Wojna?! Libia – starcie imperiów w ramach nowego porządku światowego

W obecnym okresie hybrydowej wojny, jak ją się propagandowo nazywa, powstają nowe bloki gospodarczo-militarne, a w ich ramach tworzą się imperia. Brexit jest tego przykładem. Anglicy i Walijczycy wybrali własną drogę imperialną, definitywnie odrzucając dotychczasową drogę unijną. Unijna droga imperialna – zjednoczenie państw europejskich w jedną państwową instytucję pod przewodem Niemiec – okazała się dla Anglików i Walijczyków mało atrakcyjna. Zresztą od samego początku po 1945 roku mieli oni do wyboru tylko dwie opcje: własnego imperium bądź unijnego imperium w ostatecznej postaci Unii Europejskiej. Odrzucając drogę unijną, chcą budować własne imperium w ramach cywilizacji brytyjskiej, którą stworzyli obok Iberów (Hiszpanów i Portugalczyków). Na kontynencie amerykańskim istnieją tylko te dwie wielkie cywilizacje.

Istnieje bowiem do dnia dzisiejszego Wspólnota Narodów (The Commonwealth of Nations), która zastąpiła Brytyjską Wspólnotę (British Commonwealth) oraz Brytyjską Wspólnotę Narodów (British Commonwealth of Nations), powstała jeszcze w okresie Imperium Brytyjskiego – w roku 1931 – na podstawie Statutu Westminsterskiego, który ją powoływał i regulował. Była to nowa formuła Imperium Brytyjskiego, która teraz po Brexicie  dostanie kolejnego impetu.

Podobnym krajem jest Turcja za rządów „sułtana” – Recepa Tayyipa Erdogana. Tak jest on nazywany przez wielu Turków oraz mieszkańców innych krajów islamskich, którzy uważają go za lidera islamskiego świata. Natomiast papierowe monarchie na Półwyspie Arabskim służą im do kpin, stanowiąc mroczne tło w opowieściach o tureckim sułtanie. Faktem jest wielki strach Saudów i innych emirów nie tylko przed potęgą Iranu, ale również przed potęgą sułtana tureckiego, Recepa Tayyipa Erdogana. Dla nich jest koszmarem i zmorą. Z jego powodu dostają nie tyle kompleksów, co panicznego strachu, który leczą zakazanym alkoholem i narkotykami.

Turcja idealnie wypełnia w krajach islamskich pustkę po USA. Buduje bazy wojskowe w miejscach strategicznych w rogu Afryki, na północy tego kontynentu oraz na Bliskim Wschodzie. Ma największą armię na Bliskim Wschodzie i Afryce, najlepiej wyszkoloną i uzbrojoną w sprzęt produkcji własnej. Stąd też odgrywa rolę głównego gracza na islamskiej scenie, a nie tylko bliskowschodniej.

Sułtan Recep Tayyip Erdogan nawiązuje pod każdym względem do okresu świetności Imperium Osmańskiego. Tworzy wielki Stambuł. Ma powstać nowe wielkie lotnisko, wielkie arterie drogowe – niczym w Tokio – szybka kolej, w pobliżu Stambułu (po europejskiej stronie) projektowany jest wielki kanał wodny dla statków morskich, łączący Morze Marmara z Czarnym czy nowe wielkie centrum finansowe, które będzie głównym ośrodkiem finansowym świata islamskiego. Już Hagia Sophia stała się na powrót meczetem. Państwo  Kemala Mustafy Atatürka powoli odchodzi do lamusa historii, stanowiąc nie tyle epizod w dziejach tego kraju, co okres przejściowy jednego imperium w drugie, patrząc z dzisiejszej perspektywy.

Sułtan Recep  Tayyip Erdogan modernizuje Turcję nie na sposób papierowych królów i emirów znad Zatoki Perskiej. Potrzebuje do tego wielkich pieniędzy. Po części finansuje go emir Kataru, państwa, które należało do Imperium Osmańskiego.  Ostatni żołnierze osmańscy opuścili ziemię katarską w 1815 roku, a w ich miejsce przybyli okupanci brytyjscy. Teraz ponownie Turcja założyła bazę wojskową w Katarze celem jego ochrony przed agresorami arabskimi, przede wszystkim przed Arabią Saudyjską. Według Trading Economics Katar jest najbogatszym krajem na świecie.

Tureckie zaangażowanie w wojnę w Iraku i Syrii jest znane, jednakże są to tylko przyczółki do ataku w razie pustki. Natomiast zaangażowanie Ankary w Libii spędza sen z powiek nie tylko w stolicach europejskich.

Sojusz turecko-libijski jako wiodący program imperialny Turcji potrzebny jest do finansowania jej zamierzeń imperialnych. Libia ma największe złoża ropy i gazu na Morzu Śródziemnym i północnej Afryce. Część terenów roponośnych w Libii została wydzierżawiona takim krajom europejskim jak Italia czy Francja, które są żywo zainteresowane swoimi wpływami w tym kraju. Oba państwa postawiły na Haftara, a teraz ponoszą tego skutki. We Francji do interwencji przygotowywane jest już wojsko. We Włoszech istnieje bardzo nerwowa sytuacja z tego powodu. Flota została postawiona w stan gotowości bojowej.

Imperialni gracze libijskiej sceny: UE, USA, Turcja i Rosja oraz mający interesy w Libii, jak sąsiedni Egipt czy ZEA, prowadzą wojnę  oraz  publiczną pyskówkę między sobą. To w związku z sytuacją w Libii i na Bliskim Wschodzie prezydent Rosji zarządził niespodziewanie największe manewry na południu w regionie Kaukazu, Morza Czarnego i Kaspijskiego. Weźmie w nich udział 150 000 żołnierzy wszystkich rodzajów broni. To już nie jest zabawa, to żadni terroryści, tylko wojna w ramach gier wojennych. Terroryści nie istnieją poza specjalnymi służbami! Nikt nie powołuje frontu w warunkach pokojowych, jeśli nie ma realnego zagrożenia. Ostatnie krwawe potyczki między Azerbejdżanem a Armenią nie stanowią takiego zagrożenia – stanowią je gracze, podjudzający oba kraje do wojny pomiędzy sobą. Terroryści to jedynie bardzo wygodne hasło propagandowe dla ciemnych działań imperiów.

Prezydent Egiptu stwierdził, że nielegalna, niezgodna z rezolucją ONZ interwencja turecka w Libii wymaga od jego kraju misji wyrzucenia agresorów. Problem w tym, iż Turcja podpisała porozumienie wojskowe z rządem, uznanym przez ONZ w przeciwieństwie do opozycji. Jednakże interpretacja stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ jak Francji czy Rosji jest zgoła odmienna. Każda siła polityczna jest częścią składową dialogu wewnątrz-libijskiego.

W konflikt libijski mieszają się kraje Zatoki Perskiej, które są zainteresowane pozbyciem się konkurenta, leżącego u wrót Europy. W trudnej sytuacji, w jakiej się znajdują kraje Zatoki Perskiej od czasu malejących wpływów za eksportowaną ropę i produkty ropopochodne przy jednocześnie rosnących wydatkach  na zbrojenia, chcą one wyeliminować konkurenta. Rosnąca potęga Turcji jest dla nich zmorą coraz większą, albowiem sułtan Erdogan jest najważniejszym władcą świata islamskiego dla znaczącej większości Arabów. Natomiast dla utytułowanych władców, wykreowanych przez Londyn, jest karzącym mieczem nie tylko za zdradę Imperium Osmańskiego, lecz całego świata islamskiego.

EGIPT

Prezydent Egiptu Abdel Fattah el-Sisi zasygnalizował w czwartek, iż rozważy użycie sił zbrojnych swojego kraju do ochrony libijskiego miasta portowego Sirty, jeśli zostanie ona zaatakowana przez siły lojalne rządowi porozumienia narodowego (GNA), wspieranego przez Turcję.

Według prezydenta Sisi, plemienni przywódcy libijscy upoważnili go do „ochrony libijskiej suwerenności” podczas spotkania w Kairze. Pomysł wysłania sił do sąsiedniej Libii zyskał poparcie egipskiego parlamentu, który popiera marszałka Haftara i jego Libijską Armię Narodową (LNA). Ankara już wcześniej oskarżyła Egipt o złamanie embarga ONZ na dostarczanie broni do Libii w celu udzielenia wsparcia Haftarowi. Ambasador Turcji w Paryżu, Ismail Hakki Musa, powiedział na początku tego miesiąca, że ​​Zjednoczone Emiraty Arabskie i Egipt omijają blokadę, a Francja, której zadaniem jest pomoc w egzekwowaniu embarga, nie robi nic, aby ich powstrzymać. (Cdn.)

 

Andrzej Filus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*