Lewica przypomina ofiary „wyklętych”. Znicze we Wrocławiu, w Warszawie marsz pamięci

187 zniczy zapłonęło przed wrocławskim kościołem garnizonowym na cześć tyluż ofiar „żołnierzy wyklętych”, które w momencie, gdy „bojownicy o wolną Polskę” pozbawili je życia miały mniej niż 18 lat.  Również w Warszawie planowany jest na dziś marsz pamięci ofiar antykomunistycznego podziemia.

Bartłomiej Ciążyński, przypomniał, że historycy, nawet ci związani z IPN, przyznają, że z rąk różnych oddziałów zaliczanych dziś do „żołnierzy wyklętych” w latach 1944-1948 ginęli również cywile. Wśród nich – 187 dzieci. O ich losie przypomnieć mają znicze, jakie z samego rana pojawiły się przed bazyliką św. Elżbiety. Miejsce jest nieprzypadkowe – kościół należy do parafii cywilno-wojskowej, na placu przed nim z okazji dnia wyklętych eksponowana jest wystawa na ich temat. Lewicowi działacze swoją akcją sugerują, by zamiast rozwijać bezrefleksyjny kult „wyklętych”, mówić o nich po prostu prawdę.

– Zależy nam, by pokazywać wydarzenia z polskiej przeszłości zgodnie z ich rzeczywistym, potwierdzonym naukowo przebiegiem, nie zaś aktualnie obowiązującą „polityką historyczną” – powiedział radny we Wrocławiu Dominik Kłosowski Onetowi. Przypomniał, że jeśli wśród „wyklętych” są prawdziwie heroiczne postacie takie jak Witold Pilecki, to są też sprawcy czynów okrutnych i zbrodniczych.

Jeden z nich, Romuald Rajs „Bury”, którego oddział na przełomie stycznia i lutego 1946 r. zabił 79 prawosławnych mieszkańców ziemi bialskiej i hajnowskiej, był kilka dni temu gloryfikowany podczas marszu w Hajnówce, ku rozgoryczeniu miejscowej ludności.

 

 
strajk.eu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*