Wierni zwyczajom przodków (3)

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tradycjom stało się zadość

Uroczystości święta plonów – także te w Stanicy – rozpoczęły się zgodnie z naszym zwyczajem, od mszy świętej. Także sama homilia, słowa wypowiedziane przez księdza, pewnie niewiele różniły się od tych, które wypowiedziane zostały w czasach kiedy to pisał swoje wiersze poeta Wespazjan Kochowski. Wszak ludzkie słabości, piękno i brzydota, skłonność do grzechu, tak naprawdę niewiele się zmieniły. Ciągle trzeba nam przypominać o konieczności bycia godnym istoty cudu stworzenia. Nieprzerwanie, każdego dnia w swoim życiu stajemy przed komisją egzaminacyjną, którą jest nasze sumienie. Co wieczór, czy też po modlitwie na Anioł Pański robimy rachunek sumienia, sprawdzian przerobionego materiału, bo taka już jest nasza ludzka natura. Pokora i chęć bycia lepszym, nie jutro – kiedyś a dziś. Od wieków powtarzana jest ta sama lekcja i pewnie nikt nie otrzymał jeszcze oceny celującej. Cóż byłoby warte nasze życie bez tych – ktoś dziś powie – banalnych, pełnych patosu i kiczu tradycji. Nic z pewnością by nie znaczyło, jak pył na wietrze ulotne, grzeszne życie każdego z nas, od wieków takie samo.

Bez wspomnień i upomnień ciągle gubimy drogę. Jesteśmy, po czym gubimy szlak, błądzimy po omacku i znów pojawiamy się na właściwej drodze. Tacy jesteśmy, słabi, podatni na zło, tedy poprzez kultywowanie tradycji naszych dziadów mamy także możliwość powrotu do tego, co odeszło, a zawierało głębokie wartości. Te wszystkie pozornie błahe sprawy są nam, ludziom pędzącym na oślep do przodu, bardzo potrzebne.

Jakże dziś trudno pozostać na życiowym ciernistym szlaku, kiedy tuż obok pięknie, kolorowo, łatwo i przyjemnie. Otoczeni kolorową tandetą idziemy na łatwiznę, nikt już nie próbuje nawet w sposób normalny kształtować ludzkich charakterów. Jakże łatwo popadamy dziś w nieodwracalną otchłań zwątpienia, nie potrafimy wrócić, bo gęsta mgła tandety, tęczowych ulotnych kolorów zasłania nam to, co w naszym istnieniu powinno być najważniejsze, co jest nieuniknione.

Niewiele jest takich świąt, kiedy w sposób normalny łączy się tradycje, ludowe wierzenia, a także wiarę i duchowe wartości z nowoczesnością i techniką. Tak właśnie było w Wilczy, gdy na początku korowód otwierały symbole wiary, czyli „Korona Dożynkowa” – jak przed wiekami symbol rolniczej pracy. Konie – od wieków kolejny symbol ciężkiej rolniczej roboty. Podczas dożynkowych uroczystości w Wilczy konie, których dosiadały amazonki w pięknych strojach, stanowiły już tylko ozdobę świątecznego korowodu. Jak dawniej, tak i dziś witali mieszkańców starostowie w przystrojonym odświętnie dożynkowym wozie i ksiądz z gospodyniami, które wspomagały swoich mężów podczas żniw w polu, a kiedy ci odpoczywali, one kończyły ubieranie pięknego symbolu rolniczej pracy.

 

Łączyć historię, tradycje i zwyczaje z młodością…

W korowodach dożynkowych, także tych w Wilczy i Stanicy, nie zabrakło dziecięcego, pełnego radości, uśmiechu. Grupy najmłodszych mieszkańców w towarzystwie swoich wychowawców wprowadzały radosny nastrój, a stroje podkreślały, jak bardzo jest dla nas ważne zachowanie rodzimych zwyczajów i tradycji.

Było też to, co akurat nie raziło a było niejako znakiem czasu – duża grupa młodych ludzi na ryczących maszynach… W niczym to nie przeszkadzało dożynkowym obrzędom, wręcz przeciwnie – pięknie, że młodzi ludzie chcą uczestniczyć i utożsamiają się z tym świętem! Korowód zamykała kawalkada samochodów ciężarowych, które na co dzień mijamy na autostradach… Ot, kolejny znak czasu. Wszak to ci ludzie przewożą dobra, które z takim mozołem i poświęceniem zostały przez rolników wytworzone, więc także im należy się świętowanie i radość z otrzymania łaski Bożej w postaci obfitych plonów.

dsc_0590

Stare łączyć z nowym, tradycje umiejętnie wplatać we współczesne myślenie, dać młodym możliwość spojrzenia na to, jak było kiedyś – od sochy, radła i pługa po nowoczesne kombajny… A kiedy już zakończy się na placu dożynkowym czas wielkich przemówień, jest także możliwość podziwiania – niczym na targach – rolniczego sprzętu, pięknych maszyn… Jest czas na wymianę poglądów i zwyczajne, sąsiedzkie rozmowy. Takie są dziś dożynki, święto tradycji, które nie powinno się kłócić z tym co nowe. Ważna jest pamięć i kontynuacja, byśmy trwali w tym, co jest nasze – wierni dziedzictwu naszych przodków.

 

Stanicki żniwny przekładaniec

Na przykładzie dwóch miejscowości gminy Pilchowice starałem się pokazać różnorodność pomysłów organizowania dożynkowych uroczystości.

Stanica, zwana także stolicą żuru i żurokletów, jest miejscowością o wielowiekowej historii. Pierwsze o niej wzmianki datują się na rok 1258. Wtedy to Stanica była własnością cystersów. Jak wspomina autor opracowania „Historia Stanicy”, Andrzej Tadeusz Knapik (Patrz www.stanica.pilchowice.pl / historia1.html)) […] Na czeskich mapach Stanica pojawia się już w roku 1134. Faktu tego jednakże nie udało się do tej pory udokumentować.

dsc_0584

Zarówno w polskich jak czeskich archiwach brak jest dokumentów stwierdzających jednoznacznie o tej dacie. W dokumencie z 1258 roku znajduje się akt fundacyjny klasztoru braci cystersów w Rudach. W tym to czasie, 21. października, książę opolski Władysław podpisał stosowny dokument, w którym to czyni Stanicę wsią posażną, miejscem urzędowania sędziego dla dóbr klasztornych. Dla siebie zaś i swojego dworu zachował przywilej „stanu”. Tym samym – czytamy w publikacji autorstwa A. T. Knapika – Stanica stała się miejscem postoju, odpoczynku dla kupców i zaprzęgów konnych, tam też podkuwano konie i dokonywano wymiany strudzonych daleką drogą wierzchowców. Nazwa miejscowości pochodzić ma zatem od miejsca postoju, przeznaczonego na schronienie i gościnę dla kupców podążających pradawnym szlakiem bursztynowym z południa ku północy. W jednym z przysiółków, przylegających do Stanicy, na przełomie wieków XVI i XVII czynna była kopalnia rudy żelaza, najpewniej część wioski z tej przyczyny nosi nazwę Górniki. Nie koniec jednak stanickich niespodzianek, jako że wioska należała do cysterskich braci zakonnych, tak i lasy wokół piękne i zadbane, nie wolno nam zapominać, iż to cystersi jako jedni z pierwszych uczyli miejscową ludność uprawy roli i pszczelarstwa…

Kiedy tak wspominamy pradawne dzieje z historią powstania tej osady związane, trzeba nam wspomnieć o dacie 21. sierpnia 1683 r. W tym to czasie król Jan III Sobieski przez Stanicę z wojskami swoimi miał maszerować podczas odsieczy, idąc z pomocą Wiedniowi.

Jak czytamy w licznych przekazach, król podczas przemarszu nakazał w wioskach na trasie przemarszu swoich wojsk sadzić lipy. Taką to pamiątką mieszkańcy Stanicy także mogą się poszczycić. Drzewo to rozłożyste ma około 630 cm w obwodzie. Wysokość stanickiej lipy sięga 20 metrów. Szeroka jest i rozłożysta lipa drobnolistna ze Stanicy, rozpiętość jej korony to aż 30 metrów. Wiek poczciwej staruszki szacuje się na ok. 300 lat.

dscf0158dscf0162 STANICKA “LIPA SOBIESKIEGO” POSIADA CHARAKTERYSTYCZNY KRÓTKI ODZIOMEK, KTÓRY NA WYSOKOŚCI 2 METRÓW ROZDZIELA SIĘ NA TRZY PNIE.

POCZCIWA 300-LETNIA STARUSZKA ROŚNIE W STANICY, PRZY DRODZE WIODĄCEJ DO RUD, DAWNEJ SIEDZIBY BRACI CYSTERSÓW, MIEJSCA PIELGRZYMEK DO SANKTUARIUM MATKI BOŻEJ POKORNEJ

dsc_0484dscf0149

W ŻRÓDŁACH PARAFII RUDZKIEJ CZYTAMY, JAKOBY TO 13 MNICHÓW Z JĘDRZEJOWA DO RUD PRZYBYĆ MIAŁO ROKU PAŃSKIEGO 1258, DNIA 21. MIESIĄCA W KALENDAZRU DZIESIĄTEGO.
OD TEJ PORY PRACOWICI MNISI W MYŚL HASŁA “ORA ET LABORA” ZABRALI SIĘ OSTRO DO DZIEŁA. ZAKŁADALI WIOSKI, PROWADZILI HANDEL, ZAJMOWALI SIĘ RZEMIOSŁEM, BUDOWLI DROGI, UPRAWIALI ROLĘ, ZAJMOWALI SIĘ WARZYWNICTWEM I HODOWLĄ TRZODY. (TEDY BRACISZKOM ZAKONNYM ZAWDZIĘCZAMY ROZWÓJ KULTURY, RZEMIOSŁA, HANDLU, ZIOŁOLECZNICTWA I WIELU JESZCZE INNYCH DZIEDZIN ŻYCIA…)

Cóż mogą mieć wspólnego te historyczne wzmianki ze świętem plonów – ktoś powie. Otóż tak to już jest, że podczas dożynkowego biesiadowania gawędzi się o różnych sprawach. Gościom przybywającym z daleka, mieszkańcy i miejscowi gawędziarze opowiadają o historii i zwyczajach, jak to drzewiej na tych terenach bywało. W ten oto sposób łączy się wielką historię z regionalnymi zwyczajami. Jak się okazuje, nie jest to na Śląsku zwyczaj nowy. Andrzej Czudka w „Zaraniu Śląskim” napisał: Dążymy do tego, aby każde dziecko znało historię drzew pamiątkowych swej bliższej i dalszej okolicy. Pamiętajmy o tem*, iż drzewa te są własnością całego narodu, jako drogie, cenne pamiątki, odziedziczone po przodkach, które powinniśmy przekazać potomstwu. Niechaj nie znajdzie się ręka, która odważyłaby się podnieść na życie tych drzew bez istotnej potrzeby, bez wiedzy i zgody władz, powołanych do czuwania nad zabytkami przyrody”. (Artykuł napisany z okazji 250. rocznicy odsieczy wiedeńskiej, przypadającej na rok 1933). Dla ówczesnych władz ważne było kultywowanie pamięci o ważnych dla narodu wydarzeniach, zwłaszcza że niemieccy historycy w owym czasie starali się za wszelką cenę pomniejszać zasługi Polaków dla regionu.

Warto jeszcze przybliżyć jeden wątek historyczny, blisko związany z dożynkowym świętem a mający ze Stanicą ścisły związek.. Mała wioska – jak widać – stała się ważnym punktem na mapie ówczesnego szlaku handlowego. Na jej terenie wybudowano także dwa młyny wodne. Jeden z nich, tak zwany młyn „Paszkowy”, wspomina autor Henryk Postawka w artykule „Młyn Paszkowy w Stanicy 1282 – 1865”, znajdował się w sąsiedztwie Bargłówki i Stanicy. Jest to jeden z niewielu obiektów tego typu, którego powstanie i likwidację, przypadającą na II połowę XIX wieku można udokumentować w całości.

Łączyć nowe z historią, tradycje z nowoczesnym gospodarowaniem – tak tu było na ziemiach braci cystersów i tak niech pozostanie. Historii ze Stanicą związanych jest moc i legend takoż, warto zapoznać się z opracowaniami, zamieszczonymi na stronach internetowych. Warto także, wędrując latem na południe Europy w poszukiwaniu słońca i gorących plaż, ruszyć dawnym bursztynowym szlakiem z północy na południe i odwiedzić wspomniane miejscowości po drodze, tylko urlopu trochę więcej trzeba nam będzie na ten czas, bo nasza urlopowa wędrówka z pewnością przerodzi się w ekspedycję historyczną.

Część rozrywkową dożynkowych uroczystości w Stanicy, organizatorzy połączyli z IV Festiwalem Żuru. Była okazja do podglądania czynności, związanych z przygotowaniem i samym gotowaniem tego śląskiego specyjału – i to, na co wszyscy czekają ze zniecierpliwieniem a więc degustację potrawy, kuszącej podniebienie swoim zapachem.

dsc_0113

DANIEL ZUBEK – MŁODY GAWĘDZIARZ Z GIERAŁTOWIC. ODWIEDZA WIELE MIEJSCOWOŚCI NIE TYLKO NA GÓRNYM ŚLĄSKU. PODCZAS SWOICH WYSTĘPÓW OPOWIADA O LOSACH BAJKOWYCH ŚLĄSKICH POSTACI, CZĘSTO TAKŻE PRZEDSTAWIA PRZEZ SIEBIE WYMYŚLONE HISTORIE, ZWIĄZANE ZE ŚLĄSKIEM I ŚLĄSKIMI ZWYCZAJAMI. JEDEN Z WIELU MŁODYCH AMBASADORÓW ŚLĄSKIEJ KULTURY. JEST DUMNY ZE SWEJ ŚLĄSKOŚCI I GWARY, KTÓRĄ SIĘ POSŁUGUJE, WYSTĘPUJĄC NA SCENIE. WSZYSTKO TO ŁĄCZY Z NAUKĄ. UDZIELA SIĘ TAKŻE W PARAFII. JAK WSZYSCY MŁODZI LUDZIE, NIE STRONI OD KOMPUTERA, UWIELBIA SPORTY ZIMOWE. “ŻYĆ ZE ŚWIADOMOŚCIĄ SWOICH KORZENI, WIEDZIEĆ KIMŚ SIĘ JEST I SKĄD – POWIADA – TO WAŻNE, WIĘC SŁUCHAM STARYCH GAWĘD I BOJEK, UCZĘ SIĘ, STARAM SIĘ ZAPAMIĘTAĆ A POTEM COŚ PRÓBUJĘ ROBIĆ JUŻ SAM. LUBIĘ, KIEDY LUDZIE SIĘ CIESZĄ, TO MI SPRAWIA OGROMNĄ SATYSFAKCJĘ”…

Na koniec odbył się konkurs na najlepszy żur i gospodynię, a także biegłego w godce żurokletę. Nagrodę „Złotej Warzechy” za najsmaczniejszy żur otrzymali państwo Joachim i Kornelia Russinowie z Leboszowic. Żurokletami tegorocznego festiwalu zostały panie z KGW Połomia.

 

Kolejny pomysł i kolejne atrakcje a wszystko w klimacie staropolskich i śląskich tradycji 

Stanicki żniwny przekładaniec to kolejny trafiony pomysł na przeżywanie wielkiego święta w sposób godny, jak przystało na ludzi głębokiej wiary, którym bliskie są tradycje i dobra zabawa.

W Stanicy połączono dwie ludowe tradycje. Ciężka robota w polu czy kopalni wymaga dobrego, kalorycznego jedzenia a z tego Polska, a Śląsk przede wszystkim, słynie od wieków. Obydwie uroczystości nie kłóciły się tedy ze sobą, a tak naprawdę miały, mają i mieć powinny ścisły ze sobą związek. Wszak, jak powiadali starzyki, „Bo z żuru chop z muru” a z „Kapusty chop tusty”.

 

Źródła:

http:// www.stanica.pilchowice.pl / historia 1. html http:// www.stanica.pilchowice.pl /

historia 2. html http:// www.stanica.pilchowice.pl / historia 2 html www.barglowka.pl /

mlyn paszkowy. Html www.dladziedzictwa.org / 2013 / 12 / 06 / lipa – sobieskiego – w – stanicy

Konsultacja i pomoc: Krzysztof Waniczek i Andrzej Tadeusz Knapik. Obu dziękuję za współpracę.

Oma*(niem.) – starka. W gwarze śląskiej znaczy „babcia”.

Tem* – wyraz jak w oryginalnej pisowni

 

MATERIAŁY, W TYM ZDJĘCIOWE, ZGROMADZONO DZIĘKI POMOCY: IZBY TRADYCJI SZKOŁY PODSTAWOWEJ WE WILCZY, IZBY TRADYCJI W PRZYSZOWICACH, KOSARNY – KARLOVICE, MUZEUM W BRUNTALE WWW.MUBR.CZ 

 

Tekst i większość zdjęć:

Tadeusz Puchałka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*