Ukraińska telenowela LIVE!

Przyjmując nawet w miarę mało spiskową teorię dziejów, to sprawa jest bardzo złożona, ponieważ układ sił w geopolityce nie rządzi się tymi samymi prawami, co układy towarzyskie w grupie znajomych na studiach. To, co się dzieje w Ukrainie, w pewnym uproszczeniu, jest zdecydowanie w większym stopniu winą polityków i oligarchów ukraińskich niż Putina. Masa Polaków popadła natomiast w zbiorową histerię, gdzie ich brak wiedzy historycznej, geopolitycznej oraz własne deficyty emocjonalne znalazły dobry pretekst oraz podłoże dla materializacji. Nie ma to, jak czuć się naprawdę „dobrym”. Matki z dziećmi wzbudzają jednoznaczne emocje, a budowane naprędce powierzchowne relacje z uchodźcami z Ukrainy dostarczają niezłego kopa serotoniny i poprawiają nastrój… Nie wiemy już, czy pomagamy uchodźcom czy wspieramy Ukrainę. Nie zastanawiamy się ani nad przyczynami tego zjawiska ani nad jego konsekwencjami. Media w ciągu paru godzin potrafią przecież określić priorytety dla przeciętnego beneficjenta zachodniej demokracji, jak też konsumenta czarno-białej rzeczywistości.

To, co napisałem powyżej, brzmi być może cynicznie, ale rola „adwokata diabła” (w tym przypadku zapewne rosyjskiego agenta wpływu) nie jest nigdy wdzięczna. Czy większość Polaków zdaje sobie sprawę, jak wyglądało życie na Ukrainie przed wojną? Jaki był tam stopień korupcji i biedy? Jak wyglądała dyskusja o Wołyniu w ukraińskich mediach? Ci sami politycy, którzy ośmieszali i relatywizowali zbrodnię wołyńską, blokując ekshumację oraz przemilczając kolaborację Ukraińców z niemieckimi nazistami, budując na tym kapitał polityczny na Ukrainie teraz szantażują zachód, że są ofiarami agresji Putina i rzucają się w objęcia polskiego społeczeństwa. Następne pytanie: kto sponsorował Majdan i napuszczał na siebie ludzi w bratobójczych walkach (mówię tu o prowokatorach, strzelających na Majdanie do obydwu stron konfliktu, a także o „prawym sektorze”)? Oficjalnie Hillary Clinton przyznała się do datków rządu USA w wysokości 50 mln. dolarów na „wsparcie” demokracji na Ukrainie, a dziennikarka i korespondentka wojenna Lara Logan mówi wprost o tym, że NATO organizowało szkolenia dla Azowa. I na koniec, kto i na jakiej zasadzie wykreował Banderę i Suchewycza oraz OUN/UPA na bohaterów współczesnej Ukrainy?

Formacje Azow i Aidar (obecnie przekształcony), walczące od konfliktu w Donbassie przeciw Rosjanom, są to regularni neonaziści, noszący z dumą na mundurach m.in. emblematy ukraińskich oddziałów SS z czasów II wojny światowej. Nie powinienem tego tak afirmować, ale moja sympatia jest tutaj bardziej po stronie Rosjan niż bandytów z Aidaru czy Azowa. Więc zanim zacznę bezkrytycznie kibicować Ukrainie jako bytowi państwowemu czy narodowemu, to najpierw muszę wiedzieć, komu kibicuję. W wojnie giną  niewinni ludzie. To prawda. I to jest zawsze tragedia. Ale po to mamy rozum, aby widzieć rzeczy w sposób bardziej złożony, a nie reagować na zasadzie odruchów psa Pawłowa. Jak mawiała babcia mojego przyjaciela, najlepsze decyzje podejmuje się wtedy gdy „głowa” czuje to samo, co „serce”. Jak wiemy z praktyki, bardzo ciężko jest przekonać zakochanego na temat obiektu miłości argumentami racjonalnymi.

Chodzi o to, że „wojna” (choć naprawdę jest to operacja militarna) na Ukrainie ma dla nas, Polaków szczególnie wielopoziomowe znaczenie. I zaryzykuję tezę, że jako działanie operacyjne wojny hybrydowej uderzy docelowo bardziej w Polaków niż Ukraińców. Tu nie ma tylko jednej „warstwy” działań Mrocznego Państwa vel Deep State (międzynarodowa finansjera), które bezsprzecznie jest osią większości działań wojennych na świecie – a już na pewno od czasu I wojny światowej. Niemniej, z jakiś względów, wsadzają nas, Polaków, ewidentnie na tzw. lewe sanki. To ten sam rodzaj szantażu, jak w przypadku pandemii: nie chcesz się zaszczepić, to znaczy, iż jesteś mordercą swojej babci – i na analogicznej zasadzie, jeżeli nie bierzesz udziału w tej całej histerii, związanej z pomocą Ukrainie i uchodźcom – nie lajkujesz postów na Facebooku, nie obwieszasz sobie samochodu flagami ukraińskimi, nie kupujesz ciasteczek „slava Ukraini” (autentyczna akcja w jednej z cukierni warszawskich) – to jesteś trollem Putina i człowiekiem bez serca.

Następny aspekt dyskusji na temat sytuacji na Ukrainie wiąże się z przepływem informacji. Jak wiemy, obecne media głównego nurtu, ale też te niby bardziej niszowe, nie zajmują się niczym innym, jak kreowaniem emocji poprzez obrazy. Wystarczy szybki montaż –  fragment jakiś płonących ruin, rozedrgany obraz: matka z płaczącym dzieckiem, a do tego doklejony obraz samolotu wojskowego na tle nieba zasnutego dymem… najlepiej z gry komputerowej. Dlatego mieliśmy na przykładzie pandemii przegląd pełnej  palety manipulacji oraz  produkcji fake newsów. Jest oczywiste, iż telewizje potrafią pokazać wielotysięczny protest jako manifestację trzydziestu osób, lub w ogóle tego nie pokazać, jak też odwrotnie, napompować nieistotne wydarzenie do rangi globalnego problemu. Zasady PR też świetnie się tutaj sprawdzają, należy w kółko powtarzać termin „uchodźcy”, a nie „przesiedleńcy”. Nie inaczej jest z wojną na Ukrainie. Uczciwie mówiąc, niczego tak naprawdę nie wiemy lub wiemy niewiele odnośnie realnej, całościowej sytuacji na Ukrainie. A na pewno nam tej wiedzy nie dostarczają media. Jest wielce prawdopodobne, że obok neonazistów z Azowa walczą tam izraelscy specjalsi jak też najemnicy z Black Water. Zwykłym ludziom rozdano broń, ponieważ dla reżyserów tego konfliktu ich życie jest i tak bez znaczenia.  Natomiast  wszystkich wątpiących zapewniam, że historia się powtarza, a to co mówił Jan Karski o postawie elity brytyjskiej czy USA w czasie II wojny światowej odnośnie sytuacji w Europie Wschodniej, jest dokładnie tak samo aktualne i dziś.

Ludzie pokroju Zełeńskiego czy Kołomojskiego są powiązani z kręgami z Davos. Ten pierwszy, obok między innymi Emmanuela Macrona czy Justina Trudeau należy do grona tzw. młodych liderów World Economic Forum.  Kołomojski natomiast oprócz tego, że wykreował medialnie Zełeńskiego na Ukrainie, to wpompował ogromne pieniądze właśnie w promocję Bandery i OUN/UPA. Jeżeli mamy jako ludzie budować jakąkolwiek wspólną przyszłość, to musimy mieć świadomość, wokół czego budujemy naszą tożsamość, zarówno jako jednostki jak i też wspólnota. Do jakich wzorców i postaw się odwołujemy. Chcąc nie chcąc, Zełeński jest kreowany na męża opatrznościowego i bohatera, a w rzeczywistości jest zupełnie kimś innym. Na pewno gra główną rolę w ukraińskim sitcomie wojennym, realizowanym przez media – w reżyserii Deep State’u. I o ile  jestem całym sercem za REALNĄ pomocą ofiarom KAŻDEJ wojny, o tyle w tym przypadku wszystko ma drugie i trzecie dno. I apeluję z całego serca, aby mieć bardzo chłodną głowę do tematu „ukraińskiego”. Zwłaszcza, że jesteśmy na fali wznoszącej budowania niechęci do Rosjan jako ludzi i narodu. W Warszawie pojawiły się plakaty z Putinem, podpisane ACHTUNG RUSSIAN. O co chodzi, jaki mają  związek Rosjanie z SS? Bo niestety, historycznie, niektórzy dziadkowie dzisiejszych Ukraińców mają z SS bardzo dużo wspólnego.

Tak na marginesie, USA wraz z sojusznikami – mówiąc brutalnie i kolokwialnie –  „orzą” Bliski Wschód od niemal 30 lat, systematycznie dewastując kraj za krajem – Irak, Libię, Syrię – i jakoś nie wywołuje to międzynarodowej histerii, a media nie porównują kolejnych prezydentów USA do Hitlera. Warszawa nie zostaje oklejona plakatami USSA. Podobnie było zresztą z Jugosławią…

Wyjdę również naprzeciw naiwnej retoryce, że nie można obarczać wnuków za błędy dziadków, a wobec zaistniałej sytuacji (zagrożenia ze strony Rosji) ważniejsze jest pojednanie i wybaczenie pomiędzy Polakami i Ukraińcami niż „grzebanie się” w przeszłości – kto, komu i dla czego. Nic bardziej mylnego! Nie ma możliwości pojednania bez gruntownego zrozumienia kontekstu. Ofiara może tylko i wyłącznie wtedy wybaczyć oprawcy, jeżeli on okaże skruchę i poprosi o to wybaczenie. W innym ujęciu będziemy zmuszani do rozmycia historii, a także przehandlowania pamięci o Rzezi Wołyńskiej za doraźnie korzyści ekonomiczne grupy interesów, której to obecnie zależy bardzo na ulepieniu „koalicji” polsko-ukraińskiej. Stojące za tym elity finansowe będą drenowały zasoby jednego jak i drugiego kraju, a my będziemy postawieni w sytuacji akceptowania jakiejś kulawej, zmanipulowanej, poprawno-politycznej wersji historii na użytek koegzystencji w Polsce – z paroma milionami „nowych obywateli” z Ukrainy, którzy to według rządowej narracji przyczynią się do pobudzenia polskiej gospodarki. Co właściwie szkoda nawet komentować, bo jedynym beneficjentem tego masowego nasiedlenia będą zachodnie korporacje, działające w Polsce, a potrzebujące taniej siły roboczej. Cały koszt natomiast poniesiemy my, jako naród i społeczeństwo, zadłużani przez rząd o kolejne setki miliardów na potrzeby pseudo-socjalnej pomocy dla „uchodźców” (przesiedleńców). Skutkiem tego wszystkiego będzie też psucie rynku pracy. W związku z powyższymi kwestiami, pytanie dotyczy wykładni historycznej, edukacji dla dzieci przesiedlonych tu Ukraińców. I daje sobie rękę uciąć, iż w sukurs temu przyjdą środowiska Gazety Wyborczej z kolejnymi rewelacjami o polskim nacjonalizmie, nietolerancji, szowinizmie oraz publikacjami o nagminnym paleniu przez Polaków Żydów w stodołach, jak też polskiej szlachcie, która nie zajmowała się niczym innym jak katowaniem chłopów (ukraińskich też) i gwałceniem ich córek oraz żon. Za chwilę głos w sprawie zabiorą Olga Tokarczuk, Tomasz Lis, Maciej Stuhr i Agnieszka Holland. Już niemiecka polityka (propaganda) historyczna dobitnie nam pokazała, jak można budować symetrię narracji historycznej. A dziś, z ust niejednego oportunisty, analfabety historycznego oraz troglodyty można usłyszeć, iż byli dobrzy SS-mani jak i źli AK-owcy – ludzie są różni, a rzeczywistość nie jest czarno biała… Oczywiście! To samo usłyszymy o NSZ vs OUN-UPA.

Historia nie zaczęła się wczoraj. I ona, jako pewien sposób percypowania  prawdy jest ciągle poddawana manipulacjom oraz wypaczeniom. Na tym poziomie też się dzieli ludzi. Nasze relacje z Ukraińcami są wynikiem tego, że ktoś sponsorował Banderę wtedy (najprawdopodobniej wywiad niemiecki), a teraz ponownie został odgrzany ten kotlet przez “kogoś”-  w jakimś celu. Byli  Ukraińcy, którzy ratowali Polaków i Żydów i zostali zamordowani przez UPA, niemniej to nie oni zostali wskrzeszeni jako pozytywne wzorce do naśladowania. Gdyby tak się stało, byłoby możliwe porozumienie i wybaczenie pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Tak się jednak nie dzieje, bo ktoś buduje na tym kapitał zgodnie z zasadą „dziel i rządź”. Reasumując, chodzi  właśnie o te wzorce, wokół których można budować pozytywną świadomość. To, co piszę nie ma na celu absolutnie tego, by kreować wrogość wobec ludzi z Ukrainy, natomiast nie da się niczego budować na zakłamanej i zmanipulowanej historii. I nie mamy tak naprawdę narzędzi, aby oszacować, jak wyglądają dzisiaj na Ukrainie historyczne resentymenty, jaka jest skala autentycznego utożsamiania się przeciętnego Ukraińca z Banderą czy OUN-UPA.  Z narodami jest podobnie jak z rodzinami. Jeżeli w jednej rodzinie buduje się etos wokół postaci dziadka, który był w Auschwitz, był żołnierzem AK, a potem stalinowska bezpieka odbiła mu nerki, to nie znajdzie ta rodzina – za żadne skarby na Ziemi – porozumienia z rodziną, która swój byt kształtuje wokół postaci dziadka z SB, który pałował opozycjonistów a po ’89, uwłaszczył się na majątku narodowym. I na analogicznej zasadzie, nie możliwie jest porozumienie pomiędzy narodami, gdzie jeden odwołuje się do postaci rotmistrza Pileckiego czy Janusza Korczaka jako bohaterów, stawiając takich ludzi za wzory, a drugi wynosi na pomniki bandytów, agentów wpływu i morderców, pokroju Bandery  czy Suchewycza.

Ukraińcy, aby być naprawdę wolnymi ludźmi – w każdym wymiarze – muszą zrozumieć swoją historię, a także to, że ktoś im kreuje „bohaterów” wbrew ich interesowi – czysto ludzkiemu. Na micie „banderyzmu”, a teraz taniej hochsztaplerce w wykonaniu bohatera wystruganego z ogórka, w postaci miernego aktorzyny, grającego patriotę i męża stanu, daleko nie zajadą. Ich kraj jest systematycznie okradany i niszczony przez oligarchów, a teraz wepchnięty w wojnę dla celów, których tak naprawdę nie rozumieją. Zełenski jest reprezentantem interesów żydowskiej diaspory jak i finansowej elity z Davos, a nie przeciętnego Ukraińca. I tak musi wyglądać przebudzenie ludzi na Ukrainie. Putin natomiast spełnia rolę katalizatora, taką mu wyznaczyły rolę Finansowe Elity – scenarzyści  Mrocznego Państwa. Koniec końców, gra on jednak w tej samej drużynie co Zełenski czy nasz Morawiecki. Anno Domini 2022 nie istnieją niezależne, suwerenne władze ani polskie ani ukraińskie. I jeżeli możemy naprawdę pomóc Ukraińcom, to tylko mówiąc bolesną PRAWDĘ o tej sytuacji, a nie multiplikując histerię z mediów, kreowaną przez pożytecznych idiotów oraz agentów wpływu. Prawda jest taka, że Putin, Zełeński czy Morawiecki z Niedzielskim to jedna banda, grającą przeciw zwykłemu zjadaczowi chleba. To cynicy, realizujący teatrzyk dla mas z określonymi rolami dobrego i złego policjanta, to kolejne odsłony paktu Ribbentrop-Mołotow, kolejne Jałty, Poczdamy, Teherany i Magdalenki…

I jako podsumowanie… Tak, Putin przyczynił się do śmierci ludzi na Ukrainie, a u nas minister zdrowia wymordował w białych rękawiczkach kilkadziesiąt tysięcy ludzi, blokując starszym osobom, a także pacjentom przewlekle chorym, dostęp do służby zdrowia pod pretekstem pandemii. I tak, w momencie ataku na Ukrainę, Władimir Putin zakończył pandemię w Polsce. Do czasu inwazji rosyjskiej na Ukrainę, w  Polsce przeciętna rodzina  nie mogła  pożegnać bliskiego, umierającego  w szpitalu  czy hospicjum, ze względu na bezpieczeństwo nas wszystkich (sic!), a media rządowe wałkowały od rana do wieczora statystyki zakażeń,  zachorowań, zgonów, etc. Cudownie, z  dnia na dzień, te wszystkie zagrożenia  wyparowały jak kamfora, a naszą granicę wschodnią zaczęły przekraczać setki tysięcy osób bez certyfikatów, testów, szczepień a większości i bez maseczek. Polacy czekający tygodniami i miesiącami na wizytę u lekarza specjalisty, dowiedzieli się z dnia na dzień, że teraz pierwszeństwo mają „uchodźcy” z Ukrainy, jak też dotyczą ich zniżki na lekarstwa… Telenowela trwa nadal.

Włóczykij

Fot. autora

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*