WSZYSCY CHŁOPCY GENERAŁA (4)

1Oby nie była to ostatnia część wspomnień jednego z tych, którzy swoim życiem pisali chlubną historię Polski, w większości daleko poza jej granicami. Kiedy bowiem po trudach wojennego szlaku, ciernistej drogi żołnierzy gen. Andersa, nadszedł wreszcie upragniony pokój na świecie – dla nich rozpoczął się okres wielu rozczarowań i niepewności.

Na początku Syberia, Kazachstan, Iran, Egipt, Palestyna, Włochy a na koniec Anglia i Szkocja.

Tam informacja która ugodziła w serca żołnierzy niczym miecz gorzkiej prawdy. Wojna skończyła się tylko dla tej strony świata, dla was – Polacy – nadchodzi kolejny trudny okres, świat został podzielony. Dla was i waszej ojczyzny wojna trwa, możecie wracać, ale tam czekają was więzienia, zesłania…

Gorycz mieszała się wtedy z wściekłością, jakże to tak, tyle krwi dla niej, dla matki naszej przelanej, nadzieje, tęsknota, a teraz nie wolno nam do niej wrócić, pochylić głowy nad jej utrudzonym matczynym obliczem? Jakże dziś trudno zrozumieć nasze zachowania w tym czasie, jak bardzo sami unikamy tego rodzaju form wypowiedzi, tyle w nich patosu, po co?

Komu to dziś potrzebne…

Ludziom Andersa dano niewiele czasu, by zdeklarować się, gdzie chcą skierować losy swojego życia, by rozpocząć wszystko „od początku”. Wracać do Polski, objętej nową okupacją, czy próbować odnaleźć nową ojczyznę – czy to w ogóle możliwe, czy tak wypada, ileż było wtedy pytań, na które odpowiedzieć musieli sobie sami. Wielu z nich wracało… Kiedy stając na trapie statku, który przybił do polskiego portu, przywitani zostali kopniakami, zrozumieli, że plotki, jakie słyszeli w Szkocji, okazały się przerażającą prawdą – tak w owym czasie traktowano żołnierzy, którzy na zachodnim froncie walczyli o wolną Polskę.

Jednym z tych, co z bólem serca szukali Polski, po raz wtóry daleko poza jej granicami – był podpułkownik, a wtedy jeszcze podporucznik Skarbek i jego żona Maria, którą poznał w Anglii i jak wspomina: przebywając w szpitalu, do szpitala wszedłem jako kawaler a wyszedłem jako żonaty.

– Skąd w człowieku tyle łez, zastanawiałem się wielokrotnie – wspomina. – Nie wylałem ich tyle podczas wojny, co w czasie rodzącego się pokoju na świecie, bo przecież nie było go w mojej ojczyźnie.

Płakali oboje, tęsknili, aż któregoś dnia zobaczyli w oddali kontury „nowego świata”, który miał stać się ich drugą ojczyzną. Na początku niepokój, niepewność, co dalej, jak tu będzie, jak zostaniemy przyjęci, czy zostaniemy zaakceptowani.

 

Trudna na początku decyzja okazała się trafnym i szczęśliwym wyborem

 

Ta niepewność trwała bardzo krótko, tak naprawdę od razu poczuliśmy się jak u siebie. Mieliśmy na początku to, co stanowi podstawę dla każdego przybysza, znaliśmy obydwoje język, to było bardzo pomocne. W Australii spotkaliśmy się z ogromną serdecznością – zarówno władz australijskich jak i miejscowej ludności. Okazało się, że choć wywodziliśmy się z innej kultury, to jednak wiele nas ze sobą łączyło: wiara w Boga, pracowitość, pogoda ducha, której Polacy mieli w owym czasie czasami wręcz w nadmiarze. Polacy nauczyli nas walczyć, a teraz czas na nas, by im podziękować – to wszystko bardzo pomagało w tych trudnych początkach. Australijczycy pamiętali i pamiętają nadal kampanię w Afryce i Tobruk, gdzie walczyliśmy razem.

Rats_of_Tobruk_Mosaic,_Mackay,_Queensland,_Australia

Czy jednak można zapomnieć o matce którą pozostawiło się gdzieś daleko..?

 

Łatwo jest żyć obok niej, przeżyć śmierć ukochanej osoby, gdy jest się blisko. Czas leczy rany, to życiowa konieczność. Tragiczne jest, kiedy matka żyje, cierpi, a nam wiernym jej synom nie wolno do niej się zbliżyć, wesprzeć, pomóc. To wielki dramat nas wszystkich. Tak właśnie się czujemy, trzeba zrozumieć, jak bardzo zostaliśmy skrzywdzeni.

Tam w Australii podjąłem pracę, pracowałem ciężko, ale otrzymywałem godziwe wynagrodzenie, tam też założyłem rodzinę, mam dwie córki, z których jestem dumny – obydwie skończyły studia, ta młodsza winna jest temu, że skończyłem studia. Na początku swojej edukacji uczęszczała do szkoły katolickiej. Pewnego dnia po przyjściu ze szkoły zapłakana powiedziała: Dziś siostry kazały nam opowiedzieć, kim są i co robią nasi rodzice. To, że jestem Polką, bardzo ucieszyło siostrę zakonną, ale wstyd mi było się przyznać, że ty, tato, jesteś mechanikiem w cegielni, bo tak w rzeczy samej było – wspomina pułkownik.

Trzeba też wspomnieć, że ta młodsza była harcerką. Ze stopniem przybocznej pojechała na Światowy Zjazd Harcerzy do Kanady, oczywiście towarzyszyliśmy córce, a w drodze powrotnej odwiedziliśmy Polskę.

Dzień, w którym córka wróciła ze szkoły rozżalona, spowodował u mnie jakby nową energię. Pamiętam – tak mnie to wzięło, że postanowiłem rozpocząć studia. Z przyjacielem pisaliśmy listy do rządów wielu państw z prośbą o odszukanie moich dokumentów. Sprawa nie była łatwa, z jednych źródeł otrzymywałem odpowiedzi, że wszystko zniszczyli Niemcy, z innych zaś, że wszystko zostało spalone przez Rosjan. Jednakże po miesiącu od napisania jednego z listów do Anglii, otrzymałem odpowiedź, że w archiwum znalazły się dokumenty, mówiące o mojej przerwanej nauce… Okazało się – o czym nie wiedziałem na początku – że szkoły ekonomiczne w Anglii spisały porozumienie z Polską i polskimi szkołami handlowymi, na mocy którego egzaminy dojrzałości miały moc prawną i były uznawane także w Zjednoczonym Królestwie. Radość była ogromna.

Dokumenty wraz ze zdjęciami przesłano i to w dużym stopniu pomogło w kontynuacji mojego kształcenia w Australii. Przez okres 25 lat pracowałem na różnych stanowiskach, od wspomnianego pracownika w cegielni po urzędnika państwowego. Jeden z okresów mojej pracy utkwił mi szczególnie w pamięci. Było to w Sydney, tam miałem problemy z Polakami. Wielu moich rodaków przybywało do Australii, ludzie przywozili ze sobą mnóstwo dobytku, pościel, jedzenie i inne cuda. W Australii przepisy są bardzo surowe i rygorystyczne – niestety biednym rodakom trzeba było odbierać pościel, która była przez nas niszczona, podobnie rzecz się miała z żywnością. Polacy, którzy wiedzieli, że jestem jednym z nich, przychodzili prosić mnie o pomoc, bym się za nimi wstawił, tymczasem niewiele – a właściwie nic – nie mogłem zrobić. W końcu poprosiłem, aby mnie przeniesiono na inne stanowisko. To było przykre, ale – niestety – prawdziwe. (cdn.)

Opracowano na podstawie wspomnień płk. Skarbka, a także na podstawie artykułu „50 lat działalności Koła SPK nr 5 OSTATNIE DZIESIĘCIOLECIE” (FILE: /// C : / Dokuments % 20 and %20 settings / Uzytkownik / Pulpit / SPK %20 Canberra html

Źródła: https:// pl.wikipedia.org / wiki / szczury _ Tobruku file: /// C : / Dokuments % 20 and % 20 settings / Uzytkownik / Pulpit / SPK % 20 Canberra html

Foto: canberra.msz.gov.pl, www.super-polska.pl, udskior.gov.pl, niezależna.pl

Opr. Tadeusz Puchałka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*