Przykrości dwie

Zasmuciły mnie dziś dwie sprawy bardzo. Pierwsza to bieg zamieszania wokół zarobków polityków, druga – wywiad z lekarzem psychiatrą, panią Danutą Palińską, ale nie sam wywiad oczywiście a sprawy, o których pani doktor mówiła.

  Od dawna sprawa zarobków polityków, parlamentarzystów, nie jest uregulowana i jak rozumiem nagrody niedawno przyznane ministrom ustępującego gabinetu, były jakąś tego pochodną. Oczywiście ich przyznanie zostało brutalnie użyte przez opozycję, co z kolei spotkało się z pozornie sprytnym szach-matem, zapowiedzią obniżenia zarobków, można powiedzieć: ogólnie klasie politycznej, o 20%.

   Z kilku względów politycy, wysocy urzędnicy państwowi, powinni mieć – powiem: odpowiednie uposażenie. Po pierwsze, aby mogli bez reszty oddać się wykonywanej pracy, nie musząc troskać się o swoją rodzinę i inne kwestie z zakresu podstaw egzystencji. Po drugie, aby swoje zadania mogli realizować, nie będąc ograniczanymi brakiem środków na to, co niezbędnie potrzebne: podróże, spotkania, konsultacje, research czy co tam. Po trzecie wreszcie – ludzie ci reprezentują nas, naród, kraj i mają mieć właściwe przygotowanie, właściwą prezencję, dobrze skrojone ubrania, dobrze ostrzyżone włosy… Możemy uważać to za nie merytoryczne i zbędne, ale ten świat tak operuje, jeśli chcemy być dobrze postrzegani, jeśli nasi politycy mają być skuteczni, to jakiś elementarny poziom tu należałoby zachować. Można ubierać się niedrogo a dobrze, ale nie każdy ma taką umiejętność, więc i tak potrzeba fachowego doradcy. Generalnie oszczędność, jaką uzyska się redukując zarobki politykom, może okazać się wysoce nieopłacalna.

   Oczywiście można latać lichymi samolotami, ale to kończy się źle i jest po prostu nielogiczne – jeśli rozumiemy, że nasze państwo jest formą określania, porządkowania, chronienia naszego życia, to i musimy rozumieć, iż ma to swoje strefy o szczególnej wrażliwości i w naszym interesie jest o nie odpowiednio zadbać, chronić je. To wynika właśnie z prostej logiki i nie musi sięgać jakichś wysokich rejestrów patriotyzmu, wystarczy zracjonalizować myślenie na poziomie wspólnoty mieszkaniowej. Wiadomo, że instalacje gazowa czy elektryczna muszą być odpowiednio, fachowo poprowadzone i zabezpieczone, bo inaczej nie będzie należycie funkcjonowało to, z czego chcemy korzystać, a może też kogoś porazić prąd, ale i mogą wszyscy mieszkańcy zostać pogrzebani pod rumowiskiem, tak to się może skończyć. Jeśli traktujemy życie i siebie nawzajem poważnie, powinno nam zależeć na właściwym, fachowym zadbaniu o te wszystkie wrażliwe sfery naszego państwa.

   Tymczasem usłyszałem niedawno, w wywiadzie udzielonym przez oficera, iż świeżo przyjmowani do pracy funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa otrzymują pensję w wysokości nieco ponad 2 tysiące złotych. Nie mogłem w to uwierzyć, przecież to jest sprawa bezpieczeństwa nas wszystkich – i w sensie bezpieczeństwa państwa, ale też i po prostu przechodniów na ulicach. Nadto – kto będzie traktował poważnie lud, który sam z siebie robi pośmiewisko?

   Rzecz nie jest w tym, aby politycy pełniący ważne funkcje w państwie, mieli otrzymywać małe uposażenia, rzecz w tym, aby były one w jakiejś przemyślanej proporcji z zarobkami obywateli, ale też aby były mądrze synchronizowane z okolicznościami. Ale przede wszystkim – powinien istnieć system skutecznego weryfikowania pracy polityków – i to jest tak naprawdę problem. Kartka wyborcza wrzucana raz na cztery lata nie spełnia tej roli.

   Ale i tu właśnie przechodzimy do „drugiego dna” tego problemu. Publiczna telewizja przeprowadzała uliczne sądy, zadając pytanie, czy słuszny jest zamiar obniżenia zarobków politykom? Widziałem dziś dwie takie sondy – i wszyscy zapytani, a sporo ich było, odpowiedzieli na to pytanie twierdząco.

   Artur Bartels, dziewiętnastowieczny polski rysownik, pieśniarz i satyryk (sam w jednym ze swoich utworów zapewniał, że nie jest poetą), w wierszu zatytułowanym Vox populi, vox Dei napisał:

Że głos ludu głosem Boga,

Stare powiada przysłowie,

Ale doświadczenia droga

Co innego niech nam powie;

Głos ludu, czyli większości,

Jest najczęściej głosem tłumu,

Bez serca i bez rozumu,

Najopłakańszej mierności.

Zwłaszcza u nas, gdzie jest zdanie

Publiczne niewyrobione (…).

   Nie chciałbym tu zarzucać komukolwiek braku serca czy rozumu, natomiast politycy – ogólnie – zajęci toczeniem wojen nie wywiązują się ze swojego zadania: wyszukiwania najlepszych rozwiązań i przy tym skutecznego przekazywania obywatelom w końcu dość elementarnej wiedzy o funkcjonowaniu państwa, o wymogach, o tym, jak operuje świat.  Walka, szarpanina, zagrywki – a brakuje poważnej, odpowiedzialnej Rozmowy o naszym życiu. Również publicyści wdają się w walkę stronnictw i raczej zamiast racjonalizacji słychać poglądy i głupstwa i tak zdanie publiczne pozostaje niewyrobione.  

    2Pani doktor Danuta Palińska jest lekarzem psychiatrą, żyje na emigracji w Norwegii. Swego czasu, podnosząc swoje kwalifikacje pobierała lekcje języka u norweskiego filologa (pardon, niestety nazwiska nie pomnę) i on zapytał panią doktor czy zna, czy lubi jakichś polskich poetów. Odpowiedziała, że oczywiście, wymieniła Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

   Oglądałem rozmowę z panią doktor w programie pani Ewy Stankiewicz Otwartym tekstem (Telewizja Republika), z pewnością wywiad ten zobaczyć można w Internecie i bardzo do tego zachęcam. Nie będę też dlatego szerzej relacjonował rozmowy obu pań, wspomnę tyle, że Danuta Palińska przełożyła na norweski wybór poezji Baczyńskiego, książkę o rotmistrzu Witoldzie Pileckim i jeszcze kilka książek. Starała się o wydanie ich drukiem w Norwegii, do czego niestety nie udało się doprowadzić.

   Pani doktor opowiada bardzo ciekawe rzeczy o Norwegii, wysnuwa poruszającą, dojrzałą refleksję. Druga wojna światowa się nie skończyła. Skończyły się może działania wojenne, ale mentalność wojenna nie skończyła się.

   Pani doktor relacjonuje swoje starania o uzyskanie wsparcia dla jej inicjatyw. Opowiada jak, między innymi zwróciła się o pomoc do polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego – owszem doceniono jej przedsięwzięcia, jej pracę uznano za wartościową, po czym zapadła… cisza. Gdy w kontekście tego myślę o przeznaczeniu przez Polską Fundację Narodową 20 milionów złotych na Projekt Polska 100, czyli zakup jachtu i podróż dokoła świata, to jest mi niewymownie przykro i powstrzymuję wzburzenie. Niestety Polska jest nadal krajem do góry nogami, Polacy są w stanie kulturowej katastrofy. Czy nie jest to dla nas nieznośne, czy nas to nie pili, nie przebudza? Nie chcemy wreszcie dowiedzieć się dlaczego tak jest? Skąd ten wielki sen? Czemu jesteśmy wciąż rzucani na kolana i czemu wciąż sami sobie podstawiamy nogę?

Zbigniew Sajnóg

Rys.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*