Podróż na Wschód – wizja inżyniera Antoniego Kozłowskiego. Idea podróży śladami historii 65 fotogramów z 1912 roku

dziadek-antoni-w-1908-jako-student-w-charkowieZa dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj. Śnij. Odkrywaj.

Mark Twain

 

 Mądrości nie można prze­kazać. Wie­dza, którą próbu­je prze­kazy­wać mędrzec, brzmi zaw­sze jak głupota.

Herman Hesse

 

Spot­ka­nie dwóch oso­bo­wości przy­po­mi­na kon­takt dwóch sub­stan­cji che­micznych: jeżeli nastąpi ja­ka­kol­wiek reak­cja, obie ule­gają zmianie.
Carl Gus­tav Jung

 

Mój Dziadek, Antoni Kozłowski (1890-1955), to postać ze wszech miar niezwykła i intrygująca, człowiek o wielu pasjach i nieprzeciętnych zdolnościach, z gatunku tych, których nazywa się potocznie „osobowością renesansową”. Z wykształcenia inżynier mechanik, z pasji fotograf, malarz, poeta, muzyk i wielki pasjonat idei Orientu Magicznego, świata cudowności, niezwykłych postaci i bajecznych przygód, zawsze intrygujących świadomość Europejczyka. Ale Jego portret nie mieści się w szacownym wizerunku profesorskim, był nie tylko obywatelem i naukowcem, bowiem Jego osobowość przekraczała te ramy, dążąc do ideału pełni człowieczeństwa. Poszukując prawdy o człowieku i artyście, nie możemy jedynie „badać naukowo” wszystkie jego życiowe przypadki, refleksje i osiągnięcia. Podążymy zatem tropem Jego artystycznej ścieżki, labiryntem miejsc, budowli, osób i obrzędów, zapisanych na 65 fotogramach. To świat islamu, jeszcze uśpionego, sprzed dżihadu i hidżry, uśpionego, melancholijnego, baśniowego, ale i groźnego, tak… Te fotogramy przedstawiają kunszt artystyczny i ukryte pasje znakomitego fotografa pejzażu, architektury, scen rodzajowych i swoistej magii tego orientalnego świata, osoby żywo zafascynowanej mitem Orientu, chadzającej po domu w turkmeńskiej galabiji, poszukującego w fotograficznych panoramach mitycznej, baśniowej, głębokiej harmonii świata. Nie wiem, czy był świadom, że ogląda „jajo węża”, że przez mglisty, baśniowy pejzaż przeświecają demoniczne kształty, chociażby ze sceny egzekucji wedle prawa shariatu. To nie inscenizacja, a zacny polski Tatar, poeta i patriota, Selim Chazbijewicz, powiedział mi, iż w islamie „inscenizacja teatralna jest grzechem”, zatem widzimy „śmierć na żywo”, o zgrozo!

Czy budowa osobistej wizji „Magicznego Orientu” była Jego celem życia, czy spontaniczną kreacją, początkiem rozsmakowania się w artystycznej fotografii – tego nie wiem, a sądzę, że On też nie wiedział na pewno. Czy było to „oswajanie demona”, czy nauka, jak kochać bliźniego w inne szaty kultury ubranego, oto jest pytanie! Pewnym jest to, że był osobą wymykającą się wszelkim definicjom, oscylującą pomiędzy racjonalną ścisłością wiedzy inżyniera mechanika, a pasjami i marzeniami, zbliżającymi Go ku niecodziennej urodzie świata i zagadce istnienia. Był poetą i romantykiem, a przecie wiadomo: słowo kreuje obraz, a obraz zakwita słowem, logosem, kiedy jest sakralny i ewokujący doświadczenie spotkania z tajemnicą. Tak bywa, a ja, potomek tej wielkiej Postaci, szukam tropów dla zrozumienia mej tożsamości, mych korzeni świadomości, mej drogi, tej rzadziej wędrowanej, na Ziemi…

Warto zatem, podążając tropem Jego orientalnej przygody, odnaleźć te klimaty, które Go zafascynowały, poznać prawdę o charakterze i smaku owego życia, tak odmiennego od naszego, że aż baśniowego. Warto, po latach, ponad 100 zresztą, odbyć raz jeszcze naszą ludzką, europejską, nie genderowską, nie „poprawną politycznie” i nie multikulturystyczną, ale podróż naszej świadomości i wyobraźni do matecznika naszego człowieczeństwa, do oazy duszy nie skażonej ideologią i politycznym szambem, do świata czystej idei i jedności w wielości, do Magicznego Orientu, co fascynował Junga i Hessego, tak myślę, ale nie jestem zawodowym myśliwym…

W 1907 Antoni Kozłowski po ukończeniu nauki w szkole średniej wyjechał do Charkowa, gdzie zdał egzamin z łaciny i zapisał się na studia medyczne w tamtejszym uniwersytecie. Równocześnie wysłał papiery do Instytutu Politechnicznego w Petersburgu. To okazało się wyborem Jego życia. Uczelnię w Charkowie wiosną 1908 roku z ukazu cara zamknięto ze względu na rozruchy studenckie, połączone z masowymi aresztowaniami i zesłaniami studentów. Jego ominęło aresztowanie, ale ze względu na bezpieczeństwo osobiste zrezygnował ze studiów i wyjechał do rodziców na Kaukaz. Tam otrzymał zawiadomienie, że został przyjęty na wydział mechaniczny Instytutu Politechnicznego im. Piotra Wielkiego w stołecznym Petersburgu. Pojechał zatem na studia z 2-miesięcznym opóźnieniem, które musiał żmudnie nadrabiać. Start więc miał trudny… (Dok. nast.)

 

Na zdjęciu z rodzinnego archiwum: Dziadek Antoni w 1908 roku jako student w Charkowie. 

AntoniK

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*