Nie wierzcie politykom i piłkarskim fanatykom…

patŚwiat fanatyków piłkarskich jest lustrzanym odbiciem bezwzględności polityki, jej kalkulacji, stref wpływów, zawierania sojuszy czy toczenia bezpardonowych wojen. To, co się nam, widzom oglądającym w TV wiadomości telewizyjne, wydaje  niezmienialne w świecie układów politycznych – jest płynne, giętkie i możliwe do przebudowania. Wszelkie wojny, toczone na całym świecie, zawsze zaczynają się tak samo. To nie zwyczajni ludzie czują do siebie nienawiść, to politycy w cieniu swoich gabinetów dla własnych korzyści czy zbijania mamony przez globalnych graczy chcących zarobić, są w stanie napuścić jednych na drugich w imię interesów i przesuwania się stref wpływów czy waśni religijnych. Tak jest w najwyższej światowej lidze, gdzie od lat walczą ze sobą Rosja, USA oraz Chiny i tak jest np. w naszym polskim grajdołku politycznym, gdzie na marszach, wiecach czy partyjnych spotkaniach piekielnym ogniem pluje Jarosław Kaczyński, widząc na orbicie swojego oponenta – Donalda Tuska. Dla gawiedzi jest to wojna na śmierć i życie, a dla samych polityków jest to zabawa, wygodny byt na koszt podatnika i możliwość zarobku „na boku” ogromnych fortun, bo jak wiemy świat polityki od czasów „transformacji”  ściera się ze światem biznesu. Dziś PiS jest „socjalistyczny”, umiarkowanie religijny, prawicowo-patriotyczny, ale wczoraj gotów był robić rewolucję z chłopską, anty-unijną Samoobroną RP, palić niewiernych na stosie z ekipą LPR Romana Giertycha, a jeszcze dawniej w swych poglądach bliski był zawiązania sojuszu z… Platformą Obywatelską w ramach POPIS-u. Niemożliwe? Nawet w świecie realnym możliwe jest wszystko.

Wracając do naszych fanatyków piłkarskich – u nich też zachodzą te same procesy, co w globalnej polityce, gdyż od jakiegoś czasu ruch szalikowców nie jest tym samym ruchem romantycznych „rycerzy” z lat 80. i 90. XX w., „rycerzy” z dzierganymi przez mamy na drutach szalikami w barwach klubu… Ludzi, którzy po pracy w sobotę ruszali w Polskę za swoim klubem. W kilkadziesiąt osób, kompletnie pijani, bez biletów, z siekierami i bejsbolami szukali przygód, zadym, kradzieży – zwanych „promocjami” – zakończonych często pałowaniem na komendzie a rzadziej wyrokami.

4115595-Female-Human-Body-Anatomy-Street-Fight-Stock-Photo-karate

Wracali z meczów wyjazdowych do swoich w glorii chwały lub z podkulonymi ogonami i bandażami. Na stadionach pojawiła się struktura władzy, ścisła hierarchia z osobami decyzyjnymi, odpowiedzialnymi za swoją „armię” – gdzie nigdy nie było miejsca na demokrację. Wśród fanatyków najwyższą estymą darzy się złodziei i kryminalistów jako twardzieli, nie bojących się przekraczać wszelkich granic. Świat fanatyków w swej długiej historii nie zawsze poruszał się w „regionach” patriotyzmu czy symboli religijnych, tak jak jest dzisiaj. Mecze kadry były okazjami do zadymy (Polska-Anglia 1:1 w Chorzowie – (29.05.1993))  a nie jak dziś – spotkaniami dziesiątek tysięcy „pikników”, przebranych w barwy narodowe i wyjących wu wuzelami. Prawdziwi fanatycy z grup chuligańskich gardzą słabszymi, wykorzystują finansowo tych, co robią oprawy (ultrasi) czy zwyczajnych szalikowców. Na stadionach  rozprowadzają narkotyki, tworzą sieci do dystrybucji towarów z przemytu,  czy w konsekwencji zasilają – bądź sami tworzą – gangi, zajmujące się pospolitymi przestępstwami. Nie ma możliwości, że tacy ludzie studiować zechcą Biblię, będąc przy tym autentycznie religijnymi i wiernymi swemu krajowi jako patrioci (Marsz Niepodległości), by w codziennym życiu gwałcić , rabować czy nawet zabijać często przypadkowych ludzi w imię  interesów poszczególnych „firm” chuligańskich. Czym owi ludzie różnią się od gadających marionetek w sejmowych ławach dziesiątek państw? To ta sama  liga – kłamców i bandytów.

500

Dla wielu świat kibiców jest niczym terra incognita. Wystarczyła informacja o końcu długoletniej zgody pomiędzy kibicami Legii Warszawa i Pogoni Szczecin, czy najświeższym przetasowaniu i wielkim rozstaniu Lechii Gdańsk i Śląska Wrocław z Wisłą Kraków, by się o tym przekonać.

pat1

Temat kibiców trzeba zacząć od wyjaśnienia, kto jest kim. Podczas gdy media najczęściej wszystkich kibiców przedstawiają jako kiboli, to w rzeczywistości sami dzielą się oni na poszczególne „grupy społeczne”. Dopiero po przedstawieniu tych grup można mówić o sympatiach i antypatiach, czyli czym jest zgoda, a czym kosa. Zwykli kibice, którzy przychodzą na mecz, są zwani  „piknikami” – kupują sobie bilet w kasie, siadają, dopingują bądź nie, a w przerwie idą na kiełbaskę czy popcorn. Obejrzą mecz, raz czy dwa pokrzyczą, ale na tym się skończy. Następnie mamy „fanatyków”. To oni będą śpiewali i brali udział w oprawie ultras, będą palili race oraz szykowali okolicznościowe szaliki i flagi klubowe. Ci ludzie żyją sprawami klubu i jego kondycją. (cdn.)

Roman Boryczko,

lipiec 2016

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*