Tak czy owak – zawsze Nowak

Rok temu pojechałem z moimi znajomymi zza zachodniej miedzy do miasta Oświęcimia. Tak się złożyło, że ona Niemka, on Polak – oboje stare pryki podobnie jak ja, tyle że oni nigdy nie mieli okazji zwiedzić jednego z najbardziej niegdyś okrutnych miejsc na ziemi, a dziś miejsce to przypomina całemu światu o potwornościach, które miały tam miejsce.

Zapewniam, niczego nie proponowałem, to moi goście opracowywali plan letniego wypoczynku i zdecydowali, iż wystartują na trasę urlopowych wojaży z tego właśnie miejsca… „Gość w dom – Bóg w dom” – życzenie  i zadowolenie gościa jest dla nas, Polaków, rozkazem…

Moi przyjaciele spędzili cały dzień w Auschwitz – Birkenau. Podczas zwiedzania panowała iście grobowa cisza, mało, a raczej w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, zauważyłem, że z oczu mojej niemieckiej znajomej spływają łzy. Na początku starała się ukryć wzruszenie, po jakimś czasie – jak później wspominała – przegrała z emocjami i nawet zapomniała o rozmazanym makijażu, a łzy płynęły, płynęły – Czy zdam egzamin z tej lekcji, którą tu dziś dostałam? Cicho zadała sama sobie to pytanie.

Kiedy już zakończyła się ta nasza jednodniowa wycieczka, mająca na celu zwiedzenie  największego bodaj cmentarza na świecie i kiedy po jakimś czasie usiedliśmy przy stole,  by wymienić się wrażeniami, napić się kawy, odpocząć, mój przyjaciel po długim milczeniu spojrzał na mnie i powiedział: Kamrat to miejsce i ta historia – to jedna wielka lekcja dla nas wszystkich. Zapamiętajmy to, co tu zobaczyliśmy, o czym nam mówiono i zróbmy wszystko, co w naszej mocy – zarówno my Niemcy, jak wy Polacy – a tak naprawdę narody całego świata – by nigdy nie doszło już więcej do podobnych okrucieństw.

Słowo lekcja padło wtedy z naszych ust parokrotnie – bo to wydawało nam się najbardziej właściwym określeniem dla sytuacji, dla faktów historycznych, z jakimi przyszło nam się w tym dniu zmierzyć.

Nikt nikomu nie zarzucał wtedy, że słowo lekcja jest nie na miejscu, bo to słowo jest dobre dla wielu sytuacji, z którymi się zmagamy w życiu.

Dziś, kiedy słyszę słowa krytyki po wypowiedzi Pani Premier na terenie obozu KL Auschwitz, jest mi przykro. Nie rozumiem, o co chodzi niektórym zachodnim mediom, a co najgorsze – naszym politykom, głównie opozycji. Każde z miejsc historycznych to sala wykładowa, gdzie nabywamy wiedzy, czytamy, słuchamy, uczymy się, zapamiętujemy, a zdobytą wiedzę staramy się wykorzystać w życiu, nie tylko ku swojemu pożytkowi – ale ogółu, czyż nie jest to lekcja, w której braliśmy udział? Czyż czasy, w których przyszło żyć naszym ojcom i dziadom nie były okrutną lekcją, z której należy teraz wyciągać wnioski?

Kiedy tak głośno wypowiadałem się na ów temat, prosząc o wytłumaczenie mi tego zjawiska, ktoś nagle wstał i powiedział starą, karczemną prawdę na temat nas, Polaków: Bo to jest tak, proszę pana „Tak czy owak zawsze Nowak”, dla szczęścia swojego sąsiada gotowi jesteśmy opluć samych siebie, nie pytając o sens i ile w tym, co robimy, jest prawdy – i nieważne, że nam się nie opłaca, byleby sąsiad był zadowolony…

Sam osobiście zgadzam się ze słowami Pani Premier i nie jest ważne, czy jestem jej sympatykiem politycznym czy też nie. Pytając mojego przyjaciela o opinię – potwierdził moje zdanie, on także nie doszukał się nieprawidłowości w Jej wypowiedzi, dopowiedział tylko, że wydaje mu się, iż u nas zapanowała pewnego rodzaju epidemia zawiści, złośliwości, brak poczucia godności…

Wielu zauważa, że pewnym ugrupowaniom zależy na tym, aby było coraz gorzej, bo „Czym gorzej tym lepiej”, to bardzo smutne, ale zauważają to społeczeństwa, mieszkańcy naszych sąsiednich krajów i mówią o tych sprawach z troską, widząc wiele dobrego w tym, co dzieje się u nas dziś…

Wręcz namacalne zdaje się być zachowanie Parlamentu Europejskiego, którego celem jest jak najdotkliwsze ukaranie nas Polaków za to, że mamy odwagę wypowiadać swoje zdanie. Zaczęto spychać nas na margines, stawiać do kąta za karę. Damy radę – nie tacy byli, należałoby tylko zapytać: po co ten cały cyrk? Można odnieść wrażenie, że już niedługo każą nam się deklarować, kim jesteśmy, Polakami czy obywatelami Zjednoczonej Europy. Gdy zapytają o to mnie, z pewnością odpowiem – Jestem człowiekiem – chrześcijaninem… Nie wystarczy..? Nikt też nie spowoduje u mnie amnezji wobec Polski i pewnie wielu myśli podobnie…

Czy zatem system, który narzuca innym swoje prawa, można nazwać demokracją, wolnością?

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*