Powtórka z przerobionego materiału… Historyja ciekawa

DSCF8697O tym, jak to smołę pogazową niewyczerpalnym źródłem nowych substancji nazywano…

Na głowę spadła mi ostatnio nie kolejna Brexitowa sensacja, a zakurzona książka z „górnej półki” mojej skromnej domowej biblioteczki. Kurz się na stary łeb posypał, zabolało nieco, podnoszę z ziemi publikację z lat sześćdziesiątych, więc ktoś powie -wal to chłopie do kosza czym prędzej, bo śmieci w domu trzymać nie wypada.

Nie zrobiłem tego i robić nie zamierzam, z wielkim pietyzmem wytarłem z grubej warstwy kurzu dzieło S. i A. Jachowiczów, przez Wydawnictwo Geologiczne w Warszawie w roku 1964 wydane, co też o moim niedbalstwie do sprzątania świadczyć może i postanowiłem z wiedzą zaczerpniętą z tejże książki z Szanownym Czytelnikiem się podzielić.

Dla jednych przypomnieniem, dla drugich pewnie nic nie znaczącą historią pozostanie. Wydaje mi się jednak, że potrzeby ludzkie niewiele od lat sześćdziesiątych się zmieniły, warto więc wspomnieć dawne czasy, w których starano się wykorzystywać i nie marnować niczego, co nam matka natura w darze na tacy podaje.

Śmierdzące owo paskudztwo, jak podaje źródło, powstaje jako produkt uboczny w procesie koksowania, a także podczas wytwarzania gazu świetlnego, inaczej mówiąc podczas suchej destylacji węgla, wspomnieć o tym warto chociażby dlatego, iż na Śląsku zakładów zwanych koksowniami już nie uświadczysz, młodzi więc nie za bardzo wiedzą, w czym rzecz. Wielu dziś twierdzi, że wszystko, co wokół nich się znajduje, pochodzi z pobliskiego lub nieco dalej położonego super- lub hiper- marketu, rzekomo tam się wszystko rodzi i… Po czym częstokroć w sposób cudowny przychodzi na świat z nowymi siłami, lecz nie o tym dziś…

Owa śmierdząca, zwana potocznie smołą, czarna masa o zupełnie do węgla podobnym kolorze, posiada około 400 różnego rodzaju związków, niektórzy podają nawet liczbę 10 000! Spośród tej olbrzymiej ilości zastosowanie ma zaledwie związków takowych 30, ale i tak owa niewielka ilość ma znaczenie dla ludzkości ogromne. Do tych ważniejszych „kolesi” smoły zaliczyć powinniśmy, niemniej zresztą od niej śmierdzących – benzen, fenol, krezole, ksylenole, zasady pirydynowe, naftalen, acenaften, tlenek dwufienylenu, fluoren, fenatren, atracen oraz karbazol.

DSCF8675
DSCF8678

RYC. 82. PODOBNE DRZEWKA MALUJĄ DZIECI W SZKOŁACH NA GÓRNYM ŚLĄSKU. PROSTY NA POZÓR – A JAKŻE WAŻNY RYSUNEK. PRZEMAWIA DO WYOBRAŹNI NIE TYLKO DZIECKA…

Nazwy trudne – ich zastosowanie przebogate, a sama historia powstawania niektórych niezwykle ciekawa. Weźmy poczciwy benzen, równie – a może nawet bardziej śmierdzący od smoły… Ciekawe jednakże są jego narodziny: otóż, jak mądre księgi głoszą, odkrył owo zjawisko zwane węglowodorem aromatycznym wybitny uczony Faraday, eksperymentując w owych czasach z gazem świetlnym.

Pomijając naukowe wywody autorów książki, zatytułowanej „Kiedy węgiel był zielony” (Wydawnictwo Geologiczne, Warszawa 1964, ss. 155-167) należy podkreślić, że wszystkie te większe i mniejsze cuda mają ścisły związek z węglem, a więc twierdzenie, iż owa czarna bryła to jakiś relikt przeszłości, jest w rzeczy samej daleko przesadzoną, niewiele mającą z rzeczywistością wspólnego, teorią.

DSCF8677

RYC. 83

W wyżej wymienionej publikacji, która tyle na początku narobiła zamieszania, czytamy dalej, że w zależności od stopnia nagrzewania związków, zawartych w smole pogazowej, zmieniają się ich własności fizyczne – innymi słowy w zależności od stopnia podgrzewania możemy uzyskać kolejno przechodzenie w stan lotny poszczególnych związków, które – jak czytamy we wspomnianym rozdziale książki – po dalszym skropleniu zostaną ostatecznie wydzielone. Tylko pozornie temat jest nudny i bez znaczenia, destylacja frakcjonowana – bo taką ów proces nosi nazwę – pokazuje, iż da się poprzez odpowiednie procesy technologiczne wydobyć z owej bryły czarnego kamienia o wiele więcej, aniżeli tylko ciepło w żelaznym piecyku, a to nie koniec przygody…

Mając ciągle na uwadze li tylko benzen – związek ten łatwo łączy się z innymi czynnikami chemicznymi, takimi jak kwas siarkowy, kwas azotowy czy chlor. Można dzięki temu uzyskać kolejne produkty, takie jak chlorobenzen czy nitrobenzen, które w konsekwencji stają się źródłami dalszych substancji – a to nie koniec zabawy…

Fenol to efekt połączenia cząsteczki benzenu z jednym atomem tlenu. Powstały w ten sposób kwas karbolowy, znalazł zastosowanie jako środek dezynfekcyjny, używany był do odkażania sal szpitalnych, sal operacyjnych. Nie na tym koniec – okazało się niebawem, iż tenże wyżej wspomniany kwas posiada bogate źródło kolejnych produktów chemicznych, między innymi kwas salicylowy a także żywice fenolowe. Te z kolei są podstawą do wytwarzania bakelitu. Jak widać przygoda z węglem kamiennym w tle może być niezwykle ekscytująca, a to wcale nie koniec opowieści. Wspomniany już wcześniej fenol to także środek, stosowany przy wyrobie barwników. Krezole, ksylenole zwane wyższymi fenolami, mają kolejne zastosowania w naszym życiu. Krezole posiadają właściwości owadobójcze, bakteriobójcze, stanowią także składnik żywic i klejów żywicznych.

Jak się zdaje przeciętnemu zjadaczowi chleba, jakim się mianuję, mając taki surowiec jakim jest węgiel, z jakiego tyle dobra można wyprodukować i obdarować tyle gałęzi przemysłu, powinniśmy się w głos śmiać kryzysowi w twarz, a jest jak jest. Nie koniec jednak na tym…

Słów kilka o zasadach pirydynowych, stanowiących źródło wielu leków,  takich jak witamina PP, koramina, kardiamid czy rymifon, znany jako środek przeciwko gruźlicy płuc.

Pewnie znajdzie się wielu, którzy stwierdzą, iż to wszystko było, a teraz mamy już o wiele lepiej działające leki na bazie innych surowców stworzone… Z pewnością jest to prawda, lecz do końca nie została wyparta znana od wielu dziesięcioleci stara technologia produkcji niektórych leków, których surowcem podstawowym czy wyjściowym jest znana nam, a tak przez wielu dziś nie lubiana bryła czarnego węgla.

Temat bliski naszemu zdrowiu wydaje się być nader interesujący, pozwolę sobie zatem zacytować w całości obszerny fragment wypowiedzi autorów ze strony 158. wyżej wspomnianej publikacji:

[…] Przypadkowe odkrycia zwróciły uwagę badaczy na pewną grupę związków, wydzielaną ze smoły pogazowej. Tak na przykład przy dalszej przeróbce fenolu otrzymano para–nitrofanol, z którego otrzymuje się fenacytynę, lek przeciwgorączkowy. Kwas salicylowy, wydzielony z fenolu stanowi podstawę produkcji aspiryny, morfiny, atropiny i anastyzyny.

Ze smoły pogazowej wyrabia się również adrenalinę i środek znieczulający – nowokainę.

Do leków wytwarzanych z tej samej substancji należą sulfamidy, takie jak cibazol, dagenan czy uliron. […] (Wybrany fragment cytatu, S. i A. Jachowiczowie,  „Kiedy węgiel był zielony”, Wydawnictwo Geologiczne, Warszawa 1964, ss. 158-160).

Jako, że pogoda wakacyjna bywa kapryśna czasami, dołożę i ja nieco chmur i szarości na wakacyjnym niebie.

Tak to już jest, iż lubimy sobie powspominać dawne czasy, a tematy bywają różne, zaś wśród nich takie, które dość często z wiadomych przyczyn są powtarzane: Jakieś 300 metrów od naszego domu, wspomina starsza pani, stała nasza poczciwa staruszka koksownia. Kopciło bydle sakramencko, i raczej nie pachniało. Okien na południe, żeśmy nie otwierali wcale, wietrzyliśmy od północy – dało radę.

Obok koksowni stał zakład remontowy, który zajmował się naprawą baterii koksowniczych i wielu innych urządzeń z tym związanych. Najgorzej było, kiedy gorący koks był wypychany z pieców (baterii), można było się przyzwyczaić, śmierdziało a po zgaszeniu koksu buchnęła para i po krzyku, dało się żyć – wspomina mieszkanka jednego z familoków. Była koksownia, była robota i były pieniądze, jakie były, takie były, ale na chleb i leki starczało, obok zakład remontowy a więc robota dla kolejnych kilkuset osób.

Koksownia nasza produkowała wiele różnych węglopochodnych produktów, potrzebnych do produkcji wielu z kolei naszych rodzimych towarów. Teraz od dawna nasza staruszka już nie kopci, nie ma roboty, nie ma pieniędzy, jest czysty luft – zostali tylko starzy tacy jak ja, bo młodzi na zmywaku w Anglii, albo szukają szczęścia w Niemczech lub w którymś z serowych, tulipanowych, czy truskawkowych „europejskich imperiów”. Samym czystym tylko powietrzem i miłością żyć się nie da… A BIEDA ŚMIERDZI BARDZIEJ OD BENZOLU.

Towarów naszych, nie uświadczysz, bo nie ma ich już pewnie nawet z czego wyprodukować, lepiej bez mała sprowadzać, tylko kto w to wierzy?

Tak to ludzie rozprawiają w letnie wieczory – nie w hotelowych pokojach, czy nadmorskich kurortach a przy wieczerzy z rodziną. „Przeciętniaka” już na urlop nie stać, więc pozostały tylko wspomnienia. A trzeba tak niewiele, byśmy znów mogli pochwalić się swoim towarem. Surowca ci u nas przecież dostatek, czas chyba nadszedł by powiedzieć „basta” i – wbrew neoliberałom – zacząć robić swoje…

DSCF8685

Wypada zakończyć ten przydługawy tekst. Kończąc pragnę podzielić się jeszcze z Szanownym Czytelnikiem dość zabawną historią, związaną z tym tematem, otóż chcąc się pochwalić swoją wiedzą na temat przydatności naszego czarnego złota, pospieszyłem podzielić się tą że wiedzą z kustoszem knurowskiej Izby Tradycji. Ten, ubawiony do łez, pokazał mi tę samą publikację, dokładając do tego jeszcze kilka innych. Zaiste, niczym nie da się naszego Bogusława zaskoczyć i dobrze. Moja wizyta stała się dla mnie w ten wieczór kolejną lekcją. Warto, moim zadaniem, zrobić sobie od czasu do czasu badanie wyników z lat, kiedy to telewizor na wsi miał tylko sołtys i kilku członków PZPR, a jednak nie taki ten świat wtedy był… A już z pewnością nie aż tak bardzo, jak teraz sobie (i młodym) wmawiamy.

Wystarczyło tylko wyłączyć lampowego „Szmaragda” (gdzie – jak pamiętamy – na bieżąco pokazywano tancerki Teatru „Balszoj”, okraszone przemówieniami sekretarzy partyjnych i innych działaczy – budowniczych czegoś, czego sami tak na prawdę nie rozumieli), zasiąść wygodnie na przykład w słomianym fotelu i zagłębić się w ciekawej lekturze, takiej jak chociażby „Kiedy węgiel był zielony”. Z pewnością lepsze to, niźli dzisiejszy bogaty program telewizyjny, upstrzony wątpliwej jakości serialami, które ponoć – bo sam nie oglądam – wyciskają z ludzi resztki intelektu, jak też wielu oglądaczy twierdzi – groźniejsze to od „Bonanzy” czy „Zorro” w czarno-białej odsłonie…

DSCF8698

NIE DZIWMY SIĘ, TO COŚ WIĘCEJ ANIŻELI WIDOK Z OKNA FAMILOKA. TEN KRAJOBRAZ WRÓSŁ W NASZE SERCA – ANI ON BEZ NAS ANI TEŻ MY BEZ NIEGO…

Tak czy inaczej niewiele od tej pory się zmieniło. Działacze partyjni i sekretarze już wprawdzie nam wody z mózgów nie robią, ale i tak bezpiecznie jest raczej telewizji za często nie oglądać. A jeżeli już, należy to robić niezwykle ostrożnie i po głębokim przemyśleniu.

Wracając do tematu z węglem w tle: tak czy inaczej, jest o co się bić. W tym to wakacyjnym nastroju kończąc, przyjemnego wypoczynku życzę i snów pod palmami a opalenizny tudzież, byle nie na węgiel, bo o czerniaka łatwiej niźli o tonę polskiego „czarnego złota” dzisiaj.

Źródło: w tekście posłużono się wiedzą, zaczerpniętą z publikacji autorstwa S. i A. Jachowiczów „Kiedy węgiel był zielony”, Wydawnictwo Geologiczne, Warszawa 1964. (Zwłaszcza rozdział VIII, ss. 155 – 161).

Foto: ryc. 82 „Drzewo węglowe” (str. 159), ryc. 83 „Produkty chemiczne smoły pogazowej” ( str.161) z wyżej wymienionej publikacji.

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*