Zaklinanie rzeczywistości

Jakiś czas temu słowa abp. Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie” wywołały burzę medialną. Tematem grzał od rana do wieczora TVN, a red. Andrzej Morozowski drżał przejęty o los dzieci, wychowywanych przez rodziców, żyjących w cieniu „takiego” autorytetu duchowego – abp. Jędraszewskiego. Moim skromnym zdaniem słowa  hierarchy były niepotrzebne. Duchowny mógł znaleźć sto innych sposobów, aby wyrazić swój zdecydowany sprzeciw wobec tego zjawiska, nie dając przy tym paliwa swoim (a i  Kościoła) przeciwnikom czy też  wrogom. To, na co może sobie pozwolić publicysta czy vloger, nie przystoi księdzu. Są tacy, którzy uważają jednak inaczej. Zostawiając retorykę, skupiłbym się na stronie merytorycznej odezwy duchownego.

Wiele osób ironizuje, zżymając się na pojęcie „marksizm kulturowy” czy też „neo-marksizm”. A przecież pojęcia i definicje tworzymy po to, by z grubsza było wiadomo,  o czym rozmawiamy. Lekarz rozpoznając u nas grypę, ma na myśli zespól objawów, określających dany rodzaj choroby. Zastanówmy się zatem na chłodno czy możemy mówić o czymś takim, jak „marksizm kulturowy” ewentualnie „neo-marksizm”, czy jest to „urban legend” lub ewentualnie zjawisko kulturowe pokroju UFO czy yeti? A przecież wystarczy sięgnąć do Manifestu Komunistycznego, aby zweryfikować postulaty środowisk, które bezsprzecznie realizują od lat 60. XX w., plan „długiego marszu poprzez instytucje”, zainspirowany dorobkiem Szkoły Frankfurckiej.

I nie ma znaczenia, że jakaś tam dyrektorka dużej instytucji kulturalnej nie miała nigdy w ręce Manifestu Komunistycznego, ani nawet nie wie – kiedy i gdzie urodził się Marks, nie ma pojęcia – kim byli Adorno czy Habermas; ważne, że zasypia z Krytyką Polityczną pod poduszką i chodzi na pro-aborcyjne manify. A w rozmowach kuluarowych otwarcie wyznaje, że ciemniactwo (chrześcijaństwo) trzeba zniszczyć…

Drugą kwestią, która budzi kontrowersje jest to, czy istnieje coś takiego jak „ideologia LGBTQ”.

Publicysta-celebryta Szymon Hołownia, na łamach Tygodnika Powszechnego zapewnia nas, że absolutnie nie. Z rozpromienioną miną przekonuje, iż nie ma czegoś takiego, jak „ideologia LGBTQ”, ponieważ „homoseksualizm jest orientacją seksualną”. Pomijając fakt, że Pan Hołownia reprezentuje wg mnie rodzaj publicystyki, zbliżającej się niebezpiecznie do estetyki reklam szamponów czy zakładów fryzjerskich, a może gabinetów spa, to  CO ma piernik do wiatraka? Tak w ogóle, aby posługiwać się pojęciami, najpierw należy w miarę precyzyjnie je zdefiniować. Jeżeli mamy do czynienia z neurotycznymi, seksualnymi czy agresywnymi zachowanymi konkretnego człowieka, to wtedy mówimy o „jego skłonnościach”, o dominantach jego osobowości. Jeżeli ten sam człowiek zacznie tworzyć teorie wokół swoich zaburzeń, urojeń i fobii – nadając temu formę szczegółowo przemyślanego manifestu światopoglądowego, nastawionego na interakcję społeczną czy wręcz zmianę ustroju państwa – wtedy możemy mówić  o ideach, o podwalinach ideologii. Jeżeli ów człowiek zacznie gromadzić środki, a wokół siebie ludzi wspierających go w jego dążeniach, wtedy śmiało można nazwać program działania takiej grupy ideologią. Zobaczmy zresztą co na ten temat ma do powiedzenia SJP: ideologia «system poglądów, idei, pojęć jednostki lub grupy ludzi». A tak pojęcie wyłuszcza Encyklopedia PWN: ideologia [fr. idéologie < gr. idéa ‘kształt’, ‘postać’, ‘przedstawienie’, ‘pojęcie’; lógos ‘słowo’, ‘nauka’], pojęcie występujące w filozofii i naukach społecznych oraz politycznych, które określa zbiory poglądów, służących do całościowego interpretowania i przekształcania świata.

Louis Pasteur powiedział podobno, że mała wiedza oddala od Boga a duża zbliża. Parafrazując powiem, iż skąpa  ilość  wiedzy (ignorancja) oddala od zrozumienia istoty zjawisk, a duża przybliża. I tak, Panie Hołownia, jak pogadanki Hitlera na początku lat 20. XX w. w  bawarskich piwiarniach nie były „ideologią”, tak już 10 lat później śmiało można było mówić o „nazistowskiej ideologii”; podobnie sprawy się mają z początkami komunizmu, gdzie od akademickich dywagacji paru młodoheglistów wiodła droga do ideologii komunistycznej – wyłożonej w Manifeście Komunistycznym. I zaiste, Panie Hołownia, żaden rodzaj zachować seksualnych nie jest ideologią, natomiast ludzie organizujący się wokół konkretnego planu reform – i to bardzo głębokich reform społecznych, edukacyjnych, ustawodawczych, obyczajowych, moralnych – opartych o kwestie orientacji seksualnej (w tym upodobań i zachowań seksualnych) są nośnikami konkretnej ideologii. Na dodatek, ludzie ci szydzą z chrześcijaństwa, z całej tradycji narodowej, mając gigantyczne wsparcie z zagranicznych ośrodków oraz fundacji, a ich środowisko ma konkretne przełożenie na politykę; posiadając tak naprawdę swój organ partyjny w postaci Wiosny czy Razem, a co za tym idzie – program społeczny i polityczny. To, o czym mówi się otwarcie społeczeństwu, to tylko przedsmak tego, co naprawdę chodzi po głowie tym ludziom. I nie zaklinajmy rzeczywistości, udając że „tęczowym aktywistom” nie marzy się radykalna rewolucja obyczajowa. (Cdn.)

 

Włóczykij

One thought on “Zaklinanie rzeczywistości

  • 23/02/22 o 16:01
    Permalink

    Szymon Hołownia to taki Zenek Martyniuk publicystyki. Szkoda na niego czasu i słów… To klasyczny produkt naszych czasów.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*