970 F. J. Varela wrócił do Chile i rozpoczął pod okiem Maturany samo dzielną pracę badawczą w Departamencie Biologii swej macierzystej uczelni. Tym razem uwaga badaczy skoncentrowała się na badaniu wewnętrznej organizacji żywego organizmu. Ich problemem stało się zarysowanie charakterystyki cech, rozgraniczających życie od systemów martwych.

Dokonali tego jednak w sposób daleko odbiegający od posługiwania się biochemicznymi właściwościami wybranej, szczególnej formy życia. Celem Maturany i Vareli było ustanowienie jakiegoś najbardziej ogólnego prawa, wskazującego na wspólną systemową organizację wszystkiego, czemu przypisujemy atrybut „życia”. Odeszli od zainteresowania konkretnymi przejawami „życia, jakim ono jest” ku formule, opisującej życie takim, jakim „powinno ono być”. Chilijczycy dali tym samym intelektualny bodziec do rozwoju idei sztucznego życia.

Podstawową tezą prac Maturany i Vareli było stwierdzenie, iż na jakimś najgłębszym poziomie wszystkie bez wyjątku organizmy żywe posiadają tą samą, wspólną im tylko, systemową organizację jako wynik powiązania dwu właściwości.

Po pierwsze każdy system żywy jest systemem „produkcyjnie” zamkniętym. Oznacza to, że zawiera w sobie takie, tak zróżnicowane i w wystarczającej ilości składniki, iż powoduje produkcję coraz to większej ilości sobie podobnych komponentów.

Po drugie uważają, że organizmy, obdarzone życiem są niejako „zamknięte” w przestrzeni przez samorzutnie powstałą granicę pomiędzy życiem a jego otoczeniem, czyli środowiskiem, w jakim jest ono osadzone.

Chris Goldspink i Robert Kay[4] są wręcz zdania, iż w interpretacji Vareli i Maturany „samoprodukcja prowadzi do samoodniesienia”. Z teorii Chilijczyków wynika bowiem, iż systemy autopeietyczne są „operacyjnie zamknięte” (cecha, jaką przywołałam). Znaczy to, iż żadna informacja nie jest do nich pobierana z zewnątrz, ze środowiska. Stąd uważa się systemy autopoietyczne za autonomiczne wobec zewnętrza. Nazywane też bywają „jednościami”. Twórcy teorii zastrzegają jednak, iż wyjątkowo – otoczenie może „zakłócić” funkcjonowanie „jedności”.

Sam termin autopoiesis Chilijczycy zastosowali około połowy roku 1971. Stworzyli wówczas minimalny model – abstrakcyjny chemiczny świat, zawierający tylko te gatunki i reakcje, które pozwalałyby na ukonstytuowanie się podstawowego systemu autopoietycznego.

Model minimalny służyć miał ogólniejszym wywodom, powstał, by wyeliminować wiele możliwych kompleksowych zakłóceń, które niewątpliwie powstawałyby w realnie istniejących systemach biochemicznych. Ponadto, tak w roku 1971 jak i dziś – żadna prawdziwa komórka nie została jeszcze opisana w dostatecznie szczegółowy sposób, by Maturana i Varela mogli ją zaklasyfikować jaką konstytutywną dla istnienia systemu autopoietycznego.

Dzięki powstałemu modelowi uczeni poszukiwali stałych podstawowych dla teorii. Snuli też domysły, iż taki system jest zdolny do powołania charakterystycznych, już biologicznych przejawów życia na poziomie komórek – samo naprawy, utwierdzania pewnych zachowań, powodowania ruchu w elementach komórki.

Stanem idealnym byłoby, gdyby podobny model mógł zostać „przełożony” na prawdziwie laboratoryjne działanie biochemiczne. Ale było to i jest nadal zbyt wielkie wyzwanie od strony technicznej eksperymentu – wnosi bowiem ryzyko przeróżnych komplikacji, których eliminacja nie miałaby nic wspólnego z pytaniami, które Maturana i Varela uznali za zasadnicze dla teorii, a utrudniłaby lub uniemożliwiła wyodrębnienie poszukiwanych cech systemowych.

Pomysł bazował niewątpliwie na pracach Johna von Neumanna (1903-1957), współtwórcę informatyki i teorii gier. Tak powstała abstrakcyjna, dwuwymiarowa przestrzeń, z lokalnymi interakcjami. Chilijczycy wprowadzili do niej pozornie trwałe cząstki, mogące przybywać z zewnątrz systemu autopoietycznego i niewielką, stochastyczną dynamikę transformacji międzycząsteczkowych. Zaprojektowali też reakcje na poziomie chemicznym.

Z punktu widzenia techniki komputerowej XXI w. trudno dostrzec wielkość i rozmach ich zamierzeń, ale początek l. 70. XX w. nie był wcale „rajem” dla uczonych-entuzjastów symulacji komputerowych. Sprzęt był duży, języki programowania prymitywne a wyniki bardzo problematyczne. Wiele błędów wynikało z technicznej niedoskonałości metody.

Maturana i Varela potrzebowali teraz urzeczywistnienia projektu. Udało im się pozyskać pomoc Ricardo Uribe, od 1960 r. wykładowcy Wydziału Inżynierii uniwersytetu w Santiago, również autora książki „Tractatus paradoxico-philosophicus”. Dzięki niemu powstała prawdziwa komputerowa symulacja modelu minimalnego, nadspodziewanie szybko potwierdzając oczekiwania neurobiologów.

Arantza Etxeberria[5] jest zdania, iż najistotniejszymi zmianami, jakie Chilijczycy wprowadzili do oglądu organizacji życia systemów, to przewartościowanie roli informacji i spojrzenia na reprodukcję. W perspektywie autopoietycznej informacja nie jest wcale operacyjnie aktywna w systemie, a staje się pojęciem zależnym od obserwatora. Reprodukcja zaś jest tylko możliwym (acz niekoniecznym) wynikiem sposobu organizacji życia systemów, tworzącym metodę rozwijającej się czasie sekwencji jednostek, która po długim okresie i poprzez różne kombinacje da efekty ewolucyjne, również wtórne wobec samego systemu.

W ten sposób z końcem roku 1971 teoria autopoiesis – w postaci podstawowej – jako teoria molekularnej organizacji żyjących komórek została wyartykułowana w sposób niemal pełny i przetestowana w wysoce uproszczonej (toteż równie wysoce pracochłonnej) formie komputerowej symulacji.

Powstały również dwa artykuły, promujące teorię, wszechstronne sprawozdanie techniczne oraz szkic krótszego, konspektowego artykułu, zawierającego opis symulacji.

Jak pisze McMullin, największe kłopoty mieli Chilijczycy z publikacją obu prac. Wersja pierwsza, rozbudowana, odrzucona została przez co najmniej pięciu wydawców. Z podobnymi rezultatami Maturana i Varela próbowali zainteresować najważniejsze pisma naukowe artykułem konspektowym. Nie chciały go np. ani „Science” ani „Nature”.

Sytuację zmieniła dopiero wizyta w Chile Heinza von Foerstera w połowie roku 1973. Tekst został przeredagowany i przedstawiony periodykowi „BioSystems”, w którego kolegium redakcyjnym zasiadał właśnie von Foerster. Opublikowano go w połowie roku 1974.[6]

Ów artykuł do dziś pozostaje bazowym dla wszystkich, piszących o teorii autopoiesis, jest wciąż szeroko interpretowany i cytowany. Jest bowiem pierwszym na taką skalę opisem zastosowania bazy komputera symulacyjnego do analizy sytuacji granicznych pomiędzy życiem a nie-życiem. Jest też tekstem pionierskim, gdy chodzi o „prehistorię” tego, co określa się obecnie jako „sztuczne życie”.

Tym niemniej teoria, pomimo wejścia na obowiązujący – anglojęzyczny – rynek naukowy wciąż nie mogła doczekać się zwolenników. Momentem decydującym o popularności stała się dopiero publikacja pracy Milosa Zeleny’ego w roku 1981.[7] Podobnie – wcześniejsze o rok edytowanie dwu artykułów Maturany i Vareli w „Boston Studies in the Philosophy of Scences”.

 

2.             Rozwój koncepcji i jej nowe zastosowania

 

Włodzimierz Ługowski w swojej pracy „Drzewo poznania. Sykomora filozofii biologii”[8] wyróżnia istniejące współcześnie trzy grupy stanowisk wewnątrz czy też wobec nurtu autopoiesis.

Grupa pierwsza skupia się na odkryciu pewnego minimum organizacji organizmów żywych. Zgodnie z twierdzeniem Arantzy Etxeberii, własnością absolutnie podstawową przejawów życia miałaby być specyficznie zorganizowane interakcje komponentów, tworzących system. Reprodukcja, ewolucja i informacja byłyby znacznie mniej istotne i wtórne wobec owej sieci interakcji wewnątrz-systemowych.

Wtóra grupa uczonych – ostatnio rosnąca – ma teorię chilijskich badaczy jedynie za punkt wyjścia do rozszerzenia jej na zupełnie inne dziedziny życia zgodnie z tzw. myśleniem procesualnym. Nie sama struktura powiązań staje się tu istotna, ale procesy, jakie dzięki niej zostają uruchomione.

Ostatnią, trzecią grupę myślicieli, charakteryzować ma krytyczny stosunek do obu pierwszych stanowisk. Ten model również posiada swój wkład do teorii autopoiesis, gdyż pozwala na obnażenie jej nieścisłości czy ewentualnych błędów. Bywa i tak, iż krytycy pozwalają teorii pozbyć się balastu pomyłek, doprowadzając ją, wbrew swym intencjom, do rozkwitu. Główny opozycjonista wobec prac Maturany i Vareli, Arthur Locker, wskazuje przynajmniej na naprawdę słaby punkt chilijskiej koncepcji. O tym jednak napiszę podczas omawiania stanowisk uczonych.

Do grupy pierwszej należą przede wszystkim autorzy koncepcji: Maturana, Varela i Uribe, ale też Barry McMullin, Arantza Etxeberia czy Milos Zeleny. Ich stanowisko charakteryzuje odwrócenie dotychczasowego pojmowania problemu. „Nie należy (…) pytać o to, co sprawia, że układ żywy podlega reprodukcji, lecz o to, jaka organizacja jest reprodukowana, gdy system żywy wytwarza inną żywą jednostkę.”[9] Ponadto twórcy autopoiesis dążyli do likwidacji dualizmu podejść do genezy organizmów żywych.

Można się też zżymać, iż chilijska koncepcja bazuje na obecnych warunkach fizyko-chemicznych Ziemi, czyli biogenezę zastępuje neobiogenezą. Z drugiej jednak strony obecne warunki Maturana i Varela byli w stanie określić dość dokładnie. Modele, sięgające czasów biogenezy, siłą rzeczy muszą zawierzać danym absolutnie nieweryfikowalnym i przybliżonym do tego stopnia, iż przypadek nie musi wcale zostać odróżniony od efektu zamierzonego.

Milos Zeleny wprowadza do autopoiesis swoje „poprawki”. Uważa, iż błędem jest stwierdzenie, iż system musi bezsprzecznie powstawać tylko z innego systemu. Jest również zdania, że da się przyjąć założenie, iż przynajmniej niektóre z systemów prebiotycznych mogą posiadać charakter autopeietyczny. Zeleny proponuje przyjęcie trzech typów procesów, warunkujących powstanie jednostki autopoietycznej. Są to powstawanie-production, wiązanie-bonding i rozpad-dezintegration. Wszystkie musiałyby pojawiać się jednocześnie oraz być ze sobą ściśle powiązane w stałym cyklu.

Jak to się dzieje z teoriami, operującymi na wysokim stopniu ogólności i trudno kwantyfikowalnymi, prace Chilijczyków zainspirowały uczonych z innych dziedzin. Nie należy przy tym zapominać, iż oni sami korzystali z doświadczeń informatyki, cybernetyki czy teorii gier.

Jednym z myślicieli, zainspirowanych tak teorią Maturany i Vareli, jak pismami von Foerstera, był Niklas Luhmann (1927-1998), niemiecki socjolog, uczeń m.in. Talcotta Parsonsa.

Luhmann, poznawszy prace badaczy z Santiago, doszedł do wniosku, iż systemów autopoietycznych należy szukać nie tylko wśród organizmów żywych. Jednym z realnych bytów autopoietycznych stało się dlań społeczeństwo.

Podstawowe tezy wielkiego socjologa są wynikiem spojrzenia z perspektywy Maxa Webera na świat ludzki poprzez pryzmat autopoiesis. Luhmann uważa, iż warunkiem istnienia wszelkiego typu systemów, w tym oczywiście procesualnie pojmowanych systemów społecznych są różnice, zachodzące pomiędzy samymi systemami a ich otoczeniem. To, czy dany system przetrwa, zależne jest od operacji, jakie wykonuje. Operacje występują w określonych seriach i to owe serie składają się na proces samotworzenia się systemów, czyli autopoiesis.

Niklas Luhmann uważał, iż każdy system społeczny ewoluuje, wszystkie ulegają przemianom, a niektóre ulegają rozkładowi i zanikają. Podstawą procesów autopoietycznych są procesy komunikacji, toteż Luhmann był zdania, iż każda analiza życia społeczeństwa powinna rozpoczynać się od stwierdzenia, jakie są możliwości owej komunikacji. Niemiecki socjolog określał proces komunikacji jako „odtwarzanie się” systemu poprzez produkcję kolejnych operacji.

Według jego teorii autopoietyczne systemy społeczne dążą do przetrwania, które poddaje selekcji proces ewolucyjny. Jego uproszczona typologia wskazuje na trzy główne formy zróżnicowania systemów społecznych. Wszystkie one wykształciły się w długim procesie ewolucji.

1. Społeczeństwa segmentarne – system operuje przez wyróżnianie części w oparciu o taką samą zasadę (np. klany kruków i wilków).

2. Społeczeństwa stratyfikacyjne – system operuje przez wyróżnianie części traktowanych jako elementy zhierarchizowane (np. szlachta, duchowieństwo, chłopi).

3. Społeczeństwo funkcjonalnie zróżnicowane – system operuje przez wyróżnicowanie się podsystemów pozostających ze sobą w specyficznych relacjach.

Wedle Luhmanna to technologia komunikacji decyduje o zróżnicowaniu poszczególnych form. Na przykład powstanie społeczeństw drugiego typu (stratyfikacyjnych) upatruje w pojawieniu się pisma, zaś typu trzeciego miało powstać w związku z wynalezieniem i szybkim rozpowszechnieniem się słowa drukowanego.

W roku 1984 opublikował jedną z najważniejszych swoich prac, „Soziale Systeme. Grundriss einer allgemeinen Theorie” (1984), która pierwotnie miała stanowić wstęp do planowanego dzieła. Od lat osiemdziesiątych Luhmann rozpoczął, kontynuowane po przejściu na emeryturę, wydawanie prac zawierających wyczerpujące analizy poszczególnych systemów socjalnych. Ostatni napisany i wydany przez Luhmanna tom analiz stanowił studium społeczeństwa jako systemu socjalnego. Pojawił się on rok przed śmiercią Niklasa Luhmanna jako jego najważniejsza praca, dwutomowe, blisko 2000-stronicowe magnum opus „Die Gesellschaft der Gesellschaft” (1997).

W niemieckim kręgu kulturowym pozostawał austriacki astrofizyk, Erich Jantsch (1929-1980), który prezentował dość skrajną postawę interpretacji autopoiesis. Jego dwie najważniejsze książki to: Design for Evolution: Self-Organization and Planning in the Life of Human Systems (The International Library of Systems Theory and Philosophy) z roku1975 i The Self-Organizing Universe: Scientific and Human Implications of the Emerging Paradigm of Evolution, wydana w roku 1980.

Jantsch poszukiwał dynamicznej wersji teorii Chilijczyków. Uważał, iż w miejsce teorii systemów, zorientowanych na strukturę, trzeba (i próbował to w obu wymienionych książkach uczynić) powołać nową teorię – skierowaną na procesualność.

Po analizie prac uczonych z Santiago doszedł do wniosku, iż proponowane przez nich tylko dla organizmów żywych procesy (samoregeneracja systemu, metabolizm etc.) przynależą wielu innym systemom materii. Jantsch zaproponował nie jeden a dwa systemy samoorganizacji.

Pierwszy obejmuje według niego tylko struktury stabilne (należą do nich tak struktury statyczne, jak dynamiczne, choćby znane Austriakowi z codziennej praktyki zawodowej układy planetarne czy galaktyki), kształtowane przez wzajemne związki sił zdecydowanie zachowawczych. System drugi oparty jest na tzw. strukturach dyspatywnych. Należą one do porządku dynamicznego, kształtowanego poprzez stałą wyminę energii z otoczeniem. Ponieważ tym ostatnim brak jest równowagi energetycznej, ich wzrost podtrzymywać muszą procesy, zorganizowane w sposób cykliczny.

Jantsch, w przeciwieństwie do Shannona, był zdania, iż w systemach dynamicznych informację generuje uczący się ultracykl (termin M. Eigena, obejmujący w jego rozumieniu modelową strukturę powiązań procesów katalitycznych, przebiegających wśród polinukleotydów i polipeptydów). Amerykański matematyk twierdził natomiast, iż informacja uzyskiwana jest w postaci już wykształconej.

W podsumowaniu tekstu, edytowanego już po śmierci astrofizyka w zbiorze, redagowanym przez M. Zeleny’ego, Jansch napisał, iż „Ta sama zasada kieruje także formami życia pozabiologicznego, istniejąc w systemach socjobiologicznych czy socjokulturowych, jak również odnosi się do żywych struktur umysłu, występując w paradygmatach, wizjach, ideologiach i religiach.”[10]

Ze względu na zainteresowania zawodowe, Austriak dążył do określenia sposobu samoorganizacji Kosmosu i nie on jeden, bo podobne aspiracje posiadał pod koniec życia słynny francuski matematyk, twórca teorii katastrof, René Thom (1923-2002).

Jansch postrzegał teorię Maturany i Vareli jako rodzaj unifikującej doświadczenia różnych dziedzin nauki wiedzy o znaczeniu absolutnie uniwersalnym. Tak holistyczne podejście cechuje zresztą wielu przyrodoznawców, humaniści nie rezygnują raczej z bogactwa różnorodności. Intencje astrofizyka były zbożne. Uważał, iż utrwalona przez stulecia mechanistyczna wizja świata doprowadziła do nieznanego przed nią poczucia wyobcowania ludzi z otoczenia, obcości wobec swojej planety i Kosmosu.

Austriacki myśliciel dostrzegał w tym zjawisku przyczynę załamania się kultury Zachodu, toteż uparcie szukał ratunku w „dynamicznym powiązaniu ludzkości z ewolucją, przebiegającą na wszystkich poziomach czasu i przestrzeni, przedstawieniu człowieka jako integralnego aspektu owej uniwersalnej ewolucji i ukazanie mu w ten sposób nowego sensu życia.”[11]

Najistotniejszymi filozoficznymi konsekwencjami podobnego podejścia do zastosowania teorii autopoiesis jest niewątpliwie usuwanie w świadomości ludzkiej granic jakościowych nie tylko pomiędzy materią ożywioną jak bytami martwymi, ale też między wszystkim, co mieści się w pojęciu „przyrody” a społeczeństwem.

Z dużą dozą sceptycyzmu podchodzi do chilijskiej teorii Arthur Locker. W artykule, publikowanym w cytowanym już zbiorze M. Zeleny’ego[12], Locker przedstawia trzy konteksty (płaszczyzny), z punktu widzenia których da się ustosunkować do układów autopoietycznych.

Pierwszy z nich to kontekst stricte naukowy. Locker jest zdania, iż tak czy inaczej problem ewolucji (ewolucji pełnej, gdzie może dojść do powstania własności absolutnie wcześniej nie spotykanych, a nie tylko do powolnego przekształcania już istniejących własności i całych układów) wymaga przyjęcia przez badaczy przesłanek, które do świata nauki nie przynależą. Są to np. przesłanki religijne czy światopoglądowe. Uważa też, że z autopoiesis nie wynika możliwość emergencji, czyli powstawania w układach autopoietycznych zupełnie nowych, ukształtowanych poprzez ewolucję, własności.

Płaszczyzna druga także da się rozważyć krytycznie – Maturana i Varela nie odpowiedzieli nigdy na pytanie, w jaki sposób ich system jest w stanie wytworzyć oprócz samego siebie jeszcze inny system, dysponujący innymi od „macierzystego” właściwościami. Nie pomoże, zgodnie z rozumowaniem Lockera, także metateoria. Jedynie zewnętrzne źródło informacji może rozstrzygnąć to pytanie, źródło, dysponujące odpowiednim aparatem pojęciowym, potrzebnym do opisu i próby wyjaśnienia obserwowanych zjawisk. W takim ujęciu autopoiesis jako pojęcie bezsprzecznie poprzedzić musi autopoiesis jako jej realizację. „Do zrozumienia powstawania konieczny jest podmiot poznawczy, do urzeczywistnienia zaś powstawania – podmiot twórczy”[13] – pisze Austriak.

Tak czy inaczej bez wyjaśnienia przyczyn, które na gruncie chilijskiej teorii, powodowałyby powstawanie układów autopoietycznych o całkiem nowej jakości, praca Maturany i Vareli pozostaje wysoce niepełna i sprawia, iż ich koncepcja nie może uchodzić za teorię zamkniętą i skończoną w swych założeniach i wnioskach.

W ostatnich latach koncepcją autopoiesis zainteresowała się też teologia. „Newtonowska zasada bezwładności rozważa aspekt bytów samopodtrzymujących swe istnienie i samoporuszających się. Nowoczesna genetyka bada zdolności do samo formowania i samo reprodukcji. Teologia, uważam, uczy się, jak docenić owe zasady samo produkcji lepiej, niż to czyniła teologia w przeszłości. Podstawową jej intuicją jest, iż tworzenie samoorganizującej się natury manifestuje „samodawanie” natury przez Boga, wiecznie będącego.

Jeśli weźmiemy pod uwagę trynitarską koncepcję Boga, stopień jego samoograniczenia dawał się wywieść z kreatywności Boga w świecie zewnętrznym. Można to nawet postrzegać jako sposób wewnętrznej samorealizacji Boga w wyniku metafizycznych ograniczeń, narzuconych nań zewnętrznie. By uniknąć konfliktu z teologicznym pojęciem kreacji Boga, wolę zazwyczaj używać terminu „samoprodukcja” w miejsce „samotworzenia”. To, oczywiście, jest sprawą wygody, nie zasady.”[14]

Wg Gregersena autopoiesis znaczy mniej od „samoukonstytuowania się”, ale więcej od „samoorganizacji”.

W Polsce koncepcja nie należy do popularnych, choć zwolennicy jej socjologicznego spojrzenia przygotowują we Wrocławiu stronę internetową, poświeconą postaci i dziełom Niklasa Luhmanna.

 Karolina Soroka

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 


[1] Włodzimierz Ługowski, Ile jest teorii powstawania życia, w: Grzegorz Bugajak, Anna Latawiec (red.), W poszukiwaniu istoty życia, Wyd. UKSW, Warszawa 2005, ss. 111-125.

[2] Barry McMullin, Thirty Years of Computational Autopoiesis: A Review, 2004, Artifical Life 10, No 3, ss. 277-295.

[3] Humberto R. Maturana, Neurophisiology of cognition, w: P. Garvin (red.) Cognition: A multiple view (ss. 3-23), 1970, Washington DC, Spartan Books.

[4] Chris Goldspink, Robert Kay, Organizations as Self-Organizing and Sustaining Systems…, 2003, International Journal of General System, Vol. 32, ss. 459-474.

[5] Arantza Etxeberria, Autopoesis and Natural Drift: Genetic Information, Reproduction, and Evolution Revised, Artifical Life, 10, 2004, ss. 347-360.

[6] Varela F. J., Maturana H. R., Uribe R., Autopoiesis: The organization of living systems, its characterization and a model, BioSystems, 5, 1974, ss. 187-196.

[7] Milos Zeleny (ed.), Autopoiesis. A Theory of Living Organization, New York, 1981, North-Holland.

[8] Włodzimierz Ługowski, Drzewo poznania. Sykomora filozofii biologii, Wrocław 1999, Wyd. Arboretum.

[9] Ibid., s. 43

[10] Erich Jantsch, Autopoiesis. A central aspekt od dissipative self-organization, w: Milos Zeleny (red.), Autopoiesis. A Theory of Living Organization, New York, 1981, North-Holland.

[11] Erich Jantsch, Die Selbstorganization des Universums. Vom Urknall zum menschlichen Geist, München 1979, Hanser Verlag, cyt. za: Włodzimierz Ługowski, Drzewo poznania. Sykomora filozofii biologii, Wrocław 1999, Wyd. Arboretum, s. 50.

[12] Arthur Locker, Metatheoretical presuppositions for autopoiesis. Self-reference and   autopoiesis”, w: Milos Zeleny (red.), Autopoiesis. A Theory of Living Organization, New York, 1981, North-Holland.

[13] Ibid., s. 231, cyt. za: Włodzimierz Ługowski, Drzewo poznania. Sykomora filozofii biologii, Wrocław 1999, Wyd. Arboretum, ss. 52-53.

[14] Niels Henrik Gregersen, Autopoiesis: Less than Self-constitution, more than Self-organization. Reply to Gilkey, McClelland and Deltete, and Brun, Zygon, vol. 34, no 1, 1999, s. 118.

One thought on “Autopoiesis (2) – Geneza i rozwój teorii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*