Niezależny III obieg literacki w Polsce (4)

 

Listy, listy, listy…

Działalność niezależnego obiegu literackiego opiera się głównie na listach i przesyłkach wymienianych między twórcami. Poczta Polska (nie wiedząc o tym) bardzo przysłużyła się rozwojowi III obiegu. Choć także trochę na tym straciła. Głównie dlatego, że znaczki i koperty wykorzystywano kilkakrotnie. Znaczki były mydlone i pieczątka schodziła razem z mydłem. Koperty z czasem były tak grube, że poczta kazała do nich dopłacać ze względu na wagę. Wtedy niestety trzeba było wysłać nową kopertę. O samych listach można napisać osobny rozdział. To nie są zwykłe listy. Często są to listy pisane wierszem, pięknie ilustrowane, pisane na najróżniejszych i najdziwniejszych kawałkach papieru. To także kwestia wykorzystywania materiałów papierniczych, które ktoś inny wyrzuca, a więc ulotki reklamowe, plakaty wyborcze, zdjęcia, odpady kserograficzne, praktycznie każdy nie zapisany skrawek papieru jest wykorzystywany w III obiegu. W ten sposób można oszczędzić trochę lasu. Nikt chyba z tych ludzi nigdy nie kupił papeterii. Koperty także można robić z tychże skrawków. Konkurencja dla poczty? Wszystko, co powstaje, jest od początku do końca dziełem korespondentów trzecioobiegowych.

Muzeum Narodowe w Warszawie zorganizowało wystawę pod nazwą „Mail art, czyli sztuka poczty”. W katalogu do tejże wystawy czytamy: „Mail art to sztuka poczty, czyli sztuka projektowania korespondencji (…). Od kiedy poczta stała się instytucją – anonimowym łącznikiem między milionami ludzi, wzbudzać musiała zainteresowanie jako medium, które można użyć w różnych projektach. W historii Francji XVII w. znajdujemy relacje o osobnikach-pająkach, którzy siecią korespondencji spinali setki ludzi, łączyli ich w więzy intryg, projektów literackich lub po prostu grafomanii (…)”[1].

Z powodzeniem termin ten można zaadoptować do zjawiska, jakim się zajmuję. Autorzy znacznie rozszerzają pojęcie samej korespondencji, przypisując jej ponadczasowy wymiar, wręcz magiczne właściwości: „Prowadzenie korespondencji (w XVII w.) było podniecające jako pokonanie liniowości czasu. Dziesięć listów przesłanych do dziesięciu różnych osób, to zdziesiętnienie własnej osoby. Otrzymanie listu – akt chwili, która tą samą była dla kogoś kiedy indziej. Łączność w czasie, a równocześnie poza czasem. Czytanie starych listów z dokładną datą powstania zakrzywia czas, daje dowód transcendencji chwil, jest igraszką z następstwami historii”.[2] Tak też w III obiegu ludzie związani są ze sobą siecią korespondencji, połączeni projektami literackimi. Ludzie ci całkiem anonimowi[3], choć darzący się wielkim zaufaniem. Jeżeli ktoś chce nabyć od kogoś np. tomik wierszy, to wysyła najpierw pieniądze do dystrybutora tychże wydawnictw i czeka na przesyłkę, będąc pewnym tego, że nikt go nie oszuka[4]. I to właśnie dzięki listom udało się stworzyć coś jedynego w swoim rodzaju – literaturę niezależną – i co ważniejsze ten obieg istnieje już około 15 lat i ma się świetnie, bez wielkich nakładów finansowych, reklamy, sponsorów, komercji. Ale to już kwestia socjologów.

Dystrybucje wydawnictw zajmują się ich rozprowadzaniem. Co ważne, art zine’y czy tomiki sprzedawane są w cenie kosztów wytworzenia plus kosztów przesyłki. Dystrybucje przyjmują od twórców matryce (jeśli są drukowane) lub odpowiednią ilość egzemplarzy. Katalogi poszczególnych dystrybucji są dostępne za darmo, należy tylko do takowej dystrybucji wysłać list. W ich katalogach znajdują się najczęściej tomiki poezji, art zine’y, kasety czy płyty, koszulki, komiksy, zbiory opowiadań czy inne wytwory działalności ludzi, skupionych w danym środowisku. Dystrybucji w III obiegu jest stosunkowo dużo, np.: Prosiacek Publishing, Trująca Fala, Lampa i Iskra Boża, Pasażer, Nikt Nic Nie Wie. Często te dystrybucje same nagrywają muzykę, wydają ją i sprzedają, organizują koncerty, wystawy, happeningi. Bardzo dużą rolę w wydawaniu, dystrybucji i w ogóle działalności obiegu literackiego, odgrywają frakcje czy grupy literackie, które można powiedzieć – są siłą sprawczą i napędową twórczości niezależnej. Często też twórcy sami wydają wytwory własnej działalności i sami je rozprowadzają. Zasada jest następująca: tutaj każdy może wydać swoje „dzieło” – bez względu na tematykę czy wartość artystyczną. Tutaj nie ma cenzury, krytyków (choć czasem takowi się zdarzają), parnasu czy jakichkolwiek innych ograniczeń. Totalna wolność myślenia i tworzenia. Nie bez kozery III obieg nazwano obiegiem spontanicznej twórczości młodzieżowej. Zostaje tylko kwestia dotarcia do odbiorców. Onegdaj kolega napisał mi, że wystarczy jedna osoba, która przeczyta jego tomik poezji, a on będzie szczęśliwy. Nigdy nikt nie wydałby w obiegu oficjalnym większości owych tomików. A w obiegu niezależnym wydać można samemu. To jest dla młodych twórców bardzo istotne – mogą w pełni zaprezentować swoje możliwości.

Trzeci obieg wykształcił już np. wielu dziennikarzy, którzy pierwsze doświadczenia zdobyli redagując art zine’y. Ale też wielu próbuje pogodzić wydawanie zine’ów z pracą zawodową. Niezależna sieć dystrybucji pocztowej „zrzesza” wszystkich młodych ludzi bez względu na rasę, przynależność partyjną, przekonania religijne czy status społeczny. Żeby w tymże obiegu uczestniczyć – wystarczy napisać list, potem następny i następny. Listy, listy, listy… Przyjaciele, których można nigdy nie spotkać, a którym można napisać wszystko. To właśnie oni pomagają mi napisać tę pracę, przysyłając materiały i dzieląc się swoimi uwagami. Chociaż, niektórzy są niechętni temu, że podejmuję jakiekolwiek próby klasyfikacji, że wyciągam na światło dzienne coś, co tego światła wg nich nie potrzebuje[5].

Ale czy na pewno? Czy potrzebne jest tworzenie „Parnasu Bis”[6]? Teraz nie ma podziałów na twórczość lepszą i gorszą. To tylko czysto subiektywne odczucia czytelnika w obcowaniu z danym utworem. Nie ma nikogo, kto mówiłby, że to jest dobre czy wartościowe, a to czysty objaw grafomanii. Osadzenie na Parnasie kilku autorów, wykluczy resztę, co sprzeniewierzy całą ideę wolności tworzenia. Podział na lepszych i gorszych w obiegu niezależnym nie przysporzy temuż obiegowi niczego dobrego. Według niektórych trzecioobiegowych opinii wiersz, który dociera do co najmniej jednej osoby – był wart napisania i wydania. W większości twórcy ukrywają się często pod kilkoma pseudonimami i naprawdę trudno jest zgadnąć, kto jest kim? Często tomiki wydawane są w ogóle bez podania autora… Przecież kupując taki tomik poprzez dystrybucję pocztową nawet nie wiemy, co się w nim znajduje. Od pewnego czasu organizowane są zjazdy i spotkania twórców art zine’ów. W 1992 roku zorganizowany został w Zielonej Górze po raz pierwszy Art Zine Gallery[7]. Ale i tak listy stanowią podstawowy nośnik myśli i twórczości w niezależnym obiegu wydawniczym. Nie zmieni tego nawet doba Internetu, choć część wydawnictw i dystrybucji pojawiło się w Sieci. Wydawnictwo Nikt Nic Nie Wie – ma swoją stronę w Internecie[8]. Całkiem ciekawą stronę, w myśl zasady – kto nie idzie do przodu ten się cofa. Ale paczki z przesyłką przez komputer wysłać nie można… Znowu wydawnictwo W moich oczach nie posiada własnej strony internetowej, ale można u nich zamówić wszystko e-mailem[9]. Wiele wydawnictw korzysta z sieci komputerowej. Ale i tak nadal listy krążą po Polsce, nadal funkcjonują dystrybucje pocztowe, pisma pojawiają się nawet w Empiku: Arlezine, Garaż. Duże nakłady świadczą o ilości czytelników. Lecz art zine’y nadal pozostają w ukryciu. Chociaż Lampę i Iskrę Bożą można było kupić w nielicznych księgarniach. Ale to tylko jeden tytuł…

Podczas przygotowań do pisania tej pracy rozesłałem po Polsce ogłoszenia małego formatu i poprosiłem także wydawców zine’ów o zamieszczanie tegoż w swoich wydawnictwach. Ogłoszenie było rodzajem prośby i apelu do wszystkich ludzi III obiegu o nadsyłanie mi swoich wydawnictw i informacji o nich. W żaden inny sposób zebranie materiałów jest niemożliwe. Dostałem wiele listów, oferujących pomoc. Wydałem majątek na znaczki – sposób na mydło już nie jest możliwy z racji faktu, iż poczta używa maszyn do stemplowania. Te efemerydy, ulotne pisma wydawane w nakładach od kilku do kilkuset egzemplarzy, fascynują mnie od ponad 10 lat. Niestety, coraz częściej słyszę opinię, iż III obieg powoli umiera śmiercią naturalną. Nie ma już tak wielu jak kiedyś osób, które zajmowałyby się tym wszystkim tylko dla własnej satysfakcji. Proza życia każe nam zająć się swoimi rodzinami i pracą zawodową. Na inne sprawy nie starcza już czasu. Dzisiejsi młodzi ludzie mają inne priorytety w życiu niźli ci, którzy stworzyli literaturę niezależną. Kto dzisiaj pisze listy – w erze wiadomości sms czy e-mail… A szkoda. Wydaje się, że korespondencja pocztowa odchodzi w zapomnienie. Znam ludzi, którzy wszystko, nawet listy, piszą i drukują na komputerze. Sam coraz częściej zamiast pisać – telefonuję lub wysyłam e-mail. Czyżby kończyła się kolejna epoka? (cdn.)

 

Krzysztof Kaim

 

Przypisy:

[1] Mail art, czyli sztuka poczty, katalog z wystawy w Muzeum Narodowym w Warszawie, kwiecień – sierpień 1991 roku, opracowany przez Dorotę Folgę-Januszewską i Piotra Rypsona str. 7. Niestety nie byłem na tej wystawie, ale udało mi się zdobyć tenże katalog;

[2] Tamże, str. 7;

[3] Kolegę, z którym koresponduję, poznałem dopiero po trzech latach od chwili wysłania pierwszego listu. Piszemy do siebie od lat dziesięciu i widzieliśmy się cztery razy. Niebawem zobaczymy się znowu – będę świadkiem na jego ślubie…;

[4] Mnie jeszcze nikt nigdy nie oszukał w III obiegu, choć nie raz wysyłałem pokaźne sumy pieniędzy, niestety nie mogę tego napisać o poczcie…;

[5] Niektórzy są zdania, że III obieg potrzebuje tego, aby wreszcie ktoś z obiegu oficjalnego dostrzegł i opisał to zjawisko. Dostrzeżenie owe i co się z nim wiąże opiszę w rozdziale Cóż jeszcze?;

[6] Mowa o wydawnictwach Pawła Dunina-Wąsowicza, Parnas Bis. Macie swoich poetów – słownik i wypisy literatury polskiej urodzonej po 1960 roku;

[7] O tychże spotkaniach w rozdziale Antologie i festiwale art zine’owe;

[8]  www.nnnw.nowytarg.top.pl;

[9] e – mail: mojeoczy@polbox.com.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*