„To kwestia szczerości, nie żaden wybór…”

Recenzja filmu Jesteś Bogiem

(materiały prasowe)

(Foto: materiały prasowe)

Do filmu Leszka Dawida Jesteś Bogiem większość krytyków podchodzi z pobożnym namaszczeniem. Wszelka krytyka przyjmowana jest jako niezrozumienie fenomenu Paktofoniki i hip-hopu w naszej kulturze. Czy istotnie można postawić znak równości, pomiędzy krytyką filmu a brakiem zrozumienia dla całej kultury hip-hop w Polsce?

Pierwszy priorytet, obrany serca beatem…”

Mało który film w polskim kinie był tak oczekiwany jak ta produkcja. Najpierw przez kilka lat trwały medialne starania o zrealizowanie tego dzieła. Od wydania scenariusza przez Krytykę Polityczną minęły już 4 lata, a wszak już wówczas była to próba ratowania choćby i tego co już jest, czyli spisanej opowieści. W końcu udało się, ale od serii nagród jakie film zebrał na różnorakich festiwalach minęło bite pół roku zanim film trafił do kin. Warto było czekać?

Jesteś Bogiem opowiada historię śląskiej grupy hip-hopowej Paktofonika, głównie przez pryzmat samobójczej śmierci jej współzałożyciela, Magika. Zarówno w scenariuszu, jak i w późniejszej filmowej adaptacji przerażała mnie tak silna rola tezy w tej opowieści. Twórca scenariusza, Maciej Pisuk, mówił o potrzebie nakreślenia współczesnej wersji Człowieka z żelaza. Schemat niby podobny – reprezentanci ludu mozolnie dążą do celu. Nagle osiągają sukces. I w momencie, w którym wszystko powinno iść już w dobrą stronę, przytrafia się tragedia.

Oto ma wycieczka, do wewnątrz pudełeczka…”

Film zyskał aprobatę współtwórców legendarnego hip-hopowego składu: Rahima i Fokusa. Zupełnie inaczej było z członkami równie znanego Kalibru 44, w którym ś.p. Magik nie tylko zaczynał przygodę z muzyką, ale spędził niemal dwa razy tyle czasu co w PFK. Nie umniejszając roli twórców „Kinematografii” zmarginalizowanie wątku Kalibru 44, zespołu który bez wątpienia był muzyczną rewolucją, jest dla mnie nie do zaakceptowania. Mało tego, czytając scenariusz i oglądając film odnosi się wrażenie, że Joka i Dab (bracia Marten, członkowie K44) są tu postaciami negatywnymi, odpowiedzialnymi za początek problemów Magika, nie potrafiący zrozumieć jego drogi artystycznej, szyderczo wyśmiewający początki muzycznej drogi Rahima. Wszystko byłoby ok, w końcu licentia poetica zniesie wszystko, gdyby nie mały szczegół: nie tylko Paktofoniki nie byłoby gdyby nie K44, ale cała współczesna scena HH wyglądałaby inaczej. Abradab w jednym z wywiadów potwierdza moje obawy: po zapoznaniu się ze scenariuszem i zrozumieniu, jak przesunięty na margines został wątek ich zespołu, zrezygnowali z dalszych konsultacji.

Jedna jedyna sprawa, godna wytrwałości…”

Opowieść o PFK to tak naprawdę historia zmagania się z przeciwnościami. Banalnie? Być może, ale to przykład historii w której zwycięstwo przychodzi z zupełnie innej strony. Mimo pozornego triumfu jakim było nagranie pierwszej płyty katowicko-mikołowskiego składu, kilka dni później Magik popełnia samobójstwo wyskakując z okna swego mieszkania na katowickich Bogucicach. Kończy się pewna epoka…

Triumf przychodzi po latach. Teksty PFK są nad wyraz aktualne, muzyka (nagrana na bardzo amatorskim sprzęcie w porównaniu z dzisiejszymi standardami) bije na łeb na szyje, dzisiejsze produkcje, pozostając wciąż jakością samą w sobie. To zupełnie inny hip-hop niż to co zazwyczaj kojarzymy z tym gatunkiem.

Mam jedną pierdoloną schizofrenię…”

Film Leszka Dawida nie opowiada o tym. Przedstawia historie trzech chłopaków, którzy po prostu chcą nagrać płytę. I mają z tego tytułu nie lada problemu. Pominę milczeniem kwestie tego na ile ówczesna chodząca legenda gatunku, Magik (po dwóch rewelacyjnych płytach Kalibru 44) faktycznie musiał zmagać się z trudnościami na miarę debiutanta.

W tej historii jest jeszcze coś szczególnego. Nie do końca jasny wątek zmagania się Magika z jego prawdziwą, bądź domniemaną chorobą. W filmie sceny w których Magik staje naprzeciw swym własnym urojeniom zostały przedstawione w sposób kompletnie nieczytelny. A przecież nie ma większego wyzwania dla reżysera i scenarzysty, niż wejść wewnątrz umysłu swego bohatera, ukazać jego lęki i smutki. Tutaj tego zabrakło, sceny schizofreniczne wyszły groteskowo, a młodzież wychowana na niewybrednych komediach reaguje na nie śmiechem.

Szukaj tego czegoś w moich tekstach zawartego…”

Oczekiwania wobec Jesteś Bogiem były bezsprzecznie wielkie. To ważny film dla polskiej kinematografii. Jednak gdzieś w tym wszystkim nie wykorzystano okazji, by opowiedzieć o całej złożoności tej fabuły napisanej przez samo życie. Zabrakło niedopowiedzenia, tajemnicy. Tego co tkwi w twórczości Paktofoniki i Kalibru 44. Jedyny plus z medialnego szumu wokół produkcji to fakt, iż na nowo sięgamy do twórczości PFK

J. Wielokrop

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*